wtorek, 29 listopada 2016

Poszukiwaczka, czyli o moim jesiennym zawodzie

Cześć Złotka!
Kruca fuks, jaka jest syfska pogoda, to aż strach wyjść na dwór! Znajomi piszą mi, że u nich pięknie, biało, nic tylko bałwanki lepić… a w Rzeszowie śnieg owszem, sypie, mrozi nosy i uszy, po czym znika. Grrr! Ale ja nie o tym. Chociaż bez narzekania się nie obejdzie, oj nie :’) Zapraszam na recenzje książki, na którą miałam smaka od jej premiery. Panie i Panowie, przedstawiam wam Poszukiwaczkę autorstwa  Arwen Elys Dayton.

piątek, 25 listopada 2016

Dziś będzie kolorowo! Magiczne zwierzęta i jak je znaleźć, kolorowanka ;)

Cześć Kolorki!
Jak się pewnie domyślacie po przeczytaniu tytułu, witam się z wami w ten sposób nie przypadkowo. Dzisiejszy post nie będzie typową recenzją. Nie znajdziecie tu opinii o postaciach, zarysu fabuły ani cytatów... bo książka, którą zaraz wam zaprezentuję, takowych nie ma ;). Zapraszam na recenzję opinię o kolorowance pt. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć: Magiczne miejsca i postacie, kolorowanka.

niedziela, 20 listopada 2016

Co kryje się w londyńskim metrze? ^^

Wydanie cudne, ale okładka brudzi się od samego przebywania poza półką :'( Cała jest w takich plamkach głupich, ratunku!
Cześć Kalafiorki!
Oj, dziś będzie nietypowo. Serio. Męczyłam się z tą recenzją dni kilka. W końcu zaczęłam jęczeć i lamentować niejakiej Kasi, i tak od słowa do słowa doszłyśmy do tego, żebym nie pisała zwykłej recki. No więc nie napisałam. A raczej nie napiszę ;). Zapraszam Was na niecodzienną recenzję książki Neila Gaimana pt. Nigdziebądź. Mam nadzieję, ze się wam spodoba ;)

Jako że po przeczytaniu książki miałam zaznaczonych cytatów… kurde, czasami nawet po trzy na jednej stronie, to reckę oprę na nich właśnie ;). Od opisu, przez zalety i minusy. Ale spokojnie, nie zabraknie moich własnych opinii!  Z resztą przekonajcie się sami ;).

wtorek, 8 listopada 2016

Kłamstwo ma krótkie nogi... zwłaszcza gdy się jest Prawdodziejką ;)

Ahoj Kózki!
Zaczynam się zastanawiać kiedy zabraknie mi pomysłów, na te jakże barwne powitania :’) Ale na chwilę obecną daję radę i jeszcze przez jakiś czas planuję kontynuować tę tradycję! Dziś mam dla Was smaczny kąsek, który powinniście schrupać w tym roku… no, albo w następnym. Ewentualnie za dwa lata :D. A o czym mowa? Cóż, w końcu mogę sklecić dla Was recenzję Prawdodziejki autorstwa Susan Dehnard ;).

niedziela, 6 listopada 2016

Liwia powraca! Tęskniliście?

Cześć Zgredki!
O jaaa, dziś ma dla Was coś, czego daaaawno nie było. W Hiszpanii nie było mowy o pisaniu dalszych rozdziałów, bo nie mogłam znaleźć miejsca, w którym panowała by cisza. Po powrocie chwilę zajęło mi ogarnięcie spraw bieżących, więc Arsiene musiało poczekać. Ale w końcu, zmobilizowana Waszymi pytaniami o dalsze losy Liwii tak w komentarzach, jak i w mailach (to był mocny szok dla mnie 😍) usiadłam i ponownie wkroczyłam do podziemnego miasta. 

