Totalnie nie wierzę, że to recenzuję. SERIO. W dodatku nie wierzę w
to, co mam zamiar zaraz napisać kierując się bazgrołami z karteczki „na uwagi”.
SERIO SERIO. Moi drodzy, dziś na blogu zagości po raz pierwszy erotyk. Nadal
nie wierzę xD. Pozwólcie na to, że skrobnę słów kilka o Debiutancie SJ Hooks ;).
Stephen Worthington jest wykładowcą na uniwersytecie. Jego życie jest
do szpiku kości przewidywalne. Nudne. Dzień po dniu powtarza ten sam schemat, w
który wliczają się wykłady, odbywające się we wtorki i piątki, na których
spokój jego duszy zakłóca jedna ze studentek. Julia Wilde za nic ma ogólnie
przyjęte zasady. Głośno mówi co myśli, wiecznie zapomina zwracać się do
Stephena per „profesorze” i skrupulatnie dba o to, aby na każdych zajęciach
zagrać na nerwach wykładowcy. Stephen szczerze nie trawi tej dziewczyny… aż do
pewnego wieczoru, kiedy to niespodziewanie trafia do jej sypialni. Tam rolę się
odwracają. Teraz to Julia będzie uczyć swojego profesora łóżkowych sztuczek. Co z tego wyniknie? Jak rozwinie się ta
dziwna relacja? Czy związek wykładowcy ze studentką ma jakąkolwiek rację bytu?
Sprawdźcie sami!
Okej, coś czuję, że recka nie będzie zbyt długa. W sensie… to był
erotyk. Nie wiem, jak jest w waszym przypadku, ale ja od takich książek nie wymagam zbyt wiele. Mają mnie odmóżdżyć,
mają pozwolić mi przez te kilkanaście godzin wyłączyć myślenie. W przypadku
erotyków nie oczekuję ani jakichś ambitnych wątków, ani czort wie jakiej
historii. Ma być miło. A jeżeli książka w jakiś sposób mnie zaskoczy, to miło z
jej strony ;).W szale poprawek i zaliczeń Debiutant
spadł mi właściwie z nieba i okazał się odmianą strzeloną w dziesiątkę. Przeczytałam go w jakieś półtora dnia i
właściwie byłam zaskoczona, kiedy się skończył. Pieruńsko szybko mi się go czytało, co liczę mu na plus
– z Greyem np. męczyłam się blisko tygodnia :’) W zasadzie byłam pewna, że
to taka jednorazowa przygoda… ale może sięgnę po kolejny tom, kto wie? Wszystko
będzie zależeć od mojego humoru chyba, bo właściwie
z miłą chęcią dowiem się jak skończy się historia Julii i Stephena :).
Wiecie co wyróżnia Debiutanta? Bohaterowie. Pierwszy raz spotkałam się z erotykiem, w którym to nie kobieta, a facet jest tym niedoświadczonym, wstydliwym i niepewnym. Muszę przyznać, że była to miła, udana odmiana. Stephen przeważnie rozbrajał mnie swoją niewiedza i brakiem doświadczenia, był niesamowicie słodki. Jednak chwała niebiosom, że Hooks nie uczyniła z niego trzydziestoletniego prawiczka, o to byłoby moim zdaniem przegięciem. Podobało mi się to, jak stopniowo główny bohater rozwijał się i zmieniał. Wyszło to bardzo naturalnie i jestem pewna, że w kolejnym tomie Stephen nadal będzie się zmieniać, ewoluować. W zasadzie to dla tej przemiany mam ochotę na kolejny tom. Nie, Stephen nijak nie nadawał się na książkowego męża, na książkowego narzeczonego ani nic z tych rzeczy. Dla mnie jest on takim obiektem eksperymentalnym do obserwacji. Bardzo sympatycznym obiektem ;).
Z kolei Julia w Debiutancie
odgrywa rolę tej obeznanej w temacie seksu, otwartej, śmiałej i bezpruderyjnej.
I tu znowu Hooks należą się pochwały za smak, z jakim wykreowała tę dziewczynę.
