Jejku, jak ja dawno nie zarwałam nocki dla książki, a już zwłaszcza dla
romansu! I dlatego teraz wam o tym opowiem. Bo jeśli JA rezygnuję ze snu dla
czegoś innego, niż fantasy, to wiedzcie, że coś się dzieje. Panie i Panowie,
pozwólcie że przedstawię wam Slammed autorstwa Colleen Hoover.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty
środa, 14 marca 2018
Czytałam ją, aż oczy odmówiły współpracy | Slammed, Coleen Hoover
Czołem Muszki!
poniedziałek, 26 lutego 2018
PRZEDPREMIEROWO: Nieco ponad 5 faktów o nowym początku ;) | Begin again, Mona Kasten
Cześć Ciasteczka!
Nie wiem co to się podziało, ale właśnie przeczytałam trzeci romans
pod rząd (przy czym posty wrzucam nie w takiej kolejności, jak czytane były
książki, coby nie było monotematycznie, więc nie zdziwcie się niezgodnościami
takowymi ;P, co jest zupełnie nie w moim stylu. Mało tego! Romans, o którym
dziś będzie mowa w zasadzie wciągnęłam nosem pomimo natłoku sprawdzianów i innych
koszmarności <3 Zapraszam was na przedpremierową recenzję Begin
again autorstwa Mony Kasten.
środa, 25 października 2017
Rozmawiając z nieznajomym... | Listy do utraconej, Brigid Kemmerer
Ostatnio dopisuje mi szczęście, jeśli chodzi o wybór młodzieżówek. Dziś
znów przychodzę do was z informacją o niczego sobie perełce. Perełka nosi tytuł
Listy
do utraconej, a napisała ją Brigid
Kemmerer. To tak tytułem wstępu ;)
niedziela, 8 października 2017
Co ci żołnierze w sobie mają? | Consolation, Corinne Michaels
Cześć Żabki!
Nienawidzę takiej jesieni. Serio, nic tylko się zakopać w stosie koców
z zapasem słodyczy i ogarnąć sobie jakąś dobrą duszyczkę, która od czasu do
czasu poratuje człowieka ogromnym kubkiem gorącej herbaty z cytryną. Koniecznie
z cytryną. Niestety, jest jeszcze szkoła, a więc w moim przypadku z kocowego
letargu nici. Na szczęście jest jeszcze możliwość oderwania się od tej
pieruńskiej pluchy z pomocą książki. W ostatnich dniach z odsieczą przybyła mi
książka autorstwa Corrine Michaels – Consolation i to o niej dziś wam
opowiem ;)
poniedziałek, 21 sierpnia 2017
O córce bogów, która zstąpiła na ziemię... | Córka zjadaczki grzechów, Melinda Salisbury
Czołem Łosie!
Wiecie co? Tym razem nie będę przedłużać. Chcę już zacząć zachwalanie
i zachwyty. Całą noc na to czekałam. Moi Drodzy, dziś przychodzę do was z Córką
zjadaczki grzechów autorstwa Melindy
Salisbury. Jest to książka, po której oczekiwałam odrobiny przyjemności, a
dostałam o wiele (wieeeeeeeeeeeleeeeeeeeee) więcej. Ale o tym opowiem w
kolejnych akapitach :)
środa, 16 sierpnia 2017
Historia miłości ze szkockim akcentem | Bez uczuć, Mia Sheridan
Czołem Jeżyny!
Poprzednim razem liczyłam na ogień, magie i fajerwerki, a dostałam
figę z makiem. Tym razem już po dotarciu do mnie książki w Sieci zagrzmiało od
natłoku negatywnych opinii o najnowszej książce Mii Sheridan – Bez uczuć. Pomyślała
sobie, że tak się urządzić to tylko ja byłam w stanie. Ale czy miałam rację?
Czytajcie dalej, a się dowiecie ;)
Etykiety:
Bez uczuć,
Brogan,
książka,
literatura kobieca,
Lydia,
Mia Sheridan,
miłość,
POLECAM,
recenzja,
romans,
seks,
wątek romantyczny,
Wydawnictwo Otwarte,
zemsta
czwartek, 10 sierpnia 2017
[PRZEDPREMIEROWO] Przeliczyłam się. | Zaklinacz ognia, Cinda Williams Chima
Czołem Jaszczureczki!
Ej, zawiodłam się dość konkretnie. Czekałam na Zaklinacza ognia Cindy
Williams Chimy od kiedy usłyszałam, że będzie wydawany w Polsce. Zakochałam się
w opisie, w okładce, w całości. Nagle beng! Premierę przesunięto o kilka
miesięcy, ale nic to! Czekałam. Nawet nie myślałam o tym, ze uda mi się dostać
go o recenzji kiedy nadarzyła się okazja, nie wahałam się ani chwili. I tak oto
jeszcze przed premierą mogłam wziąć się za moje upragnione papierowe cacko. Co
tu mogło pójść nie tak? W ogólnym skrócie: niemalże wszystko.
