wtorek, 18 kwietnia 2017

Chyba się zakochałam. "Ogniste oczyszczenie" Francesca Haig

Cześć Zajączki!
Niby przerwa świąteczna powinna być świetną okazją do pisania/czytania/blogowania… a u mnie jak zwykle jest na odwrót :D Nijak nie mam głowy do skakania z bloga na bloga, skrobania postów... no dobra, czytanie względnie mi idzie i to na dwa fronty, ale mimo wszystko mogłoby być lepiej. No ale, jak to się mówi: jak się nie ma co się lubi, to się kradnie lubi co się ma! A ja mam dla was książkę, po której nie spodziewałam się zbyt wiele... a dostałam wszystko, czego akurat potrzebowało me czytelnicze serduszko.

Zacznijmy od tego, że nie mam pojęcia cóż mną kierowało, kiedy kupowałam tę książkę. Chyba nawet nie było jej na mojej liście chciejek. Do tego ta okładka mnie denerwuje, bo są na niej nawet nie jedna, a dwie mordy,  w tym jedna niesamowicie przypomina buźkę aktora grającego w ekranizacji Intruza… No więc nie wiedzieć czemu jakiś czas temu kupując prezent dla Marcina dorzuciłam do koszyka Ogniste oczyszczenie. Szpulnęłam je na półkę i omijałam szerokim łukiem, tym bardziej, iż na LC ma ono niespełna siedem gwiazdek, co nie sugerowało, że historia ta okaże się… takim cudeńkiem!




Wybuch podzielił czas na wydarzenia Przed i Po nim. Ogień strawił wszelką Elektronikę, zniszczył miasta, spopielił pola uprawne, uśmiercił wiele gatunków zwierząt, dokonał niemalże całkowitej zagłady rasy ludzkiej. Jednak garstka ludzi ocalała, aby stopniowo dojść do siebie, nauczyć się żyć w świecie Po Wybuchu. Od czterystu lat na świat przychodzą bliźnięta, z których jedno zawsze jest zdrowym, silnym niemowlęciem – Alfą, a drugie rodzi się z jakąś wadą, np. nadmiarem lub niedoborem kończyn, brakiem oczu, ślepotą, itp. Kaleki bliźniak nosi miano Omegi. Ludzkość uważa, że Omegi są skażone przez Wybuch, ich życie jest warte tyle co nic… ale nie do końca, bowiem każde rodzeństwo łączy nierozerwalna więź, dzięki której nie da się zranić lub zabić jednego, nie robiąc krzywdy drugiemu. Kiedy Omega choruje – Alfa zapada na tą samą chorobę. Kiedy ginie Alfa, gdzieś na świecie ginie jego bliźniak. Nie da się więc pozbyć Omeg, jednak Alfy utrudniają im życie najbardziej, jak mogą. Omegi są ograniczone niezliczonymi zakazami i nakazami, piętnowane, wyrzucane z domu i zsyłane w wieku dziecięcym do osad przeznaczonych wyłącznie dla nich. Nie zawsze jednak ich kalectwo ma charakter fizyczny. Cass jest wizjonerką -  Omegą potrafiącą widzieć rzeczy, które miały miejsce w przeszłości lub czające się w przyszłości. Przez to, że na pierwszy rzut oka nie da się określić, iż to ona jest chora… nie można więc zesłać jej do osady Omeg. Przez trzynaście lat żyje razem ze swoim bratem, Zachem pod jednym dachem. Jest ewenementem. Taka sytuacja nie może jednak trwać wiecznie. Jak potoczą się losy młodej Wizjonerki? Czy Zach udźwignie ciężar trzynastu lat bycia wykluczanym ze społeczeństwa? Kim jest Spowiedniczka? Czy Alfom uda się znaleźć sposób na obejście więzi łączącej ich z Omegami? Na te i o wiele więcej pytań odpowiedź znajdziecie w Ognistym oczyszczeniu!

Fiuuu! Pierwszy raz stworzyłam tak cholernie długi opis. Wybaczcie. Wszystko przez…. No właśnie, przez pierwszą rzecz związaną z tą książką, o której chcę wam powiedzieć.



