Czołem Żwirki!
…i Muchomorki? Nie, Muchomorki już chyba były, a jeśli nie, to będą na
jesieni :D Dziś mi humor dopisuje, więc pędzę do Was dzielić się dobrem.
Cholernym dobrem. Nie przedłużając - zapraszam Was do poczytania cóż to mam do
powiedzenia (napisania?) o Buntowniczce z pustyni Alwyn Hamilton.
OKŁADKA MÓWI ŻE
BĘDZIE O…
Tym razem celowo wrzucam wam opis z okładki, bo planuję się do niego
odnieść w recenzji. Spokojnie, nie znajdziecie w nim żadnych spoilerów,
czytajcie więc śmiało ;)
"Bezkresne piaski pustyni przemierzają tajemnicze bestie, w których żyłach płynie czysty ogień. Krążą pogłoski, że istnieją jeszcze takie miejsca, w których dżiny wciąż parają się czarami. Lud Miraji coraz mocniej występuje przeciwko tyranii Sułtana. Każda noc pośród wydm pełna jest niebezpieczeństw i magii. Jednak osada Dustwalk nie jest ani magiczna, ani mistyczna – to zabita deskami dziura, którą nastoletnia Amani pragnie opuścić przy najbliższej okazji.
Buntowniczka wierzy, że dzięki talentowi w posługiwaniu się bronią, uda jej się uciec spod opieki despotycznego wuja. Podczas zawodów strzeleckich poznaje Jina – tajemniczego i przystojnego cudzoziemca, który może jej pomóc w realizacji planów. Amani nie przepuszcza jednak, że jedna, ryzykowana decyzja, sprawi, że będzie musiała uciekać przed armią Sułtana, ramię w ramię ze zbiegiem oskarżonym o zdradę stanu."
BUZIA MI SIĘ
NIEDOMYKAŁA
Ano właśnie, pozwólcie, że zacznę od tego o co chodzi z tym okładkowym
opisem. Nareszcie doczekałam się takiego
opisu, który nie spoileruje mi absolutnie niczego. To, o czym jest w nim mowa dzieje się w zasadzie na
pierwszych kilkunastu stronach książki, a wszystko, co dzieje się później jest dla
nas jedną, wielką niewiadomą. Okej, możemy spekulować co się stanie, ale nie
wiemy tego na pewno. W dodatku Hamilton
ma cudowny zwyczaj zaskakiwania czytelnika. Ja kilkakrotnie otwierałam
paszczękę podczas czytania i orientowałam się, że czytam z rozwartą buzią
dopiero, kiedy mi ślina pociekła po brodzie (fuj!). Autorka fenomenalnie bawiła się tą historią, grała z moimi
podejrzeniami co do losów bohaterów, i chociaż czasami udawało mi się ją ograć,
to nadal nie jeden raz to ona była górą, a ja przegrywałam z rozkoszą
zaciekawionego czytelnika. Brawo!
UWAGA, MIŁOŚĆ!
Oj tak, o mnie na początku przeraziło. Hamilton cisnęła we mnie tekstami rodem z typowej młodzieżówki: och,
jakież on ma oczy głębokie, mięśnie twarde, szczękę kanciasta, włosy seksiaste
i tak dalej….. Bleeh! Właściwie wątek romantyczny do ostatnich stron był
tak śmiesznie ukazywany (chociaż mam wrażenie, że z kolejnymi rozdziałami
robiło się nieco lepiej i mniej „młodzieżowo”), co kontrastowało mi z resztą
książki, która bardzo mi się podobała… ale już po kilku rozdziałach przestałam
zwracać uwagi na tę wszechobecną tęczę i nawet polubiła rozmowy Jina i Amani. A
skoro już przy nich jesteśmy…
BOHATEROWIE NA PLUS!