Etykiety:
Arden,
Ash,
Chima,
Cinda Williams Chima,
Fellsmarch,
Jenna,
miłość,
Moondrive,
nie polecam,
przedpremiera,
przedpremierowo,
przewidywalność,
recenzja,
schemat,
Starcie królestw,
Zaklinacz ognia,
zawód
sobota, 22 lipca 2017
Bajka (nie) dla dzieci | Koralina, Neil Gaiman
Czołem Guziczki!
Dziś chyba nie będzie zbyt długo, chociaż nie wiem. Wyjdzie w praniu. Pamiętacie moje TBR na te
wakacje? Jak na razie idzie mi nieźle,
chyba że weźmiemy pod uwagę fakt, że połowę książek pożyczyłam cioci na wakacje….
Ale shhhh! Mam jeszcze cały sierpień A dziś przychodzę do was z maleństwem,
które znalazło się na ów liście, no i tradycyjnie, jako że jest to twór Gaimana – podbiło moje serducho.
Pozwólcie, ze pokrótce opowiem wam o Koralinie ;)
Etykiety:
alternatywna rzeczywistość,
bajka,
bajka dla dzieci,
Dark Crayon,
dziecko,
Gaiman,
groza,
Koralina,
książka,
MAG,
miłość,
Neil Gaiman,
recenzja,
uwaga,
zainteresowanie
poniedziałek, 10 lipca 2017
Historia opowiedziana wspomnieniami... | Światło, które utraciliśmy Jill Santopolo
Czołem Światełka!
Jak wam mijają wakacje? Moje póki
co są pozornie leniwe, chociaż jakby się tak zastanowić… to nie było jeszcze
dnia, w którym mogłabym zakopać się w łóżku i wegetować od rana do wieczora :D.
Dziś przychodzę do was z książką, która okazała się wzorcowym przykładem
powieści idealnej na wakacje. Panie i Panowie, pozwólcie, że opowiem Wam o
Świetle, które utraciliśmy Jill Santopolo ;).
niedziela, 25 czerwca 2017
Jak spartaczyć dobrą historię jednym wątkiem? | Szklany tron, Sarah J. Maas
Pam-pa-ram-paaaaam! Zrobiłam to! Serio. Sama nadal nie do końca w to
wierzę, ale jest to niezaprzeczalne, sprawdzone i potwierdzone. PRZECZYTAŁAM
Szklany
tron Sarah J Maas! I to
właśnie o nim dzisiaj będzie. I będzie… ciekawie, tego możecie być pewni.
Etykiety:
Celaena,
Chaol,
DOrian,
Erilea,
Fae,
fantastyka,
miłość,
młodzieżówka,
Sarah J. Maas,
Szklany tron,
trójkąt miłosny,
Uroboros
wtorek, 13 czerwca 2017
Tam, gdzie spotykają się wschód z zachodem | Buntowniczka z pustyni Alwyn Hamilton
Czołem Żwirki!
…i Muchomorki? Nie, Muchomorki już chyba były, a jeśli nie, to będą na
jesieni :D Dziś mi humor dopisuje, więc pędzę do Was dzielić się dobrem.
Cholernym dobrem. Nie przedłużając - zapraszam Was do poczytania cóż to mam do
powiedzenia (napisania?) o Buntowniczce z pustyni Alwyn Hamilton.
sobota, 10 czerwca 2017
Pająk zabity, kanapka zjedzona, pora na seks! | Debiutant, SJ Hooks
Totalnie nie wierzę, że to recenzuję. SERIO. W dodatku nie wierzę w
to, co mam zamiar zaraz napisać kierując się bazgrołami z karteczki „na uwagi”.
SERIO SERIO. Moi drodzy, dziś na blogu zagości po raz pierwszy erotyk. Nadal
nie wierzę xD. Pozwólcie na to, że skrobnę słów kilka o Debiutancie SJ Hooks ;).
Etykiety:
Debiutant,
erotyk,
Harper Collins,
literatura erotyczna,
literatura kobieca,
miłość,
Powieść,
recenzja,
recenzje,
seks,
SJ Hooks
sobota, 8 kwietnia 2017
Zaskoczono mnie! Diabolika S.J. Kincaid
Cześć Motylki!
Właściwie miałam jeszcze odczekać z pisaniem tej recenzji… ale nie wytrzymiem! Może za tydzień lub dwa mój zachwyt przygaśnie, jednak na chwilę obecną… cóż, przygotujcie się na fale zachwytu Diaboliką S.J. Kincaid ;).
