poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Nasze nie gryzie! O polskiej literaturze.. od innej strony ;)

Cześć Sufleciki!
Tak się jakoś podziało, że właśnie powinnam być na matematyce, ale nie dotarłam… więc mogę skrobnąć dla was tegoż posta. Posta, który nie będzie recenzją – tak jak obiecywałam, powracam do pisania moich wywodów od czapy,  z którymi możecie się zgadzać, możecie się nie zgadzać, a napisać i tak je napiszę – bo  mogę :D. O czym dziś będzie? O nas. O Polakach i o tym, jak podchodzimy do rodzimej literatury.



Wielu z nas omija szerokim  łukiem polską literaturę. Wiem to z doświadczenia własnego, z zachowań znajomych i z komentarzy na moim blogu pod recenzjami książek autorstwa Polaków. Przyznaję się bez bicia – sama jeszcze nie tak dawno brałam się wyłącznie za literaturę zagraniczną. Wyjątkiem były lektury, no i mój kochany Sapkowski. Wkradł mi się jeszcze Pilipiuk z Rzeźnikiem drzew… ale to by było na tyle. Ostatnio jednak pacłam się w tę moją durną łepetynę za to, jak sama siebie ograniczałam. I od tej pory mieszam obce z naszym, dawkuję i przeplatam. W tym poście wcale nie będę rozwodzić się nad tym, czemu ludzie boją się polskich książek. Wydaje mi się, że takich tekstów jest już od czorta, a z resztą cóż by to dało, że kolejna osoba wymieniłaby kilka argumentów za i kilka przeciw czytania polskiej literatury? Postanowiłam polecieć z konkretem. Dziś mam dla was kilka propozycji książek, które na moje oko potrafią sprawić, że awersja do rodzimych książek zniknie, albo przynajmniej drastycznie zmaleje. Zaciekawieni?



 
Chyba was nie zaskoczę tym, iż zacznę od mojego ulubieńca. Był drugą sagą w moim życiu, którą przeczytałam i pierwszą, do której umiem wracać raz po raz. Będę go polecać przy każdej nadarzającej się okazji, bo na to zasługuje, wierzcie mi. Opowieść o Geralcie i Ciri jest gęsto zasłana trupami, skropiona krwią i przyprawiona świetnym humorem. Sapkowski umie pisać i spokojnie mógłby się mierzyć z Martinem pod względem tak opisów walk, jak i kreacji świata. Przy czym mi osobiście Wiedźmina czytało się o wiele przyjemniej, niż Pieśń lodu i ognia. Według mnie jest łatwiejsza w ogarnięciu, i śmiem twierdzić, że lepsza. Ale pamiętajcie, to wyłącznie moja subiektywna opinia ;).
A teraz taka krótka opowieść z życia Q. Założyłam się swego czasu z chłopakiem, że przekonam go do czytania. Na pierwszy ogień poszły oczywiście opowiadania Sapkowskiego o Gerealcie. I pykło – nieczytaty zaczął czytać! I to właśnie dzięki polskiej książce <3



Skoro pierwszy z moich wyborów był dość oczywisty… to może tym razem was zaskoczę? Zdaję sobie sprawę, że Sienkiewicz wielu kojarzy się z okropnym W pustyni i w puszczy i Krzyżakami (których przeczytałam od deski do deski i byłam zachwycona <3), przez co z marszu skreślają jego twórczość… A według mnie każda rządna ogromnej miłości i pięknego romansu kobieta powinna przynajmniej spróbować przeczytać Quo vadisPrzyznaję – sama nie wpadłabym na to, żeby po nie sięgnąć, gdyby nie wymagano ode mnie znajomości treści na konkursie w gimnazjum. I dziękuję niebiosom za to, że Quo vadis znalazło się na spisie lektur obowiązkowych. Ryczałam jak bóbr. Serio, tata pozwolił mi zostać w domu i nie iść do szkoły tylko dlatego, że chciałam zdążyć przeczytać drugi tom, a nie streszczenie. Do dziś pamiętam, jak zawinięta w koc i kołdrę, z kubkiem gorącej herbaty siedziałam na łóżku przy lampce nocnej i w środku nocy starałam się nie obudzić połowy domu moim chlipaniem. Proszę więc was – nie myślcie o tych durnych lekturach! Nie generalizujcie! Spróbujcie sił z Quo vadis <3



