Hola!
Tak jak myślałam, nie mam na nic
czasu w tej Hiszpanii. Nie ma mowy o
pisaniu, a już nie wspomnę o czytaniu Waszych blogów. To znaczy… okej,
znajduje czas na czytanie, ale wyłącznie książek. Książka nie wymaga ode mnie
Wi-fi :’(. A z tym jest tu słabo, bo jest zbyt rozchwytywane - każdy go pożąda.. a przecież biedne Wi-fi się
nie rozdwoi! Ale ja nie o tym ;). Mam dziś dla Was recenzję pewnej uroczej,
leciutkiej historii, a mianowicie Załącznika Rainbow Rowell.
Książkę zabrałam ze sobą na wyjazd, bo uznałam, że będzie idealna na
zabicie czasu, ale nie na tyle wciągająca, żebym przegapiła odprawę na
lotnisku. Nie myliłam się… Ale to za chwilkę. Najpierw pokrótce opowiem o
fabule ;).
Wybaczcie mi brak cytatów. Nie sposób było zaznaczać je w samolocie, bo zapomniałam karteczek, a z notowaniem stron... za dużo roboty :'( |
Akcja powieści ma miejsce na
przełomie roku 1999 i 2000. Wiecie, pluskwa milenijna i takie tam. Lincoln ma
dość nietypową pracę. Jego zadaniem jest kontrolowani korespondencji elektronicznej
pracowników pewnego czasopisma. Mężczyzna nie spodziewał się, że to będzie jego
praca i w sumie nie czuje się z tym najlepiej… ale mimo to czyta cudze rozmowy,
wysyła upomnienia, kontroluje cudze skrzynki e-mailowe. Pewnego dnia trafia na
rozmowę Beth i Jennifer, która nie jest zgodna z regulaminem i… nic z tym nie
robi. Czeka na kolejne rozmowy reporterek, poznaje ich problemy, i mail po
mailu zakochuje się w Beth. Tylko co dalej może z tym zrobić? Jak wyjaśnić
osobie którą widzi się po raz pierwszy, że zna się jej sekrety? Czy ta historia
zakończy się happy endem? Sprawdźcie sami, za kogo Wy mnie macie?! ;)
Może zacznę od samej budowy
książki. Jak pewnie się domyślacie, w Załączniku
mamy do czynienia z ciekawym rodzajem
narracji. Mianowicie połowa rozdziałów – tych lincolnowych - jest pisana w
narracji trzecio osobowej, natomiast
druga połowa to rozmowy e-mailowe Beth i
Jennefer. Rowell świetnie to poprowadziła. W rozmowach możemy poznać obie bohaterki, to jak myślą, jakie mają
charaktery, jakie są… ale tak jak
Lincoln nie mamy pojęcia o ich wyglądzie. Okej, dowiadujemy się o jakichś detalach,
typu szerokie ramiona czy kilka dodatkowych kilogramów, ale nie ma tam wzmianek
o kolorze oczu, włosów, i innych takich. I to było fajne. Podobało mi się, że Rowell zachowała logikę i naturalność w tych
rozmowach, że wszystko, czego dowiedziałam się o Beth i Jennifer okazywało
się tak mimochodem, a nie tak… tak celowo. Kurcze, chyba mi to słońce
zaszkodziło, bo nie potrafię wyrazić tego, co mam na myśli :(.
Kolejna rzeczą, o której nie
sposób zapomnieć, jest fenomenalny humor Załącznika. Ej bez kitu, leciałam
samolotem i śmiałam się pod nosem. Jest to pierwsza książka Rowell, jaką
czytałam, i już wiem, że sięgnę po kolejne. Autorka ma niesamowity dar wplatania w rozmowy i przemyślenia lekko
sarkastycznych żarcików, które tworzą świetną atmosferę, i sprawiają, że
człowiek chce opowiadać tę historie innym, cytować rozmowy, dzielić się tym z światem.
Miodzio, jednym słowem <3
Załącznik jest tak przyjemny, tak leciutki, że człowiek nawet nie
zauważa kiedy dociera do setnej strony, później dwusetnej… i ani się obejrzy, a
tu już koniec. Dawno nie czytałam czegoś tak lekkiego. Okej, ma to swoje
konsekwencje w tym, że Załącznik nie jest czymś, o czym będzie
się rozmyślać miesiącami, nie wyciska łez, nie skłania do refleksji. Za to
jest idealna na książkowego kaca, albo
na lekturę dla kogoś, kto nie ma zbyt wiele czasu na czytanie. A, no i jest
w sam raz na książkę, którą bierze się ze sobą na jakiś wyjazd. Sprawdzone info
;).
Jak już jesteśmy przy zakończeniu,
to tu akurat mogę się przyczepić. Oczywiście nie zamierzam wam go zdradzać, ale
spodziewałam się czegoś lepszego. W
sumie odniosłam wrażenie, jakby Rowell nagle straciła pomysł na tę historie, i
postanowiła jak najszybciej ją skończyć. Jak dla mnie wydarzenia z ostatnich stron działy się zbyt szybko, były lekko nielogiczne. Ale to nic. To
było zaledwie kilka stron. Pozostałe kilkaset są bez zarzutu ;).
