Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fragment. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fragment. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 listopada 2016

Liwia powraca! Tęskniliście?

Cześć Zgredki!
O jaaa, dziś ma dla Was coś, czego daaaawno nie było. W Hiszpanii nie było mowy o pisaniu dalszych rozdziałów, bo nie mogłam znaleźć miejsca, w którym panowała by cisza. Po powrocie chwilę zajęło mi ogarnięcie spraw bieżących, więc Arsiene musiało poczekać. Ale w końcu, zmobilizowana Waszymi pytaniami o dalsze losy Liwii tak w komentarzach, jak i w mailach (to był mocny szok dla mnie 😍) usiadłam i ponownie wkroczyłam do podziemnego miasta. 

wtorek, 16 sierpnia 2016

Oko w oko z zielonookim ;)


Cześć Pulpety!
Wiecie jak Wam zazdroszczę? Moje wakacje właśnie dobiegły końca :C. Kiedy ten post się dodaje, ja jestem w drodze do szkoły. Od ostatniego spotkania z Liwią minął już tydzień, więc postanowiłam uraczyć Was kolejnym fragmentem. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest tu wiele nowych duszyczek, które historii Arsienki nie znają... więc może pokrótce wytłumaczę kto z kim i dlaczego ;).

Liwia Oharra jest mieszkanką Arsiene, uroczego miasteczka, w którym żyje wraz ze swoim ojcem i bratem. Jest jesień. Dziewczyna z utęsknieniem wyczekuje pierwszych dni lata, bowiem latem ma wyjść za Kwiriona - swojego ukochanego. W rodzinie Oharra krucho z kasą, więc gdy Liwia dostaje  spore zlecenie od najbogatszej kobiety w miasteczku, czym prędzej bierze się za haftowanie, bo właśnie na tym zarabia od lat. Kiedy już kończy ostatnią z zamówionych serwet, niefortunnie kuje się igłą w palec, i robótka wpada do studni, na której siedzi Arsienka. Zdesperowana Liwia postanawia zejść na dno zbiornika, aby odzyskać serwetę... jednak nigdzie nie może jej znaleźć. Zwabiona tajemniczym światłem podąża wgłąb podziemnych tuneli, które prowadzą ją do kamiennych drzwi. Co znajdzie za nimi? Cóż, o tym musicie przekonać się sami! 

Poprzednie fragmenty znajdziecie TUTAJ, natomiast ja zapraszam Was na szósty rozdział opowieści o ciemnowłosej Arsience ;).

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Wzrok Liwii podążył w kierunku wskazanym przez Serapiona. Nagle uszło z niej całe powietrze.

Pałac. Szli do pałacu, który stał w samym centrum podziemnego miasta. Liwia starała ogarnąć budowlę wzrokiem, ale nie była w stanie. Całość wyglądała tak, jakby została wykuta w skale, nie zaś zbudowana z cegieł, jak pałace ze świata, który znała. Właściwie nie zdziwiłaby się, gdyby faktycznie budowla była wykonana z jednego, kolosalnego głazu. Ściany pałacu miały barwę burzowego nieba, coś pomiędzy granatem, a szarością. Arsienka zastanawiała się jaki kamień ma takie kolory. Budowle zdobiły niezliczone balkony i tarasy, których balustrady wyglądały jak uplecione z bluszczu. Bluszczu jednak nie dostrzegła, nic nie oplatało zamczyska. Liwia spróbowała oszacować liczbę okien, tych ogromnych, i tych malutkich, jednak nie udało jej się. Jednego był pewna – pałac robił ogromne wrażenie.

