Dzień dobry, dobry wieczór!
W sumie chciałam napisać recke Obcej, ale w środku nocy
narodziła się mi w głowie pewna myśl (a jak wiadomo noc jest najlepszą porą do
myślenia, broń Boże do spania!). Po przegadaniu jej z kilkoma osobami
postanowiłam o tym napisać. Z góry przepraszam, bo post jest wysoce nie
wakacyjny.
Zastanawialiście się skąd wziął się pogląd, że książki są
nudne, że czytać mogą tylko „wybrani”, i to raczej ci nie mający życia
towarzyskiego? Ja zastanowiłam się wczorajszej nocy. Zdaję sobie sprawę, że to
o czym zaraz powiem, to jedynie wierzchołek góry lodowej, ale gdybym miała
napisać o wszystkich przyczynach, to z posta średniej długości zrobiłby się
kawał rozprawki, a tego nie chcę, więc skupię się na razie na jednym, a mianowicie
na lekturach.
To może przyjrzyjmy się z bliska spisowi lektur obowiązkowych dla
polskich uczniów.
Na początku nie jest aż tak źle. Nie wiem jakie lektury ma
do przeczytania czwartoklasista w 2016 roku, ale za moich czasów był Pan Kleks,
były Opowieści z Narnii i jakieś inne Szatany z siódmej klasy. Jest spoko - da
się przeczytać, MEN nie katuje dzieci zanadto. No… Może Anię z Zielonego
Wzgórza mogliby sobie darować, W pustyni i w puszczy też w sumie chociaż
możliwe, że tylko ja miałam problem z tymi dwiema. W każdym bądź razie
teoretycznie są to książki, które mogą zachęcić dziesięcio-, jedenasto-, czy
dwunastolatków do czytania. Nie są zbyt
długie, raczej nie ma tam jakoś specjalnie skomplikowanych historii, przygody
też nie są najgorsze. Dla laika książkowego, jakim jest czwartoklasista
Opowieści z Narnii są jak znalazł.
W gimnazjum jednak sprawy się komplikują. Najwidoczniej panie
i panowie z MEN uważają, że skoro dzieciaki wskoczyły na wyższy level, to oni
mogą zwiększyć stopień zaawansowania lektur. No i prawidłowo, nie można
zatrzymać się na Tomku Sawyerze. Tylko na litość boską czemu oni uznali, że świetnym pomysłem będzie kazać
gimnazjalistom czytać Skąpca, Zemstę, Balladynę, czy nawet Romeo i Julię? Żeby
nie było, nie mam nic do tych pozycji (no dobra, Skąpiec był do kitu). Szekspira
lubię i szanuję, historia z Werony mnie urzekła, i kilka osób z mojej dawnej
klasy również. Reszta przez nią nie przebrnęła. Czemu? Okej, niektórzy po
prostu z lenistwa, jednak spora część wymiękła przez niedobór wyobraźni. I ja
się im nie dziwię, i rozumiem każdego, kto odpuścił sobie czytanie szkolnych
dramatów i komedii, bo to idiotyczne. Wpajają nam od początku, że dramat to „utwór
literacki przeznaczony do wystawiania w teatrze lub w innej postaci dramaturgicznej”
(def. Z Słownika języka polskiego), po czym każą nam je czytać jak opowiadanie,
zamiast zabrać do teatru i pokazać te historię w należyty sposób. W końcu dramat
nabiera sensu dopiero kiedy są aktorzy, jest scena, jest reżyser, który nadaje
kształt tym nagim dialogom. Tymczasem gimnazjaliści muszą przeczytać suchy
scenariusz, bez ani jednego opisu (didaskaliów nie wliczam, to są dwie linijki
mówiące czy akcja toczy się w kuchni, czy na leśnej polanie…), bez
charakterystyk postaci (takich prawdziwych, a nie wyskubanych z rozmów)… To
tak, jakbyśmy idąc do kina na Titanica dostawali przy wejściu książkę z dialogami
Rose i Jacka i na tym koniec, Ekran pozostaje czarny. Przyznajcie sami, że to nie ma sensu ;/.
