Cześć Zajączki!
Niby przerwa świąteczna powinna być świetną okazją do
pisania/czytania/blogowania… a u mnie jak zwykle jest na odwrót :D Nijak nie
mam głowy do skakania z bloga na bloga, skrobania postów... no dobra, czytanie
względnie mi idzie i to na dwa fronty, ale mimo wszystko mogłoby być lepiej. No
ale, jak to się mówi: jak się nie ma co się lubi, to się kradnie lubi co
się ma! A ja mam dla was książkę, po której nie spodziewałam się zbyt wiele...
a dostałam wszystko, czego akurat potrzebowało me czytelnicze serduszko.
Zacznijmy od tego, że nie mam pojęcia cóż mną kierowało, kiedy
kupowałam tę książkę. Chyba nawet nie było jej na mojej liście chciejek. Do
tego ta okładka mnie denerwuje, bo są na niej nawet nie jedna, a dwie
mordy, w tym jedna niesamowicie
przypomina buźkę aktora grającego w ekranizacji Intruza… No więc nie wiedzieć
czemu jakiś czas temu kupując prezent dla Marcina dorzuciłam do koszyka Ogniste oczyszczenie. Szpulnęłam je na
półkę i omijałam szerokim łukiem, tym bardziej, iż na LC ma ono niespełna siedem
gwiazdek, co nie sugerowało, że historia ta okaże się… takim cudeńkiem!
Wybuch podzielił czas na wydarzenia Przed i Po nim. Ogień strawił
wszelką Elektronikę, zniszczył miasta, spopielił pola uprawne, uśmiercił wiele
gatunków zwierząt, dokonał niemalże całkowitej zagłady rasy ludzkiej. Jednak
garstka ludzi ocalała, aby stopniowo dojść do siebie, nauczyć się żyć w świecie
Po Wybuchu. Od czterystu lat na świat przychodzą bliźnięta, z których jedno
zawsze jest zdrowym, silnym niemowlęciem – Alfą, a drugie rodzi się z jakąś
wadą, np. nadmiarem lub niedoborem kończyn, brakiem oczu, ślepotą, itp. Kaleki
bliźniak nosi miano Omegi. Ludzkość uważa, że Omegi są skażone przez Wybuch, ich
życie jest warte tyle co nic… ale nie do końca, bowiem każde rodzeństwo łączy
nierozerwalna więź, dzięki której nie da się zranić lub zabić jednego, nie
robiąc krzywdy drugiemu. Kiedy Omega choruje – Alfa zapada na tą samą chorobę.
Kiedy ginie Alfa, gdzieś na świecie ginie jego bliźniak. Nie da się więc pozbyć
Omeg, jednak Alfy utrudniają im życie najbardziej, jak mogą. Omegi są
ograniczone niezliczonymi zakazami i nakazami, piętnowane, wyrzucane z domu i
zsyłane w wieku dziecięcym do osad przeznaczonych wyłącznie dla nich. Nie
zawsze jednak ich kalectwo ma charakter fizyczny. Cass jest wizjonerką - Omegą potrafiącą widzieć rzeczy, które miały
miejsce w przeszłości lub czające się w przyszłości. Przez to, że na pierwszy
rzut oka nie da się określić, iż to ona jest chora… nie można więc zesłać jej
do osady Omeg. Przez trzynaście lat żyje razem ze swoim bratem, Zachem pod
jednym dachem. Jest ewenementem. Taka sytuacja nie może jednak trwać wiecznie. Jak potoczą się losy młodej Wizjonerki? Czy
Zach udźwignie ciężar trzynastu lat bycia wykluczanym ze społeczeństwa? Kim
jest Spowiedniczka? Czy Alfom uda się znaleźć sposób na obejście więzi łączącej
ich z Omegami? Na te i o wiele więcej pytań odpowiedź znajdziecie w Ognistym
oczyszczeniu!
Fiuuu! Pierwszy raz stworzyłam tak cholernie długi opis. Wybaczcie.
Wszystko przez…. No właśnie, przez pierwszą rzecz związaną z tą książką, o
której chcę wam powiedzieć.
