Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czytamcopolskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czytamcopolskie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

#Czytamcopolskie


Cześć Słoneczka! 
Dziś post będzie nieco inny, ale mam nadzieję, że wam się spodoba ;). Jakiś czas temu Iza z bloga Heavy Books zaprosiła mnie do wzięcia udziału w organizowanej przez nią akcji #czytamcopolskie. Celem całego wydarzenia jest zachęcenie młodzieży do sięgnięcia po książki autorstwa naszych rodaków. Pomysł cholernie mi się spodobał, w końcu „Polacy nie gęsi” i swój język mają (Rej był mądreńki, zaiste :P). Bo właściwie w czym nasi rodzimi autorzy są gorsi od tych amerykańskich, czy jakichkolwiek innych? Gryzą? Nie sądzę :).  

Długo zastanawiałam się nad wyborem bohatera tego posta. Myślałam o Pilipiuku, bo ma cudowny styl, a i pomysły niezgorsze. Zastanawiałam się nad staruszkiem Sienkiewiczem, który swoim Quo Vadis doprowadził mnie do łez (jestem wykolejona, Krzyżacy też mi się cholernie podobali :D). Jednak ostatecznie doszłam do wniosku, że nie byłabym sobą, gdybym wybrała kogokolwiek innego, niż ASa nad asami. Zdaję sobie sprawę, że wybór nie jest specjalnie oryginalny, ani odkrywczy, mimo to postaram się was zaciekawić. Mam nadzieję, że mi się uda ;). Dziś będzie o Panu, który sprawił, że Q pokochała czytanie. Panie i panowie, przedstawiam wam chyba najsłynniejszego autora polskiej fantasy – Andrzeja Sapkowskiego!

Nie ma bata, żebyście o nim nie słyszeli, jednak na wstępie przybliżę wam nieco jego biografię. Nie bójcie się, żadnego kopiowania z Wikipedii tu nie doświadczycie ;). Sapkowski nie jest już młodzieniaszkiem, bo w czerwcu tego roku skończył sześćdziesiąt osiem lat. AS pochodzi z Łodzi – tam się urodził, i tam mieszka po dziś dzień. Notabene w listopadzie 2008 roku nadano mu tytuł honorowego mieszkańca tegoż miasta ;).

Początki ASa polskiej fantasy były skromne. Równo trzydzieści lat temu Sapkowski opublikował na łamach czasopisma Fantastyka swoje debiutanckie opowiadanie pt. Wiedźmin. Ciekawe czy spodziewał się, że białowłosy wojownik przyniesie mu tak wielką sławę? W ciągu tych trzydziestu lat na podstawie Sagi o Geralcie z Rivii (słowem wyjaśnienia: Sapkowski nie lubi, gdy mówi się o niej „saga”, gdyż jest to określenie zarezerwowane dla mitologii nordyckiej. Woli, by mówiono o niej „cykl”, jednak utarło się określenie wprowadzone przez wydawcę - „Saga o Wiedźminie”, i nim będę się posługiwać) powstały nie tylko znane wszystkim gry komputerowe, ale również komiksy, serial, film (który według mnie powinno się ocenzurować, zniszczyć wszystkie taśmy, spalić, i wycofać, a później nakręcić od nowa, porządnie. Zaklinam Was, nie sugerujcie się tą ekranizacją, bo ma się nijak do książkowej historii!), gra fabularna, oraz gra karciana. Nieźle, prawda? A to wszystko w oparciu o POLSKĄ książkę Moi Drodzy! Który zagraniczny autor może poszczycić się tyloma nawiązaniami do własnej powieści?