środa, 2 listopada 2016

Spowita w sieć intryg, czyli Marvel na papierze ;)

Miało być zdjęcie, ale telefon się zbuntował i powiedział, ze on mi nie da zgrać zdjęć na laptop. Bo nie. Więc jest to ;).
Cześć Muszki!
Jejku, dawno mnie tu nie było. A wszystko przez te cholerę, o której zaraz będzie mowa. Książka, którą zaraz wam przedstawię zaskoczyła mnie, ale tym samym zabrała sporo czasu… stąd cisza na blogu. Zaraz wszystko Wam wyjaśnię ;). Zapraszam na recenzję książki autorstwa Margaret Stohl pt. Czarna Wdowa. Na zawsze czerwona.

No tak, i jak tu opowiedzieć tę historię, bez ani połówki spoileru… Ciężkie będzie to zadanie, ale spróbuję. Ja bym nie spróbowała?!



HISTORIA W PIGUŁCE
Natasha Romanoff to jedna z Avengers’ów -  superbohaterów znanych w całych Stanach Zjednoczonych… i nie tylko. Znana jako Czarna Wdowa słynie ze swojego profesjonalizmu i braku litości dla wroga. Cechy te zawdzięcza morderczemu treningowi, jaki w młodości zaserwował jej Ivan Somodorov – nieco szalony nauczyciel z rosyjskiej szkoły tajnych szpiegów, Czerwonej Komnaty. Wiele lat po tym, jak Natasha opuściła szkołę kobieta dostaje zlecenie na swojego byłego nauczyciela. Ma dokonać jego egzekucji. W czasie wykonywania misji Czarna Wdowa ratuje małą, rudowłosą dziewczynkę, na której Ivan przeprowadzał tajemnicze eksperymenty. Natasha nie jest świadoma, jak wiele połączy ją z ocaloną Rosjanką – Avą Orlovą. Jedenaście lat po tym wydarzeniu z sierocińców zaczynają znikać dzieci, a do uszu Natashy docierają pogłoski o technologii pochodzącej z czerwonej Komnaty. Tropiąc sprawę kobieta wpląta się w nie lada intrygę i pociągnie za sobą Avę oraz chłopaka, który nawiedza nastolatkę we snach. Co się stanie z tą trójką? Kim jest ciemnooki nieznajomy, którego co noc  we śnie spotyka Ava? Czy Czarnej Wdowie uda się rozwikłać zagadkę znikających dzieci? No, ja Wam tego nie zdradzę! Sięgnijcie po Czarną Wdowę, a się dowiecie ;)

CHCIAŁAM OGNIA, A DOSTAŁAM… PŁOMYCZEK :’(
Uwielbiam Marvela. Nałogowo wręcz oglądam te wszystkie filmy, a później przez tydzień sprawdzam, czy aby przypadkiem nie mam jakiejś bardzo bardzo bardzo baaardzooo głęboko ukrytej super mocy. Wiecie, władanie nad metalem, albo ostrza z adamantium wysuwające się z… no na przykład z pazurków. Takie… mordercze hybrydy <3 Biorąc się za Czarną Wdowę miałam nadzieję na przeżycie czegoś cudownego. Wyobrażałam sobie godziny spędzone z książką, z rozdziawionymi na oścież ustami i sercem bijącym w zawrotnym tempie. Liczyłam na niesamowite opisy walk, liczyłam na ogień… a dostałam płomyczek. Takie… malutkie ognisko, ognisiunio wręcz. To mnie nieco ostudziło. Opisy walk okazały się nawet nie w połowie tak absorbujące jak sceny z filmów Marvela. Żeby nie było – zdaję sobie sprawę, że książka to nie film. Nie oznacza to jednak, że opis pojedynku nie jest w stanie wywołać dreszczyku emocji. Jest wiele książek, które przerażają właśnie tymi fragmentami. Tutaj tego nie było. Pobili się, postrzelali, jakoś tak na zimno, bez emocji. Natasha zwykle umiała sobie w głowie wyliczyć jak poleci każda jedna kulka, który snajper siedzi za którą beczułką i w jakiej kolejności planują spróbować ją unicestwić. Szczwana z niej lisiczka była, to fakt. Jak dla mnie ten spryt psuł trochę całą opowieść. Nie potrafiłam odczuwać lęku o Czarną Wdowę, bo z góry zakładałam, ze skoro jest tak zabójczo doskonała, to i tak wymorduje wszystkich zanim mi się woda na herbatę zagotuje. Lipa. Właśnie dlatego czytanie książki zajęło mi tak dużo czasu -  nie ciągnęło mnie do historii, która pachniała niebezpieczeństwem kontrolowanym. Musiałam sporo się naczekać, aż sytuacja wymknie się spod kontroli agentki Romanoff i dopiero wtedy wkręciłam się w opowieść na tyle, aby łykać po sto stron dziennie ;). Nie mniej jednak uważam, że warto było na to poczekać.



