Cześć Ciasteczka!
Nie wiem co to się podziało, ale właśnie przeczytałam trzeci romans
pod rząd (przy czym posty wrzucam nie w takiej kolejności, jak czytane były
książki, coby nie było monotematycznie, więc nie zdziwcie się niezgodnościami
takowymi ;P, co jest zupełnie nie w moim stylu. Mało tego! Romans, o którym
dziś będzie mowa w zasadzie wciągnęłam nosem pomimo natłoku sprawdzianów i innych
koszmarności <3 Zapraszam was na przedpremierową recenzję Begin
again autorstwa Mony Kasten.
(Już na wstępie wybaczcie mi brak zdjęcia – zależało mi na wrzuceniu
tego posta przed premierą, a książka przyjdzie do mnie dopiero po premierze. Myślałam
o zdjęciu okładki z PDFa, ale wychodzi to słabo, więc zdjęcia w poście pojawią
się jak tylko dotrze do mnie papierowa „modelka” :D)
Allie Harper chce zacząć
wszystko od nowa – zerwać z przeszłością, spalić za sobą mosty i stworzyć
siebie od podstaw taką, jaką jest, a nie taką, jakiej oczekuje od niej
otoczenie. W tym celu opuszcza rodzinny dom i udaje się na studia do Woodshill.
W nowym miejscu musi znaleźć sobie mieszkanie, więc od razu bierze się do
roboty. Po zaliczeniu serii fatalnych wizyt w domach z ogłoszeń trafia do lokum
niemalże idealnego. Jedynym problemem jest jej współlokator – Kade White i jego
trzy żelazne zasady. Alli nie ma jednak lepszej alternatywy, więc godzi się na
warunki stawiane przez chłopaka. I wszystko poszłoby pięknie i gładko, gdyby
tylko Kaden faktycznie okazał się nieczułym i oschłym dupkiem, na jakiego się
kreuje. Prawda jednak jest zupełnie inna i kryje w sobie ogromną tajemnicę.
Co sprawiło, że chłopak otoczył się tak
wysokim murem? Jakie tajemnice z przeszłości skrywa zarówno Kaden, jak i Alli? Czy
da się ich jeszcze poskładać w jedną całość? Mona Kaste w swojej książce opowie
wam tę historię i odpowie na wszystkie pytania ;)
Dawno czegoś takiego nie czytałam. Właściwie nie wiem skąd wziął się u
mnie ten impuls, aby zgłosić się do recenzowania Begin again. Przeczytałam opis, przeleciałam wzrokiem fragment
tekstu i zanim się obejrzałam miałam już na mailu PDF książki. No więc nie pozostało
mi nic innego, jak tylko wziąć się za czytanie…
Fakt pierwszy: nawet nie
zauważyłam, kiedy za jednym zamachem dotarłam do połowy książki. (Oburzające
jest to, że Begin again oderwało mnie
od rzeczywistości tak niespodziewanie i nagle, że zapomniałam o przygotowanej
herbacie. Później musiałam pić zimną, a zimna herbata to zło :/). Może to
kwestia tego, że ostatni raz z romansem, którego bohaterami są studenci w nowym
mieście miałam do czynienia równo rok temu (był to Promyczek i nadal nie wybaczyłam mu tego, co zrobił z moim sercem),
a więc Begin again dla mnie było czymś świeżym pomimo tego, że przecież
takich książek jest od groma? Pojęcia nie mam, ale przyrzekam wam – to się
czyta pierunem. Autorka nie zanudza nas
powolnym wprowadzaniem w sytuację bohaterów, nie mamy jakichś rozlazłych
opisów, wszystko dzieje się zgrabnie i
szybko już od pierwszych stron. Nie musimy poznawać kampusu, wysłuchiwać o
tym jaki plan zajęć ma Alli, etc.. Już po kilku stronach znamy dwójkę głównych
bohaterów i ich przyjaciół, ekspresowo meblujemy pokój Alli i przechodzimy do
studenckiego życia pełnego zdarzeń, na podstawie których odkrywamy kolejne
cechy książkowych postaci. Dla mnie zawsze jest to atutem, bo nie lubię, kiedy
na akcję w romansach każe mi się długo czekać. Tu w zasadzie od pierwszych
stron coś się dzieje. A, no i nie
obawiajcie się momentów nudy czy przestojów przez które lektura się nudzi. W Begin again jedno wydarzenie następuje
płynnie po drugim, a Mona Kaste nie pozwala czytelnikowi na oderwanie się od
książki, sprawdzone info ;)
Fakt drugi: że wątek
romantyczny poprowadzony jest sensownie i ze smakiem. Nie ma tu miłości od
pierwszego wejrzenia, nie ma też takiej całkiem oczywistej, książkowej miłości,
która przez całą książkę jest poza zasięgiem bohaterów, żeby na ostatnich
stronach mogli się pocałować i na tym poprzestać. Kaden działa na Alli, a ona
na niego od samego początku, ale najpierw oboje temu zaprzeczają, no bo
przecież on ma swoje trzy zasady, ona przyjechała tu na studia a nie na
facetów, tak? Później starają się trzymać wyznaczonych granic, lecz te jakoś
tak same się przesuwają… kurcze, Kaste
rozegrała to z świetnym wyczuciem! Każde zbliżenie się bohaterów miało
sensowne wyjaśnienie w poprzedzającym je wydarzeniu, każdy „krok w tył” w ich
relacji też był poparty jakimś zwrotem akcji. Wszystko to sprawiło, że nie mogłam doczekać się tego, co będzie dalej.