Okej, było już oczywiście, było już zaskakująco dla was… to teraz pora na książkę, która zaskoczyła MNIE ;). Clovis La Fay. Magiczne akta Scotland Yardu Anny Lange (recenzja KLIK). Byłam pewna, że to powieść zagraniczna… a tu taka heca, autorka okazała się Polką piszącą pod pseudonimem. Jak słowo daję, ta książka jest genialną mieszanką fantasy i kryminału. I – co chyba najważniejsze – naprawdę nie da się w niej znaleźć niczego „polaczkowatego”. Dopracowana, pomysłowa, zabawna, wciągająca i okrutnie ciekawie napisana. Mam wrażenie, że Clovis nie jednego z Was zaskoczyłby w równej mierze, co mnie. Osobiście przez kilka dni po skończeniu lektury chodziłam tak nakręcona i tak zakochana w tej historii, że nawet zbałamuciłam kilku znajomych blogerów do sięgnięcia po nią. I oni też przepadli. Cóż, Clovis tak działa na czytelnika. Sprawdzone info.



Skoro już o humorze mowa, to w tym „zestawieniu” nie może zabraknąć Marty Kisiel i jej Dożywocia (recenzja KLIK), czyli mojego marcowego odkrycia. Zdaję sobie sprawę, że akurat ta książka nie przypadnie do gustu każdemu. Ją się albo kocha, albo nienawidzi. Ale jeżeli tylko cechujesz się dystansem do świata, lubisz sarkastyczne historie i opowieści pełne absurdu… Koniecznie sięgnij właśnie po Dożywocie! Mi jakoś tak w połowie zabrakło karteczek do zaznaczania cytatów. Książkę pewnie pożarłabym w jeden dzień, może dwa ale na drodze stanął mi  mój tata. Otóż chciałam mu się pochwalić jakimś n prawdę zabawnym fragmentem… a skończył się na tym, ze przeczytałam mu praktycznie pół książki na głos, a on się zaśmiewał w głos. Dożywociem poratowaliśmy też wujka, którego uziemiono w szpitalu, a teraz książka poszła dalej w świat… i każdy się nią zachwyca. Słowo daję, Marta Kisiel przez 300 stron bawi czytelnika w tak cudowny sposób, że nie sposób oderwać się od lektury. Gorąco polecam wam Dożywocie na przełamanie lodów z polską literaturą!



Jako że jestem dzieckiem fantasy, to i nie mogę powstrzymać się przed wymienieniem nowej serii Anety Jadowskiej, opowiadającej o Nikicie. Pierwszy tom – Dziewczyna z dzielnicy cudów - mnie oczarował (recenzja KLIK). Jadowska stworzyła bohaterkę silną, charakterną i niesamowicie ludzką. Nareszcie nie czytamy o niezdecydowanej nastolatce, a o dojrzałej, inteligentnej kobiecie. Świat, w którym toczy się akcja jest równie niesamowity, co i główna bohaterka. Miasta alternatywne dla mnie okazały się ciekawym, cudownym zaskoczeniem. A fakt, że cała opowieść kręci się wokół mitologii nordyckiej i nie tylko… Kochani, jeśli są tu jacyś fani Fantastyki, to naprawdę zachęcam do zapoznania się z Nikitą. Warto, jak cholera.



Tu polecę nieco po omacku, bo jestem w trakcie czytania (a raczej słuchania, bo w końcu zakupiłam sobie audiobook! <3) tej książki… ale już mogę stwierdzić, że zasługuje na miejsce na tej liście. Kroniki Jakuba Wędrowycza autorstwa Andrzeja Pilipiuka to opowieść o osiemdziesięciolatku, który skupia w sobie wszystko co w nas, Polakach najgorsze i najlepsze zarazem. Książka to tak na dobrą sprawę nie jedna, spójna opowieść, a zbiór opowiadań, dlatego jeżeli nie lubicie takich rzeczy – odpuśćcie. Chociaż przyznam wam się, że ja zbiory opowiadań omijam, bo właśnie nie lubię… a ten podoba mi się piekielnie. Jakub i jego przygody są tak absurdalne, suto zalane samogonem i siwuchą, pełne humoru i czarów… Ja i mój luby płaczemy ze śmiechu. Mam nadzieję, że część z Was także skusi się na odrobinę komizmu, jaką oferuje Pilipiuk w swojej serii o egzorcyście z Wojsławic ;)



Zdaję sobie sprawę, że moja lista jest króciutka i dość… skoncentrowana wokół fantastyki. Nie chciałam pisać o książkach, o których wyłącznie słyszałam, że są dobre. Skupiłam się na tym, co już poznane, pewne i sprawdzone ;). Pewnie wypadałoby tu wymienić Mroza czy Bondę, może Ćwieka albo… no właśnie: 

O kim powinnam jeszcze wiedzieć? O kim napisać? Kogo WY byście mi polecili? Dajcie znać w komentarzach! 

