niedziela, 2 października 2016

e-lekkość & e-humor


Hola!
Tak jak myślałam, nie mam na nic czasu w tej Hiszpanii. Nie ma mowy o pisaniu, a już nie wspomnę o czytaniu Waszych blogów. To znaczy… okej, znajduje czas na czytanie, ale wyłącznie książek. Książka nie wymaga ode mnie Wi-fi :’(. A z tym jest tu słabo, bo jest zbyt rozchwytywane -  każdy go pożąda.. a przecież biedne Wi-fi się nie rozdwoi! Ale ja nie o tym ;). Mam dziś dla Was recenzję pewnej uroczej, leciutkiej historii, a mianowicie Załącznika Rainbow Rowell.

Książkę zabrałam ze sobą na wyjazd, bo uznałam, że będzie idealna na zabicie czasu, ale nie na tyle wciągająca, żebym przegapiła odprawę na lotnisku. Nie myliłam się… Ale to za chwilkę. Najpierw pokrótce opowiem o fabule ;).
 
Wybaczcie mi brak cytatów. Nie sposób było zaznaczać je w samolocie, bo zapomniałam karteczek, a z notowaniem stron... za dużo roboty :'(
Akcja powieści ma miejsce na przełomie roku 1999 i 2000. Wiecie, pluskwa milenijna i takie tam. Lincoln ma dość nietypową pracę. Jego zadaniem jest kontrolowani korespondencji elektronicznej pracowników pewnego czasopisma. Mężczyzna nie spodziewał się, że to będzie jego praca i w sumie nie czuje się z tym najlepiej… ale mimo to czyta cudze rozmowy, wysyła upomnienia, kontroluje cudze skrzynki e-mailowe. Pewnego dnia trafia na rozmowę Beth i Jennifer, która nie jest zgodna z regulaminem i… nic z tym nie robi. Czeka na kolejne rozmowy reporterek, poznaje ich problemy, i mail po mailu zakochuje się w Beth. Tylko co dalej może z tym zrobić? Jak wyjaśnić osobie którą widzi się po raz pierwszy, że zna się jej sekrety? Czy ta historia zakończy się happy endem? Sprawdźcie sami, za kogo Wy mnie macie?! ;)

Może zacznę od samej budowy książki. Jak pewnie się domyślacie, w Załączniku mamy do czynienia z ciekawym rodzajem narracji. Mianowicie połowa rozdziałów – tych lincolnowych -  jest pisana w narracji trzecio osobowej, natomiast druga połowa to rozmowy e-mailowe Beth i Jennefer. Rowell świetnie to poprowadziła. W rozmowach możemy poznać obie bohaterki, to jak myślą, jakie mają charaktery, jakie są…  ale tak jak Lincoln nie mamy pojęcia o ich wyglądzie. Okej, dowiadujemy się o jakichś detalach, typu szerokie ramiona czy kilka dodatkowych kilogramów, ale nie ma tam wzmianek o kolorze oczu, włosów, i innych takich. I to było fajne. Podobało mi się, że Rowell zachowała logikę i naturalność w tych rozmowach, że wszystko, czego dowiedziałam się o Beth i Jennifer okazywało się tak mimochodem, a nie tak… tak celowo. Kurcze, chyba mi to słońce zaszkodziło, bo nie potrafię wyrazić tego, co mam na myśli :(.



Kolejna rzeczą, o której nie sposób zapomnieć, jest fenomenalny humor Załącznika. Ej bez kitu, leciałam samolotem i śmiałam się pod nosem. Jest to pierwsza książka Rowell, jaką czytałam, i już wiem, że sięgnę po kolejne. Autorka ma niesamowity dar wplatania w rozmowy i przemyślenia lekko sarkastycznych żarcików, które tworzą świetną atmosferę, i sprawiają, że człowiek chce opowiadać tę historie innym, cytować rozmowy, dzielić się tym z światem. Miodzio, jednym słowem <3

 Załącznik jest tak przyjemny, tak leciutki, że człowiek nawet nie zauważa kiedy dociera do setnej strony, później dwusetnej… i ani się obejrzy, a tu już koniec. Dawno nie czytałam czegoś tak lekkiego. Okej, ma to swoje konsekwencje w tym, że Załącznik nie jest czymś, o czym będzie się rozmyślać miesiącami, nie wyciska łez, nie skłania do refleksji. Za to jest idealna na książkowego kaca, albo na lekturę dla kogoś, kto nie ma zbyt wiele czasu na czytanie. A, no i jest w sam raz na książkę, którą bierze się ze sobą na jakiś wyjazd. Sprawdzone info ;).

Jak już jesteśmy przy zakończeniu, to tu akurat mogę się przyczepić. Oczywiście nie zamierzam wam go zdradzać, ale spodziewałam się czegoś lepszego. W sumie odniosłam wrażenie, jakby Rowell nagle straciła pomysł na tę historie, i postanowiła jak najszybciej ją skończyć. Jak dla mnie wydarzenia z ostatnich stron działy się zbyt szybko,  były lekko nielogiczne. Ale to nic. To było zaledwie kilka stron. Pozostałe kilkaset są bez zarzutu ;).



