Czołem Jaszczureczki!
Ej, zawiodłam się dość konkretnie. Czekałam na Zaklinacza ognia Cindy
Williams Chimy od kiedy usłyszałam, że będzie wydawany w Polsce. Zakochałam się
w opisie, w okładce, w całości. Nagle beng! Premierę przesunięto o kilka
miesięcy, ale nic to! Czekałam. Nawet nie myślałam o tym, ze uda mi się dostać
go o recenzji kiedy nadarzyła się okazja, nie wahałam się ani chwili. I tak oto
jeszcze przed premierą mogłam wziąć się za moje upragnione papierowe cacko. Co
tu mogło pójść nie tak? W ogólnym skrócie: niemalże wszystko.
UWAGA!
OKŁADKOWY OPIS KŁAMIE
Poważnie. Dokładniej opowiem wam o tym za chwilkę, a tymczasem pokrótce postaram opowiedzieć wam o czym
jest Zaklinacz ognia.
Dawno temu królowa Felsmarchu wzgardziła propozycją małżeństwa z
Gerardem – królem sąsiadującego z Felsmarchem Ardenem. To zapoczątkowało
wieloletnią wojnę pomiędzy oboma państwami. Gerard nie cofnie się przed niczym
ma drodze po władzę. Jego poddani dzień po dniu żyją w strachu. Jedną z
krajanek Ardenu jest Jenna – nastolatka,
która w wyniku splotu niespodziewanych wydarzeń przypuszcza atak na władcę, i
od tego czasu musi zniknąć, udawać, że nie żyje. I tak oto dziewczyna z
tajemniczym znamieniem wkracza w szeregi Patriotów – grupy rebeliantów,
walczących na wszelkie możliwe sposoby z tyranią Gerarda.
Tymczasem w Felsmarchu dochodzi do zbrodni – w zasadzce ginie Wielki Mag,
mąż królowej, a świadkiem tych zdarzeń jest jego syn – Adrian. Chłopak obwinia się o śmierć ojca, więc ucieka z kraju i
zaczyna nowe życie jako jeden z uczniów akademii Oden’s Ford. Nigdy jednak nie
zapomina o krzywdzie, jaką jego rodzinie wyrządził Arden. Poprzysięga zemstę, i
dąży do celu ucząc się kolejnych sposobów, które mogą pozwolić mu n zabicie
króla Gerarda.
Kilka lat po tych wydarzeniach
ścieżki bohaterów przetną się w sercu Ardenu – zamku samego Gerarda. Czy młodym
uda się pokonać tyrana? Jak przetrwać w gnieździe żmij, jakim jest Arden?
JAKI TU
SPOKÓJ, NANANANAAA…
Okej, powiedzmy, że mój opis jest już jako tako zbliżony do treści. Chociaż
nadal mam wrażenie, że go przerysowałam. Niestety,
ale gdybym miała opisać (tudzież streścić) wam tę historię, to spokojnie
mogłabym posłużyć się pierwszymi wersami tejże oto piosenki:
Serio. Tutaj akcja kuleje niczym kapitan Hak. Adrian (a w zasadzie, to
Ash. Adrianem nazwano go może z pięć razy przez całą powieść…) niby chce zabić
tego króla, ale tak naprawdę, to snuje się po zamku i biadoli, jakże to jest
niewykonalne. Walka Jenny z ustrojem ogranicza się do jednego rozdziału, w
którym coś wysadza. Później na przemian umiera i całuje się z Ashem. Oczekiwałam natłoku spisków i intryg, stąpania
po krawędzi, ryzyka i potu perlącego się na czołach zamachowców… a
dostałam guzik z pętelką. Co z tego,
że w końcu Ash wymyślił jakiś mniej lub bardziej udany sposób na zabicie króla,
skoro Chima olała sprawę i cały wątek podtruwania ograniczyła do drobnych
wzmianek? Kurcze, nie na to liczyłam. Miałam
nadzieję na taką młodzieżową Grę o tron,
a dostałam coś bliższego Na dobre i na
złe.