Drugą sprawą są
klasyki, takie jak Krzyżacy czy Stary człowiek i morze. Osobiście ci pierwsi mi
się spodobali (natomiast Hemingway mnie pokonał, najnudniejsza historia ever), jestem #Sienkiewczteam,
ale byłam chyba jedną z trzech czy czterech osób, które wytrwały do końca drugiego tomu. I
tu też mam pełne zrozumienie dla gimnazjalistów. Jaką przyjemność może sprawić
lektura, w której co kartkę musisz szukać przypisów, bo nic z niej nie
rozumiesz? Ja poradziłam sobie z tym dzięki audiobookowi. Pan w słuchawkach mi
ładnie czytał, a ja patrzyłam na tekst i jakoś mi to się łatwiej przyswajało,
bo historia zła nie była, tylko napisana ciężko. Rozumiem, że każdy powinien
znać twórczość Mickiewicza, Sienkiewicza i kilku innych sławnych panów, tylko
czy na pewno dawanie tych pozycji na listę lektur jest dobrym pomysłem?
Przecież to tylko zniechęca – przeciętny uczeń z góry zakłada, że skoro książka
jest lekturą, to jest nudna. Zadowoli się streszczeniem z bryk’a. Co innego,
gdyby Krzyżaków jakoś podsunąć młodzieży okrężną drogą – jasne, to wymagałoby
wysiłku ze strony nauczyciela, ale może historie Zbyszka z Bogdańca poznałoby
więcej osób, i to z własnej woli? A więc gimnazjum jest według mnie okresem, w
którym książkoholizm jest tłumiony w zarodku z pomocą Dziadów i starca łowiącego rybę przez prawie sto stron.
Docieramy do liceum/technikum. Jeśli jeszcze masz ambicje
żeby czytać lektury – gratuluję,,
należysz do mniejszości. W szkole średniej
czyta się książki chronologicznie, epoka po epoce. Popatrzmy co my tu mamy… Ach
tak, na początku starożytność, więc Król Edyp. Nie będę się powtarzać, bo to
już mieliśmy w gimnazjum, z tym że tutaj Sofokles musiał ścisnąć wydarzenia w
24h. I nie ma co liczyć, że tym razem pójdzie się na spektakl. Później był
Tristan i Izolda, następnie kolejny scenariusz Szekspira… Innymi słowy pozycje
ważne, takie które znać trzeba, ale które zainteresować mogą nielicznych. W
drugiej klasie jest ciut lepiej, bo dostaje się powieści: mamy kryminał Zbrodnia
i kara, jest obyczajówka w postaci Lalki… Tylko co z tego, skoro na polu walki
pozostali tylko najwytrwalsi? Z przykrością stwierdzam, że MEN poniósł klęskę. Nie
dość, że młodzież nadal nie zna tych obowiązkowych lektur, to dzięki staraniom
pań i panów z Ministerstwa są ogromne szanse, że po inne książki również nie
sięgnie. Bo książki są nudne.
Wydaję mi się, ze jeśli uczeń nie zostanie zarażony
ksiązkoholizmem przez kogoś spoza szkoły, to marne szanse, że polubi czytanie.
Nie po takiej dawce niezrozumiałej nudy. A gdyby tak zamiast tych wszystkich
klasyków dać młodemu człowiekowi zasmakować każdego z gatunków? Może warto
byłoby zamienić Sofoklesa na Sapkowskiego, Fredre na Musierowicz, Reymonta na
Kinga? Co by było, gdyby uczniom dać lektury bardziej współczesne, a o klasykach
zrobić porządnych kilkanaście lekcji tak, aby sami zechcieli sprawdzić o co chodziło
z tą Antygoną, albo czemu nikt nie lubi Łęckiej? Albo przynajmniej przemieszać klasykę epoki z czymś nowym, co
przekona Małgosię i Karolka, że czytanie może być fajne. Coś czuję, że to by nie było
głupim pomysłem, chociaż mogę się mylić ;).
To chyba tyle na dziś, koniec filozofowania. Wybaczcie, że ten wpis taki negatywny, ale jak przystało na Polkę muszę sobie czasem ponarzekać ;). A co Wy o
tym wszystkim myślicie? Zgadzacie się ze mną, czy wręcz przeciwnie? Jakie
lektury były dla Was najgorsze? Piszcie w komentarzach, a nóż widelec wyjdzie z
tego jakaś dyskusja :D.