I chociaż zakończenie wydawało mi
się oczywiste (jakoś nie wymagam od romansów szokujących zakończeń), to
nawet ono przypadło mi do gustu o wiele bardziej, niż się tego spodziewałam. Podobno
są jakieś kolejne tomy. W sumie nie
wiem, co mogłoby się w nich dziać, ale z
przyjemnością zbadam sprawę i dam wam cynk co i jak ;)
Fakt trzeci: wydaje mi się, że
nie sposób jest nie polubić bohaterów <3
Alli jest postacią charakterną,
inteligentną i bardzo wytrwałą. Przez lata jej charakter był tłamszony
przez rodziców i odcisnęło to na dziewczynie niezacieralne piętno, a ona mimo wszystko potrafiła podnieść się i
ruszyć dalej, zacząć wszystko od nowa. Tym mi zaimponowała. Podobało mi się też to, jak autorka
pokazała nam wszelkie załamania i słabsze chwile głównej bohaterki. Wypadło to
bardzo wiarygodnie. Kupiłam Alli, jej historię, cały bagaż emocjonalny i
wszystko inne, co ze sobą wniosła do powieści i po prostu polubiłam tę
dziewczynę.
Nawet Kaden, który z początku kreowany jest na
wrednego i nieprzyjemnego typa ma co
krok przebłyski dobroci, które (przynajmniej mi) działają na serducho i
sprawiają, że podskórnie czuje się, że będzie z niego świetny książkowy mąż.
(Nawiasem mówiąc, tak, nie pogardziłabym takim Kadenem <3). I tak jakoś od
słowa, do słowa, od tatuażu, do tatuażu i od piosenki, do piosenki poznajemy
tego chłopaka coraz lepiej, zaczynamy go rozumieć, a pod koniec mamy ochotę po
prostu typka przytulić i głaskać po tych jego ciemnych włosach. Poważnie mówię.
Ciekawe jest to, że tu to nie
dziewczyna ciągle zmienia zdanie odnośnie faceta. W Begin again to Kaden ma dylemat czy chce się otworzyć na Alli, czy
jednak woli kryć się za murem pozorów, który tak pieczołowicie budował przez
lata. Wydaje mi się, że gdyby to ona się wahała, to drażniłoby mnie to. Ale
w tym przypadku wypadło to dobrze, no i oczywiście było poparte wydarzeniami z
przeszłości Kadena.
A skoro już o tym mowa, to pora na
fakt czwarty: jedną z tajemnic przejrzałam bardzo szybko i tylko troszkę
musiałam skorygować moje przypuszczenia, natomiast druga była dla mnie sporym
zaskoczeniem. Nie zdradzę wam nic więcej. W kwestii tajemniczości Kasten ma
na mojej tabeli punktowej remis… chociaż jednak nie. Jednak przyznaję jej mikro plusa, bo jakby na to
nie patrzeć oba sekrety były pomyślane dobrze, a autorka do samego końca
trzymała się konsekwencji, jakie za sobą niosły wydarzenia z przeszłości Alli i
Kadena. A więc nawet pomimo odgadnięcia jednej z tajemnic według mnie można
policzyć sekrety jako atuty, chociaż niewielkie ;).