Otóż początek Ognistego
oczyszczenia był dziwny. Pierwsze kilkadziesiąt stron to skakanie pomiędzy
wspomnieniami a teraźniejszością
otaczającą Cass. Jest to taka ogroooomna retrospekcja, dzięki której
doskonale możemy poznać zasady, którymi rządzi się świat Po Wybuchu, co dla
mnie było niesamowicie ciekawe… ale czyta się to odrobinę ciężko, bo początek
jest ubogi w dialogi. Mamy ogrom opisów, a rozmów tyle, co kot napłakał. Nie
zmienia to jednak faktu, że książka przyciąga i kusi. Ciekawi. A przez to, że
na początku tak drobiazgowo tłumaczone jest wszystko, co związane z życiem Alf
i Omeg…. To i mój opis wyszedł taki długaśny. Bo starałam się nie robiąc
spoilerów co nieco wam opowiedzieć… o i wyszło jak wyszło. Mam nadzieje, że was
zaintrygowałam chociaż troszkę, bo opis na okładce według mnie nie oddaje
zupełnie tego, co skrywa w sobie ta historia.
Zwykle o wątku miłosnym piszę pod koniec recenzji. Jakoś… niemalże
nigdy nie jest on dla mnie zbytnio istotny – zwykle śmierdzi schematem, opływa
słodyczą albo ma inne wady. W tej recenzji o miłości muszę wspomnieć już teraz,
bo… tu praktycznie nie ma tegoż wątku! Owszem, główna bohaterka znajduje miłość,
ale autorka cudownie omija wszelkie całusy, seksy i inne figle. I wiecie co
jest zabawne? Ta wysnuta z romantyzmu relacja jest tak świetnie stworzona, ze
bez tych wszystkich opisów człowiek czuje, że między tą dwójką iskrzy, że zaczyna ich łączyć coś więcej, niż tylko
przyjaźń, że COŚ się dzieje. Ogromnie mi się to spodobało. Francesca Haig
pokazała miłość nietypowo, bo za pomocą drobnych gestów, detali i odruchów. Nie
poszła na łatwiznę. Poszła na całość. Na całość z minimalizmem. Tak więc jeśli
macie dość ckliwych historii miłosnych – polecam wam Ogniste oczyszczenie. Ta książka
to taki głęboki oddech od romansideł. Cudo.
Jestem totalnie zachwycona światem, jaki stworzyła Haig. Ludzie, to jest
tak dopieszczone i dopracowane…. Brakowało mi tutaj wyłącznie mapy na początku książki
:P Nie dość, że mamy świetnie opisaną historię naszej planety, całą tę akcję z
Wybuchem, z jego następstwami, to to wcale nie jest tak, że czas się zatrzymał,
że nic się nie zmienia w rzeczywistości otaczającej bohaterów. Haig wprowadza
zmiany w prawie, zwiększa brutalność w tej krainie, a bezwzględność Alf wynosi
na poziom tak okropny, że… brrrr! Czytając Ogniste oczyszczenie co jakiś czas
przerywałam i pisałam mojemu lubemu: „Cholera, to jest okropne! *tu następował bulwers
na działania Alf*”, na co on pytał: „To po co ty to czytasz jak takie złe?” …
Moja odpowiedź: „Oszalałeś?! To jest MEEEEGAAAAAAA!!!” Tak. Ta książka jest
mega. Jej realia są… mega. Brutalność, bezwzględność, pewnego rodzaju rasizm
(nie wiem, czy można to tak określić, jeśli nie – poprawcie mnie ;)), zacofanie
pomieszane z hipokryzją i zakłamaniem… jeśli szukacie ciekawego, doskonale
przemyślanego uniwersum – Ogniste oczyszczenie czeka!
Okrutnie podobała mi się też kreacja bohaterów. Może zacznę o Cass,
czyli naszej głównej bohaterki. Cass była świetna, bo i inteligentna, i
odważna, i sprytna. Owszem, zdarzało jej się popełniać jakieś błędy, zaliczać
małe potknięcia, ale generalnie czuć od niej taką ludzkość połączoną z
niesamowitą siłą. Bardzo polubiłam tę postać i już nie mogę się doczekać
kolejnego tomu, aby ponownie spotkać młodą Wizjonerkę.