Mam pewien chytry plan odnośnie propozycji… i  proponujących ;P Ale o tym dowiecie się wkrótce ;).

Buziaki ;*

Q.

PS. Wybaczcie mi to wariactwo z justowaniem tekstu. Blogger zdurniał i nie pozwala na wyjustowanie tych kilku akapitów... więc od biedy wyśrodkowałam je -,- Postaram się to naprawić ;) 

15 komentarzy:

  1. Większość, co najmniej kojarzę. Sapkowskiego uwielbiam niezmiennie od lat... o maj gat od 15 lata chyba już, jak nie ciutek więcej. Jadowska skusiła mnie dawno, ale jeszcze nie przeczytałam, bo kolejkę sobie ustaliłam. Kroniki Jakuba Wędrowycza... zapluwałam się ze śmiechu do samego pasa. Panią Kisiel Ty mnie skusiłaś, ale jeszcze nie było okazji.
    Post świetny. Po polskie warto sięgać, ja zaczęłam przez wyzwanie czytelnicze i Cherezińską (którą pokochałam miłością podobną do tej, jaką żywię wobec Sapkowskiego, chociaż Autorka to zupełnie inna i Jej powieści również). Na początek chciałam brać w łapki tylko jakiś sprawdzonych, poleconych Autorów, ale sama się oszukałam dodając sobie do wyzwania "Czytam, bo polskie" swoje własne wyzwanie, czyli czytam Autorów na wszystkie litery alfabetu, co wcale nie jest łatwe (w każdym miesiącu inne literki, po kolei od A po Ź bodajże, w kwietniu mam F i G). I tym sposobem odkryłam Bohdana Arcta, po którego nie sięgnęłabym inaczej za żadne skarby, a dziś mam już w planach inne Jego książki. Także tego... rozpisałam się, a miało być krótko. No to w skrócie: warto dać im szansę, bo nawet jeśli jakiś zawiedzie, to można znaleźć kilka perełek, które to wynagrodzą. Ostatnio Grzegorz Wielgus tak mi wynagrodził, jakieś gorsze lektury, że jestem jakby pozytywnie naćpana do polskich Pisarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jednak wole "Krzyżaków" od "Quo Vadis"... a do "Dziewczyny z Dzielnicy Cudów" mam sporo zastrzeżeń ;P Ten Pilipiuk mnie kusi, ale nie pałam wielką miłością do tegoż pana i na razie go sobie odpuszczam :D
    Czytanie polskiej literatury jest najlepsze dla Polaków, bo... czytanie książek w oryginałach najlepiej się sprawdza. Właściwie tu nie chodzi o to, że Polacy piszą dobrze, a o to, że tłumacz jest kłamcą i nigdy nie odda w pełni tego, co autor chciał przekazać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodałabym do tej listy takich autorów jak: Paweł Majka (sf), Robert J. Szmidt (sf), Marcin Podlewski (sf), Maja Lidia Kossakowska (fantasy), Robert M. Wegner (fantasy), Anna Brzezińska (fantasy) czy Jacek Dukaj (fantasy). Każdy z nich pisze nie gorzej niż popularni zagraniczni twórcy tych gatunków.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie jakoś Bonda nie porywa, czegoś mi brakuje w jej książkach. Z polskich pisarzy lubię Nurowską i Miłoszewskiego. Dobrze mi się czytało Grzegorza Sobaszka i jego komedię kryminalną "Muszę kończyć, umieram", "Noc żywych Żydów" Igora Ostachowicza czy "Mgłę" Kai Malanowskiej chociaż tam końcówka była trochę rozczarowująca. Nie unikam polskiej literatury i chętnie przeczytam "Dożywocie" i "Magiczne akta Scotland Yardu" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja do polskich autorów przekonałam się za sprawą Remigiusza Mroza, ale nigdy nie miałam jakichś szczególnych zahamowań przed twórczością naszych rodaków. Wydaje mi się, że to uprzedzenie u niektórych osób może wynikać w dużej mierze z lektur, w końcu Sienkiewicz potrafi zostawić za sobą złe wspomnienia :P "Krzyżacy" byli męczarnią, ale "Quo Vadis" również uwielbiam! Tyle że większość osób to "Krzyżaków" albo "W pustyni i w puszczy" czyta jako pierwsze, a później już trudno zmyć do niezbyt pozytywne pierwsze wrażenie. Sapkowskiego planuję odświeżyć sobie na wakacjach, bo przeczytałam kiedyś "Krew elfów" i "Ostatnie życzenie", ale od tego czasu praktycznie wszystko zapomniałam. Dlatego chciałabym przeczytać całą sagę za jednym zamachem :) "Clovis LaFay" także bardzo mi się spodobał, choć miał pewne wady, i czekam niecierpliwie na informację o kontynuacji. Bo już tyle czasu minęło, a tu ani widu, ani słychu. A akuratnie "Clovisa" pożyczyłam koledze z klasy, który nie czyta w ogóle, nawet lektur, i teraz dopytuje się mnie ciągle, kiedy druga część :D Jadowską też bardzo lubię, ale najbardziej cenię sobie twórczość Mroza, Kasi Puzyńskiej i Jakuba Małeckiego :)
    Pozdrawiam, Zaksiążkowana

