poniedziałek, 8 sierpnia 2016

A co gdyby Kopciuszek był cyborgiem?


Cześć Kalafiorki!

Dawno nie było tu recenzji, aż mi troszkę wstyd! To wszystko przez to, że mam urwanie głowy – prawko, wyjazd, a i przygotowania do stażu zajmują masę czasu, i o ile na pisanie znajduję go gdzie bądź, bo i na kursie do prawka zdarza mi się pisać na telefonie (Pozdrawiam pana Bolka, ma pan super wykłady <3), to gdybym wyjęła tam z torebki książkę mogłoby być słabo. Ale dziś (znaczy się wczoraj) postanowiłam, że nie może być tak dłużej – pora skończyć czytać pierwszą sierpniową książkę – Cinder Marissy Meyer.

Zanim przejdę do fabuły, opinii i całej reszty, muszę wspomnieć o tym, czemu akurat ta książka. Otóż Q wparowała ostatnio do biblioteki, bo przechodziła obok, i postanowiła zgarnąć zupełnie przypadkowy tytuł. Właściwie zgarnęłam dwa, ale drugiego nie zdradzę, póki nie przeczytam ;). Wiecie, chciałam sobie zrobić niespodziewajkę. Jedynie pozwoliłam sobie popatrzyć na oznaczenie, coby nie przytachać do domu jakiegoś podręcznika do fizyki kwantowej. I tak oto padło na Cinder. Czy niespodziewajka się udała? Czytajcie, a się dowiecie!

Akcja ma miejsce w Nowym Pekinie. Od końca IV wojny światowej minęło sto dwadzieścia sześć lat. Na Ziemi panuje pokój, nowopowstałe państwa zawiązały Unię, i wszystko byłoby cacy, gdyby nie groźba wybuchu wojny z Lunarami – obdarzonymi niezwykłymi zdolnościami mieszkańcami Księżyca. A, no i jest jeszcze niebieska gorączka! Co to? To choroba, na którą nie znaleziono jak dotąd antidotum, a która skutecznie dziesiątkuję ludzkość. Główną bohaterką jest Cinder – cyborg znany jako najlepszy mechanik w Nowym Pekinie. Dziewczyna nie pamięta swojego życia sprzed operacji. Wie jedynie, że zamiast ludzkiej nogi i ręki, ma kawał żelastwa. I że za wszelką cenę chce uciec od swojej prawnej opiekunki, której jest własnością. Jednak kiedy do jej warsztatu przychodzi książę Kai życie dziewczyny wywraca się do góry nogami. Czy dziewczynie uda się uwolnić? Jakie tajemnice skrywa przeszłość Cinder? Czy królowa Luny wypowie wojnę Ziemi? Terefere, sprawdźcie sami leniuszki! :)

Może zacznę od tego, że uwielbiam książki inspirowane baśniami. Zawsze są jakieś takie magiczne, dają mi możliwość powrotu do dzieciństwa, ale tak wiecie… nieco dojrzalej? No kurczę, w disney’owskim Kopciuszku nie było śmiertelnej zarazy, groźby piątej wojny światowej i tak dalej! Pani Meyer miała niesamowity pomysł na tę historię. Bez kitu, Kopciuszek-cyborg, w dodatku mechanik, a do tego Japonka? No miód, malina i orzeszki! Tylko że albo autorka nie słuchała na lekcji rodzimego języka, albo to tłumacz zawinił… bo ilość powtórzeń była okrutna. Irytowało mnie to, że co drugie zdanie zaczynało się tak samo. „Cinder zobaczyła…. Cinder usłyszała… Cinder westchnęła”. Kurcze, toć można napisać „dziewczyna”, „cyborg”, no cokolwiek, byle nie w kółko „Cinder’! Ale gdy przymknie się na to oko, to ciężko cokolwiek treści zarzucić.