Bardzo podobały mi się postacie wykreowane w książce. Przepraszam, ale
nie bardzo mogę się o nich rozpisać, bo na bank strzeliłabym jakimś spoilerem,
więc spróbuję jakoś okrężną drogą was do nich przekonać ;). Na samym początku poznajemy Amani –
dziewczynę, która mogłaby być świetnym wojownikiem… ale jest dziewczyną, co
przekreśla wszystko. Dziewczynę, która cechuje się niewyparzonym językiem, ogromem
ambicji, kilogramami sprytu i zaskakującą zdolnością do nie mówienia prawdy. Bardzo ją polubiłam i nie mogę się
doczekać czerwcowej premiery kolejnego tomu, bo już chcę poznać dalsze losy
buntowniczki z pustyni.
Mamy tu też Jina, i na wstępie powiem, że byłam głupia. Po opisie jakoś tak założyłam, że Jin musi
być Dżinem. Nie, nie musi xD. Zbieżność nazwisk przypadkowa, jak to
mawiali w W11 :’). Co nie znaczy,
że chłopak nie czaruje. Czaruje jak cholera swoim charakterem, odwagą i
inteligencją, a jak głosi plotka -
kobiety lecą na inteligencję <3.
Kurcze, w tej powieści pojawia
się masa bardzo ciekawych, oryginalnych postaci, tyle że opisanie ich byłoby
spoilerem! I co ja mam teraz zrobić? Pozostaje mi tylko nadzieja, że po
Buntowniczkę z pustyni sięgniecie i sami przekonacie się kogóż jeszcze skrywają
stronice tej książki.
KULTURA WSCHODU
SPLECIONA Z WESTERNEM?
Oj, nie mogę o tym nie wspomnieć! Alwyn
Hamilton wykreowała niesamowicie oryginalny świat, który łączy w sobie cechy
charakterystyczne dla kultury wschodu oraz zachodu. Mamy tutaj żar i magię pustyni, mamy poligamię, mamy dżinów
i opowieści rodem z Księgi tysiąca i
jednej nocy, ale mamy też pojedynki rewolwerowców, bary podobne do tych z
westernów, mamy nowopowstałą kolej i kopalnie. I niby mogłoby się wydawać, że
taki mix nie ma racji bytu, ale kurczę, to jest naprawdę dobre! Uniwersum
stworzone przez Hamilton to tchnienie świeżości, coś ciekawego i innego,
chociaż pozornie nam znanego. Nie mogę doczekać się kolejnej wizyty w Miraji
<3.
SUŁTANEM PRAGNĘ BYĆ
A jak już mówimy o Miraji, to ogromnie podoba mi się fakt, że autorka stworzyła w książce ciekawy wątek
walki o władzę. Mamy tu buntowników, mamy Sułtana, który aby zdobyć swoją
obecną pozycję, a później ją utrzymać sprzedał właściwie własny kraj obcym,
mamy ogrom układów, podstępów, mamy pojedynki, mamy… cholera, mamy po prostu świetny wątek polityczny!
CO TU SIĘ PODZIAŁO?
Mam wrażenie, że tłumacz przekładał ten tekst na odwal. Kurcze, niektóre zdania były jakieś takie
bezpłciowe, zupełnie inne niż reszta tekstu. Nie wydaje mi się, aby to była
wina autorki, bo generalnie czytało mi się to bardzo dobrze, z wyjątkiem
niektórych fragmentów, w których pojawiał się jakiś taki obcy chaos. Ponad to często w dialogach partaczono podział, i
nagle dwie „pauzy” pod rząd były wypowiedziami tej samej osoby. Uznałam, ze
warto o tym wspomnieć, bo niektórzy są czuli na takie błędy. Mi aż tak to nie
przeszkadzało, było do ogarnięcia, natomiast ogromnie żałuję, że nie czytałam
książki w oryginalnym wydaniu, bo wtedy miałabym pewność kto zawinił – autor,
czy tłumacz. Cóż, chyba czas najwyższy rozpocząć przygodę z powieściami w obcym
języku ;)
MAGIA PUSTYNI
Kolejną rzeczą, która ogromnie mi się spodobała była magia pustyni,
która towarzyszyła mi i bohaterom książki od pierwszych stron powieści. Kurcze,
to było takie przyjemne – czytać
nareszcie nie o wampirach i wilkołakach, nawet nie o dżinach (chociaż i one się
tu przewijały), lecz o istotach nocy, o Koszmarach, o piaskowych koniach Buraqi
i wielu, wielu innych pustynnych bestiach. Przyznam, że ogromnie ruszyło to
moją wyobraźnię i czytając czułam żar bijący od przemieniającego się,
schwytanego Buraqi, widziałam zmieniające się rysy twarzy Skórozmiennych
(matko, mam wrażenie, że przekręciłam te nazwy, ale nie mogę tego cholerstwa
odnaleźć w tekście!) miałam ciarki, kiedy z pustynnych piasków wyskakiwały
jadowite Koszmary… jednym słowem Hamilton
spisała się na medal wplatając w tę historię pustynne mity i legendy i dając im
żyć własnym życiem w głowę czytających.