    OdpowiedzUsuń
  6. Może mój komentarz nie będzie tak długi, ale mam wielką nadzieję ze nie zginie :). Ja miłość do książek odziedziczyłam chyba po mamie, bo od dzieciństwa czytałam dużo powieści naszych rodzimych autorów. Tak było cały czas, aż dopiero ostatnio mój zapał ostygł. Chociaż może ostygł to zły pomysł, bo bardziej chodzi mi o ... W sumie sama nie wiem :) Ale pomimo że nadal lubię, nadrabiam zaległości z zagranicznych rynków :)
    Myślałam że tylko ja taką miłością ślepą, wielką, prawdziwą, kocham Qvo Vadis <3. Też ryczałam jak głupia, czytałam po nocy, a moja siostra do tej pory nie może zrozumieć co ja w tej książce tak lubie. Marta Kisiel ma dal do rozśmieszania czytelników :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ula, powiem Ci, że KOCHAM "Quo vadis" i boli mnie, że tak wiele osób nie chce przeczytać tej książki, bo to lektura, bo Sienkiewicz, bo na pewno nudna. Tymczasem tam się dzieje tyle, że aż nie da się opisać <3 Petroniusz, podstępny Chiron, Marek i Liwia, miłość, zdrada i wybaczenie, normalnie polecam każdemu. I tak, też wyłam jak szalona :D
    Co do reszty - nie znam, nie czytałam, ale na "Dożywocie" i inne książki pani Kisiel czaję się od dosyć dawna ;)

    Pozdrawiam Cię cieplutko,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nad tą Clovis La Fay i serią o Nikicie zastanawiam się już od jakiegoś czasu, no i... cóż, idę zaraz zamawiać w jakiejś księgarni, bo wstyd dłużej czekać :p A poleciłabym jeszcze np. "Nieboszczyka wędrownego" Małgorzaty J. Kursy - przezabawna historia, w moje poczucie humoru trafiła idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zacznijmy od początku.
    Wiedźmina będę musiała przeczytać tylko jakoś na razie jeszcze się nie zabrałam. Ale wiem, że muszę!
    Quo Vadis jest teraz moją lekturą xD Jeszcze nie zaczęłam czytać, ale zamierzam to zrobić w najbliższym czasie, w końcu muszę.
    Clovis gdzieś jest w odmętach mojej listy do przeczytania, ale nie sądziłam że to polska autorka!
    Dożywocie <3
    Nikita też jest w moich czytelniczych planach
    Pilipuka polecała mi ciocia, ale jeszcze nie miałam okazji!

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże Ula, jeszcze nigdy nikt nie nazwał mnie suflecikiem :D :P Tak fajnie jest nim być xD

    Ja niestety przez bardzo długi czas unikałam książek polskich autorów jak diabeł wody święconej (z wyjątkiem lektur), ale na szczęście w porę się ogarnęłam i teraz jeśli już widzę polskie nazwisko, to nie zrażam się, a wręcz przeciwnie-jeżeli książka jest intrygująca, to się za nią biorę. No i tak mniej więcej poznałam mojego ukochanego Mroza ♥ Ale to już wiesz...

    Wiem, że za "Wiedźmina" pasowałoby się wziąć, żeby sprawdzić, czy i mi pyknie styl autora, ale jakoś tak nadal przekonać się nie mogę. Już bardziej zachęcona jestem do Martina i gdybym tylko głupia ja nie zapomniała sobie skoczyć do biblioteki, to w święta bym jego książkę czytała, a tu dupa. No nic, jeszcze się zobaczy.