Moje serducho jednak
zdobył.. no właśnie nie bardzo mogę wam powiedzieć kto (znów) XD Jednakże w książce
pojawi się postać męska obdarzona fenomenalnym poczuciem humoru zakrapianym
sarkazmem, fascynująca i tajemnicza. Bardzo tajemnicza. W zasadzie rozgryzłam
jej sekret na kilka akapitów przed tym, jak zrobiła to oficjalnie Haig, także
mogę uznać, że mnie zaskoczono i to dość niemiło, boleśnie. Nadal mnie siepie
na wspomnienie tamtego rozdziału, ughh!
Oprócz tej dwójki w książce pojawia się Kobziarz. I znów – nie zdradzę
wam kim jest, za to uchylę rąbka tajemnicy: Kobziarz jest cacy, na wysoki
połysk. Stale zaskakiwały mnie podejmowane przez niego decyzje i to, czym się
kierował przy podejmowaniu ich. Kobziarz był kolejną postacią wykreowaną z
cholerną precyzją i na niego również czekam z niecierpliwością.
W Ognistym
oczyszczeniu nie brak też czarnych charakterów. Nie chcę mówić wam kto nimi
jest, tym bardziej, że tu jeszcze nic nie jest takie całkiem czarne albo
całkiem białe. Może jeszcze się wrócą z ciemnej strony mocy, kto wie? Nie mniej
jednak ci źli nie zostali zaniedbani.
Generalnie autorce należą się głębokie ukłony
za to, że nie odwaliła fuszerki, że się postarała i nie bawiła w „kopiuj + wklej”.
Brawo!
Ogniste oczyszczenie ma w sobie wątek drogi (cholera, dobrze to
nazywam? Zawsze mam wątpliwości, czy to się faktycznie tak mówi -,-). Cass
razem z wspomnianym tajemniczym typkiem przemierzają lądy i morza, są stale w
ruchu. Dla mnie było to ogromnym zaskoczeniem. Znaczy nie sam wątek, a moja
reakcja na niego. Bo wiecie… ja okrutnie nie lubię takich akcji w książkach. Bardzo
rzadko trafia się powieść, w której mnie to nie drażni. Ja to lubię kiedy akcja
toczy się w jednym czy dwóch miastach, wioskach, itd., a nie skacze przez pół
kontynentu. A tutaj? Tutaj czekałam na kolejny punkt na mapie zdobyty przez dwójkę
głównych bohaterów. Ani przez chwile ich podróż, ich ucieczka nie denerwowała
mnie. Cały czas trzymałam kciuki, aby nikt ich nie złapał, aby udało im się
dotrzeć do celu (o którym baaaardzo chciałabym powiedzieć wam więcej, jednak…
spoilerspoilerspoiler!), aby byli cali i zdrowi. Nie wiem co spowodowało mój
brak irytacji tą całą wyprawą… Może sprawiły to opisy otoczenia, które nie były
przegięte, ale też nie były zabiedzone? Może wartkość akcji i mnogość zwrotów
akcji? Może brak opisu seksu na leśnych polankach i bagnistych szuwarach? Nie
wiem. Nie zmienia to faktu, że muszę, po prostu muszę pogratulować Haig dołączenia
do niewielkiego grona twórców, którym udało się mnie oczarować właśnie takim
wątkiem. Wątkiem drogi.
Jak zauważyliście – w recenzji brak cytatów. Nie dlatego, że książce
brak świetnych fragmentów. Po prostu nie miałam głowy do odrywania się od czytania
aby je zaznaczać. Serio, gdy tylko przeszłam przez tę początkową retrospekcję,
to wkręciłam się na maxa. Czytałam gdzie mogłam i kiedy mogłam, żeby chociaż
stronę dalej być, żeby zobaczyć jak się skończy kolejna przygoda Cass. Pochłaniałam
tę książkę między świątecznymi przygotowaniami, przegryzając serniczkiem. Teraz
trochę żałuję, że nie zaznaczałam tych cytatów, bo tam jest tego MASA! Może dzięki nim łatwiej byłoby
mi was przekonać do sięgnięcia po Ogniste oczyszczenie? Sama nie wiem. Mam jednak
nadzieję, że to zrobicie. Naprawdę warto!