Ale Sapkowski nie pisał tylko wędrownym zabójcy potworów! Pan Andrzej jest autorem takich perełek, jak Trylogia Husycka, w której skład wchodzą: Narrenturm, Boży bojownicy i Lux perpetua, licznych opowiadań i wielu innych pozycji. Nie będę zanudzać was wymienianiem tytułów, bo to durne by było. Jednak zostawię wam tutaj próbkę Narrentum, w formie audiobooka ;) Wiecie, zawsze możecie posłuchać zamiatając podłogę, czy jadąc autobusem ;). Audioteka odwaliła kawał dobrej roboty, bo nie dość, że zatrudniła różnych aktorów, to i gdakanie  kur tu usłyszycie, i pędzące wozy, i rżenie  koni... no po prostu miód, malina i orzeszki!



Co jeszcze? Cóż, warto wspomnieć, że Sapkowski jest czytany na całym świecie. Jego książki zostały przetłumaczone na blisko dwadzieścia języków, nie zdziwcie się więc, gdy na półkach hiszpańskiej księgarni, lub w londyńskiej bibliotece traficie na to znane, POLSKIE nazwisko ;).

Nagród też zgarnął co nie miara. Nie wiem czy wiecie, że nasz rodak był pierwszym nie anglojęzycznym autorem nagrodzonym David Gemmel Award for Fantasy za Blood of Elves - angielskie wydanie pierwszego tomu sagi o wiedźminie pt. Krew elfów. Ponadto jest pięciokrotnym zdobywcą nagrody Janusza A. Zajdla. Jedynie Dukaj zdobył więcej tych konkretnych nagród ;). 

Dobra Słońca, o ASie wiecie już całkiem sporo, może więc przejdę do jego najsłynniejszej powieści, co Wy na to? Chyba każdy kojarzy tę historię, ale mimo wszystko trochę wam ją przybliżę. Podkreślam słowo „trochę”, bo do porządnego zarysu fabuły z pewnością zabrakło by mi literek na klawiaturze.

Poniższe rysunki są autorstwa Bajana ;)
 Klikając w nie przeniesiecie się na
 jego stronę - zachęcam, bo rysuje nieziemsko!
A więc O czym opowiada ta Saga? Oczywiście o Wiedźminie (odkrywcze)! Geralt z Rivii jest łowcą potworów, wojownikiem, którego wyszkolono, aby zabijał. Ma swoje zasady, których się trzyma. Co go wyróżnia? Cóż, oprócz barda Jaskra, który regularnie pęta mu się pod nogami, zwyczaju nazywania każdego swojego  konia Płotką, oraz wilczego medalionu na szyi znakiem rozpoznawczym Geralta są białe włosy, i dwa miecze, przewieszone przez plecy. Jego los za sprawą prawa niespodzianki został spleciony nierozerwalnie z Ciri, księżniczką Cintry. Cała historia dzieje się w czasie okrutnej wojny, którą Cesarstwo Nilfgaardu wypowiedziało Pięciu Królestwom. Nasza Ciri jest cholernie pożądanym łupem wojennym – każdy chce ją dla siebie. Dlaczego? No chyba nie myślicie, że wam zdradzę? Nigdy, przenigdy! Jednak Geralt będzie starał się ochronić dziewczynkę, ale co z tego wyniknie? Uda mu się, czy mimo starań zawiedzie Lwiątko z Cintry? Sprawdźcie sami, zapewniam – warto!

Cholera, wyszło to fatalnie :’). Nie umiem opowiedzieć wam tej historii w pigułce, w końcu obejmuje ona pięć tomów powieści, a do tego dodajmy dwa tomy opowiadań, i multum dopisków, więc… Wybaczcie Kochani, ale sami musicie poznać losy Geralta i Ciri ;). Za to powiem wam co czeka was po wkroczeniu do Północnych Królestw. 

W świecie stworzonym przez Sapkowskiego czekają na was brutalne elfy, uparte krasnoludy, podstępni czarodzieje, piękne czarodziejki, wampir-wegetarianin, wulgarna papuga o nietuzinkowym imieniu Feldemarszałek Duda, oraz ogrom najdziwniejszych potworów, bo i kikimora się trafi, i ghul, a gdy zajrzycie pod dowolny most, z pewnością ujrzycie jakiegoś trolla. Trafi się też smok, bazyliszek, strzyga, i każdy inny diaboł, jaki tylko zaistniał w legendach. Słowo blogera – nie sposób spamiętać wszystkich potworów, które AS wplótł w tę historię.  

