O luju, nie wiem jak to się stało,
że dopiero teraz piszę tę reckę…
Przede wszystkim przepraszam was
za moje chwilowe zniknięcie. Styczeń był
koszmarnie zabieganym miesiącem. Od egzaminów, przez organizację
studniówki, poprzez przygotowania do niej, a skończywszy na nagłym natłoku
wszelakich sprawdzianów, kartkówek i testów skumulowanych przed upragnionymi
feriami bo gdyż albowiem „po feriach nie
będziemy pamiętać”… no po prostu doby mi brakowało na czytanie, o pisaniu nie
wspominając. Ale już jestem, powracam i zamierzam zapanować nad tym
organizacyjnym chaosem. Jakoś. Może xD A dziś mam dla was recenzję książki na
którą bardzo czekałam, a gdy już ją dostałam… to tak mnie nastraszono tym, iż
się zawiodę srogo, że migałam się od sięgnięcia po nią w obawie przed zawodem.
Czy ostatecznie takowy nastąpił? Czytajcie dalej, a przekonacie się jakie
emocje wywarł na mnie Dwór skrzydeł i zguby autorstwa Sarah J. Maas ;).