NIEZBYT
GŁÓWNI BOHATEROWIE GŁÓWNI
Wiecie co mnie drażniło? W opisie wyraźnie zasugerowano mi, że głównymi
bohaterami będą Ash i Jenna. Tymczasem
ci dwoje poznają się dopiero w okolicach trzysetnej strony. Do tego czasu Jenna
praktycznie nie ma swojego miejsca w powieści, a Ash niby jest, ale jakoś tak w
tle. Więcej się oczytałam o niejakim Destinie i Lili, czyli postaciach,
które powinny stanowić wątek poboczny, a tymczasem według mnie byli o wiele
ciekawsi, aniżeli ci główni. Mam wrażenie, że Chima nie bardzo wiedziała na kim
się skupiać, przez co cała historia srogo ucierpiała. Niestety. Ponadto w pewnym momencie autorka chyba pogubiła się w tej historii, bo wyjawiała wątki i rozwiązania tajemnic totalnie sprzeczne z tym, co ustaliła w pierwszych rozdziałach... Coś tu nie wypaliło.
PRZEWIDYWALNIE,
AŻ BOLI
Boli mnie to, jak łatwo udawało
mi się przewidzieć rozwój wydarzeń. Zakończenie odgadłam dobre kilka
rozdziałów przed jego nastąpieniem. Tajemnicę znamienia Jenny rozkminiłam jakoś
na sto stron przed nią samą. Tożsamość zamachowca, który w powieści usiłuje
zamordować króla Gerarda też poznałam na długo przed innymi. Już nie wspomnę o
tym, jak gładko wszystko w tej powieści szło, jak mało było problemów i zwrotów
akcji, którymi można by przecież zaskakiwać czytelnika co i rusz, skoro siedzieliśmy
w zamku pełnym zdrajców i spiskowców… tak
więc elementu zaskoczenia nie było. No, może z mikroskopijnym wyjątkiem, jakim
był epilog. Epilog był niczego sobie i dzięki niemu jestem skłonna zaryzykować
lektury kolejnych tomów. Może. Chyba. W sumie mi się nie pali, ale…
zobaczymy.
MIŁOŚĆ
ISTANT
Ostatnio jakoś tak sobie dobierałam książki, że moje serduszko zaczęło
tęsknić za miłostkami. Właściwie cieszyłam
się na myśl, że w Zaklinaczu na bank
wystąpi wątek romantyczny. Po takim odwyku nawet schematy byłyby do
przyjęcia, serio. Ale to, jak Chima spartaczyła tę część książki było wręcz
niewiarygodne. Najpierw czekałam prawie
trzysta stron na poznanie się głównych bohaterów. No trudno, wybaczam. Ale tego,
że Ash i Jenna poszli w ślinę znając się jakieś.. cholera, kilka godzin? Chyba
nawet nie, ja bym tę znajomość w minutach liczyła raczej… no bez jaj. Jenna
przez ładnych kilka lat udawała chłopaka, była beznadziejna w sztuce podrywu, a
poza tym właśnie ją porwano. Czy gdybyście były na jej miejscu miałybyście siłę
i ochotę myśleć o dzikich seksach z uzdrowicielem? Z kolei Ash podobno miał
misję, podobno 24/7 kminił jak tu ukatrupić władcę, podobno nie bardzo lubił
się z dziewczynami, nie miał nigdy czasu o nich myśleć… a tu o, takie rzeczy. Nawiasem mówiąc przy ich drugim spotkaniu
Jennie prawie udało się go przelecieć. Tak, Jennie Asha, nie na odwrót. Trzymajcie
mnie. Ten wątek był tak beznadziejnie
poprowadzony, tak nagły i nielogiczny, że nic, tylko drażnił. A-tfuu!
LEKKO I
MIŁO, NA TYM SIĘ SKOŃCZYŁO
No dobrze, ale żeby nie było, że tylko marudzę – są i plusy. Książkę czyta się bardzo szybko. W prawdzie
im jest się dalej, tym robi się nudniej, co nie zmienia faktu, że autorka ma
bardzo przyjemny i łatwy do przyswojenia sposób pisania. Nie jeden raz uśmiechałam się pod nosem podczas lektury, bo Chima
świetnie potrafiła wplatać w powieść humor. Tu nie ma zbędnych opisów, dialogów
o dupie Maryny, nie ma zapychaczy. To się chwali, to się ceni.
