wtorek, 27 czerwca 2017

Na Złą Ziemię, czyżby to była najlepsza książka tego lata? | Wrota obelisków, N.K. Jemisin

Cześć Żwirki!
Dziś naprawdę nie chcę przedłużać w tym wstępie. ja już chcę przejść do książki. Do tego cholernego cuda. Do  Wrót obelisków, czyli kontynuacji Piątej pory roku N.K. Jemisin (recenzja pierwszego tomu). Tak więc… pozwólcie, że się pozachwycam :D


O CZYM?
Wrota obelisków opowiadają o dalszych losach Essun, która w poprzednim tomie wyruszyła na poszukiwania swojej córki. Teraz kobieta stoi przed nie lada wyzwaniem. W obliczu panującej obecnie Piątej Pory Roku przerywa swoje poszukiwania i znajduje schronienie w nietypowej wspólnocie, gdzie spotyka kogoś, kogo znała w przeszłości i dostaje od niego zadanie z pozoru niewykonalne, ale kim byłaby główna bohaterka, gdyby się go nie podjęła? Jakie to zadanie? Cóż, mówiąc najprościej: Essun będzie musiała uratować świat przed zagładą. Czy jej się uda? Co będzie musiała zrobić, aby osiągnąc cel? Koniecznie przeczytajcie Wrota obelisków i znajdźcie odpowiedzi na te i wiele więcej pytań!

NA RDZĘ, JAKIE TO DOBRE!
Umówmy się, że już przy Piątej porze roku Jemisin pokazała, że nie daje się schematom i stereotypom. Wrota obelisków tylko to potwierdzają. Nie ma tu broń Boże mowy o klątwie drugiego tomu. Ta książka jest równie dobra, co jej poprzedniczka, równie wciągająca, oryginalna i zaskakująca. Czytając ją dym ulatywał mi uszami, tak strasznie chciałam rozgryźć cokolwiek przed narratorem. I wiecie co? Figa. Nie udało mi się, chociaż starałam się jak chyba jeszcze nigdy. Wrota obelisków czyta się z otwartą japą, sprawdzone info. Jest to lektura wymagająca poświęcenia jej swojej uwagi i czasu, i za to ją uwielbiam – bo potrafi wciągnąć czytelnika bez reszty i sprawić, że świat dookoła niego zniknie, rozpłynie się. Zostanie tylko Bezruch.

W SKÓRZE BOHATERA
Nie bez znaczenia jest tu narracja, jaką zastosowała Jemisin. Podobnie jak w tomie pierwszym historię opowiadają trzy postacie. Tym razem obserwujemy wydarzenia z perspektywy Nassun, czyli córka głównej bohaterki, Schaffy, czyli jeden ze Stróży, oraz Essun. I to właśnie ta ostatnia sprawia, że człowiek zaczyna żyć tą opowieścią, ponieważ narracja rozdziałów Essun ponownie jest drugoosobowa. Jemisin rozmawia z nami  w tych rozdziałach. Nie brak tu bezpośrednich zwrotów do Essun… czyli właściwie do nas. „Pamiętasz, jak dawniej przyglądałaś się temu z zachwytem?”, „Nie, nie chodzi o to. Wiem o czym pomyślałaś.” i inne temu podobne zagrywki niesamowicie oddziałują na wyobraźnię. Cholera, uwielbiam Jemisin za zastosowanie tego zabiegu. To czyta się tak dobrze (chociaż mam mały zarzut, ale o nim na końcu :)), że a brak mi słów na opisanie odczuć, jakie towarzyszą lekturze. Serio, musicie sami wejść w skórę Essun i to poczuć. 

TNIE SŁOWEM, JAK MIECZEM
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak Jemisin sprawnie operuje słowem. Tu nie ma zbędnych opisów, nie ma niedopowiedzeń, nie ma błędów logicznych. Wszystko trzyma się kupy, że tak powiem. A wiecie co jest najlepsze? To, że autorka opowiadając historię to wybiega pół kroku do przodu, to cofa się wstecz o krok… a nadal pozostaje w tym, co dzieje się tu i teraz. Wiem, wiem, brzmi to pokracznie, ale tak jest. Króciutkie nawiasy są wybiegami w przyszłość, które rozpalają ciekawość czytelnika. Wtrącenia wspomnień pozwalają nam znaleźć powiązania do danej sytuacji z lat poprzednich. Ale akcja nadal się toczy, czas płynie. Rozumiecie? Cholera, macie prawo nie rozumieć xD To TRZEBA przeczytać!

COŚ NOWEGO W ŚWIECIE MAGII
Nareszcie zaczęłam rozumieć lepiej czym są górotwory i zjadacze kamieni! W  Piątej porze roku dowiedziałam się o nich co nieco, ale teraz wszystko zaczyna się rozjaśniać. Dawno nie byłam tak zaintrygowana magicznymi postaciami. Oba te gatunki są dla mnie powiewem świeżości, czymś czego wcześniej nie znałam, a teraz…. A Teraz nie mogę się doczekać kolejnego tomu, bo chcę wiedzieć więcej. Chrzanić fae i wampiry! 

ON - ZAGADKA, ONA - HUMOR
A skoro już mowa o zjadaczach kamieni, to moje serducho należy do Hoi. Pisałam o tym już w recenzji tomu pierwszego, ale teraz jestem utwierdzona w swojej decyzji – Hoa to mój absolutny ulubieniec. I nie, nie jest to kolejny książkowy mąż. Hoa jest moją obecną zagadką do rozwikłania. Jestem ogromnie ciekawa co nim kieruje i jak rozwinie się jego postać w kolejnych tomach. 
W tej części zyskałam jednak kolejną bohaterkę, która mnie oczarowała, i jest nią Tonkee. W prawdzie to „zwykła” nieruchoma, ale w tej części była moją iskierką szaleństwa i humoru. Uwielbiałam momenty, w których wkraczała na strony powieści i chcę jej więcej. 
Właściwie… no tak na dobrą sprawę ja chcę po prostu więcej twórczości Jemisin <3.