- T..tam idziemy? – wyjąkała zszokowana. – Ale po co? Zrobiłam coś złego? – w jej głosie znów zagościł strach. W końcu do pałacu nie prowadzi się każdej przybyłej osoby. – Strażniku – zwróciła się do Ingiela - jeśli naruszyłam jakieś prawo przekraczając te przeklęte drzwi, to naprawdę przepraszam. Nie wiedziałam. Bogini, nie miałam pojęcia, że to coś złego, chciałam tylko dotknąć tego światełka…

Zerknęła do góry, i zdała sobie sprawę, że jedna z jaśniejących kulek fruwa zdecydowanie bliżej, niż pozostałe. Przeszło jej przez myśl, że to ta, która ją tu przywiodła. Gdy tylko o tym pomyślała światełko zawirowało, i sfrunęło jeszcze niżej, jak gdyby na potwierdzenie jej przypuszczeń.
- Uspokój się Liwio, nie zrobiłaś niczego złego – odparł spokojnie Ingiel. – Nie musisz się obawiać, nie stanie ci się żadna krzywda.

- I mam ci uwierzyć na słowo? – odparła, nim ugryzła się w język. – To znaczy…. Wybacz Strażniku, ale jak do tej pory zostałam uprowadzona, zastraszona belzebubami i przywiedziona do jakiegoś nieznanego podziemnego miasta. Poza tym właśnie mi oświadczyliście, że idziemy do tego cholernego, wielkiego pałacu. Bez obrazy, ale naprawdę wydaje mi się, że uspokojenie się nie wchodzi w grę.

- Jak uważasz – odparł jedynie Ingiel, i skierował swojego wierzchowca do bram pałacu. Serp podążył tuż za nimi, szczerząc się pod nosem.

Przejechawszy przez bramę trafili na wewnętrzny dziedziniec. Liwia rozejrzała się zaciekawiona. Z każdej strony otaczały ją ściany, zdobione w niesamowite malowidła. Na szaro granatowym kamieniu wymalowano białe wzory, które zadziwiały swoją precyzją. Na jednej ze ścian Liwia dostrzegła rzędy portretów mężczyzn i  kobiet. Domyśliła się, że postacie te były niegdyś mieszkańcami tego pałacu, a więc władcami podziemnego miasta. Przyglądała się malowidłom z niezwykłym zainteresowaniem. Na kolejnej ścianie widniały wzory roślinne, okalające śnieżnobiałe pierścienie, w których wypisano niezrozumiałe dla niej słowa. 

- Argi… erakutsiko… duzi… bidea… - odczytała powoli tajemnicze słowa.

- Światła wskażą ci drogę – przetłumaczył Serp, który od dłuższego czasu przyglądał się Liwii. – To hołd dla historii powstania Barruan – dziewczyna zdziwiła się, że Strażnik udzielił jej tych informacji bez cienia sarkazmu. – I jak? Podoba ci się pałac? Wyglądasz, jakby ci się spodobał. A to dopiero plac, poczekaj, aż zobaczysz sal…

- Milcz durniu! – uciszył go Ingiel. Liwia uznała, że jednak z dwojga złego woli Serapiona. Dureń bo dureń, ale przynajmniej na nikogo nie warczał. – Zsiądź z konia Liwio. Dalej pójdziemy pieszo – dodał Strażnik już spokojniej. Sam zsunął się na ziemię, i wyciągnął dłoń ku dziewczynie, aby pomóc jej zejść na ziemię. Ta jednak zignorowała go, i bez wsparcia zeszła z konia. 

Uda bolały ją niemiłosiernie, a suknia wyglądała okropnie - cała usmarowana mułem rzecznym, a do tego nieludzko wymięta. Liwia pożałowała, że Serapionowi nie udało się nakłonić Ingiela do poświęcenia chwili na odświeżenie jej wyglądu. Czuła się niezręcznie, zważywszy na piękno otaczających ją murów.

- Chodź owieczko, jeszcze będziesz miała okazję przypatrzeć się dziedzińcowi – Serp pociągnął ją zadziwiająco delikatnie za ramię, które dziewczyna szybko wyrwała z uścisku Strażnika – Bogini, przecież cię nie zjem! Chodźże, zanim ten gałgan, Ingiel znów się na mnie wścieknie.

Liwia uśmiechnęła się na myśl o zirytowaniu Strażnika, jednak posłusznie ruszyła ku drzwiom prowadzącym do wnętrza pałacu.