Etykiety:
2017,
Diabolika,
fantastyka,
kosmos,
książka,
kwiecień,
miłość,
Moondrive,
nieprzeczytane.pl,
Otwarte,
POLECAM,
polityka,
recenzja,
S.J. Kincaid,
sci fi,
Science Fiction,
SF,
władza
wtorek, 28 lutego 2017
Seks, gangi, strzelaniny i inne romantyczne bajery, czyli Chłopak, który chciał zacząć od nowa
Cześć Zygzaki!
Nie krzyczcie, nie bijcie, wiem,
że ostatnio milczę. Mam jakiś zastój, odpoczynek od Internetów, czy nie wiem
jak to nazwać. Końcówka lutego okazała się fatalnym okresem. Oby marzec był
lepszy! Dziś mam dla was recenzję książki lekkiej, przyjemnej i… zaraz, co ja
robię? Na zachwyty i nie-zachwyty jeszcze przyjdzie pora! Kochani, dzisiaj
opowiem Wam o Chłopaku, który chciał zacząć od nowa Kirsty Moseley ;).
TEN Z OKŁADKI CIUTKĘ ŁŻE xD
Ellie właśnie zerwała ze swoim
chłopakiem. Chce pożyć życiem singielki, ale jej plany psuje Jamie. Chłopak przed
paroma dniami wyszedł z poprawczaka. Chce zacząć życie od nowa, zerwać z
przestępczym światkiem. Z dnia na dzień oboje zakochują się w sobie coraz
bardziej. Planują wspólne życie, wielką podróż… i wtedy przeszłość upomina się
o Jamie’go. Jak skończ się ich wspólna
historia? Czy znajdziecie tutaj happy end? Jakie sekrety skrywa chłopak Ellie?
Czy przeszłość wypuści Jaimie’go ze swoich szponów? Odpowiedzi znaleźć możecie wyłącznie
w książce ;)
MÓJ PIERWSZY RAZ
Wcześniej nie miałam styczności z twórczością Kirsty Moseley. W
prawdzie mam na półce innego „chłopaka” jej pióra, ale grzecznie czeka sobie na
marzec, zgodnie z moimi postanowieniami na ten rok (także wkrótce spodziewajcie
się recenzji ;)). Ne wiedziałam więc na co się piszę, biorąc do recenzji tę
książkę. Liczyłam na coś lekkiego, coś z serduszkami, słodkościami… coś, co nie
będzie zbytnio wymagające. Od razu
zaznaczę – możliwe, że zawyżam ocenę tej książki. Nie wiem, czy
widzieliście moją poprzednią reckę. Jeśli tak, to wiecie, że trafiłam na
prawdziwy gniot. Jeżeli nie… to właśnie wam wyjawiłam, iż przed Chłopakiem miałam nieprzyjemność
zasypiać przy lekturze. Tak więc podejrzewam, że moje wymagania i zmysły
zostały tak wygłodzone, że zadowoliłyby się namiastką akcji i emocji. Ale spokojnie,
starałam się myśleć trzeźwo czytając tę powieść. I muszę przyznać, że moje pierwsze spotkanie z twórczością Moseley
zaliczam do udanych ;).
NIBY JUŻ BYŁO, A NADAL BYŁO MIŁO ;)
Historia stworzona przez autorkę nie jest jakoś wybitnie oryginalna. Mamy chłopaka, którego przeszłość
skrywa liczne sekrety. Jest dziewczyna, która zrywa z chłopakiem i planuje
chwilę pobyć singielką. Nie jest zaskoczeniem, że jej to nie wychodzi, bo na swojej
drodze spotyka owego tajemniczego faceta. Ileż jest takich powieści? Licząc tak
pi razy drzwi… od czorta :D. A mimo to ta mnie
wciągnęła i to niemalże od pierwszych stron. Właściwie to zaintrygowało mnie
ostatnie zdanie prologu: „Chyba wszystko
sprowadza się do tego: nazywam się Jamie Cole i jestem mordercą.”. Lubię
morderców… jakkolwiek brzmi to dziwnie. A więc momentalnie moje oczekiwania
wzrosły. I z pewnym zadowoleniem stwierdzam, ze Moseley mnie zaspokoiła (coś czuję, że nie powinnam dziś brać się za pisanie...). Jej pióro okazało się przyjemne, pełne smacznego humoru i emocji. Autorka nie raz mnie zaskoczyła i potrafiła zaciekawić. A wiedzcie, że przeważnie romanse mnie nie ciekawią zbytnio ;). Ale może przejdziemy do konkretów?
PAN I PANI ZAKOCHANI
Bohaterowie są… standardowi?
Przeciętni? Masa takich była przed nimi
i masa pojawi się po nich, a mimo to spodobali mi się. Chrzanić schematyczność
tego, jak zostali wykreowani – potrzebowałam odmóżdżacza, więc nie mam prawa
narzekać. W tamtej chwili byli dla mnie idealni.