Otóż początek Ognistego oczyszczenia był dziwny. Pierwsze kilkadziesiąt stron to skakanie pomiędzy wspomnieniami a teraźniejszością  otaczającą Cass. Jest to taka ogroooomna retrospekcja, dzięki której doskonale możemy poznać zasady, którymi rządzi się świat Po Wybuchu, co dla mnie było niesamowicie ciekawe… ale czyta się to odrobinę ciężko, bo początek jest ubogi w dialogi. Mamy ogrom opisów, a rozmów tyle, co kot napłakał. Nie zmienia to jednak faktu, że książka przyciąga i kusi. Ciekawi. A przez to, że na początku tak drobiazgowo tłumaczone jest wszystko, co związane z życiem Alf i Omeg…. To i mój opis wyszedł taki długaśny. Bo starałam się nie robiąc spoilerów co nieco wam opowiedzieć… o i wyszło jak wyszło. Mam nadzieje, że was zaintrygowałam chociaż troszkę, bo opis na okładce według mnie nie oddaje zupełnie tego, co skrywa w sobie ta historia.


Zwykle o wątku miłosnym piszę pod koniec recenzji. Jakoś… niemalże nigdy nie jest on dla mnie zbytnio istotny – zwykle śmierdzi schematem, opływa słodyczą albo ma inne wady. W tej recenzji o miłości muszę wspomnieć już teraz, bo… tu praktycznie nie ma tegoż wątku! Owszem, główna bohaterka znajduje miłość, ale autorka cudownie omija wszelkie całusy, seksy i inne figle. I wiecie co jest zabawne? Ta wysnuta z romantyzmu relacja jest tak świetnie stworzona, ze bez tych wszystkich opisów człowiek czuje, że między tą dwójką iskrzy, że  zaczyna ich łączyć coś więcej, niż tylko przyjaźń, że COŚ się dzieje. Ogromnie mi się to spodobało. Francesca Haig pokazała miłość nietypowo, bo za pomocą drobnych gestów, detali i odruchów. Nie poszła na łatwiznę. Poszła na całość. Na całość z minimalizmem. Tak więc jeśli macie dość ckliwych historii miłosnych – polecam wam Ogniste oczyszczenie. Ta książka to taki głęboki oddech od romansideł. Cudo.


Jestem totalnie zachwycona światem, jaki stworzyła Haig. Ludzie, to jest tak dopieszczone i dopracowane…. Brakowało mi tutaj wyłącznie mapy na początku książki :P Nie dość, że mamy świetnie opisaną historię naszej planety, całą tę akcję z Wybuchem, z jego następstwami, to to wcale nie jest tak, że czas się zatrzymał, że nic się nie zmienia w rzeczywistości otaczającej bohaterów. Haig wprowadza zmiany w prawie, zwiększa brutalność w tej krainie, a bezwzględność Alf wynosi na poziom tak okropny, że… brrrr! Czytając Ogniste oczyszczenie co jakiś czas przerywałam i pisałam mojemu lubemu: „Cholera, to jest okropne! *tu następował bulwers na działania Alf*”, na co on pytał: „To po co ty to czytasz jak takie złe?” … Moja odpowiedź: „Oszalałeś?! To jest MEEEEGAAAAAAA!!!” Tak. Ta książka jest mega. Jej realia są… mega. Brutalność, bezwzględność, pewnego rodzaju rasizm (nie wiem, czy można to tak określić, jeśli nie – poprawcie mnie ;)), zacofanie pomieszane z hipokryzją i zakłamaniem… jeśli szukacie ciekawego, doskonale przemyślanego uniwersum – Ogniste oczyszczenie czeka!