    Ja tam nie wiem, co ludzie mają do Sienkiewicza. Fakt, gościu lubił obszerne opisy, ale ja je kocham i historie napisane przez Henryka też, więc się nie zrażam. "Quo Vadis" miałam przyjemność czytać rok temu (dzięki konkursowi) i jestem tą książką zachwycona! CUDO! CUDO! CUDO! ♥ Również ryczałam jak bóbr i myślę, że jeszcze nieraz do tej książki powrócę ^.^

    Udusisz mnie teraz, bo powiem Ci, że nie zabrałam się jeszcze za "Clovisa". Ja wiem, że ta książka jest genialna i czuję, że zawładnie moim serduchem, no ale wiesz jak to jest-tu trzeba to przeczytać, a tu wychodzi kolejna część serii, którą zaczęłaś, a tu jeszcze lektura do szkoły i jakaś książka, którą podsunęła ci koleżanka i czasu nie ma... Ale obiecuję Ci, że w tym roku "Clovisa" przeczytam!

    "Dystans do świata i opowieści pełne absurdu"-niby lubię, ale po przeczytaniu "Ja, diablicy", w której też humor teoretycznie był i paradoks występował i wszystko powinno się brać z przymrużeniem oka, to się jednak trochę boję. Bo "Diablica" mi się nie podobała i teraz obawiam się, że z "Dożywociem" będzie tak samo. Ale! Przeczytam sobie zaraz Twoją recenzję i wtedy mi się wszystko rozjaśni.

    Ha! Wiedziałam, że i Jadowska tutaj będzie! Z "Dziewczyną z Dzielnicy Cudów" mam tak samo jak z "Clovisem", więc w tym roku ją ogarnę :D

    O ostatniej książce nie słyszałam, ale zaraz ją sobie wygoogluję :D

    Oczywiście, że polecam Ci MROZA!!! ♥♥ Wiesz, jak kocham jego książki ♥ Zresztą nie tylko ja. Ostatnio po przeczytaniu "Kasacji" miałam taki natłok myśli i emocji, że recenzję napisałam w błyskawicznym tempie. A teraz biedna sobie czeka na zdjęcie okładki, żeby zostać opublikowaną :P

    Coś czuję, że się z lekka rozpisałam, więc spadam już.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Z Clovisem się zgadzam, jak najbardziej, ale z Sienkiewiczem się już nie lubimy. Większość jego książek raczej mnie znudziła, niż zaciekawiła. ;/
    Ogólnie co do polskich autorów, to trochę mnie bawią argumenty "nie przeczytam, bo to polskie" - no serio? A to wraz z narodowością przydziela się też umiejętności pisarskie? Niech poszukają autora, który pisze książki w ich ulubionym gatunku, a nie oceniają po tytułach, które przypadkiem gdzieś zobaczyli i myślą, że wszystko jest takie samo.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mogłaś napisać ,,cześć babeczki''? Przez te suflety zastanawiałam się czym one były, ale spokojnie - w końcu sobie przypomniałam :D
    Sapkowski to już swego rodzaju klasyk; wiem, że ma kilka fajnych cytatów, jednak nie ten gatunek. Zdziwiłam się natomiast przy ,,Dziewczynie z dzielnicy cudów''. Wielokrotnie migała mi ta książka i cały czas myślałam, że to jest zagraniczne. Najbardziej z tej listy interesuje mnie ,,Clovis La Fay. Magiczne akta Scotland Yardu''. Wszystkie go polecałyście, więc trudno się oprzeć :D Ale to raczej za kilka miesięcy, bo mam wyzwanie sama przed sobą, żeby przeczytać wszystko co już zgromadziłam na półkach, a stoi zakurzone i czeka na przeczytanie. Pozdrawiam, Wielopasja

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajny pomysł na post!
    Sama do niedawna strasznie stroniłam od polskiej literatury, ale ostatnio o dziwo trafiam na same dobre książki naszych polskich autorów. Z tych, których mogłabym polecić to przede wszystkim najnowszą książkę Marcina Kretkiewicza ,,Droga Na Koniec Świata'' :)

    Obsession With Books

    OdpowiedzUsuń
  14. No ja właśnie jestem z tych, którzy się boją polskiej literatury i znają tylko Mroza (<3) i Sienkiewicza, którego wprost nienawidzę, nie cierpię i nie trawię, sorry XD
    Ale Pilipiuk i Ćwiek... całkiem całkiem. W planach mam Martę Kisiel (już niedługo!) i tą ten teges... (czekaj, przescrolluję)... Jadowską, o! Też niedługo (jak wszystko hehe)


    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  15. Zachęciłaś mnie do Quo Vadis :) Moim zdaniem ludzi nie ciągnie do literatury polskiej przez polskie filmy. Jest tak wiele kiepskich filmów, że polskie nazwisko na książce niestety zniechęca. Bo jak filmy to i pewnie książki. Nie mówie, że wszystkie polskie filmy są kiepskie, ale większość niestety jest i to się przekłada na książki. zapraszam www.zaczytanav.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)