Jamie z jednej strony był uroczy, romantyczny i słodki, że aż zęby
bolały, ale jednocześnie miał ten swój pazur, którego niby chciał się pozbyć,
niby z nim walczył… ale na szczęście opornie. Bo akurat te chwile, kiedy
robiło się „groźnie” były dobreńkie ;). Może i bym się z Jamiem mogła zakumulować,
może i poflirtować co nieco, ino gdyby
on nie zrobił na końcu tego… co zrobił na końcu! Nie powiem o co chodzi,
spokojna głowa. Jednak to było beznadziejne. Ja nie wiem czemu autorki lubują
się w tym idiotycznym rozwiązaniu, które jest tak wysnute z logiki i tak
sprzeczne… No według mnie powinno się zakazać takich akcji.
Ellie z kolei była dla mnie trochę niedopracowana. No bo wyobraźcie
sobie, że wczoraj zerwałyście z chłopakiem. Troszkę mało was to obeszło, bo koleś
był zaborczym dupkiem, nie mniej jednak przed nim nie miałyście innych. Twardo postanawiacie
sobie, że chcecie sprawdzić jak to jest żyć bez chłopa. Jest sobota, dzień po
rozstaniu. Idziecie do klubu z koleżankami, gdzie zagaduje was nieznajomy
facet. I co? Toniecie w głębi jego niebieskich oczu, dajecie się
zahipnotyzować, zdejmujecie majtki przez głowę, a już za kilkanaście dni
spotykacie się z nim dzień w dzień? A
gdzie się podziało „chcę być wolna i niezależna, chłopaki są fuj”? Jedyne,
co troszkę uratowało Ellie w moich oczach to fakt, że z początku chyba
kierowało nią pożądanie, a nie jakaś wielka miłość od pierwszego wejrzenia.
Nosz przynajmniej tyle! Ale pominąwszy
zaćmienie umysłu z początku książki Ellie oceniam pozytywnie. Miała łeb na
karku, kochała całym sercem, punktowała odwagą i wiernością i była… „jakaś”. Zważywszy
na to, że mówimy o romansie dla nastolatek – to mi wystarcza.
TONA SEKSU!
Wicie co mnie na początku
zdziwiło? Seks. Dużo seksu. Wszędzie seks.
Początek książki to skupisko scen erotycznych. Zastanawiałam się nawet,
czy przypadkiem nie trafił mi się jakiś
delikatny erotyk :’). Troszkę się tego nie spodziewałam, ale w zasadzie
podobały mi się opisy scen łóżkowych. Wulgaryzmów
w nich nie było (z resztą w całe książce przekleństwa pojawiały się
sporadycznie i były użyte w odpowiednich momentach – plusik ode mnie dla
autorki!), nie było też zbędnych zachwytów nad, dajmy na to, promieniami słońca
idealnie podkreślającymi krągłość pośladków Jamie’go, czy tam innych dziwnych
zjawisk metafizycznych. Czytając je czułam emocje towarzyszące głównym bohaterom,
co w moim przypadku znaczy sporo – zwykle seks z książek mnie nijak nie rusza,
bo albo za dużo jest ochów i achów nad gładkością pościeli, albo znów bliższe
jest to do rozmnażania się królików, niż do seksu dwójki ludzi. W Chłopaku
wyszło to dobrze, smacznie i z pewnością nie drażniąco.
DOBRYM GANGIEM NIE POGARDZĘ
Z mojego punktu widzenia sporym plusem tej książki jest wątek mafii.
Nie będę ukrywać, że jestem troszkę chłopczycą. Mam w domu dwójkę facetów, więc
od małego zamiast Titaniców i Zmierzchów oglądałam Szklane pułapki, X-meny,
Tombraidery… No generalnie wszystko, gdzie się strzela, wybucha i ściga autami.
I tak już mi zostało. Jakkolwiek na widok krwi mdleję, to nie pogardzę książkową strzelaniną, nielegalnymi walkami,
przekrętami, dilerką i innymi takimi… a w Chłopaku
takowe dostałam. Podobało mi się to, jak ukazano społeczność mafijną (można
tak to nazwać w ogóle?) – z pozoru banda kryminalistów, okazała się grupą
facetów broniących się wzajemnie, troczących o swoich braci, zżytych i na swój
sposób ciekawych. Troszkę żałuję, że nie poświęcono im więcej uwagi… ale znów
wracam do tego, że mówimy o romansidle, a nie kryminale czy czymś tego typu –
tu pierwsze skrzypce ma grać miłość, nie gangi. Szkoda ;)
CZY DA SIĘ ZASKOCZYĆ Q W ROMANSIE?