Znów się rozgadałam. Wybaczcie. Podsumowując: nie mam pojęcia czemu
Ogniste oczyszczenie ma zaledwie sześć gwiazdek na LC. Na moje oko zasługuje na
minimum osiem! Ta opowieść okazała się dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Brak
wyraźnego wątku miłosnego jest sporą zaletą, podobnie jak skupienie się na
ucieczce głównej bohaterki. Uwielbiam tę opowieść za barwne postacie i
dopracowane uniwersum. W zasadzie nie potrafię dopatrzeć się w niej minusów,
może z wyjątkiem nieco ciężkiego początku. Nie chcę określać komu konkretnie ja
polecam. Chcę polecić ją wam wszystkim i każdemu z osobna. Jeśli tylko będziecie
mieli okazje – bierzcie się za Ogniste oczyszczenie. Zaiste, warto!
A wy czytaliście? Jak wrażenia? Może wy potraficie mi wyjaśnić skąd ta
mała ilość gwiazdek na LC?! A jeśli jeszcze nie czytaliście to… skusicie się?
;)
Buziaki ;*
Często jest tak, że książki omijające całusy i takie tam lepiej oddają uczucie XD Np. Grobowcw Antuanu tak mają xdd
OdpowiedzUsuńWidać, że ta książka bardzo przypadła Ci do gustu. Twoja recenzja jest bardzo szczegółowa. Sama nie jestem fanką fantastyki, ale sam pomysł na fabułę moim zdaniem zasługuje na uwagę. Może kiedyś uda mi się przeczytać ten tytuł :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl
Ahhh, zaczynam żałować, że ostatnio nie zamówiłam. ;)
OdpowiedzUsuńRewelacyjna recenzja , gdyby nie Ty to pewnie nigdy nie zwróciłabym uwagi na te książkę :( a tak to na pewno ja przeczytam . Szczególnie jeśli nie jest to romans fantasy gdyż tych czułości w post apokaliptycznych książkach nie znoszę ;) Dodaje blog do obserwowanych gdyż uwielbiam długie i napisane z pasja recenzje
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie
Czytankanadobranoc.blogspot.ie
Ten opis jest przewspaniały! :D Uwielbiam takie książki, już Ci wierzę, że to jest cudeńko *.*
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo zainteresował mnie motyw z wybuchem i życiem na Ziemi po nim, choć nieczęsto sięgam po postapokaliptyczne motywy w książkach. No i brak schematycznego romansidła - czyli jednak da się :)
OdpowiedzUsuńraczej nie dla mnie, chociaż kto wie :)
OdpowiedzUsuńHaha, masz rację, twarz z okładki przypomina aktora z Intruza - oczywiście, nie pamiętam, jak się nazywał, ale chyba mamy tego samego na myśli :) Szczerze, nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, więc może nie jest jakoś szczególnie popularna, ale, cholera - opis wydaje się tak ciekawy! Nigdy nie spotkałam się z taką historią! Jeśli kiedyś natknę się na tą książkę, na pewno ją kupię, bo jest wyjątkowa :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS
Ja również pokochałam tę książkę :) A druga część okazała się jeszcze bardziej brutalna i przyprawiająca o ciarki, no i wciąga straszliwie ;)
OdpowiedzUsuńSwego czasu miałam chrapkę na tę książkę, ale jakoś właśnie potem o niej zapomniałam, bo i cicho o niej w tym literackim światku było. Dobrze, że mi ją przypomniałaś, może teraz w końcu uda mi się do niej zabrać, jeśli tylko wyhaczę ją gdzieś na promocji. ;D
OdpowiedzUsuńNo właśnie - ona ma tak mało gwiazdek, bo wszystkie recenzje, które czytałam były mniej pochlepne niż Twoja, a moja koleżanka powiedziała, że to słabe... No i co ja mam teraz zrobić? Czytać czy nie? Bo już sama nie wiem. Jedni polecają, inni odradzają - chyba muszę się przekonać na własnej skórze :D I do tego ten brak całusów itd. mnie przyciąga...
OdpowiedzUsuń