Fakt piąty: Kasten trafiła w me
gusta z muzyką w książce <3 Na samiutkim początku książki znajdziecie
skomponowaną dla niej playlistę. Nie wiem jak wy, ja zawsze doceniam takie drobiazgi.
W powieści co jakiś czas przywoływane są poszczególne piosenki, a całkiem sporą
rolę odgrywa A beautiful Lie 30 Second To Mars. Mi lekturę umilało słuchanie danych utworów równocześnie z bohaterami,
a że pojawiło się tam sporo Fall Out Boy i 30STM, to już w ogóle byłam
ukontentowana ;) Jeśli jednak zamiast rocka preferujecie popowe nuty, to
zdradzę wam, że przez książkę przewija się Taylor
Swift (co Kadena doprowadza do rozpaczy :’))
W zasadzie nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać. To chyba wszystko. Wypada
całkiem nieźle, nie? Nie będę ukrywać, że spędziłam
z tą książką dwa i pół bardzo miłych wieczorów i mam ochotę na więcej. Nie wydaje
mi się, żeby była to książka wybitna, jakoś specjalnie oryginalna i
zaskakująca. Jeśli wymagacie tego od romansów, to możecie się zawieść. Jednak jeżeli szukacie wciągającej powieści,
która trzyma się kupy i potrafi sprawić, że zapomnicie o kubku gorącej herbaty,
to Begin again będzie strzałem w
dziesiątkę. Lekki styl autorki, dialogi pisane z takim naturalnym humorem i to,
że zdecydowanie miała łeb na karku podczas pisania tej książki i pilnowała, aby
całość miała ręce i nogi to niezaprzeczalne atuty tej historii. Z czystym
sumieniem polecam wam Begin again
jako umilacz czasu na mroźne wieczory. Z resztą latem też się sprawdzi. I wiosną.
I jesienią. Na dobrą sprawę, to jest książka całoroczna ;)
Czekacie na premierę Begin again? Mieliście już ją w planach,
czy dopiero o niej usłyszeliście? Dacie szansę Alli i Kadenowi? ;)
Trzymajcie się ciepło
(z naciskiem na CIEPŁO. Kto o widział, żeby końcem lutego były takie mrozy
dzikie?)!
Ula ;*
Bardzo mnie zaciekawiłaś tą recenzją i chyba się skuszę na te książkę. Zapisuje na liste :)
OdpowiedzUsuńWow, cieszę się! 😄
UsuńKOMPLETNIE nie mój gatunek i nie moje klimaty... ALE namówiłaś mnie :D Lubię raz na jakiś czas przeczytać jakąś luźniejszą książkę i oczywiście nie zaszkodzi jeśli przy okazji nie sprawi że będę chciała wydłubać sobie oczy :D
OdpowiedzUsuńO kurcze, ale super 😍 no to trzymam kciuki za to ,żeby trafiła w twoje nie-gusta i dała kilka godzin lekkiej lektury 😃
UsuńA co do oczu - spokojna głowa, powinny przetrwać bez szwanku 🤣
Myślę, że kiedyś ją przeczytam, bo to z pewnością moje klimaty
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że ci się spodoba 😊
UsuńLubię zimę, mrozy też <3
OdpowiedzUsuńAż włączyłam sobie tę piosenkę i własnie słucham, bo nie jestem fanką 30 second to Mars :D
No, ale jak piszesz, że herbata ci wystygła (też uważam, że zimna to zło) to książka musi byc rzeczywiście dobra!
Ja zazwyczaj pije kawę i staram się, nawet przy wciągającej lekturze jednak wypic ciepłą :D Zimna kawa jest znacznie gorsza od zimnej herbaty!
A fuj! A nawet brrrr! XD
UsuńJuż znasz moje stanowisko dot. zimnej kawy 🤣
Buziak! 😘
Koniecznie muszę przeczytać tę książkę!:)
OdpowiedzUsuńOby przypadła ci do gustu :)
UsuńTo ja wolę lepiej pograć w grę.