Takim największym plusem tej
książki jest według mnie tajemnica skrywana przez Jamie’go. Szczerze? Od samego
początku mnie ciekawiła, to już wicie.
Byłam pewna, że go rozgryzłam, że wiem, czemu wylądował w poprawczaku. W
ogóle nie dopuszczałam możliwości, aby skrywany sekret jakoś mnie zaskoczył… a jednak szczęka mi nieco opadła. Moseley
udało się mnie zaskoczyć. Uśpiła moją czujność, za co należą się jej
gratulację. Nie zdradzę wam rozwiązania zagadki, jednak śmiem twierdzić, że was
również by zaskoczyło, a do tego pewnie się spodobało. Mi spodobało się bardzo. Było dobre, nieoczywiste i przemyślane.
W PIGUŁCE
A więc w skrócie: Chłopak,
który chciał zacząć od nowa to kolejna powieść dla nastolatek, podobna pod
wieloma względami do swoich poprzedniczek. Historia
jest schematyczna, jest chwilami przewidywalna, a mimo to spodobała mi się. Była
miłą odskocznią, taką książką przejściową pomiędzy gniotem absolutnym, a czymś naprawdę
(napraaaaawdęęę!) dobrym, za co planowałam wziąć się po skończeniu Chłopaka. Autorka urzekła mnie słodyczą
uczucia ukazanego w książce z nutką humoru i sporą dawką emocji, a do tego
kilkakrotnie zaskoczyła zwrotami akcji. Czy
sięgnę po kolejny tom? W sumie czemu nie ;). A komu polecam? Raczej nie starszym czytelnikom. Chłopak powinien przypaść do gustu osobom poszukującym odpoczynku
od ciężkich książek, lub zwolennikom lekkich i słodkich historii miłosnych.
Coś mi nie gra w tej recenzji. Też to czujecie? Chybam jakaś chora :’(
Ale, ale! Czytaliście? Macie w planach? Łapka w górę – kto szuka na wiosnę
miłości w książkach?
Buziak ;*
Q.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Harpen Collins :)
Etykiety:
2017,
gangi,
Harper Collins,
Kirsty Moseley,
luty,
mafia,
miłość,
młodość,
młodzieżówka,
nastolatki,
POLECAM,
powieść młodzieżowa,
przeszłość,
romans,
young adult
czwartek, 26 stycznia 2017
Czyżby to było pierwsze książkowe zakochanie w tym roku? Ponad wszystko Nicola Yoon ;)
Czołem Berbecie!
Dzisiejsza recenzja pójdzie
pierunem, zaiste. Serio, mam wrażenie, że ani herbatka mi wystygnąć nie zdąży,
tak mnie natchnęło :D Dziś będzie o książce, która trafiła do mnie w ramach
book touru organizowanego przez Olę z bloga Zaczytana Iadala ;). Panie i
panowie, pora na słów kilka o Ponad wszystko Nicoli Yoon!
niedziela, 2 października 2016
e-lekkość & e-humor
Hola!
Tak jak myślałam, nie mam na nic
czasu w tej Hiszpanii. Nie ma mowy o
pisaniu, a już nie wspomnę o czytaniu Waszych blogów. To znaczy… okej,
znajduje czas na czytanie, ale wyłącznie książek. Książka nie wymaga ode mnie
Wi-fi :’(. A z tym jest tu słabo, bo jest zbyt rozchwytywane - każdy go pożąda.. a przecież biedne Wi-fi się
nie rozdwoi! Ale ja nie o tym ;). Mam dziś dla Was recenzję pewnej uroczej,
leciutkiej historii, a mianowicie Załącznika Rainbow Rowell.
Książkę zabrałam ze sobą na wyjazd, bo uznałam, że będzie idealna na
zabicie czasu, ale nie na tyle wciągająca, żebym przegapiła odprawę na
lotnisku. Nie myliłam się… Ale to za chwilkę. Najpierw pokrótce opowiem o
fabule ;).