Sami bohaterowi są milutcy. Dosłownie. Ich się nie da nie lubić, bo i za co? Każdy z nich ma jakieś problemy, własną historię, którą strona po stronie poznajemy.
Lincoln jest zwykłym facetem, jakich pełno. A przynajmniej takie ma o sobie zdanie. Nie umie nawiązać nowych znajomości, jest wstydliwy i nieco zamknięty w sobie. Poprawy sytuacji nie ułatwia fakt, że główny bohater pracuje w nocy, kiedy w biurze nie ma prawie nikogo. Przez całą książkę obserwujemy jego rozwój, to jak otwiera się na innych, jak zmienia swoje życie. Podobała mi się tak obecna historia Lincolna, jak i jego wspomnienia, to, co przeżył w młodości. Całość była ciekawa i wciągająca na tyle, że nie zauważyłam turbulencji i  innych uroków lotu samolotem ;)
Jeśli chodzi o Beth i Jennifer, to zaśmiewałam się czytając ich rozmowy. Obie panie miały cięte języczki, których używały co krok. Czułam się tak, jakbym siedziała z nimi przy kawiarnianym stoliku i słuchała rozmów najlepszych przyjaciółek. Te maile były tak sklecone, że zapominałam o tym, że one siedzą w dwóch różnych pomieszczeniach. Jennifer rozbroiła mnie swoją urojoną ciążą już na pierwszych stronach Załącznika. Beth z kolei na początku nie rozumiałam. Nie ogarniałam zasad działania jej związku i jakoś mnie on denerwował. Oczywiście nie powiem wam czemu, bo spoilery są wysoce nieładne ;). Ale jeśli pominąć brak logiki w tym aspekcie jej życia, to Beth była bardzo pozytywną i inteligentną bohaterką. Podobały mi się jej trafne uwagi i komentarze.

Co by tu jeszcze… W zasadzie to chyba wszystko ;) Podsumowując: Załącznik okazał się milutką, niewymagającą lekturą. Każdy może po niego sięgnąć nie obawiając się zarwanych nocek i zaczerwienionych od płaczu oczu. Powieść Rowell jest gwarancja mile spędzonego czasu, kilku godzin uśmiechania się do samego siebie i chwili oderwania od problemów realnego świata. Jak najbardziej polecam tę książkę każdemu, kto chce odpocząć od ciężkich lektur, dać odsapnąć mózgowi i sercu, złapać oddech ;)

Kurcze, czy tylko mi się wydaje, że ta recenzja jest jakaś kaleka? Proszę, wybaczcie mi to. W czasie pisania chyba z osiem razy ktoś mnie wołał, rozpraszał, etc… i wszelkie myśli jakoś się rozbiegły. Nie miałam też cytatów, które mogłabym wykorzystać (a szkoda, bo książka jest pełna świetnych tekstów!), bo nie sposób pamiętać o zaznaczaniu ich w autobusie czy samolocie :<.

A co z Wami? Czytaliście już Załącznik? Skusicie się na tę milutką historię? Jakie jest Wasze zdanie? Czekam na Was w komentarzach!
Buziaki ;*
Q.


Za książkę ślicznie dziękuję wydawnictwu Harper Collins ;)



PS. Miśki jak już pisałam, nie sposób czytać tu Wasze posty :’( Mimo to mam nadzieję, że ze mna zostaniecie i dacie mi nadrobić zaległości po powrocie ;)

20 komentarzy:

  1. Brak czasu- znam to i to całkiem nieźle, a najlepsze jest to jak nie masz weny...
    No dobra, ale tak mówisz, że to książka na odprężenie mózgu, więc chce ją nie wiem co mi jest, ale ostatnio strasznie mało czytam, albo zasypiam przy książkach, a właśnie i chce trochę od tych lektur odpocząć xD. Książka jest niezbyt w moim typie, ogólnie rzadko czytam coś takiego, ale może będzie warto, jak tak polecasz. :D Ogólnie wolę fantastykę, a tu mamy czystą realistkę, jednak jestem ciekawa fabuły, bo zapowiada się ciekawie. No i ostatnio książki, które czytam od czasu do czasu nie mają prawie wcale sarkazmu.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nawet nie tyle o brak czasu, co o brak warunków :P I brak cholernego wifi! Teraz szybciutko czytam blogi i odpisuje, bo mam pół godzinki wifi tylko dla siebie, bo cała grupa już wyszła do pracy, a ja mam na później xD
      Też raczej otaczam się fantastyką, i rzadko biorę się za powieści osadzone w realnym świecie, ale tu zrobiłam wyjątek, i nie żałuje :) Cudownie leka i przyjemna książka, na pewno ci się spodoba i pozwoli odpocząć, serio ;)