Czy historia mnie porwała? Z początku nie. Kurczę, pech chciał, że Q miała ochotę na miłostki… a tutaj miłostek jest niewiele. A jak już są, to jakieś takie od czapy. Ilość spotkań Cinder z księciem mogę policzyć na palcach jednej ręki. I to króciutkich, przypadkowych spotkań. Za każdym razem, gdy ta dwójka na siebie wpadała miałam wrażenie, że w mojej książce wyrwano kilka stron. No bo Kochane Kalafiorki spójrzcie na to: księcinio przychodzi do mechanika, mechanik okazuje się śliczniutki, koniec spotkania numer 1. Ksieciunio znów spotyka swojego ulubionego mechanika, i już chce z nim iść na randkę, a przy okazji wyjawia mu super-tajne informacje wagi państwowej, koniec spotkania. Znów się spotykają, i najchętniej by się wycałowali, bo czemu by nie? I tak w kółko Macieju. Brakowało mi w tym płynności. Cóż poradzę, że lubię jak wszystko jest „po bożemu”? To mnie irytowało. Ale mniej-więcej od połowy książka mnie wciągnęła. Do tego stopnia, że dzisiaj wczoraj postanowiłam zamknąć się na cztery spusty i czytać. Zakończenie było świetne. Już wiem, że sięgnę po następny tom, bo cholercia chcę wiedzieć co z… z tyyyym takim  co to nie wolno mi powiedzieć :D.

Muszę przyznać, że największa tajemnica była pieruńsko przewidywalna. Okej, na miejscu Cinder pewnie też by mi przez myśl to rozwiązanie nie przeszło, ale czytając troszkę mnie nerwica brała, bo odpowiedź była tak oczywista, a musiałam czekać na jej ujawnienie niemiłosiernie długo. Z jednej strony Meyer postąpiła logicznie, a z drugiej nie obraziłabym się, gdyby oświeciła główną bohaterkę tak ze sto stron wcześniej.


Jeśli chodzi o same postacie, to są raczej sympatyczne. Chodzi mi tu o dwójkę głównych bohaterów ;). 
Cinder jest inteligentna, pracowita, no i wzbudzała mój lekki podziw, bo lekko dziewczyna nie miała. Jako cyborg była obywatelem drugiej kategorii, własnością swojej prawnej opiekunki. (Właściwie nie do końca umiałam się z tym pogodzić. W mojej głowie cyborgi z tej książki były takimi… ludźmi z protezami. Nijak nie potrafię pojąć, czemu mieliby być gorzej traktowani.) Podobało mi się to, jak dążyła do odzyskania wolności. Lubiłam w  niej charakterek, który pokazywał się w dialogach. No i fakt, że nie dostała z marszu hyzia na punkcie Kaia też się chwali. Miło było czytać o dziewczynie, która nie jest typową szarą myszką.

 Z kolei Kai był piekielnie sympatyczny. Czekałam na rozdziały widziane jego oczami, albo chociaż na te, w których Cinder się z nim spotykała. Księciunio miał niczego sobie poczucie humoru, tak milutko sarkastyczne ;). Jedno do czego mogłabym się przyczepić, to infantylność. Aczkolwiek nie wiem, czy to faktycznie jest minus, czy zaleta. Spróbuję to wyjaśnić, ale nie ręczę, że podołam. Książę był młody, miał coś chyba dwadzieścia lat. Chłopak miał w planach nacieszyć się młodością  na tyle, na ile status książęcy pozwalał, ale troszkę mu pokrzyżowano te plany. Musiał piekielnie szybko dojrzeć, ale troszkę mu to nie wychodziło. Kai z jednej strony chciał dobra swojego państwa, pragnął znaleźć antidotum, i tak dalej, ale z drugiej odrzucał propozycje jedynej osoby, która oferowała mu rozwiązanie problemu zarazy, i nie tylko. Poza tym sypanie sarkastycznymi tekstami na obradach międzynarodowych wydawało mi się mocno nie halo. I właśnie dlatego mógłby być to minus.. no ale kurczę, kto z nas umiałby dorosnąć w kilka tygodni, i z marszu wskoczyć w buty władcy? Ja z pewnością nie. Może więc pani Meyer należą się oklaski, za nie wykreowanie kolejnego idealnego bohatera narodowego? Kurczę, nie mogę się zdecydować.

Tak sobie siedzę, i myślę co jeszcze mogłabym dodać, ale mam czarną dziurę między uszami, więc poprzestanę na tym ;).

Podsumowując: niepodziwajka wyszła całkiem nieźle. Historia jest bardzo ciekawa, chociaż początek nie należał do najlepszych. Co prawda jest kilka rysek, ale bez problemu można na nie przymknąć oko. Serdecznie polecam Cinder każdemu, kto lubi baśniowe klimaty. A z resztą nie tylko! Polecam ją każdemu, bo jest to historia dość oryginalna, a jej zakończenie jest zaiste obiecujące.



To ja już się wygadałam, teraz wasza kolej. Czytaliście? Nie? A planujecie? Czekam na wasze opinie! ;)



Buziaki ;*
Q.