![]() |
Wybaczcie mi brak cytatów. Nie sposób było zaznaczać je w samolocie, bo zapomniałam karteczek, a z notowaniem stron... za dużo roboty :'( |
Akcja powieści ma miejsce na
przełomie roku 1999 i 2000. Wiecie, pluskwa milenijna i takie tam. Lincoln ma
dość nietypową pracę. Jego zadaniem jest kontrolowani korespondencji elektronicznej
pracowników pewnego czasopisma. Mężczyzna nie spodziewał się, że to będzie jego
praca i w sumie nie czuje się z tym najlepiej… ale mimo to czyta cudze rozmowy,
wysyła upomnienia, kontroluje cudze skrzynki e-mailowe. Pewnego dnia trafia na
rozmowę Beth i Jennifer, która nie jest zgodna z regulaminem i… nic z tym nie
robi. Czeka na kolejne rozmowy reporterek, poznaje ich problemy, i mail po
mailu zakochuje się w Beth. Tylko co dalej może z tym zrobić? Jak wyjaśnić
osobie którą widzi się po raz pierwszy, że zna się jej sekrety? Czy ta historia
zakończy się happy endem? Sprawdźcie sami, za kogo Wy mnie macie?! ;)
Może zacznę od samej budowy
książki. Jak pewnie się domyślacie, w Załączniku
mamy do czynienia z ciekawym rodzajem
narracji. Mianowicie połowa rozdziałów – tych lincolnowych - jest pisana w
narracji trzecio osobowej, natomiast
druga połowa to rozmowy e-mailowe Beth i
Jennefer. Rowell świetnie to poprowadziła. W rozmowach możemy poznać obie bohaterki, to jak myślą, jakie mają
charaktery, jakie są… ale tak jak
Lincoln nie mamy pojęcia o ich wyglądzie. Okej, dowiadujemy się o jakichś detalach,
typu szerokie ramiona czy kilka dodatkowych kilogramów, ale nie ma tam wzmianek
o kolorze oczu, włosów, i innych takich. I to było fajne. Podobało mi się, że Rowell zachowała logikę i naturalność w tych
rozmowach, że wszystko, czego dowiedziałam się o Beth i Jennifer okazywało
się tak mimochodem, a nie tak… tak celowo. Kurcze, chyba mi to słońce
zaszkodziło, bo nie potrafię wyrazić tego, co mam na myśli :(.
Kolejna rzeczą, o której nie
sposób zapomnieć, jest fenomenalny humor Załącznika. Ej bez kitu, leciałam
samolotem i śmiałam się pod nosem. Jest to pierwsza książka Rowell, jaką
czytałam, i już wiem, że sięgnę po kolejne. Autorka ma niesamowity dar wplatania w rozmowy i przemyślenia lekko
sarkastycznych żarcików, które tworzą świetną atmosferę, i sprawiają, że
człowiek chce opowiadać tę historie innym, cytować rozmowy, dzielić się tym z światem.
Miodzio, jednym słowem <3
Załącznik jest tak przyjemny, tak leciutki, że człowiek nawet nie
zauważa kiedy dociera do setnej strony, później dwusetnej… i ani się obejrzy, a
tu już koniec. Dawno nie czytałam czegoś tak lekkiego. Okej, ma to swoje
konsekwencje w tym, że Załącznik nie jest czymś, o czym będzie
się rozmyślać miesiącami, nie wyciska łez, nie skłania do refleksji. Za to
jest idealna na książkowego kaca, albo
na lekturę dla kogoś, kto nie ma zbyt wiele czasu na czytanie. A, no i jest
w sam raz na książkę, którą bierze się ze sobą na jakiś wyjazd. Sprawdzone info
;).
Jak już jesteśmy przy zakończeniu,
to tu akurat mogę się przyczepić. Oczywiście nie zamierzam wam go zdradzać, ale
spodziewałam się czegoś lepszego. W
sumie odniosłam wrażenie, jakby Rowell nagle straciła pomysł na tę historie, i
postanowiła jak najszybciej ją skończyć. Jak dla mnie wydarzenia z ostatnich stron działy się zbyt szybko, były lekko nielogiczne. Ale to nic. To
było zaledwie kilka stron. Pozostałe kilkaset są bez zarzutu ;).
Sami bohaterowi są milutcy. Dosłownie. Ich się nie da nie lubić, bo i
za co? Każdy z nich ma jakieś problemy, własną historię, którą strona po
stronie poznajemy.
Lincoln jest zwykłym facetem, jakich pełno. A przynajmniej takie ma
o sobie zdanie. Nie umie nawiązać nowych znajomości, jest wstydliwy i nieco
zamknięty w sobie. Poprawy sytuacji nie ułatwia fakt, że główny bohater pracuje
w nocy, kiedy w biurze nie ma prawie nikogo.
Przez całą książkę obserwujemy jego rozwój, to jak otwiera się na innych, jak
zmienia swoje życie. Podobała mi się tak obecna historia Lincolna, jak i
jego wspomnienia, to, co przeżył w młodości.
Całość była ciekawa i wciągająca na tyle, że nie zauważyłam turbulencji i innych uroków lotu samolotem ;)
Jeśli chodzi o Beth i Jennifer, to zaśmiewałam się czytając ich rozmowy.