Okrutnie podobała mi się też kreacja bohaterów. Może zacznę o Cass, czyli naszej głównej bohaterki. Cass była świetna, bo i inteligentna, i odważna, i sprytna. Owszem, zdarzało jej się popełniać jakieś błędy, zaliczać małe potknięcia, ale generalnie czuć od niej taką ludzkość połączoną z niesamowitą siłą. Bardzo polubiłam tę postać i już nie mogę się doczekać kolejnego tomu, aby ponownie spotkać młodą Wizjonerkę. 
Moje serducho jednak zdobył.. no właśnie nie bardzo mogę wam powiedzieć kto (znów) XD Jednakże w książce pojawi się postać męska obdarzona fenomenalnym poczuciem humoru zakrapianym sarkazmem, fascynująca i tajemnicza. Bardzo tajemnicza. W zasadzie rozgryzłam jej sekret na kilka akapitów przed tym, jak zrobiła to oficjalnie Haig, także mogę uznać, że mnie zaskoczono i to dość niemiło, boleśnie. Nadal mnie siepie na wspomnienie tamtego rozdziału, ughh!
Oprócz tej dwójki w książce pojawia się Kobziarz. I znów – nie zdradzę wam kim jest, za to uchylę rąbka tajemnicy: Kobziarz jest cacy, na wysoki połysk. Stale zaskakiwały mnie podejmowane przez niego decyzje i to, czym się kierował przy podejmowaniu ich. Kobziarz był kolejną postacią wykreowaną z cholerną precyzją i na niego również czekam z niecierpliwością. 
W Ognistym oczyszczeniu nie brak też czarnych charakterów. Nie chcę mówić wam kto nimi jest, tym bardziej, że tu jeszcze nic nie jest takie całkiem czarne albo całkiem białe. Może jeszcze się wrócą z ciemnej strony mocy, kto wie? Nie mniej jednak ci źli nie zostali zaniedbani. 
Generalnie autorce należą się głębokie ukłony za to, że nie odwaliła fuszerki, że się postarała i nie bawiła w „kopiuj + wklej”. Brawo!


Ogniste oczyszczenie ma w sobie wątek drogi (cholera, dobrze to nazywam? Zawsze mam wątpliwości, czy to się faktycznie tak mówi -,-). Cass razem z wspomnianym tajemniczym typkiem przemierzają lądy i morza, są stale w ruchu. Dla mnie było to ogromnym zaskoczeniem. Znaczy nie sam wątek, a moja reakcja na niego. Bo wiecie… ja okrutnie nie lubię takich akcji w książkach. Bardzo rzadko trafia się powieść, w której mnie to nie drażni. Ja to lubię kiedy akcja toczy się w jednym czy dwóch miastach, wioskach, itd., a nie skacze przez pół kontynentu. A tutaj? Tutaj czekałam na kolejny punkt na mapie zdobyty przez dwójkę głównych bohaterów. Ani przez chwile ich podróż, ich ucieczka nie denerwowała mnie. Cały czas trzymałam kciuki, aby nikt ich nie złapał, aby udało im się dotrzeć do celu (o którym baaaardzo chciałabym powiedzieć wam więcej, jednak… spoilerspoilerspoiler!), aby byli cali i zdrowi. Nie wiem co spowodowało mój brak irytacji tą całą wyprawą… Może sprawiły to opisy otoczenia, które nie były przegięte, ale też nie były zabiedzone? Może wartkość akcji i mnogość zwrotów akcji? Może brak opisu seksu na leśnych polankach i bagnistych szuwarach? Nie wiem. Nie zmienia to faktu, że muszę, po prostu muszę pogratulować Haig dołączenia do niewielkiego grona twórców, którym udało się mnie oczarować właśnie takim wątkiem. Wątkiem drogi.


Jak zauważyliście – w recenzji brak cytatów. Nie dlatego, że książce brak świetnych fragmentów. Po prostu nie miałam głowy do odrywania się od czytania aby je zaznaczać. Serio, gdy tylko przeszłam przez tę początkową retrospekcję, to wkręciłam się na maxa. Czytałam gdzie mogłam i kiedy mogłam, żeby chociaż stronę dalej być, żeby zobaczyć jak się skończy kolejna przygoda Cass. Pochłaniałam tę książkę między świątecznymi przygotowaniami, przegryzając serniczkiem. Teraz trochę żałuję, że nie zaznaczałam tych cytatów, bo tam jest tego MASA! Może dzięki nim łatwiej byłoby mi was przekonać do sięgnięcia po Ogniste oczyszczenie? Sama nie wiem. Mam jednak nadzieję, że to zrobicie. Naprawdę warto!