BOHATERKA, JAKIEJ POTRZEBOWAŁAM
Skoro już mówię o bohaterach, to wypadałoby wspomnieć o głównej postaci, czyli Essun. Nareszcie czytałam o dojrzałej, czterdziestoletniej kobiecie z charakterem. Essun nie jest wielką bohaterką. Ba, ona nie chce być bohaterkę, nie chce ratować świata… ale nie bardzo ma wybór. Wiecie, niezbyt jest się gdzie przeprowadzić :’) Cholernie dobre jest to, że ta postać nie jest idealna (z resztą żadna z postaci we Wrotach taka nie jest). Popełnia cholernie dużo błędów, jest egoistyczna i wulgarna. Jest genialna. Tu nie bardzo da się ją lubić, albo nie lubić. Jej się kibicuje. Ja jej kibicuję całym sercem. 

OSWOJENI ZE ŚMIERCIĄ
Jemisin nie boi się zabijać na papierze. Wprawdzie opisy nie są krwawe i brutalne, ale to chyba jest nawet bardziej przerażające. Autorka bowiem śmierć ukazuje tak, jakby świat już do niej przywykł. Jakby Piąta pora roku sprawiała, że ludzie stają się na to nieczuli. Ludzie giną z głodu, giną zamrożeni przez górotwory, giną w walce o lepsze warunki do życia, giną pokonani przez dzikie zwierzęta. Do tego przez znaczną część książki Jemisin pozwala nam obserwować proces umierania poprzez obracanie się w kamień jednej z postaci. Oczywiście nie zdradzę wam której, ale wiedzcie, że to bolało podczas czytania. Ta świadomość, że nie ma ratunku, że czas płynie, a kamień przejmuje władzę nad ludzkim ciałem. Tak więc moim zdaniem Jemisin należą się gratulację za odwagę i brak oporu w zabijaniu bohaterów. Brawo!

MINUS-NIE-MINUS
Podejrzewam, że o czymś zapomniałam. Moje notatki to jeden wielki chaos słów, więc jest to właściwie pewne. Ale trudno. Mam nadzieję, że to, co napisałam powyżej jest wystarczające, aby was przekonać do historii Essun. 

Mam jednak jedno małe „ale”. 

Rozdziały we Wrotach obelisków są nieludzko długie! Właściwie nie przeszkadzało mi to aż tak, jak w poprzedniej części. Po prostu przerywałam lekturę nie zważając na to,  w jakim miejscu książki byłam. Nie mniej jednak sprawiało to, że lektura wydawała się dłuższa i miałam wrażenie, że wcale nie ubywa stron (a pod koniec marudziłam, ze ubywają one zbyt szybko – logiczne, prawda?). Tak więc jest to mały minus, chociaż może nie tak do końca. Bo chociaż czyta się to wolno, to wcale nie jest to takie złe. Wrót obelisków po prostu nie powinno się czytać szybko. Wtedy zabijamy całą ich niezwykłość. To wolne tępo pozwala natomiast na chłoniecie słów, na przemyślenia i na zachwyt. Jeden, wielki, cholerny zachwyt. 

KRÓTKO I KONKRETNIE: POLECAM!
Wiecie co? Nie będę się rozpisywać w podsumowaniu. Nie muszę. Po postu z całego serca chcę wam polecić tę książkę. Może nie koniecznie wszystkim, a raczej tym dojrzalszym czytelnikom, chociaż sami zdecydujcie. Mnie Wrota obelisków porwały bez reszty i mam szczerą nadzieję, że z Wami zrobią to samo!

I jak? Skusicie się? Błagam, powiedzcie, że tak! A jeśli nie, to powiedzcie co mam zrobić, aby przekonać Was do Wrót :D.
A jeżeli już czytaliście, to mam do Was prywatne pytanie, które zadaję sobie od kiedy skończyłam czytać książkę: czy Szary i Stal to ten sam bohater? Pomóżcie! :P

Trzymajcie się i pijcie dużo wody. To zdrowe podobno ;) 
Q.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu SQN ;)

6 komentarzy:

  1. Hmmm... Nie przepadam za, aż taką fantastyką, ale od czasu do czasu jakąś tam mogę przeczytać :) Być może padnie na tę książkę :)

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie!
    Karo

    www.czarodziejka-ksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy tom bardzo mi się spodobał i mam nadzieję, że jak najszybciej uda mi się sięgnąć po kontynuację, skoro jest tak samo niesamowita :D
    Read With Passion

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam pierwszego tomu więc kurcze no :/
    Ale kiedyś nadrobię :D Muszę kupić tylko więcej czasu ^^
    Pozdrawiam! Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  4. JA CHCĘ. PRAGNĘ.
    KOCHAM PIĄTĄ PORĘ ROKU.
    TA KSIĄŻKA BĘDZIE MOJA. OCH, BĘDZIE.

    Ściskam,
    Izzy z Heavy Books

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie muszę siegnąć po Piątą porę roku, szczególnie po takiej recenzji!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohhh a ja się niedawno zastanawiałam na pierwszą części, przeczytałam obie Twoje opinie i mi władzę w nogach odebrało, bom głupia i przegapiłam wspaniałą promocję :P

    Ps. Bardzo mi się podobają te okładki... są takie, no nie wiem jak to powiedzieć, hipnotyzujące?

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)