Całusy ;*
Quidportavi
Ania z Zielonego Wzgórza jest cudowna! Całą serię przeczytałam podczas przerabiania, gdy cała klasa dopiero ledwo kończyła pierwszą część. :D W sumie te wszystkie lektury, które wymieniasz są naprawdę fajne, tylko do większości z nich trzeba dojrzeć (do Krzyżaków i Potopu nadaj nie dojrzałam, to takie moje wyjątki :D) i dlatego się zgadzam, że niektóre lektury są zbyt dojrzałe jak na gimnazjalistów/licealistów. Nie każdy dostrzeże w nich te wszystkie smaczki, którymi jarają się poloniści. :) Ja od małego lubiłam czytać, więc lektury nigdy mnie nie zniechęcały, bo wracając do domu sięgałam po to co mnie interesowało. Wydaje mi się, że gatunków książek jest już tyle na rynku, że każdy powinien to zauważyć i wiedzieć, że jest coś innego poza ,,nudnymi" i ,,męczącymi" lekturami i to tylko od nich będzie zależeć, czy faktycznie chcą czytać i poznawać historie, które mogą im zapaść w pamięci na wiele lat. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
GeekBooks
A ja właśnie z Anią miałam piekielny problem, ale przeczytałam całą na ostatnią chwilę :D Właściwie jedynymi książkami, których nie przeczytałam były nowele typu Janko Muzykant czy Kamizelka (paranoja, przecież były najkrótsze! :D) i tak jak ty nie zniechęcałam się do lektur, oceniałam po przeczytaniu i wiele było niezłych. Post pisałam w dużej mierze opierając się na opinii znajomych i przyjaciół, żeby był nie tylko takim moim widzi mi się ;). Krzyżacy byli świetni, nawet mi się łezka w oku zakręciła, chociaż lepsze jest Quo Vadis :D a Trylogii nadal się boję, chyba też nie dojrzałam do niej jeszcze.
UsuńDziękuję za szczerą opinię, uwielbiam czytać takie komentarze <3
Pozdrawiam :)
Zawsze czytałam lektury, jedyną której nie skończyłam była "Księga dżungli"- nie rozumiałam połowy słów, czytałam ją w czwartej klasie. Nie miałam problemów z lekturami, mam przeczytać to przeczytam i większość mi się podobała. W sumie wielu książek bym, nie przeczytała, gdyby nie były lekturami, bo nie miałabym motywacji. A tak je przeczytałam z obowiązku i jestem zadowolona. "Ania z Zielonego Wzgórza" i "Krzyżacy" bardzo mi się podobali. "Stary człowiek i morze" było spoko, może trochę się dłużyło, ale nie było tak źle.
OdpowiedzUsuńJa sama nie wiem czy to przez lektury ludzie nie czytają czy przez lenistwo. Jak by ktoś chciał to mógłby czytać,ale czytanie jest niemodne. Chciałabym by ludzie czytali, bo to coś wspaniałego, ale serio nie wiem jak to zrobić.
Fajny post. Dobrze,że poruszasz takie tematy.
Pozdrawiam *.*
Ej, nie miałam Księgi Dżungli :( ja nie przeczytałam tylko nowelek, które przecież były najkrótsze (brawo Ula!) :D. Byłam jedyną dziewczyną, której Ania się nie podobała :< ale Krzyżacy byli świetni, tak samo jak Quo Vadis :D Podoba mi się to jak Sienkiewicz pisał :). Stary człowiek i może dłużył się potwornie, ale biorę poprawkę na to, że jestem zwolenniczką książek pełnych zwrotów akcji, więc oczywiste jest, że opis wyprawy rybackiej mnie nie urzekł :D z resztą każdy lubi co innego ;)
UsuńLenistwo też z pewnością wpływa na to, że nie czytają i o tym kiedyś też na pewno napiszę ;) Dzięki śliczne za wyrażenie opinii tutaj, to mega motywuje - ta świadomość, że ktoś czyta to, co naskrobię <3
Buziaki :*
Ja również kocham "Anię z Zielonego Wzgórza". Powiem ci szczerze, że o lekturach szkolnych mogłabym gadać i gadać, bo kiedy ktoś nawinie mi jakiś temat - szczególnie o książkach - to mogę trajkotać przez kilka godzin. Jednak słowem streszczenia - lektury z jednej strony są dobre, a z drugiej to coś, czego tygryski nie lubią. Niektóre są naprawdę wartościowe i fajne (np. taka "Zemsta", która akurat mi się podobała :D), ale po jakie licho ja mam czytać "Krzyżaków", gdzie na jednej stronie jest po 10 przypisów, bo autor nie wiedział, jakim językiem się wtedy posługiwano, więc wymyślił swój własny. Ale jednak "Balladyna" czy "Stary człowiek i morze" (o mój Boże, co to było.) potrafi zniechęcić do książek.