Bo wiecie, mogła z niej zrobić jakąś zdzirę, mogła stworzyć coś ohydnego,
wulgarnego i odstraszającego, ale nie popełniła tego błędu. Julia jest po prostu piekielnie pewną
siebie i nowoczesną dziewczyną, a przy tym charakterną i niesamowicie
inteligentną. Żadnych Anastasii i wewnętrznych bogiń! Szczerze polubiłam
Julię za jej sposób myślenia, za podejście do łajzowatego Stephena i…. no, za
całokształt ;)
Oprócz tej dwójki w książce
przewija się kilka postaci, ale nie są one zbyt istotne. Są, żeby być – nic
poza tym, więc nie widzę sensu w dokładniejszym opisywaniu ich.
Co jeszcze przypadło mi do gustu? Cóż, zdecydowanie język, jakim
posługiwała się autorka. Nareszcie
oszczędzono mi kut**ów, chu*jów i innych wulgaryzmów typowych dla erotyków.
Hooks sprytnie wybrnęła z konieczności używania konkretnie tych najostrzejszych
zwrotów – wszystko było opisane z perspektywy
Stephena, który był dżentelmenem, a do tego profesorem literatury angielskiej,
tak więc podświadomie dbał o słownictwo i brzydził się wulgaryzmów. Kurcze, nawet nie wiecie jakie to dziwne
uczucie czytać erotyk, w którym seks jest nazywany np. „zbliżeniem”, na członka nikt nie mówi „ku*as”,
tylko „penis” no i generalnie wszystko jest jakieś takie ładne i nieodpychające.
Jak dla mnie bomba ;).
Ano właśnie tu, w Debiutancie.
Jak już wspomniałam narratorem jest tu
nie kobieta, tak jak w przypadku większości książek tego typu, a facet –
Stephen. Muszę przyznać, że to była przyjemna odmiana. W prawdzie nie
poczułam się, jakbym weszła w męski umysł i zgłębiła jakieś nieznane mi jego
tajniki, bo główny bohater nie bardzo zaliczał się do przedstawicieli płci
brzydszej, ale na pewno dzięki temu
zabiegowi miałam spory ubaw, bo i
Stephehn nieświadomie umiał bawić zarówno Julię, jak i mnie. Jego
przemyślenia były rozbrajające, jego problemy i wahania komiczne, jego logika
tak dziwna, że aż fajna. Jednym słowem
uważam, że Stephen spisał się jako narrator, za co Hooks należą się gratulacje.
Z jednej strony jestem zadowolona z tego, że seks w książce był
opisany smacznie, bez żadnego rozpadania się na kawałki i temu podobnych, a z
drugiej żałuję, że najbardziej
emocjonującym fragmentem Debiutanta
było zabijanie pająka przez Stephena. No, i może jeszcze wizyta w klubie
dla gejów, chociaż nawet z tym pająk wygrywa. Brakowało mi jakichś ostrzejszych
zwrotów akcji, jakiejś solidnej dramy. Aczkolwiek
mam przeczucie, że w kolejnej części będzie takich wątków więcej, a
przynajmniej na to wygląda. Cóż być może kiedyś się o tym przekonam ;).
Jestem zawiedziona tym, jak zredagowano tekst książki. W Debiutancie mamy do czynienia z wiadomościami, z fragmentami facebookowych postów, z
tytułami różnych powieści… i żaden z tych elementów nie został wyróżniony nawet
najprostszą kursywą. Tekst jest ciągły, czcionka się nie zmienia, nie ma
ani pogrubień, ani wspomnianej kursywy. To wprowadza lekki zamęt, bo musimy się
domyślać co jest postem z FB Julii, gdzie zaczyna się, a gdzie kończy SMS, itd.
Co zabawne, gdzieś tam pod koniec książki nagle pojawiły się tytuły pisane
kursywą, ale było to może 3% z tego wszystkiego, co powinno być napisane w
jakiś inny, odmienny sposób.
Kurcze, jeśli wiecie, że
lubicie literaturę tego typu, to jak najbardziej.