Obie panie miały cięte języczki, których używały co krok. Czułam się tak,
jakbym siedziała z nimi przy kawiarnianym stoliku i słuchała rozmów najlepszych
przyjaciółek. Te maile były tak sklecone, że zapominałam o tym, że one siedzą w
dwóch różnych pomieszczeniach. Jennifer rozbroiła
mnie swoją urojoną ciążą już na pierwszych stronach Załącznika. Beth z kolei
na początku nie rozumiałam. Nie ogarniałam zasad działania jej związku i jakoś
mnie on denerwował. Oczywiście nie powiem wam czemu, bo spoilery są wysoce nieładne
;). Ale jeśli pominąć brak logiki w tym aspekcie jej życia, to Beth była bardzo pozytywną i inteligentną
bohaterką. Podobały mi się jej trafne uwagi i komentarze.
Co by tu jeszcze… W zasadzie to
chyba wszystko ;) Podsumowując: Załącznik okazał się milutką, niewymagającą
lekturą. Każdy może po niego sięgnąć nie obawiając się zarwanych nocek i zaczerwienionych
od płaczu oczu. Powieść Rowell jest gwarancja mile spędzonego czasu, kilku
godzin uśmiechania się do samego siebie i chwili oderwania od problemów
realnego świata. Jak najbardziej polecam
tę książkę każdemu, kto chce odpocząć od ciężkich lektur, dać odsapnąć mózgowi i
sercu, złapać oddech ;)
Kurcze, czy tylko mi się wydaje,
że ta recenzja jest jakaś kaleka? Proszę, wybaczcie mi to. W czasie pisania
chyba z osiem razy ktoś mnie wołał, rozpraszał, etc… i wszelkie myśli jakoś się rozbiegły. Nie miałam też cytatów, które
mogłabym wykorzystać (a szkoda, bo
książka jest pełna świetnych tekstów!), bo nie sposób pamiętać o
zaznaczaniu ich w autobusie czy samolocie :<.
A co z Wami? Czytaliście już Załącznik? Skusicie się na tę milutką
historię? Jakie jest Wasze zdanie? Czekam na Was w komentarzach!
Buziaki ;*
Q.
Za książkę ślicznie dziękuję wydawnictwu Harper Collins ;)
PS. Miśki jak już pisałam, nie sposób czytać tu Wasze posty :’( Mimo to
mam nadzieję, że ze mna zostaniecie i dacie mi nadrobić zaległości po powrocie ;)
piątek, 29 lipca 2016
Coś dla zmęczonych wampirami i elfami :)
![]() |
Czy tylko mnie ta okładka zniechęca? Nie dajcie się nabrać! |
Pocałunek Kier
Lynn Raven
Cześć Wam!
Dawno nie było tu porządnej recenzji, a to karygodne z mojej strony. Dlatego dziś przychodzę do Was z prawdziwą perełką. Czytałam tę książkę kilka tygodni temu, i naprawdę żałuje, że nie pisze tego tekstu zaraz po jej przeczytaniu. Nie mniej jednak pozycja jest na prawdę godna polecenia, a w dodatku nie jest to cykl, czy trylogia, lecz „pojedyncza” książka, więc bez problemu możecie ją wpleść w swoje czytelnicze plany. Mam nadzieję, że po tej recenzji bez wahania to zrobicie. Dziś chcę Wam powiedzieć o Pocałunku Kier Lynn Raven.
A więc zacznijmy od fabuły, która swoją drogą zachwyca, chociaż ciężko jest ją opowiedzieć niespoilerując :’(. Ale mimo wszystko spróbuję! ;) Pomiędzy ludem Nivadów, a plemieniem wojowniczych Kierów panują napięte stosunki. Właściwie… to oba państwa toczą ze sobą wojnę. Kiedy ciężko chory władca Kierów rozkazuje dowódcy swoich wojsk – Mordanowi – porwać nivadzką uzdrowicielkę – Lijanas, mężczyzna wyrusza na terytorium wroga. Goni go czas, gdyż król ograniczył okres, w jakim Kier ma wykonać swoje zadanie. Porwawszy kobietę Mordan wraz z swoim oddziałem ruszają w drogę powrotną. I to tu rozpoczyna się właściwa akcja. Na drodze wojowników pojawi się wiele przeszkód, a Lijanas okaże się bardzo niepokornym więźniem, ku ogromnej irytacji dowódcy Kierów. W dodatku za porywaczami podążać będzie nie tylko oddział ratunkowy. Czy Mordanowi uda się dotrzeć na czas do stolicy? Jak tak na prawdę wyglądał początek tej wojny? Czy Lijanas da się w końcu zniewolić? Jaką tajemnicę skrywa uzdrowicielka? Co tak naprawdę kryje się za porwaniem dziewczyny? Oh, chyba już mnie znacie - dzióbek na kłódkę, sami sprawdźcie! :)
piątek, 22 lipca 2016
Pokonana przez książkę. Majstersztyk!
Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, która mnie pokonała. Nie żartuje, pierwszy raz od dawna mam taki piekielny mętlik w głowie. Właściwie może dobrze by było, gdybym odczekała dzień albo dwa... albo przynajmniej kilka godzin, ale obawiam się, że jeśli nie utrwalę moich myśli teraz, to później nie zbiorę sił na powrót do tej historii. Dzisiaj będzie o Zdradzie, czyli drugim tomie serii Niezwyciężona autorstwa Marie Rutkoski.
Teraz powinno być o fabule, ale najpierw mała retrospekcja. To właśnie przez ten cykl powstał mój blog. Pani Rutkoski napisała opowieść, która mną wstrząsnęła, i musiałam jakoś to uspokoić, wygadać się. To o niej mówił mój pierwszy post (Jeśli nie wiesz o czym mowa, to może kliknij to serduszko <3. Ono jest portalem do recenzji pierwszego tomu Niezwyciężonej). Szczerze powiedziawszy nie myślałam, że autorka może wywołać we mnie większe emocje. Okej, spodziewałam się wysokiego poziomu ale... Cholera, czegoś takiego się NIE spodziewałam. Ale spokojnie, po kolei. Fabuła. Zacznę od fabuły. Z całego serca Was przepraszam, ale nie wiem jak je napisać tak, by nie zdradzić zakończenia pierwszej części. Umówmy się więc, że poniższy akapit czytacie na własną odpowiedzialność, ja zalecam go pominąć wszystkim tym, którzy jeszcze nie poznali Pojedynku. Przeskoczcie do "O luju..." :).
Etykiety:
2016,
emocje,
fantastyka,
fantasy,
Feeria,
książki,
książkoholizm,
miłość,
OKŁADKA <3,
pojedynki,
powieść młodzieżowa,
romans
wtorek, 19 lipca 2016
Tak się wszystko zaczęło. Historia książkoholiczki
Cześć Wam!
I znów piszę post którego nie planowałam. Miała być recka,
ale nie będzie, wybaczcie. Czemu?
Aj, bo właśnie wpadłam do Zajęczej nory, i
trafiłam na takież oto wyzwanie:
![]() |
Jak klikniesz to migające powyżej, to cie przeniesie do Zajęczej nory, a tam jest ładnie wyjaśnione to wyzwanie ;) |
A więc dziś opowiem wam moją historię. Jakby tu zacząć... Hmmm...
Dawno, dawno temu... Nie, czekajcie! To wcale nie było tak dawno, przecież mam dopiero osiemnaście lat ;).Ta historia zaczyna się jakieś trzynaście lat wstecz od dziś....
poniedziałek, 18 lipca 2016
Za górami, za lasami, w odległej Szkocji... Czyli o tym jak zdobyć serce Quidportavi :)
Obca
Diana Gabaldon
Panie i Panowie!
Z dumą przedstawiam wam najbardziej niesamowity przypadek, jaki dane mi było popełnić ostatnimi czasy. W ogóle nie planowałam czytać tej książki. Nawet nie wiem jakim sposobem znalazła się na mojej półce w LC. Sięgnęłam po nią tylko dlatego, że była na pierwszej stronie „chcę przeczytać” kiedy przeglądałam pozycje dostępne w tej chwili w mojej bibliotece. A, no i lubię książki, które zrzucone z odpowiedniej wysokości są w stanie uśmiercić przypadkowego przechodnia… albo chociaż go ogłuszyć. Wiecie, te takie mające tysiąc stron i twardą okładkę :P. Obca, bo o niej dziś będzie mowa, spełnia ten warunek.
Mamy rok 1945. Druga wojna światowa dobiega końca.
Po wieloletniej rozłące Claire Randall wraz z mężem Frankiem udają się na
wczasy do Szkocji, aby odnowić łączącą ich więź, która osłabła podczas
wojennego rozstania. On ma hyzia na punkcie swojego szkockiego przodka, namiętnie bada jego historię. Ona
pasjonuje się w zielarstwie, uwielbia
poznawać lecznicze właściwości ziół. Razem stanowią uroczą, kochającą się parę.
Kiedy Claire zauważa nieznaną roślinę u
stóp jednego z głazów tworzących Kamienny Krąg postanawia wybrać się tam
następnego dnia, aby ją zerwać… i gdy dotyka ów skały niespodziewanie cofa się
w czasie. PUF! Claire trafia do osiemnastowiecznej Szkocji, a konkretniej do
roku 1743. Od tej chwili jej życie zmieni się o 180 stopni. Wyzwolona kobieta
będzie musiała przeżyć w świecie męskiej dominacji. Doświadczona polowa
pielęgniarka zostanie zmuszona do leczenia innych jedynie z pomocą ziół. A
jeśli tego byłoby mało, serce kobiety również zostanie poddane próbie. Jakiej?
Sami sprawdźcie, przecież nie mogę zdradzić Wam wszystkiego! ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)