POLITYKA
JEST NAWET-NAWET
Kolejnym (i ostatnim) plusem
jest sytuacja polityczna, ukazana w książce. Przyznam szczerze, że zostało
to dobrze pomyślane i naprawdę zaciekawiło mnie co kieruje cesarzową Celestą,
co stanie się z Ardenem i Fellsmarchem, kto wygra walkę o władzę. ALE! (no
właśnie, bez „ale” się nie obejdzie…) według mnie Chima za mało skupiła się na tym wątku. Okej, wymyśliła go sobie i
zarysowała na tyle wyraźnie, aby mnie zaciekawić, ale nie wystarczająco, abym
czuła się zaspokojona. Mam niedosyt. Chciałabym
wiedzieć więcej o tej wojnie, o Fellsmarchu i pozostałych krajach, o całej tej
politycznej otoczce. Liczę na to, że w kolejnych tomach Chima mi to da.
REASUMUJĄC…
Podsumowując: chyba stawiałam tej książce zbyt wysoką
poprzeczkę. Oczekiwałam spisków, intryg, dzikiej miłości, poświęceń i
przelewania krwi, a dostałam bardzo ostrożnie toczącą się historię, podczas
której cały czas czułam się, jakbym była o krok przed bohaterami, jakbym już
znała treść kolejnej strony. Czy mogę
polecić wam Zaklinacza? No niby mogę.
Jeżeli planujecie wyjazd nad morze i potrzebujecie niewymagającej i przyjemnej
książeczki, to to jest coś, co powinniście spakować do walizki. Jednak jeżeli
tak jak j jesteście rządni solidnych ciarek i przyspieszonego pulsu, to nie
tędy droga!
A więc pora na was: planujecie
sięgnąć po Zaklinacza ognia, nawet
pomimo mojego biadolenia? A może jednak sobie darujecie? Czy tak samo jak ja
czekaliście na tę powieść?
Buziaki i uważajcie na osy! Osy są złe.
Ula ;*
Za książkę dziękuję
Wydawnictwu Moondrive :)
Też dostałam tę książkę do recenzji i właśnie dzisiaj odebrałam ją z poczty. Byłam tak ciekawa, że już zaczęłam czytać. No i jestem po dwóch rozdziałach i stwierdziłam, że idę na blogi bo jakoś tak dupy nie urywa jak na razie, a po Twojej recenzji śmiem twierdzić, że zostanie tak do końca. No cóż... Przynajmniej dzięki temu już nie będę oczekiwała czegoś super i nastawiam się teraz już na lekką i niewymagającą opowieść.
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że początek jest nawet niezły xd dopiero potem robi się konkretnie do kitu ;/
UsuńDupy nie urywa? Doszłam do momentu zabicia Maga. Było trochę akcji bo walka. Hmmmm... Może ja będę miała inne zdanie niż Ty i koleżanka wyżej? :D Zresztą po 50 stronach to se można wystawiać głowę za okno, a nie opinię :D
OdpowiedzUsuńA no początek był obiecujący, tu ci rację przyznam :P Na pierwszych stu stronach ginie około 10 osób chyba, więc też miałam wrażenie, że to dobre będzie. Nie, nie było :( ale trzymam kciuki, żeby tobie spodobało się bardziej ;)
UsuńJa nie wystawiłam opinii, napisałam tylko, że po prostu książka jak na razie mnie nie wciągnęła :D A skoro dalej jest gorzej to cóż... Czytam dalej! xD
UsuńTwoja opinia i komentarze mnie rozwaliły. Po waszych emocjach chyba nie zajrzę do tej książki. Powiem szczerze, że miałam zamiar. W końcu na pierwszych stronach zabito 10 osób!!! Ale nie, odpuszczę sobię i życzę udanego czytania koleżankom wyżej. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chcę ją przeczytać, ale jakoś mi się do niej nie spieszy. Właśnie sporo osób marudzi na nią. xd
OdpowiedzUsuńJools and her books
Jeśli już się za nią weźmiesz, to dawaj znać co o niej myślisz! ;)
UsuńPrzynajmniej okładkę lubisz. Mnie już ona odrzuca: ze "Szklanym tronem" mi się kojarzy, a one są paskudne XD
OdpowiedzUsuńEj, właśnie mnie uświadomiłaś, że zapomniałam o tym w recenzji napisac xD okładka podobała mi się stara, ta z medalionem :/ ta faktycznie jest zerżnięta ze szzklanego tronu, a tamte okładki też mi się nie podobają (chociaż mam wrażenie, że wszystkim innym one pasują -,-). A, no i ta książka nieludzko śmierdzi!