Znów się rozgadałam. Wybaczcie. Podsumowując: nie mam pojęcia czemu Ogniste oczyszczenie ma zaledwie sześć gwiazdek na LC. Na moje oko zasługuje na minimum osiem! Ta opowieść okazała się dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Brak wyraźnego wątku miłosnego jest sporą zaletą, podobnie jak skupienie się na ucieczce głównej bohaterki. Uwielbiam tę opowieść za barwne postacie i dopracowane uniwersum. W zasadzie nie potrafię dopatrzeć się w niej minusów, może z wyjątkiem nieco ciężkiego początku. Nie chcę określać komu konkretnie ja polecam. Chcę polecić ją wam wszystkim i każdemu z osobna. Jeśli tylko będziecie mieli okazje – bierzcie się za Ogniste oczyszczenie. Zaiste, warto!


A wy czytaliście? Jak wrażenia? Może wy potraficie mi wyjaśnić skąd ta mała ilość gwiazdek na LC?! A jeśli jeszcze nie czytaliście to… skusicie się? ;)

Buziaki ;*


11 komentarzy:

  1. Często jest tak, że książki omijające całusy i takie tam lepiej oddają uczucie XD Np. Grobowcw Antuanu tak mają xdd

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że ta książka bardzo przypadła Ci do gustu. Twoja recenzja jest bardzo szczegółowa. Sama nie jestem fanką fantastyki, ale sam pomysł na fabułę moim zdaniem zasługuje na uwagę. Może kiedyś uda mi się przeczytać ten tytuł :).

    Pozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahhh, zaczynam żałować, że ostatnio nie zamówiłam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjna recenzja , gdyby nie Ty to pewnie nigdy nie zwróciłabym uwagi na te książkę :( a tak to na pewno ja przeczytam . Szczególnie jeśli nie jest to romans fantasy gdyż tych czułości w post apokaliptycznych książkach nie znoszę ;) Dodaje blog do obserwowanych gdyż uwielbiam długie i napisane z pasja recenzje

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie

    Czytankanadobranoc.blogspot.ie

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten opis jest przewspaniały! :D Uwielbiam takie książki, już Ci wierzę, że to jest cudeńko *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo bardzo zainteresował mnie motyw z wybuchem i życiem na Ziemi po nim, choć nieczęsto sięgam po postapokaliptyczne motywy w książkach. No i brak schematycznego romansidła - czyli jednak da się :)

    OdpowiedzUsuń
  7. raczej nie dla mnie, chociaż kto wie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha, masz rację, twarz z okładki przypomina aktora z Intruza - oczywiście, nie pamiętam, jak się nazywał, ale chyba mamy tego samego na myśli :) Szczerze, nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, więc może nie jest jakoś szczególnie popularna, ale, cholera - opis wydaje się tak ciekawy! Nigdy nie spotkałam się z taką historią! Jeśli kiedyś natknę się na tą książkę, na pewno ją kupię, bo jest wyjątkowa :)

    Pozdrowienia i buziaki!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również pokochałam tę książkę :) A druga część okazała się jeszcze bardziej brutalna i przyprawiająca o ciarki, no i wciąga straszliwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Swego czasu miałam chrapkę na tę książkę, ale jakoś właśnie potem o niej zapomniałam, bo i cicho o niej w tym literackim światku było. Dobrze, że mi ją przypomniałaś, może teraz w końcu uda mi się do niej zabrać, jeśli tylko wyhaczę ją gdzieś na promocji. ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. No właśnie - ona ma tak mało gwiazdek, bo wszystkie recenzje, które czytałam były mniej pochlepne niż Twoja, a moja koleżanka powiedziała, że to słabe... No i co ja mam teraz zrobić? Czytać czy nie? Bo już sama nie wiem. Jedni polecają, inni odradzają - chyba muszę się przekonać na własnej skórze :D I do tego ten brak całusów itd. mnie przyciąga...

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)