CZEŚĆ, JESTEM KAROL. WYJDZIESZ ZA MNIE?
Kolejnym minusem jest wątek romantyczny.  Muszę mocno okroić ten punkt, coby nie zaspoilerować niczego, ughhh! W każdym bądź razie, jak łatwo się domyśleć pomiędzy Avą a Alexem, czyli chłopakiem, który regularnie gości w jej snach zrodzi się uczucie. I ja im daję krzyżyk na drogę, niechaj się kochają ale na litość boską, nie tak szybko! Cała ich znajomość (ta, którą mamy możliwość obserwować na stronach książki) obejmuje może ze cztery dni. Okej, dni te były pieruńsko intensywne, i spędzali je praktycznie od rana do nocy razem, co nie zmienia faktu, że no… to nie ładnie jest tak się zakochać z rozdziału na rozdział. To powinno potrwać tak z pięć rozdziałów, żeby była zachowana minimalna przyzwoitość. On powinien jej kupić kwiatka, ona powinna go cmoknąć w policzek i takie tam bzdety, zanim przejdą do spania w jednym łóżku. I możecie mówić że jestem staroświecka, ale wymagam pieciorozdziałowego stażu przed wspólnym spaniem i koniec. Kropka. I o ile Avę potrafię jakoś usprawiedliwić, bo od dwóch lat śni o tym chłopaku, i co nieco o nim wie, to Alex ma u mnie minusa. Nu-nu-nu, tak się nie robi mój drogi! :<

ALE TO JEST COOL! GRRR!
To będzie najkrótszy, najmniejszy minus. Serio, pójdzie szybko. Krew mnie zalewała jak widziałam słownictwo książkowej młodzieży. Matko i córko, w jakich to się czasach dzieje, skoro dzieci mające smartfony i inne współczesne cacka mówią, że coś jest cool, a nawet supercool?! Ja wiem, ze to drobiazg, ale drażniący. Nie trawię tego słowa, jak dla mnie powinno być zakazane, albo jakoś tłumaczone na polski. Ale to taki pikuś i pewnie każdy, kto ma poukładane w głowie nie zwróci uwagi na wszystkie cool rzeczy, które pojawiają się w Czarnej Wdowie.



BOHATEROWIE ZBUDOWANI ZE SPOILERÓW
Tu chyba kończą się słabe strony Czarnej Wdowy. Pora na plusy ;). Chciałam powiedzieć wam co-nieco o bohaterach… ale doszłam do wniosku, że to niewykonalne. Postacie z książki są skonstruowane tak, że z rozdziału na rozdział zaskakują nas czymś zupełnie nowym dotyczącym ich historii. Margaret Stohl spisała się na medal, chociaż muszę przyznać, że wykazała spore zaufanie dla czytelnika i jego cierpliwości. Bo z początku masa cech i zdolności naszej zakochanej pary jest najzwyczajniej w świecie nielogiczna. Ona nie ma prawa umieć tak skakać, on nie powinien tak doskonale walczyć… Tacy ludzie nie istnieją i czytelnik czuje ten brak realizmu. Ale jeśli poczeka, jeśli pozwoli autorce wyjaśnić, rozwiać mgłę spowijającą naszych bohaterów, to zostanie mile zaskoczony. Serio <3. Z czasem wszystko nabierze sensu, i nawet na chwilę szczęka może nie jednemu opaść, gdy dojdzie do tego skąd te wszystkie talenty i umiejętności, skąd sny o ciemnookim chłopaku walczącym na szable. Dlatego właśnie nie opowiem wam tu o każdej postaci z osobna. Nie chcę poczynić spoilerów, a bez nich opis byłby jedynie połowiczny, niezadowalający.