Drzwi również były niezwykłe.  W ogromnych, dębowych wrotach wyciosano piękny zamek, o licznych wieżach połączonych ze sobą mostkami przypominającymi pajęcze sieci, niezliczonych  malutkich balkonach i ogromnych oknach. Z początku Liwia myślała, że zamczysko odbija się w tafli jeziora, jednak po chwili dotarło do niej, że odbicie zamku nie jest  jego odbiciem. To była osobna budowla, którą od pierwszego zamku dzielił pas ziemi. Wyglądało to tak, jakby z podziemi wyłaniał się bliźniaczy pałac… i to właśnie było przedstawione na wrotach:  dwa światy – podziemny i naziemny. Świat obcy, i jej świat. Liwia nie zdążyła dokładniej przyjrzeć się rzeźbieniom, bo Serapion pchnął ją delikatnie do środka, i zatrzasnął za nimi wrota.

- Rusz się owieczko, później pozwiedzasz. – powiedział beztrosko. Najwidoczniej dla Serpa porywanie przemokniętych niewiast było chlebem powszednim. 

Liwia prychnęła, i poszła za Strażnikami, rozglądając się na prawo i lewo. Minąwszy przedsionek szli korytarzem, którego ściany zdobiły niezliczone portrety królów i królowych, które niegdyś rządziły na tym zamku. Te wiszące najbliżej wejścia były już tak stare, że nie sposób było odczytać widniejących pod twarzami tytułów. Im dalej od wrót, tym obrazy okazywały się młodsze, lepiej zachowane. Z portretów spoglądały na Liwię dziesiątki oczu, obdarzając ją przyprawiającym o gęsią skórkę spojrzeniem. Liwia przestała patrzeć na obrazy, skupiła się na własnych stopach i stukocie obcasów o marmurową posadzkę. 

Skręcili kilkakrotnie, minęli kilka zamkniętych drzwi, aż w końcu stanęli przed ogromnymi wrotami, nie wiele mniejszymi od tych, przez które tu trafili. Te jednak były śnieżnobiałe. Arsienka odniosła wrażenie, że drzwi promieniują własnym blaskiem.

- Liwio – Ingiel zatrzymał się, i odwrócił twarzą do niej – zaraz poznasz odpowiedzi na wszystkie pytania, które zadałaś nam w drodze. Proszę cię, abyś zachowała spokój. Awanturowanie się nic ci nie da, rozumiesz? – mówił do niej jak do niemowlęcia. Liwii strasznie się to nie podobało. 

- A niby czemu miałabym się awanturować? – zapytała zirytowana, krzyżując ramiona na piersi.

Ingiel jedynie westchnął, i skinął do strażników strzegących białych wrót. Ci równocześnie sięgnęli do klamek, i otworzyli przed nimi drzwi. Ingiel wykonał gest sugerujący, aby Liwia ruszyła przodem, więc dziewczyna postąpiła krok do przodu lękając się co czeka ją po drugiej stronie wrót. 

Oczom dziewczyny ukazała się ogromna sala tronowa. Posadzka była perłowo biała, przez co patrzenie na nią wywoływało nieprzyjemny ból głowy. Cała podłoga pokryta był niesamowitymi wzorami roślinnymi w nieco ciemniejszym, szarawym kolorze. Liwia nie wiedziała gdzie podziać oczy. Sufitu pomieszczenia nie mogła dostrzec, gdyż był on niemiłosiernie wysoko. Ściany zdobiły ogromne gobeliny, przedstawiające sceny, które nic jej nie mówiły. Na wielu widniały świetlne kule, oraz ludzie wyłaniający się z mroku. W samej Sali świetlistych istot nie było, światło dawały świece zamieszczone w ogromnych żyrandolach zwisających z sufitu, oraz naściennych kinkietach. Całe pomieszczenie było niesamowicie jasne. Wzrok Liwii powędrował ku ogromnym oknom znajdującym się na ścianie równoległej do wrót. Były ogromne, a witraże utworzono miliona błękitnych i niebieskich szybek. Arsienka nie zdołała jednak rozszyfrować co przedstawiały, gdyż ktoś chrząknął, a dźwięk ten poniósł się echem po Sali. Liwia odszukała źródło dźwięku, siedzące na olśniewającym, czarnym tronie, będącym jedynym ciemnym elementem w tym pomieszczeniu.