23 komentarze:

  1. CZEŚĆ! Nominowałam Cię na swoim blogu do LBA :) Mam nadzieję, że z chęcią odpowiesz na moich 11 pytań :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Oczywiście, chętnie odpowiem i to już wkrótce ;)

      Usuń
  2. No właśnie nie czytałam, a chcę! Kopciuszek to moja miłość z dzieciństwa, a w żadnej z bibliotek w mojej okolicy daremno szukać "Cinder" :C
    "nie obraziłabym się, gdyby oświeciła główną bohaterkę tak ze sto stron wcześniej." - coś czuję, że to by chyba nie wyszło :D
    Ale niegłupi pomysł z losowym wybieraniem książki - muszę to kiedyś wypróbować!

    LimoBooks :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na prawdę? W mojej bibliotece jest nawet kilka egzemplarzy, i to tak zużytych, jakby były ciągiem, raz o raz wypożyczane :O
      Kurczę, ale ta tajemnica jest oczywista od samego początku, od wzmianek historycznych! I z każdą stroną coraz bardziej, i bardziej, a Cinder jak na złość udaje głupią -,-
      Właściwie to było spowodowane tym, że miałam 10 minut do autobusu, a przystanek jest naprzeciwko biblioteki :D Ale chyba będę robić tak częściej, i Ciebie też zachęcam ;) Można się mile zaskoczyć :P

      Usuń
  3. Ta saga jest stanowczo nie dla mnie :(
    Przy okazji, nominowałam Cię do LBA, szczegóły znajdziesz u mnie ;)

    Pozdrawiam i zapraszam
    Zaczytana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ile ludzi, tyle opinii ;P
      Dziękuję, z pewnością odpowiem ;)

      Usuń
  4. Nie czytałam żadnej książki z tej serii, ale ostatnio trochę czytałam recenzji właśnie o tym tomie i jak niektórzy zachwycają się tymi nawiązaniami do Kopciuszka, tak czytałam też opinię, że tego nawiązania w ogóle mało widać, więc już sama nie wiem, co mam myśleć. Miałam na początku przekonać się sama, co i jak, ale skoro piszesz, że dużo powtórzeń, to już wiem, że książka jest nie dla mnie. Tak bardzo nie lubię powtórzeń w książkach. Lubię zachwycać się językiem, w jaki została napisana powieść, nawet jeśli jest bardzo prosty, ale jak są takie nieestetyczne powtórzenia, to dostaję nerwicy. :D
    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... W sumie jest dość kopciuszkowo, bo jest wredna przybrana siostra, jest macocha, zmarły ojciec, a Cinder ma odpadającą stopę (że niby pantofelek?)... Aczkolwiek baśniowości w tym jest według mnie niewiele. Nie ma takiej magii jak w Selekcji, Klejnocie, czy innym Dworze cierni i róż ;). Powtórzenia mnie cholernie drażniły! Jeżeli jesteś na nie wyczulona, to lepiej daruj sobie Cinder ;<

      Usuń
  5. Jeszcze nie czytałam tej książki i na razie nie zamierzam, ale jak będę miła chwilkę wolnego czasu, to może po nią sięgnę :D

    Pozdrawiam cię z całego serduszka i zapraszam do mnie na '7ReadUp 3.0 - czyli mój TBR!' :)
    Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie miałam jej w planach, to czysty przypadek, że padło na nią :D W każdym bądź razie polecam Ci ją ;*

      Usuń
  6. Nie czytałam i nie planuję. Zupełnie nie ciągnie mnie do tej książki, więc pasuję tym razem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet o niej nie słyszałam :D Ale okazała się niezła. No ale każdy ma prawo do swojego zdania ;)
      xo

      Usuń
  7. Jak dla mnie ta saga jest świetna. czekam na kontynuację, mam nadzieję, że ją w końcu wydadzą, bo mnie kompletnie te książki pochłonęły.
    Buziaki :*
    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, to kontynuacja nie jest kompletna? :O Jak to? Kurde, to mnie zasmuciłaś ;<

      Usuń
  8. Baśnie uwielbiam, ale po tą serie nie planuje sięgnąć :) Wole grzebać w polskiej fantastyce: nie dość, że zwykle wypada lepiej, to na dodatek nasi autorzy baśnie i mitologie wręcz kochają. A że unikam młodzieżówek to nieco inna bajka :D
    http://drewniany-most.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zagłębić się w polskie fantasy nieco głębiej, bo na razie zatrzymałam się na Pilipiuku i Sapkowskim :D No chyba, że liczą się Dziady Mickiewicza :')

      Usuń
  9. Cześć;> Już czytałam wcześniej kilka recenzji na temat tej książki - staje się chyba coraz bardziej popularna przez ten motyw kopciuszka chyba ;) Sama mam ochote przeczytać te ksiazke i na pewno niedługo po nią sięgne, w ogole to tęsknie za dzieciństwem i tymi wszystkimi bajeczkami, które rodzice czytali do snu. Pozdrawiam!