JEST CZYM OKO NACIESZYĆ
Oj jest, jest! Wydanie Czarnej Wdowy jest fenomenalne! Od okładki z tłoczonym napisem (to się tak mówi? Jeśli nie, to mnie poprawcie - chodzi mi o te takie wypukłe literki :P), przez skrzydełka, a kończąc na grafice wewnątrz książki. Bo musicie wiedzieć, że każdy z rozdziałów rozpoczyna się od takiej czaderskiej tarantuli czy tam co to to jest za pająk obrzydliwy, zwisającej z góry strony i szczerzącej szczękoczułki. Do tego dochodzą ozdobne pierwsze litery każdego rozdziału,  a pomiędzy rozdziałami umieszczono zapiski przesłuchania, które toczy się jak gdyby po wydarzeniach opisanych w książce. I oczywiście strony te są zupełnie inne od pozostałych, szare z znakiem T.A.R.C.Z.Y.  <3. Ponad to książka podzielona jest na kilka części, które oddzielają od siebie ciemnoszare strony (oczywiście z motywem pająka <3)  informujące o tym który akt się rozpoczyna, i wzbogacone o cytat. Cudeńko, zaprawdę powiadam Wam  c u d e ń k o!

KLIMAT RODEM Z MOSKWY
Zabiegiem, który przypadł mi do gustu było wprowadzenie rosyjskich sformułowań… Ba! Całych zdań w języku rosyjskim do powieści. Dzięki temu można było poczuć odrobiną Avy i Natashy. Nie dało się zapomnieć o pochodzeniu i tym, co przeszły devushki Ivana. I chociaż z początku bałam się, ze nie będę rozumiała rosyjskich wstawek, to szybko przyzwyczaiłam się do nich i załapałam, że autorka nie zostawi mnie z rosyjskim na lodzie, że na bank zostawi mi gdzieś tłumaczenie obcojęzycznego tekstu ;).



MAŁA PRYWATA :’)
Skoro był najmniejszy, najkrótszy minus, to pozwolę sobie napisać tu o najmniejszym, najkrótszym plusie, którym jest… Tony Stark <3 Osobiście uwielbiam Iron Man’a, więc gdy tylko okazało się, że Stohl wplotła w całą historię Tony’ego, od razu zapałałam do całej książki większym entuzjazmem <3. Co tu dużo gadać… zapunktowała nim i tyle :’).

KOŃCZĄC…
Kończąc chciałabym powiedzieć, że spodziewałam się czegoś innego. Miałam nadzieję na coś w rodzaju marvelowskiego filmu na papierze, a dostałam… Dostałam dobrą historie z paroma rysami. Nie mniej jednak po podliczeniu wszystkich plusów i minusów, ocenieniu ich wartości i dokonaniu szeregu skomplikowanych obliczeń stwierdzam, iż Czarna Wdowa jest pozycją godną polecenia ;). Komu? Z pewnością wszystkim fanom Marvela :) Ale nei tylko. Myślę, że na historię o Natashy Romanoff skusić się mogą ksiązkoholicy lubujący się w opowieściach z nutką tajemnicy, bo tego jest tutaj pod dostatkiem.

A czy ktoś z Was już poznał historię Czarnej Wdowy? Tak? Nie? A może dopiero macie ja w planach? Albo postanowiliście wpisać ją na listę po mojej recenzji? Czekam na Was w komentarzach!

Buziaki ;*
Q.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Zielona Sowa ;)