Debiutant to gwarancja relaksu i możliwości zaczerpnięcia głębokiego oddechu.
Prze treść się śmiga, niejednokrotnie z uniesionymi u w uśmiechu kącikami ust. Jeśli więc szukacie czegoś naprawdę
lekkiego, czegoś na jeden wieczór, co pozwoli wam się odprężyć, ale nie
zostanie w waszej pamięci zbyt długo, to Debiutant może przypaść wam do gustu :)
A co wy sądzicie o takich
książkach? Też czasami po prostu coś was podkusi do wzięcia się za erotyk? A
jeśli tak, to czy sięgniecie po Debiutanta?
Czekam na was w komentarzach!
Buziak ;*
Q.
Za książkę dziękuję wydawnictwu
Harper Collins ;)
Użycie słowa "zaliczenie" i "Debiutant" w jednym zdaniu było dość niefortunne xD
OdpowiedzUsuńDobra, po raz babo: kutasów się nie kropkuje, bo jest to wkur....wiające. Nie bójmy się wulgaryzmów, skoro ich używamy!
Powiem CI, że ta odmiana nawet miła :D I po prostu nic nie denerwuje mnie jak jakieś "rżnięcie" pasujące do reszty zdania tak, jak wół do karety. Tragedia. Kurde, raz czytałam erotyk, w którym to bylo też tak sensownie rozpisane, ale ni cholery nie pamiętam, co to było :<
Dobra, a apropos ksiażki, to nie przeczytam i tak xD Mam jeszcze trochę Uwikłanych w kolejce i chyba jeszcze kilka innych, które walają się już ze 2-3 lata :<
Buziaki babo :D
Kropkowałąm, bo gdyż to z wydawnictwa, czort wie jak oni do kutasów podchodzą, że tak powiem xD
UsuńEj ja nie wiem jak mi to zaliczenie się z Debiutantem połączyło xDDD
Ja dawno dawno temu czytałam trylogię Dotyku i tam było spoko wszystko opisane, ale chyba z racji tego, ze akcja miała miejsce w XVIII wieku xD
O widzisz, dobrze, że piszesz o Uwikłanych bo chyyyba zamówię w końcu pierwszy tom :P
Buziaki ci też :*
Próbowałam raz z książkami Sylvii Day , potem zmęczyłam pierwszy tom Graya i to by było na tyle. Myśle ze ten temat sie już wyczerpał, No chyba ze autorzy zaczną pisać o zboczeniach ;) po te książkę z pewnością nie sięgnę choć ciekawi mnie to zabijanie pająka ;) możesz mi zdradzić na stronie. Piękna recenzja
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sylvia Day... czy to autorka Crossa? Mogę się mylić, po erotyki jeśli sięgam, to jakoś tak w ciemno, jedynie Greya pamiętam, chociaż wytrwałam zaledwie 1,5 tomu ;)
UsuńNo tak, ciężko szukać oryginalności w erotykach, ja tam od nich jej po prostu nie wymagam i z góry spodziewam się powielania schematów :)
A to żadnym spoilerem nie będzie, więc nawet tu napisać mogę :D W którymś z rozdziałów Stephen przypętał się pod mieszkanie Julii, a ta władowała go do łazienki drąc się wniebogłosy, coby ubił potwora z kibla, najczarniejszego z czarnych, i największego z wielkich... pająka. Okrutnie się obawiała, coby jej w tyłek nie uchlał :') Ot i cała historyja, i to serio chyba najdzikszy fragment książki nie licząc scen erotycznych :P
Niby nie moje klimaty, ale jednak "Debiutant" trochę kusi. Będę o nim pamiętać, kiedy będę potrzebowała czegoś lekkiego na odstresowanie się :)
OdpowiedzUsuńRead With Passion
Na stresa jest idealna, sprawdzone info ;P
Usuńtez od erotykow nie wymagam zbyt wiele i z greyem mialam spory problem, do konca nie dobrnelam, mialam dosc
OdpowiedzUsuńale to brzmi kuszaco :)
Też nie dotrwałam - wymiękłam w połowie drugiego tomu :')
UsuńTo było przyjemne, do przeczytania ;)
Lubię czasem sięgnąć po jakiś erotyk :D Kto wie, może skuszę się po ten co zrecenzowałaś! :)
OdpowiedzUsuńFajnie u Ciebie, zostaje na dłużej.♥
Obserwuję oczywiście. ♥
Cieszę się, i mam nadzieję że Ci się u mnie spodoba :)
UsuńPff, erotyk to książka jak książka. Tylko jak kilkanaście godzin? To na długie na zdjęciu nie wygląda :D
OdpowiedzUsuńI emm... może ktoś uznał, że mu szkoda czasu na kursywę, czytelnik i tak się domyśli? Albo to był specjalny zabieg, który miał włączyć Ci myślenie?