OdpowiedzUsuńBuziaki kochana i oczywiście obserwuję!
BOOKBLOG
Pisałam pod poprzednimi komentarzami, więc i tu napiszę: Ania mnie wymęczyła :D wszystkie dziewczyny były zachwycone, a ja jakoś.. nie ;P Jeśli chodzi o Zemstę, czy którykolwiek inny dramat/komedię - ja nie mówię, że te historie były nudne czy złe. One były świetne (oprócz Skąpca), ale nie kiedy się czytało scenariusz :P na Zemście i Dziadach byłam w teatrze i strasznie mi się spodobały, ale czytanie tego męczyło. Stary człowiek to horror, poszłam do polonistki zapytać, czy koniecznie musimy to omawiać. Co zabawne, ona sama powiedziała, że najchętniej by go pominęła :D
UsuńŚliczne dzięki za komentarz i za obserwację również :* Niezwykle cenię sobie opinię innych :)
Całusy ;*
Książki są dla każdego i każdy powinien je czytać. Po prostu wciąż pojawiająca się nowa technologia i nowe trendy zmieniają ludzi. Czytanie staje się nudne. Ja w sumie kocham czytać, a jednak lektur nie czytam, bo dla mnie są nudne. Może właśnie jakby lektury były ciekawsze, to więcej osób by się zachęciło do czytania. :)
OdpowiedzUsuńLost in books
Może nie każdy... to znaczy ja bym była przeszczęśliwa, gdyby czytanie było dla każdego tak oczywiste i przyjemne jak dla mnie, ale rozumiem też, że nie każdego to kręci, tak jak mnie nie pociągają np gry komputerowe. Masz rację, nowe trendy i technologia zmieniają wszystko - mój tata zaszywał się na strychu z książką na całe dnie, bo to była super rozrywka w tamtych czasach. Dziś jest telewizja, internet, wiele różnych form spędzania czasu, więc czytanie schodzi na drugi plan ;<. Według mnie nie wszystkie są nudne, ale wystarczy że na początku trafi się na kilka nieciekawych pozycji, i od razu zapał do sięgnięcia po kolejne jakoś maleje, dlatego wymieszanie ich z czymś, co na 80% spodobałoby się nastolatkom wydaje mi się dobrym pomysłem ;)
UsuńBuziaki
xoxo
Czytanie na siłę w szkole tak bardzo mnie nudziło że nie potrafiłam się skupić na fabule książki. Czytałam na przymus aby odbębnić to zadanie ale wszystko wylatywało mi z głowy. W tamtym okresie w życiu nie powiedziałbym że pokocham książki. Absolutnie. Aż w gimnazjum moja ulubiona polonistka zapowiedziała nam że każdy może omówić swoją wybraną ulubioną książkę. Poleciła mi "Poczwarkę" Doroty Terakowskiej. Od niechcenia zaglądnęłam na pierwszą stronę i ... przepadłam. Zaczęłam potem czytać resztę dzieł tej autorki, następnie inne książki które mi ktoś polecił, wypoczwarzałam je ze szkolnej biblioteki, szperałam w internecie, zaczęłam kupować i rozwinęłam swój własny gust. hehe To zabawne że u mnie w domu nikt nigdy nie czytał, (oczywiście nie mówię tu o analfabetyzmie) a mimo to jedna obca osoba potrafiła rozpalić we mnie taką pasję <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie czytało mi się twój wpis! Osobiście sądzę (widząc to po samej sobie) że jeśli dziecko od małego nie ma kontaktu z książkami w domu, to w szkole nauczycielom ciężko jest przekonać je do przeczytania czegokolwiek. Jeśli rodzice nie zasieją w dziecku ziarenka pasji to potem nie ma szans żeby coś z tego rozkwitło. Ja miałam to szczęście że przekonałam się do książek, dość późno ale lepiej późno niż wcale :)
Pozdrawiam <3
Nowy rozdział