Z końca Sali z zaciekawieniem spoglądały na nią błyszczące, niezwykle zielone oczy.


I? Co o tym myślicie? Ma to to ręce i nogi? Podoba się Wam? Macie ochotę na więcej? Czekam na wasze SZCZERE opinie i rady!

Buziaki ;*
Q.

sobota, 30 lipca 2016

Skaczesz z nami? No chodź, nie bądź maślak! ;)

Cześć i czołem!
Grrrrrr... Jestem zła. Jestem cholernie zła. Dziś miał być inny post. Był już napisany, przeszedł korektę, bla bla bla, zostało mi tylko dodać teledyski, bo miał być to tag muzyczny. I co? I o godzinie 23:56 okazało się, że 80% piosenek, które znalazły się na liście nie ma jak wstawić. To znaczy mogłabym się bawić w pobieranie teledysków i wstawianie ich z mojego komputera, ale o tej porze, po całym dniu zalatania? Nope. Kulkę w łeb poproszę, ino raz, a dobrze ;<. Dlatego post niedzielny pojawi się w sobotę, a tag... cóż, tag musi dalej swoje odczekać -,-

Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;). Zapraszam Was serdecznie do Arsiene. Znów. Wskakujemy do tej studni? Ja wskakuje, Liwia też... No nie bądźcie maślaki, chodźcie z nami! :)

ROZDZIAŁ TRZECI

Kawałek po kawałku, minuta za minutą Liwia schodziła coraz niżej. Im bardziej oddalała się od wylotu studni, tym gęstsza ciemność ją otaczała. Kamienie, które służyły jej za oparcie były niebezpiecznie śliskie. Powietrze zrobiło się wilgotne, a szum wody przybrał na intensywności. Pisk bawiących się na placu dzieci cichł, i stawał się coraz mniej wyraźny. Liwia nie zdawała sobie sprawy, że studnia jest tak głęboka. Jak ona stąd wyjdzie? Cóż, skoro chłopcy się wydostawali, to jej też się uda. Jeszcze tylko kawałek i…

środa, 27 lipca 2016

Coś własnego. Zapraszam Cię do Arsiene!

Cześć Wam!

Tak jak wspomniałam w poprzednim poście - doznałam natchnienia. To znaczy... nie, natchnienie to dużo za dużo powiedziane. Po prostu wpadłam na pomysł na opowiadanie. 

Zabazgrałam multum kartek, pokreśliłam drugie tyle, zakleiłam całą przestrzeń okołobiurkową kolorowymi karteczkami, i w końcu udało mi się uszeregować trochę myśli. Pomysł nabrał konturów, kształtu... Póki co jest to jakaś marna stułbia, może meduza albo inny gil wodny, ale mam nadzieję, że z czasem urosną mu rączki i nóżki, i ewoluuje w coś lepszego

Od razu ostrzegam - to nie będzie historia miód, malina i orzeszki. Właściwie zastanawiałam się, czy ją tu wrzucać, ale ostatecznie postanowiłam to robić. Wydaje mi się, że gdybym pisała ją do szufladki, to po pewnym czasie strzeliłabym to w diabły i zajęła się czymś innym, nowszym. A tak, skoro zacznę coś tutaj, to będę musiała doprowadzić to do końca. Uznałam, że samymi recenzjami nie rozkręcę się ponownie, muszę znów zacząć pisać coś swojego. Jeszcze nie wiem jaki ma styl osiemnastoletnia Q. Piętnastolatka dawała rady, więc mam nadzieję, że nie zapomniałam jak się stula farmazony  pisze. Przekonam się wkrótce, Wy z resztą też ;).