    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też trafiłam na kilka recenzji, więc gdy wyciągnęłam z bibliotecznej półki Cinder, mniej-więcej wiedziałam co mnie czeka ;) Książka jest przyjemna, ale nie jakaś wybitna. Wydaje mi się, że autorka nie wykorzystała potencjału drzemiącego w tej historii.. Ale jeśli masz ochotę na odrobinę baśniowości w futurystycznym wydaniu, to Cinder będzie idealny ;)

      Usuń
  10. Sporo o niej słyszałam, jednak się nie zdecydowałam i nie zdecyduję. Mam inne, lepsze książki do czytania niż ta. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie miałam jeszcze okazji przeczytać. Mało co słyszałam o tej książce, coś tam tylko obiło mi się o uszy. Na początku nie ciągnęło mnie do tej książki, bo Cinder-cyborg, mechanik, który ma żelastwo zamiast kończyn-cóż można powiedzieć, że mam uraz do powieści, w których występuje element "maszyn" (?). Po drugie niebieska gorączka od razu skojarzyła mi się z Pożogą z "Więźnia labiryntu", no ale to pewnie tylko takie moje skojarzenie. Ale w końcu mnie przekonałaś!! Możliwość wojny z Lunarami, "milutko sarkastyczny" książę, niegłupia bohaterka, a do tego super zakończenie! Chcę to! ♥ Słyszałam tylko, że "Saga księżycowa" nie jest kontynuowana w Polsce, więc zobaczę jak to będzie :D Recenzja genialna; chwilami uśmiechałam się sama do....komputera. Pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :*
      Sama nie słyszałam zbyt wiele o Sadze księżycowej, może ze dwie recenzje mi gdzieś mignęły ;) Więc w sumie miałam znikome pojęcie (ale jakieś-tam miałam) co mnie czeka ;) Książka fenomenem nie jest, i z początku ciężko się w to wgryźć właśnie przez tą całą robotykę, ale później robi się ciekawiej ;) A księciunio jest fajny, na prawdę :D <3
      Też właśnie jedna z dziewczyn mnie uświadomiła, że nie ma wydanej całej Sagi w Polsce, ale trudno ;) po drugi tom na pewno sięgnę, a później się zobaczy :P
      Buziaki ;*

      Usuń
  12. Obożeobożeobożeoboże! Ta okładka jest niesamowita! <3<3
    Uwielbiam klimaty baśniowe, więc na pewno przeczytam - a najchętniej kupię. Takie książki aż proszą się aby leżeć na półce <3
    To 'randkowanie' nieszczególnie mi się podoba - przynajmniej tak to napisałaś XD
    Hmm, jestem ciekawa czy przebrnęłabym przez tę książkę, skoro początek jest kiepski... :( Mam słomiany zapał :(
    No nic, liczę, że jednak to przeczytam... przynajmniej ze względu na okładkę... oboże, no! Cudna jest <3
    Taka sroka ze mnie XD
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej właśnie mi okładka się nie podoba :D ale może świeżutka książka wygląda lepiej ;) Chociaż terazz jest chyba jakieś nowe wydanie, z takim czerwonym pantofelkiem z tego co zauważyłam, jak szukałam okładki do tej recki :)
      To nawet nie były randki, oni na siebie zupełnie przypadkiem wpadali i to takie spotkania na 1-2 strony. Może jedno trwało ze 4, a tak to kilka zdań wymienionych, i każde szło w swoją stronę ;) Także lajcik, miłostek randkowych się nie bój xD
      Początek mnie męczył, bo nie kręci mnie Japonia, a i robotyka nie jest czymś, co mnie kręci ;) Dlatego musiałam poczekać na księcia i te rzadkie miłostko-podobne sceny xD
      Idź ty sroko! Buźki ;*

      Usuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)