BRAĆ?
Brać! Jeśli tylko będziecie
mieli możliwość, to nie wahajcie się, bo zaprawdę warto! Buntowniczka z pustyni to cudowna, wciągając historia, która nie
jeden raz was zaskoczy. Liczcie się jednak z ryzykiem lekkiej cukrzycy,
ponieważ wątek romantyczny jest ukazany w sposób prosty i pełen tęczowości. Nie
martwcie się jednak, bo oprócz niego w książce pojawia się tak wiele różnych
wydarzeń, iż jeśli tylko odrobinkę zmrużycie oczy, to prawdopodobnie zupełnie
nie odczujecie tej słodyczy. Ja już nie
mogę doczekać się drugiego tomu, a Was szczerze zachęcam do sięgnięcia po tę
magiczną opowieść.
I jak? Skusiłam Was? Wyruszycie
razem z Amani w podróż poprzez gorące piaski pustyni? A może to nie wasza
bajka? Piszcie koniecznie co o tym sądzicie!
Trzymajcie się ciepło!
Q.
Za śliczną książkę
dziękuję księgarni internetowej NiePzrzeczytane.pl ;)
PS. Nie wiem, czy już wiecie, ale razem z Kasią z Recenzje Kasi założyłyśmy Snapa! Więc jeśli ciekawi was jak powstają nasze zdjęcia, jesteście rządni dziwactw i książek, chcecie poznać nas z nieco innej strony, to dodawajcie BOOKnięte (a w zasadzie to "bookniete", bo snap nie umiał "ę") do obserwowanych! ;)
*Źródło opisu: http://czwartastrona.pl/ksiazki/buntowniczka-z-pustyni/
Zachęciłaś mnie, na pewno przeczytam! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Tobie też się spodoba :)
UsuńPiękna recenzja. Książkę już dawno mam w planach teraz jeszcze bardziej mnie utwierdziłas w mojej decyzji. Tylko ten wątek miłosny ....
OdpowiedzUsuńWątek miłosny da się przeboleć, a nawet polubić. Książkę polecam :)
UsuńŚwietna recenzja! Ja już tyle dobrego się nasłuchałam o tej pozycji, że faktycznie, jak tylko ją gdzieś zobaczę - od razu ląduje w koszyku! No i ta okładka... <3
OdpowiedzUsuńBuziaki kochana!
BOOKBLOG
Zaglądnij na niePrzeczytane, tam na bank znajdziesz ją taniej niż w innych miejscach, i będziesz mogła szybko przystąpić do lektury.
UsuńZaczytanego dnia! :D
Okładkę ma cudowną :)
OdpowiedzUsuńOwszem :)
UsuńWydaje mi się, że po premierze Zakazanego życzenia, autorzy rzucili się w wir wskrzeszania baśni i osadzania fabuły swoich książek w tego typu klimatach. Po przeczytaniu Twojej recenzji przemyślę chęć przeczytania Buntowniczki, ponieważ niespójność tłumaczenia może znacznie wpłynąć na czytanie, a to jest jedna z rzeczy, na które szczególnie zwracam uwagę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://favouread.blogspot.com
Wiesz, nie wydaje mi się, żeby autorka zdążyła tak szybko zareagować na sukces Zakazanego Życzenia, i zbieżność klimatów jest przypadkowa :) Poza tym, świat wykreowany przez Hamilton, znacznie różni się od tego z książki Khoury. Co do niespójności, to według mnie, da się przymknąć na nie oko.