Sami bohaterowi są milutcy. Dosłownie. Ich się nie da nie lubić, bo i
za co? Każdy z nich ma jakieś problemy, własną historię, którą strona po
stronie poznajemy.
Lincoln jest zwykłym facetem, jakich pełno. A przynajmniej takie ma
o sobie zdanie. Nie umie nawiązać nowych znajomości, jest wstydliwy i nieco
zamknięty w sobie. Poprawy sytuacji nie ułatwia fakt, że główny bohater pracuje
w nocy, kiedy w biurze nie ma prawie nikogo.
Przez całą książkę obserwujemy jego rozwój, to jak otwiera się na innych, jak
zmienia swoje życie. Podobała mi się tak obecna historia Lincolna, jak i
jego wspomnienia, to, co przeżył w młodości.
Całość była ciekawa i wciągająca na tyle, że nie zauważyłam turbulencji i innych uroków lotu samolotem ;)
Jeśli chodzi o Beth i Jennifer, to zaśmiewałam się czytając ich rozmowy.
Obie panie miały cięte języczki, których używały co krok. Czułam się tak,
jakbym siedziała z nimi przy kawiarnianym stoliku i słuchała rozmów najlepszych
przyjaciółek. Te maile były tak sklecone, że zapominałam o tym, że one siedzą w
dwóch różnych pomieszczeniach. Jennifer rozbroiła
mnie swoją urojoną ciążą już na pierwszych stronach Załącznika. Beth z kolei
na początku nie rozumiałam. Nie ogarniałam zasad działania jej związku i jakoś
mnie on denerwował. Oczywiście nie powiem wam czemu, bo spoilery są wysoce nieładne
;). Ale jeśli pominąć brak logiki w tym aspekcie jej życia, to Beth była bardzo pozytywną i inteligentną
bohaterką. Podobały mi się jej trafne uwagi i komentarze.
Co by tu jeszcze… W zasadzie to
chyba wszystko ;) Podsumowując: Załącznik okazał się milutką, niewymagającą
lekturą. Każdy może po niego sięgnąć nie obawiając się zarwanych nocek i zaczerwienionych
od płaczu oczu. Powieść Rowell jest gwarancja mile spędzonego czasu, kilku
godzin uśmiechania się do samego siebie i chwili oderwania od problemów
realnego świata. Jak najbardziej polecam
tę książkę każdemu, kto chce odpocząć od ciężkich lektur, dać odsapnąć mózgowi i
sercu, złapać oddech ;)
Kurcze, czy tylko mi się wydaje,
że ta recenzja jest jakaś kaleka? Proszę, wybaczcie mi to. W czasie pisania
chyba z osiem razy ktoś mnie wołał, rozpraszał, etc… i wszelkie myśli jakoś się rozbiegły. Nie miałam też cytatów, które
mogłabym wykorzystać (a szkoda, bo
książka jest pełna świetnych tekstów!), bo nie sposób pamiętać o
zaznaczaniu ich w autobusie czy samolocie :<.
A co z Wami? Czytaliście już Załącznik? Skusicie się na tę milutką
historię? Jakie jest Wasze zdanie? Czekam na Was w komentarzach!
Buziaki ;*
Q.
Za książkę ślicznie dziękuję wydawnictwu Harper Collins ;)
PS. Miśki jak już pisałam, nie sposób czytać tu Wasze posty :’( Mimo to
mam nadzieję, że ze mna zostaniecie i dacie mi nadrobić zaległości po powrocie ;)
Brak czasu- znam to i to całkiem nieźle, a najlepsze jest to jak nie masz weny...
OdpowiedzUsuńNo dobra, ale tak mówisz, że to książka na odprężenie mózgu, więc chce ją nie wiem co mi jest, ale ostatnio strasznie mało czytam, albo zasypiam przy książkach, a właśnie i chce trochę od tych lektur odpocząć xD. Książka jest niezbyt w moim typie, ogólnie rzadko czytam coś takiego, ale może będzie warto, jak tak polecasz. :D Ogólnie wolę fantastykę, a tu mamy czystą realistkę, jednak jestem ciekawa fabuły, bo zapowiada się ciekawie. No i ostatnio książki, które czytam od czasu do czasu nie mają prawie wcale sarkazmu.