Ale nie wszystko kręci się wokół szkaradnych bestii. W tej powieści znajdziecie niesamowitą historie miłości Wiedźmina i pewnej czarodziejki, pachnącej bzem i agrestem. I nie Moi Drodzy, to nie żadne romansidłowe love story. Ta relacja jest jedyna w swoim rodzaju, tak bardzo prawdziwa, nielukrowana, nieprzesłodzona, a wręcz przeciwnie, że chociażby dla tego jednego wątku warto sięgnąć po Sagę.

Sapkowski zadbał również o bohaterów drugoplanowych. Matkoboskoczęstochowsko, w Wiedźminie są same indywidualności. Nie ma żadnego kopiuj + wklej, nie ma iścia na łatwiznę. Każda jedna postać jest wyjątkowa, przemyślana i dopięta na ostatni guzik. Nawet, gdy pojawia się dosłownie na kilka chwil, to zdążamy poznać jej charakter, sposób myślenia, polubić, lub znienawidzić. Mistrzostwo, zaprawdę powiadam Wam, m i s t r z o s t w o! 

Połączcie to z obłędnymi opisami, cudownym, sarkastycznym humorem, i ogromem mądrości, dodajcie multum spisków, intryg, wybiegów i forteli, skłócone armie, szpiegów i płatnych zabójców, spory – te zamierzchłe, i te nowe, krwawe pojedynki, a uzyskacie całe wiedźmińskie uniwersum. Ten świat jest tak rozległy, tak dopracowany i dopieszczony, że nie sposób w nim nie utonąć. 

Mnie Saga o Wiedźminie porwała w swoje sidła jakieś pięć, może sześć lat temu, i nadal trzyma mocno, nie zamierza puścić. To od niej zaczęła się moja miłość do fantasy. Od kiedy brat wprowadził mnie do świata Północnych Królestw zaczęłam szukać podobnych historii, przestałam ograniczać się do płytkich młodzieżówek. Ba! Przestałam bać się polskich książek! Bo tu nie ma się czego bać.

Polacy potrafią pisać równie dobrze, a niejednokrotnie lepiej, niż nie jeden zagraniczny autor. Polskie książki nie muszą zrażać do czytania. To, że MEN postanowił spisem lektur unicestwić chęć młodych ludzi do sięgania po książki (jakiekolwiek, nie tylko polskie), to jeszcze nie powód, by dać sobie wmówić, że rodzima literatura jest beznadziejna. Ona jest piękna! Tylko trzeba wiedzieć, za co się zabrać, aby nie zrazić się na wstępie.

Dowód: mój luby nie czyta(ł), bo czytanie jest fuj, bo książki to zuo, nuda, i przeżytek. Postanowiłam wjechać mu na ambicję, i założyć się, o przeczytanie właśnie Wiedźmina. I wiecie co? Nieczytaty stał się czytatym, właśnie kończy tom czwarty, i jest nim zachwycony. Nie zaczął od Tolkiena, Kinga, czy innego Browna. Zaczął od Sapkowskiego. Zaczął od polskiego autora, i okazało się, że hej! Polskie książki nie gryzą ;). 

Właściwie mam wrażenie, że zaczynam zbaczać z tematu, a więc tu się pożegnamy, bo… bo i tak się ogadałam jak głupia :). Teraz Wasza kolej! Co myślicie o polskich książkach? Czytacie? Nie? Co czytacie? Albo czemu nie czytacie? A Wiedźmina już znacie, czy dopiero macie go w planach? Może polecicie mi jakieś rodzime cudeńko? Do zobaczenia w komentarzach!

Ostani raz apeluję: Czytajcie co polskie!
Q.