UsuńAle ej, ja lubię ,,Na dobre i na złe"! A przy dupie Maryny oplułam monitor. Dzięki. Jak ja teraz tę wodę na ekranie ojcu wytłumaczę.
OdpowiedzUsuńJa raczej nie sięgnę po tę pozycję, bo i przeczytałam tę recenzję, która odpędza mnie niczym ja osy i opis przypomina ,,Szklany Tron". Niemal kubek w kubek.
Świetna recenzja, Mistrzyni, czekam na kolejną! ^^
Ściskam,
Izzy z Heavy Books
Kurka, długo się zastanawiałam, czy zgłosić się po swój egzemplarz recenzencki, ale w końcu zrezygnowałam i teraz jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Jak na razie nie widziałam jeszcze ani jednak pozytywnej opinii o tej książce. A nuda i przewidywalność to to, czego w powieściach nie znoszę najbardziej. Szkoda, że wyszła taka buba z czegoś, co mogło być naprawdę dobre :(
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS
Ja widziałam póki co 2 pozytywne opinie i zastanawiam się, czy może mi przysłano zupełnie inną książkę, bo zalety wymieniane w tamtych recenzjach dla mnie są absurdem xd no ale każdy lubi co innego, nie mogę więc powiedzieć, że książka nie spodoba się nikomu :> komuś na pewno przypadnie do gustu, po prostu nie za moim poleceniem :D no a jeśli nie lubisz nudy, to wg mnie powinnaś omijać Zaklinacza.
UsuńTeż czytałam inną! :D
UsuńJa mam trochę odmienne zdanie od twojego na temat Zaklinacza ognia, ale co osoba, to inna opinia, prawda :D? Dla mnie książka nie była nudny i dostrzegam w niej mnóstwo zalet, ale fakt, wątek romantyczny był na NIE i rzadkość pojawiania się Jenny również. Myślę, że jednak mogłaś trochę poczekać aż ochłoniesz, bo negatywne emocje wręcz kipią z tego postu XD.
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
No tak, ile ludzi, tyle opinii :P
UsuńSpokojnie, recenzje pisałam odczekawszy dobę, więc emocje w niej widoczne są już ukojone. Pisałam szczerze, to wszystko :) Dla mnie ta książka okazała się stratą czasu i podręcznikowym przykładem niewykorzystania przez autora potencjału świetnej historii. Lecę zobaczyć czym moja opinia różni się od twojej :D
Pozdrawiam!
Postanowiłam, że odpiszę tutaj, bo pewnie nie chciałoby ci się wracać do mnie na bloga!
UsuńW przeciwieństwie do ciebie, nie uważam, że Ash jakoś szczególnie jęczał nad zabiciem króla. Przecież trudno było gościa podejść, skoro otaczało go tyle ludzi. Nie wyobrażam sobie, że miałby się na niego rzucić od razu z nożem. Nie przypominam sobie również opisów, które świadczyłyby o tym, że - jak to nazwałaś - jojczy. Ale co oczy to inna wizja.
Z Jenną muszę się zgodzić, nie pomyślałam, żeby uwzględnić to w recenzji, ale rzeczywiście, najpierw taka twarda i wszystko na nie, a tu nagle wszystko opowiada.
Wątek miłosny. Wspominałam, że bardzo mi się nie podobał, ale jak dla mnie to jednak malutka część książki, a nie jej połowa, więc jakoś szczególnie mnie nie ruszyła. Może dlatego, że na chłodno podchodzę do tego, co mi się nie podoba.