Pozdrawiam :D
Tu nawet nie tyle o brak czasu, co o brak warunków :P I brak cholernego wifi! Teraz szybciutko czytam blogi i odpisuje, bo mam pół godzinki wifi tylko dla siebie, bo cała grupa już wyszła do pracy, a ja mam na później xD
UsuńTeż raczej otaczam się fantastyką, i rzadko biorę się za powieści osadzone w realnym świecie, ale tu zrobiłam wyjątek, i nie żałuje :) Cudownie leka i przyjemna książka, na pewno ci się spodoba i pozwoli odpocząć, serio ;)
Zainteresowała mnie ta książka muszę przyznać :D I recenzja świetna jak zawsze :P Po co się przyznawałaś, że widzisz w niej jakieś niedociągnięcia :P Ja tam nic nie widzę ^^
OdpowiedzUsuńNa pewno tu zostaję i z utęsknieniem czekam na nowe posty :D
Pozdrawiam! ;* Dolina Książek
Od połowy października wracam z hukiem! :D A póki co... bida będzie na tym blogu, oj bida :< A recenzja jest jakaś... uboga. Mało konkretna, ale po prostu nie sposób tu cokolwiek porządnego i spójnego napisać :/
UsuńBuziaki! :**
Słyszałam o książce, ale nie miałam przyjemności jej przeczytać. Bardzo lubię książki z "jajem" :) Może w niedalekiej przyszłości będzie mi dane po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
http://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com
Jak widze, że to książki Rowell, to dziękuję. Fangirl nieprzypadło mi tak bardzo do gustu to i na inne nie mam ochoty.;/
OdpowiedzUsuńO książkę słyszałam mnóstwo razy i wydaje mi się że sięgnę ale wolę poczekać aż minie jej czas :) skoro taka lekka że nawet nie zauważę kiedy dobiegnę do końca to bardzo dobrze :) mam teraz na taką pozycję ochotę :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tej Hiszpanii.. :D
OdpowiedzUsuńCo do samej książki to jeszcze nic Rowell nie czytałam ale tyle ochów i achów o niej słyszałam że no wiesz... nie wypadało by nie przeczytać.
Pozdrawiam!
Oczywiście, że zostaję! Ale za to, że Twoich postów jest tak mało, poproszę kolejny rozdział opowiadania!! *.*
OdpowiedzUsuńCzytam już trzecią recenzję tej książki w ciągu tygodnia i coraz mniej mam na nią ochotę. To nie chodzi o to, że Twoja recenzja mnie do niej zniechęciła albo, że była beznadziejna-wręcz przeciwnie-po prostu czuję, że na razie nie czas na tę książkę. Teraz sięgam po ambitne dzieła! A co mi tam! Nie no jaja sobie robie, gdzie ja i ambitne dzieła? Pff....
Po prostu to jeszcze nie czas na Rainbow Rowell.
Może kiedyś, w przyszłym roku skuszę się, bo chcę poznać te rozmowy Beth i Jennifer i humor tej książki.
Pozdrawiam Cię cieplutko, chociaż myślę, że w tej Hiszpanii zimno Ci nie jest :P Buziaki! :*
Do tej chwili nawet nie wiedziałam o istnieniu tej książki :) Poprzednia książka RR nie za bardzo mi się spodobała - zobaczymy jak będzie z tą :)
OdpowiedzUsuńMój blog♥
Co powiesz na wspólną obserwacje?
Pozdrawiam!
Ostrzę pazurki na tę książkę, a tu co druga osoba teraz mi ją recenzuje i jeszcze bardziej jestem jej ciekawa! ;D No ale może w końcu uda się samemu ją też przeczytać. ;) A Hiszpanią się ciesz, nie trać czasu na Internety - w Polsce teraz taaak zimno i wietrznie, że też bym się chętnie gdzieś wybrała do cieplejszego miejsca. ;)
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj, póki masz okazję, my Cię nie opuścimy :D
OdpowiedzUsuńCo do książki, mam na nią olbrzymią ochotę, w sumie sama nie wiem czemu.
Pozdrawiam serdecznie! :)
napolceiwsercu.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci bardzo tej Hiszpanii!
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszczę tej Hiszpanii i słoneczka. U mnie już od pięciu dni zimno jak w lodówie i jeszcze pada. :/
OdpowiedzUsuńA co do samej książki to nie czytałam, ale przy najbliższej okazji, jak znajdę chwile wolnego (za jakieś dwa miesiące xd) chętnie przyswoję :))
Pozdrawiam, buziole :*
hej!
OdpowiedzUsuńwłaśnie nominowałam Cię do LBA!
więcej informacji znajdziesz tu: http://bibliotekaamarzen.blogspot.com/2016/10/jedynaste-liebster-blog-award.html
Pozdrawiam,
Posy
Książka wydaje sie ciekawa, ale mam za dużo do nadrobienia :|
OdpowiedzUsuńObserwuje i zapraszam do mnie :*
http://recenzjebrunetki.blogspot.com/
Kiedy widziałem tą książkę w sklepie, zupełnie nic o niej nie wiedziałem. Jedyne, co kojarzyłem to autorkę. Być może warto sięgnąć po tą książkę.
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga i do obserwacji :)
http://alive117.blogspot.nl
Nie czytaj "Fangirl"! Naprawdę, to jedyna książka Rainbow Rowell, którą przeczytałam i tak się zraziłam, że ostatnio nawet widząc "Załącznik" na promocji nie kupiłam go, a po Twojej recenzji czuję, że powinnam. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
Jakoś nie jestem przekonana do tej autorki. Nie wiem czemu, nie czytałam jeszcze żadnego jej utworu. Podziwiam Cię za to, że potrafisz czytać w autobusie, mnie wszystko rozprasza. Nawet najmniejsze szmery czy trzaski przez co muszę czytać fragment kilka (nawet kilkanaście) razy, żeby wiedzieć o co chodzi.
OdpowiedzUsuńBOOK ZOONE