Dobry polonista to skarb! Moja nauczycielka z gimnazjum była tak charyzmatyczna, że nawet po dwóch latach od ukończenia gimnazjum chodzimy do niej z przyjaciółkami i rozmawiamy jak znajome, i o książkach i o tym co się wydarzyło u nas ostatnio. Z kolei w technikum trafiłam na tak dennego polonistę, że aż bolała myśl o polskim. Na szczęście w drugiej klasie wrócił inny z urlopu i nas przejął :D. Zgadzam się z Tobą, że ciężko jest polubić czytanie jeśli nie ma się z nim styczności od małego. To się tak mówi, ze każdy może czytać, i wgl, a według mnie najpierw trzeba się do tego jakoś... przyzwyczaić? Nie wiem jak to nazwać. W każdym razie z wiekiem człowiek staje się coraz bardziej oporny, coraz ciężej jest zmienić nawyki.
UsuńPoczwarka? Czy wielkim wstydem będzie przyznanie się, że nie wiem o czym jest? :D Poratuj wiedzą!
Całusy
xoxo
link poczwarka Tu jest link :) To książka o dość trudnej tematyce, sama do tej pory dziwie że akurat ta powieść zachęciła mnie do czytania :) Opowiada o dziewczynce chorej na zespół downa, i o jej rodzinie która rozpada się bądź co bądź własnie z powodu choroby córki :(
UsuńPozdrawiam :***
O, jak tak teraz myślę, to coś mi świta :D dzięki śliczne, na pewno kiedyś przeczytam ;)
UsuńJa się z tobą totalnie zgadzam. Ja sama lektur szkolnych nie czytam, natomiat sięgam po książki spoza spisu, bo zostałam wychowana tak, że książki są dobre i warto czytać. Moim zdaniem wybór lektur jest całkowicie nieprawidłowy i niepasujacy do tego do czego chce nakłaniać. Idea mija się z realizacją.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie zuzuulu.blogspot.com oraz przyjacielksiazek.blogspot.com
Mnie tez Ania z Zielonego Wzgórza pokonała. T.T
OdpowiedzUsuńKiedyś naprawdę, tak naprawdę nie lubiłam czytać. Co prawda w podstawówce miałam swoje małe perełki, jak np. Opowieści z Narnii albo Hobbit, ale lektury szkolne zawsze rozwalały mnie na kawałki.
To nie szkoła przekonała mnie do czytania, lecz właśnie przyszło to do mnie z zewnątrz. Po prostu w okresie gimnazjalnym trafiłam na tę jedną wyjątkową książkę, która zmieniła moje poglądy. A potem, jak się nakręciłam, to już żadna lektura nie była mi straszna. :p
W sumie tak sobie myślałam, że oprócz standardowego programu nauczania uczniowie razem z nauczycielem powinni dobrać dwie, trzy książki spoza standardowego kanonu lektur. No wiesz, coś, co by ich zainteresowało. Można by przerobić te książki w okresie wakacyjnym albo świątecznym, kiedy jest trochę luzu. Zwykle program, przynajmniej u mnie w szkołach, był dość szybko rozpracowywany.
Pozdrawiam. :)
http://pierwsza-strona.blogspot.com/
Alleluja! Nareszcie jakaś dziewczyna nie lubi Ani :D Ja tam lektury lubiłam, ale pamiętam jak inni się z nimi męczyli. I kończyło się na tym, że przed polskim tworzyło się kilka wianuszków wokół tych, którzy książkę przeczytali i streszczali ją reszcie. No więc co to dało tym , którzy nie czytali..? Świetny pomysł Kochana! U mnie polonistka była obłędna, i właśnie coś takiego nam robiła. Na początku każdej klasy mieliśmy sobie klasowo wybrać jedną zupełnie dowolną książkę do omówienia, nie ważne czy byłby to Harry Potter, czy jakieś romansidło (romansidło nie przeszło, przewaga facetów w klasie :<). A lektury obowiązkowe robiła powoli, no chyba że mówimy o Starym człowieku albo Katarynce ;). A teraz w technikum mam typka, który jest świetny do pogadania, ale lektury zupełnie psuje. No cóż...