      Usuń
  2. Zainteresowała mnie ta książka muszę przyznać :D I recenzja świetna jak zawsze :P Po co się przyznawałaś, że widzisz w niej jakieś niedociągnięcia :P Ja tam nic nie widzę ^^
    Na pewno tu zostaję i z utęsknieniem czekam na nowe posty :D
    Pozdrawiam! ;* Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od połowy października wracam z hukiem! :D A póki co... bida będzie na tym blogu, oj bida :< A recenzja jest jakaś... uboga. Mało konkretna, ale po prostu nie sposób tu cokolwiek porządnego i spójnego napisać :/
      Buziaki! :**

      Usuń
  3. Słyszałam o książce, ale nie miałam przyjemności jej przeczytać. Bardzo lubię książki z "jajem" :) Może w niedalekiej przyszłości będzie mi dane po nią sięgnąć :)

    Pozdrawiam :*
    http://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak widze, że to książki Rowell, to dziękuję. Fangirl nieprzypadło mi tak bardzo do gustu to i na inne nie mam ochoty.;/

    OdpowiedzUsuń
  5. O książkę słyszałam mnóstwo razy i wydaje mi się że sięgnę ale wolę poczekać aż minie jej czas :) skoro taka lekka że nawet nie zauważę kiedy dobiegnę do końca to bardzo dobrze :) mam teraz na taką pozycję ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdroszczę Ci tej Hiszpanii.. :D
    Co do samej książki to jeszcze nic Rowell nie czytałam ale tyle ochów i achów o niej słyszałam że no wiesz... nie wypadało by nie przeczytać.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście, że zostaję! Ale za to, że Twoich postów jest tak mało, poproszę kolejny rozdział opowiadania!! *.*
    Czytam już trzecią recenzję tej książki w ciągu tygodnia i coraz mniej mam na nią ochotę. To nie chodzi o to, że Twoja recenzja mnie do niej zniechęciła albo, że była beznadziejna-wręcz przeciwnie-po prostu czuję, że na razie nie czas na tę książkę. Teraz sięgam po ambitne dzieła! A co mi tam! Nie no jaja sobie robie, gdzie ja i ambitne dzieła? Pff....
    Po prostu to jeszcze nie czas na Rainbow Rowell.
    Może kiedyś, w przyszłym roku skuszę się, bo chcę poznać te rozmowy Beth i Jennifer i humor tej książki.
    Pozdrawiam Cię cieplutko, chociaż myślę, że w tej Hiszpanii zimno Ci nie jest :P Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Do tej chwili nawet nie wiedziałam o istnieniu tej książki :) Poprzednia książka RR nie za bardzo mi się spodobała - zobaczymy jak będzie z tą :)
    Mój blog♥
    Co powiesz na wspólną obserwacje?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostrzę pazurki na tę książkę, a tu co druga osoba teraz mi ją recenzuje i jeszcze bardziej jestem jej ciekawa! ;D No ale może w końcu uda się samemu ją też przeczytać. ;) A Hiszpanią się ciesz, nie trać czasu na Internety - w Polsce teraz taaak zimno i wietrznie, że też bym się chętnie gdzieś wybrała do cieplejszego miejsca. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpoczywaj, póki masz okazję, my Cię nie opuścimy :D
    Co do książki, mam na nią olbrzymią ochotę, w sumie sama nie wiem czemu.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    napolceiwsercu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale Ci zazdroszczę tej Hiszpanii i słoneczka. U mnie już od pięciu dni zimno jak w lodówie i jeszcze pada. :/
    A co do samej książki to nie czytałam, ale przy najbliższej okazji, jak znajdę chwile wolnego (za jakieś dwa miesiące xd) chętnie przyswoję :))
    Pozdrawiam, buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  13. hej!
    właśnie nominowałam Cię do LBA!
    więcej informacji znajdziesz tu: http://bibliotekaamarzen.blogspot.com/2016/10/jedynaste-liebster-blog-award.html
    Pozdrawiam,
    Posy

    OdpowiedzUsuń
  14. Książka wydaje sie ciekawa, ale mam za dużo do nadrobienia :|
    Obserwuje i zapraszam do mnie :*
    http://recenzjebrunetki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy widziałem tą książkę w sklepie, zupełnie nic o niej nie wiedziałem. Jedyne, co kojarzyłem to autorkę. Być może warto sięgnąć po tą książkę.
    Zapraszam na bloga i do obserwacji :)
    http://alive117.blogspot.nl

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie czytaj "Fangirl"! Naprawdę, to jedyna książka Rainbow Rowell, którą przeczytałam i tak się zraziłam, że ostatnio nawet widząc "Załącznik" na promocji nie kupiłam go, a po Twojej recenzji czuję, że powinnam. ;)
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Jakoś nie jestem przekonana do tej autorki. Nie wiem czemu, nie czytałam jeszcze żadnego jej utworu. Podziwiam Cię za to, że potrafisz czytać w autobusie, mnie wszystko rozprasza. Nawet najmniejsze szmery czy trzaski przez co muszę czytać fragment kilka (nawet kilkanaście) razy, żeby wiedzieć o co chodzi.
    BOOK ZOONE

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)