Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ebook. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ebook. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 lipca 2016

Szczypta innowacji, czyli o akcji Wydawnictwa Wymownia

Witajcie Kochani!

U was też jest taka… Hmm… parszywa pogoda? Bo u mnie leje jak z cebra, nic tylko się zakopać w kocach z kubkiem mocnej herbaty i czytać, aż literki zaczną latać przed oczami ;). Ale nie będziemy mówić o pogodzie! Dziś przychodzę do Was z pewną książkową propozycją.


Jakiś czas temu pisałam o wadach i zaletach książek z „e” (Nie wiesz o czym mowa? KLIKNIJ MNIE SZYBKO!). Czemu o tym mówię? Ano temu, że propozycja będzie ściśle związana z tym malutkim „e”. Zaciekawieni? A więc przejdźmy do konkretów ;).

niedziela, 10 lipca 2016

Teoria chłonności magii, czyli czemu wolę książki bez „e”


Cześć i czołem!

Dziś przychodzę do Was z takim moim małym przemyśleniem, po tytule możecie domyślić się czego dotyczącym.  Co mnie natchnęło do takich rozmyśleń? Już wyjaśniam ;).

Zaczęły się wakacje, więc mogę pozwolić sobie na szczyptę słodkiego, błogiego lenistwa. I tak oto byczyłam się w najlepsze na huśtawce przed domem czytając Szklany Tron, gdy podeszła do mnie babcia z wyrzutem, że my, młodzi to nic tylko z nosem w tych komputerach!” i że „za jej czasów to się pracowało, się bawiło i (o ironio!) SIĘ CZYTAŁO!”. „ Babciu, ale ja właśnie czytam, patrz!” i pokazałam jej e-book. Żałujcie, że nie mogliście zobaczyć jej miny i usłyszeć tego zszokowanego „To tak można?!”;).  I tak wywiązała się rozmowa o elektronicznych książkach z moją kochaną babcią. Wyjaśniałam, tłumaczyłam, a na końcu usłyszałam, że „ten cały e-book to jest do kitu”. A kiedy zapytałam czemu, babcia odpowiedziała: „No a co to za przyjemność, jak nie możesz poczuć czytanej książki?”. I to mnie sprowokowało do zastanowienia się nad tym i napisania tego posta ;).


Mamy XXI wiek. Teraz wszystko jest „e” i nic na to nie poradzimy. Oczywiście nie da się zaprzeczyć, że ma to wiele zalet. E-maile są dostarczane w ułamku sekundy, nie to co tradycyjne listy, na które nasi rodzice czy dziadkowie czekali tygodniami. E-dziennik ułatwia życie uczniom i nauczycielom. E-papierosy nadal są trującym syfem, ale przynajmniej nie śmierdzą (…aż tak. FUJKA!). Ogólnie dużo zyskujemy na tym jednym, małym „e”… ale czy zastanawialiście się ile przez to samo „e” tracimy?