Eeeeeee, kilkanaście godzin, bo liczę czas od kiedy zaczęłam, do kiedy skończyłam, a że był to gorący okres w szkole, to jej czytanie zajęło mi dłużej. Masz rację, książka jest krótka i do łyknięcia na raz :)
UsuńRzadko sięgam po erotyki, bo odrzucają mnie wulgaryzmy, których jest tam więcej niż trupów w "Gotowych na wszystko" :D Dlatego też nie zwróciłam zbyt dużej uwagi na "Debiutanta", ale kurczę, wydaje się, że to całkiem niezła książka (o! idealna na czas sesji! :D ). A uczynienie narratorem mężczyzny... Interesujące ;)
OdpowiedzUsuńJeśli denerwują Cię wulgaryzmy, to spokojnie możesz sięgnąć po Debiutanta, bo właściwie prawie ich tam nie ma :)
UsuńNa erotyki to jestem po pierwsze za mała, po drugie, nawet pojedyncze sceny w zwykłych książkach mnie trochę odrzucają, po trzecie komepletnie nie mam ochoty na tą pozycję :P
OdpowiedzUsuńHahahahaha xD W pełni rozumiem, też dawniej odpychały mnie erotyki :)
UsuńJuż samo to, że nie ma w tej książce "wewnętrznych bogiń" przemawia na jej korzyść :D
OdpowiedzUsuńPrawda?! Wewnętrzne boginie na stos! :D
UsuńNigdy nie przeczytałam erotyka i nie zapowiada się na zmianę! :D
OdpowiedzUsuńMówi się trudno :D
UsuńZdecydowanie nie moja bajka aczkolwiek pomysł na książkę ciekawy. Przyjemnie czytało się Twoją recenzje, ale raczej po książkę nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zakladkadoksiazek.pl
Rozumiem i wiele nie tracisz :) W końcu to tylko erotyk.
UsuńPo erotyki sięgam bardzo rzadko, jednak zaczęłam czytać serię z Crossem Sylvii Day i hmm n ie jest to nic ambitnego, ale w jakimś stopniu mnie wciągnęło.
OdpowiedzUsuńCross już jest za mną, i właściwie nie był taki zły. Chociaż wydaję mi się, ze odpuściłam sobie trzeci tom, chociaż w sumie... już nie pamiętam :) No i masz rację, erotyk potrafi wciągnąć.
UsuńPozdrawiam!
Serio? Czytałam jedną recenzję tej książki i była to miazga nie recenzja. :D
OdpowiedzUsuńI po tej recenzji nic, a nic mnie nie przekona do przeczytania tej powieści, naprawdę.
Ja byłam zszokowana czytając recenzję na lubimyczytać, w których Debiutanta dosłownie zgnojono. Według mnie książka była bardzo dobra, jak na erotyk. I wyróżniała się spośród tych wszystkich historii o facetach z pejczem, i biednych, niewinnych dziewczynkach.
UsuńErotyki to nie moja bajka. W całości nie przeczytałabym żadnej :)
OdpowiedzUsuńKorzystając z okazji, zapraszam na mojego lekko odświeżonego bloga po mojej długiej nieobecności. Już pojawił się pierwszy wpis :)
Pozdrawiam!
Karo
Na pewno zaglądnę :)
Usuń