OdpowiedzUsuńEj, uśmiechłeś/aś mnie tym komentarzem 😂😊
UsuńRomansów to ja za wiele nie czytam. Raz czy dwa mi się zdarzyło, ale to i tak nie były "czyste" romanse, a paranormal romance. Na codzień wystarczają mi po prostu wątki miłosne wplecione do jakiejś książki fantastycznej, dystopii itd. Tylko, że cholera ostatnio mnie ciągnie. Wszędzie widzę jakieś pozytywne recki i nawet skłaniam się do Hoover. Czemu by jednak nie zacząć od "Begin again"? Kurczę, brzmi przecież świetnie. Już sam fakt, że wątek miłosny jest poprowadzony z sensem, a nie głupio i infantylnie, do mnie przemawia. I do tego dobrze wykreowane postaci i brak irytującej bohaterki (takiej to teraz ze świecą szukać). Ciekawy pomysł z tą playlistą. Zastanawiam się, czy w moim przypadku udałoby się słuchać muzyki podczas czytania. Zazwyczaj nie lubię, kiedy mi coś tam rzępoli koło ucha. No nic, chyba spróbuję.
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
Hoover też zagości u mnie niedługo xd recka już jest, tylko najpierw wypada wrzucić podsumowanie itd 🤣
UsuńWłaściwie wydaje mi się, że to mogłoby być spoko dla kogoś, kto nie lubi romansów ale w sumie ma ochotę xD nie wiem, próbuj 😅
Powiem ci, że muzyka jest spoko (u mnie) pod warunkiem że jest maksymalnie cicho xd inaczej skupiam się na tekstach i nie myślę co czytam 😃
Czeka u mnie na półce razem ze stosem innych książek, ale nie mogę się już doczekać aż się za nią zabiorę :) Też przy czytaniu zwykle piję herbatkę, więc dzięki za ostrzeżenie, zimna herbata to rzeczywiście zło ;)
OdpowiedzUsuńWciśnij ją w plany czytelnicze jak najszybciej, zaklinam cię 😃
UsuńDokładnie!
Niektóre romanse takie są :D
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć 😉
UsuńCzy chciałabyś się może podzielić książką, bo nie mogę nigdzie znaleźć polskiej wersji ebooka, a koniecznie chcę ją przecztać.
OdpowiedzUsuńKsiążka miała premierę 2 dni temu i być może nie jest w ogóle dostępna w wersji elektronicznej. Mój ebook pochodzi od wydawnictwa i nie mam prawa udostępniać go innym wedle własnego widzimisię, to niezgodne z prawem.
UsuńMasz rację! O ile ja nie pijam herbaty przy czytaniu książek, to zimna herbata to istne zło, koszmar wręcz. Tylko zimna kawa może z nią konkurować o miano gorszej cieczy, która pod wpływem zimna traci swój smak!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że jeszcze nie słyszałam o tej książce. Autentycznie o niej nie słyszałam, może żyję pod kamieniem, nie wiem.
Jednak. Jednak zaintrygowałaś mnie ogromnie. Mam ochotę przeczytać tę powieść! Zwłaszcza ze względu na 30STM!!! <3
Moje serduszko już się raduje!
Pozdrawiam, ściskam,
Iza z Heavy Books
Hahahahahahaha a więc jestem wykolejeńcem, bo zawsze wypijam kawę tacie i chłopakowi jak im wystygnie 😅
UsuńA bo widzisz, ona dopiero miała premierę (28.02) więc może dopiero na dniach coś się o niej głośniej zrobi ;)
A co do 30STM - w każdej innej recenzji cytują ich A beautyful lie jako fragment książki xddd trochę to przykre, ale co poradzisz na to, że Marsi mają dobre teksty? 😁
Buziaki! <3
Kurczaczki, jak Ty polecasz romans, to już coś musi w tym być!
OdpowiedzUsuńMoże sięgnę, jak będę potrzebowała się rozerwać!
Ta książka pozwoliła mi przeżyć dwa dni gorączki <3 Bardzo mi się podobała i zaraz zabieram się za skrobanie jej recki ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam
biblioteka-feniksa.blogspot.com
Ostatnio słyszę sporo o tej książce i jestem jej ciekawa! :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Faktycznie nazmieniałaś tutaj. :D Tak jakoś... inaczej. :D
OdpowiedzUsuńA co do książki, głośno o niej, intryguje mnie, więc jak spotkam ją kiedyś w bibliotece, pewnie wypożyczę i przeczytam.;)