Z logiką książki bym nie przesadzała. Są jakieś małe elementy braku logiki u niektórych bohaterów, ale... to nastolatkowie, może właśnie tak miało być. Na co dzień również nie jesteśmy zdecydowani. Nie widzę zaś aż takiego przerażającego braku logiki w fabule. Wydaje mi się, że trochę wyolbrzymiasz. Z zaskoku 12-letnia dziewczynka mogła powalić dorosłego mężczyznę, bo dlaczego nie? Nienawiść napędza ludzi. Osobiście nigdy nie widziałam 12-latki rzucającej się na takiego mężczyznę, więc nie zrobię najlepszych ku temu obliczeń, ale nikt nie zaprzeczy, bo nikt tego nie widział. A póki coś nie jest potwierdzone, może być równie dobrze prawdziwe. Co do Lili zaskoczonej tożsamością Asha - o tak! Tu się zgodzę! Ten element był trochę niezgodny! To, że król wyskoczył z wieży i go olano? No, tak nie totalnie go olano, bo jednak próbowano znaleźć winowajcę, a jednak co mogli zrobić, skoro nikogo nie było na miejscu oprócz Asha i królowej - tylko że nikt oczywiście o tym nie wie. Myślę zresztą, że wielu z tych ludzi po cichu świętowało jego śmierć i może dlatego chcieli o nim szybko zapomnieć. Okładka - tak, to również mnie zastanawiało. Dlaczego Jenna dzierży miecz i na dodatek jest ubrana w jakąś zbroję. Może to była jakaś alegoria? Tylko nie wiem do czego, bo Jenna nie wykazywała się jakąś ogromną walecznością lol. Ale Moondrive tak ma. Tworzy często albo opisy, albo okładki nieadekwatne do fabuły albo trochę od niej odchodzące. Przykład: "Wyśnione miejsca", które kreowane jest na fantastykę, a fantastyki tyle tam co nic, czy "W ramionach gwiazd", które nie jest takim cudnym romansem z gwiazdkami jak to pokazuje okładka i opis - w rzeczywistosci wielka część tej powieści to motyw przetrwania na obcej planecie. Ale czego się nie robi, by przyciągnąć czytelników? Marketing, ech.
Uważam, że komentrz o tęczy był już nieco zgryźliwy. Jeśli tak twoim zdaniem wyglądała moja recenzja, no to najwyraźniej wlaśnie tak wygląda większość z nich, nawet, gdy ochłonę już po tygodniu, tylko przykro mi, ale nie walę tekstami typu: ta książka była super zajewaliście genialna! O matko, kocham ją! O Jezu! - to jest tęcza, moim zdaniem, ale tęcza dla każdego najwyraźniej ma inny kształt i kolory. Nie chciałam cię obrazić moją uwagą, ja to po prostu tak widzę, jakbyś jeszcze nie ochłonęła po przeczytaniu, o czym mogą świadczyć słowa nacechwane emocjonalnie, typu: "no bez jaj!", "Serio" i inne tego typu. Oczywiście nie mówię, że masz coś zmieniać, bo to jednak twoja opinia c: po prostu mam sposobność pisania tego, co myślę, dlatego wybacz raz jeszcze, jeśli cię uraziłam.
Pozdrawiam.
#SadisticWriter
Książka jest nudna i nic w niej nie ma? Dajmy na okładkę wojowniczkę w płomieniach!
Usuń- tak wyobrażam sobie proces tworzenia frontu tej powieści :)
Tę zbroję można (od wielkiej biedy) podciągnąć pod łuski (nie będę tu więcej zdradzać, żeby nie spoilerować), ale koło miecza ta dziewczyna nawet nie leżała.
Dla mnie gniot totalny, wolę złe książki, niż tak mdłe i nijakie jak to.
Urszulo!
A propos tej sytuacji politycznej - nie wiem czy wcześniej miałaś do czynienia z fantasy o bardzo rozwiniętym wątku politycznym (nie licząc PLiO), ale teraz łykasz Sandersona, więc zobaczysz, jak to powinno naprawdę wyglądać :D
Ja się nie pokuszę o lekturę, ale muszę napisać, że poprawił mi humor Twój styl recenzowania ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelina z Gry w Bibliotece
Na pewno tego nie przeczytam, ale muszę przyznać że Twoja recenzja jest naprawdę bardzo dobra!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
https://justforthedream11.blogspot.com/