UsuńO właśnie, wbrew pozorom nie tak łatwo o dobry opis - najśmieszniej jest wtedy, gdy spoileruje połowę książki albo nijak ma się do fabuły :D
OdpowiedzUsuńA "Buntowniczkę..." chcę przeczytać, bo tyle osób się nią ostatnio zachwyca, że normalnie aż mi wstyd, że jestem taką ignorantką :D
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Zgadzam się w 100%, a za Buntowniczkę bierz się jak najszybciej - naprawdę warto :)
UsuńO rety, zakochałam się w tej okładce i w sposobie, jaki piszesz o tej książce. Chyba obecnie potrzebuje czegoś tak lekkiego. Mam nadzieje ze w lipcu zapoznam się z tą historią! Pozdrawiam, Ewelina (Gry w Bibliotece)
OdpowiedzUsuńW takim razie oczekuję Twojej recenzji, i mam nadzieję, że będzie równie pozytywna co moja <3
UsuńOstatnio w sklepie zastanawiałam się czy zakupić "Buntowniczkę", czy inną książkę. Niestety wybrałam tą drugą książkę i żałuję. Następnym razem nie popełnię drugi raz tego samego błędu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com
Nic straconego, zawsze możesz zrobić kolejne zakupy :)
UsuńPozdrawiam.
Wow! Kupuję :D
OdpowiedzUsuńRecenzja jest wspaniała ale niestety nie jestem fanką tego typu książek. Zdecydowanie wolę gdy książka jest romansem połączonym z erotykiem,porusza problemy młodych ludzi oraz opisuje ich reakcje w danej sytuacji.
OdpowiedzUsuńW takim razie ta książka faktycznie raczej nie przypadnie Ci do gustu :)
UsuńPozdrawiam!
Dostałam tą książkę na urodziny od koleżanki i jak tylko skończę książkę, itórą czytam aktualnie to od razu zabieram się za Buntowniczkę! Czuję, że mi się bardzo, ale to bardzo spodoba! Nie mogę się już doczekaż tych wszystkich pustynnych bestii, bohaterów i tej całej fabuły <3 Nastarszyłaś mnie tylko tym cukierkowatym wątkiem miłosnym, ale coż zrobić... Może nie będzie tak źle :D
OdpowiedzUsuńNie będzie, nie będzie :) Mam nadzieję, że Ty też zakochasz się w tej historii :D
UsuńPozdrawiam! :)
Klimat fajny, fabuła też ciekawa - wydaje sie być idealna na wakacje
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak!
UsuńNiby była spoko, ale jakoś bardzo mnie nie porwała. :)
OdpowiedzUsuńO widzisz, a mnie wręcz przeciwnie :)
UsuńKupię przy pierwszej okazji:)
OdpowiedzUsuńZaglądnij na niePrzeczytane, na pewno nie wyjdziesz z pustymi rękoma :)
UsuńNA PEWNO PRZECZYTAM! Chciałabym też mieć... Zobaczymy, może ją zakupię, może wygram. ;) Zobaczymy. ;)
OdpowiedzUsuńObyś w ten, czy inny sposób ją zdobyła :) I przeczytała!
UsuńPozdrawiam!
No dzięki wiesz... :D Nie dość, że mam stos nieprzeczytanych to jeszcze podsycasz mój aprtyt na Buntowniczkę ;P Chyba w wakacje to w końcu kupię, bo na Targach w Warszawie nie wyczaiłam (niestety). Ale to ten... w wakacje kupię i to już chyba razem z drugim tomem :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Świetny pomysł, popieram! A za wzbudzanie apetytu przepraszam, taka już ze mnie zła kobieta :)
Usuń