UsuńŚliczne dzięki za opinię, uwielbiam Twoje komentarze :D
xoxo
Pamiętam, że w podstawówce mogliśmy dobrać sobie jedną książkę i wtedy był to chyba Harry Potter. :)
UsuńW gimnazjum szliśmy zgodnie z kanonem, ale zakochałam się w takich książkach jak Stowarzyszenie umarłych poetów, Mały Książę, Kamienie na szaniec. A liceum to już inna bajka, trzeba było się streszczać, żeby przed maturą wszystko omówić, chociaż i tak fajnie mi się czytało wszystkie lektury. No, oprócz Potopu, bo dotrwałam do połowy książki. :p
U mnie nie było Stowarzyszenia umarłych poetów :O ale Kamienie mnie rozłożyły, ryczałam jak czytałam <3 a Mały Książę jest fenomenalny. U mnie w technikum nie jest źle, aczkolwiek nie czytam lektur, tylko słucham przy malowaniu się albo jakichś pracach domowych, oszczędność czasu :P ej, a mnie Potop ciekawi, ale się go cykam zacząć jakoś :D
UsuńZgadzam się z Tobą. Ile jeszcze czasu uczniowie będą musieli się borykać z lekturami które czytali nasi rodzice. Odrobina zmian jeszcze nikomu nie zaszkodziła a na pewno wyszłoby to wszystkim na dobre :) Ja od dłuższego czasu mam zamiar wziąć się za "Krzyżaków" ale jakoś na razie nie jest mi po drodze :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
https://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com
Krzyżacy są świetną historią, przy czym Sienkiewicz pisał to językiem charakterystycznym dla tamtych czasów, czyli jest masa słów, które albo już dawno wyszły z użytku, albo zupełnie zmieniły znaczenie. To trochę utrudnia czytanie, ale można to spokojnie obejść ;P
UsuńNo dokładnie! Ja rozumiem, że wypada znać epopeje narodową, wiedzieć o czym jest Lalka i kim był Boryna, ale wydaje mi się, ze o wiele lepiej byłoby zachęcić młodzież do samodzielnego sięgania po te książki, a nie zmuszania ich groźbą złej oceny. A żeby sięgali sami po lektury, to powinny być one bardziej współczesne. Przecież nie brakuje wartościowych książek napisanych w tym stuleciu...
Buziaki :*
Świetnie napisane :) Krzyżacy... nie to nie moja bajka. Przeczytałam tylko 1 tom. Omawiałam to w tamtym roku razem z Romeo i Julią, Zemstą, Samotnością Bogów i czymś tam jeszcze... i to naprawde nie był dobry wybór. Byłam strasznie zmęczona. Na szczęście już byłam książkoholikiem i nie zawiodłam się na świecie literatury <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Olcia
Niestety ja nie mogę w żaden sposób ugryźć lektur szkolnych. W podstawówce czytałem wszystko, do momentu "W Pustyni i w puszczy", ta książka była tak skrajnie nudna...szczególnie te opisy fauny i flory na 6 stron. Gimnazjum zleciało mi bardzo ładnie, nie przeczytałem chyba nic, a z wszystkiego były czwórki. Natomiast w technikum jadę na streszczeniach,mówiąc szczerze żałuję że takiej "Zbrodni i Kary" nie przeczytałem w formie normalnej. Myślę że dobór książek jest dosyć nieodpowiedni, z drugiej strony - to może być wina tego, że czytamy z obowiązku coś co nas tak naprawdę nie interesuje. Niemniej jednak nie wyobrażam sobie czytania romansideł, czy książek pokroju Endgame jako lektur szkolnych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
masz rację :)
UsuńRównież pozdrawiam :)