Hej Wam!
Jest 1 maja, początek długiego weekendu, godzina 7:30… a ja piszę dla
was recenzję. Mam poważne podejrzenia, czy aby przypadkiem czas spędzony z Pucked
autorstwa Heleny Hunting nie wpłynął
negatywnie na stan mojego umysłu. Serio. A czemu? Zaraz wam wszystko opowiem.
"Mając za brata przyrodniego słynnego gracza NFL, Violet Hall jest bardzo dobrze zaznajomiona z reputacją playboya, którą posiada wiele gwiazd hokeja. Jest na tyle mądra, aby omijać tych gorących, dobrze zbudowanych, posiadających nierównaną wytrzymałość chłopaków. Tak jest do dnia, kiedy spotyka legendarnego kapitana drużyny- Alex’a Waters’a.
Violet nie jest zainteresowana jego przystojną, poobijaną twarzą, ani jego wspaniałym, twardym sześciopakiem na brzuchu. Ale kiedy Alex przypadkowo zmienia poprzednią opinię Violet dotyczącą niezbyt wysokiego intelektu zawodników hokejowych, staje się czymś więcej niż tylko gorącym ciałem z pasującą do niego twarzą.
Biorąc pod uwagę , że to może być kompletną pomyłką, Violet dowiaduje się jak dobrze Alex radzi sobie ze swoim kijem hokejowym, który ma w spodniach. Ale to co zaczyna się jednonocną przygodą, szybko przekształca się w coś więcej. Po nocy pełnej orgazmów, Alex zaczyna wydzwaniać, pisać, mailować i wysyłać ekstrawaganckie, i dziwaczne prezenty, co sprawia, że trudno go ignorować, a jeszcze trudniej nie lubić.
Problem w tym, że media przedstawiają Alex’a jako playboya, a Violet nie chce być częścią tej gry."*
Po waszych komentarzach i wiadomościach z Instagrama wnioskuję, że spodziewacie się piekielnie negatywnej
recenzji, ale na początku chciałabym
stanąć troszkę w obronie tej książki. Spokojnie, jeszcze posypią się bobry,
ale to później, sekundka.
Zacznę może od tego, że nigdy nie oczekuję i nie wymagam zbyt wiele
od takiej literatury. Romanse i erotyki mają być szybkie, łatwe i przyjemne.
Z warunków technicznych liczy się dla mnie dobrze zrobiona korekta tekstu, jakiś tam sens
i logika całej historii, no i byłoby
super, gdyby książka nie składała się z samych scen łóżkowych. To tyle. I powiem
wam, że wszystkie te warunki były
spełnione, co było miłym zaskoczeniem, bo zazwyczaj przynajmniej jeden z
nich zostaje pominięty.
Pucked miał mnie wyleczyć z kaca po zakończeniu Tancerzy burzy i podołał temu zadaniu. Powiem wręcz, że spisał
się aż za dobrze. Myślałam, że zajmie mu to co najmniej kilkanaście godzin, a
tymczasem już po pierwszym rozdziale byłam gotowa czytać… cokolwiek innego. Kac
minął jak ręką odjął, poważnie xD.
Cała książka podzielona jest na rozdziały
prowadzone z perspektywy Violet lub Alexa.
Do historii widzianej męskimi
oczami nie mam najmniejszych zarzutów – czytało mi się je bardzo przyjemnie,
o dziwo nie były wulgarne ani przepełnione takim… takim chorym testosteronem,
wiecie o czym mówię? Chodzi mi o to, że Alex nie raczył czytelnika rozmowami ze
swoim przyrodzeniem, nie myślał na okrągło o seksie, nie był obleśny w swoich
wypowiedziach, itd. Był uroczy i „do lubienia”, ale o tym za chwilę. Najpierw skupmy
się na rozdziałach widzianych z
perspektywy Violet… bo jest o czym mówić.
Nie mogłam się powstrzymać. Swoją drogą w żadnej bazie zdjęć nie znalazłam sensownego zdjęcia kobiety z bobrem, ale wyłapałam takie ze szczurkami (macie je na saaamej górze), chyba też ujdzie xDD |
Na samym początku książki jesteśmy świadkami rozmowy Vi z Alexem w
barze, gdzie jakaś dziewczyna zarywa do przyrodniego brata Violet, pochylając
się nad blatem baru. Violet pokazuje tę scenę Alexowi, a wtedy on pyta „czy
widzi bobra tej dziewczyny”. No i tu się
rodzi całe zło. Od tej pory Violet raz za razem będzie używać „bobra” jako
określenia „cipki”. Jako że mam tę książkę w formie PDFa, to sprawdziłam
ile razy pada w niej słowo „bóbr”. Na
324 stronach pojawia się ono 70 razy. Jak dla mnie jest to o 70 razy za dużo.
Właściwie to miałam zamiar zamiast tak jak zawsze urozmaicać recenzję grafikami
z ładnymi/zabawnymi cytatami, to zrobić takie z bobrowymi tekstami… ale chyba
za bardzo was lubię. Nie mniej jednak dla zainteresowanych zostawię tu dziesięć przykładów „zastosowań bobra”
według Violet Hall:
- „Nawet nie potrafię wyobrazić
sobie tej tragedii, gdyby mój bóbr
eksplodował.”
- „Mój bóbr pulsuje we własnym rytmie.”
- „Perspektywa ponownego
zobaczenia Alexa sprawia, że mój bóbr
cały się ślini.”
- „Minęły dwa tygodnie, odkąd
widziałam Alexa i mój bóbr jest
żądny jakiegoś drewna.”
- „Mój bóbr jest tak bardzo podekscytowany, że gryzie bieliznę (…)”
- „- Naprawdę się teraz
masturbujesz? (…)
- Nie, już… wygłaskałam mojego bobra.”
- „(…) nigdy w ciągu jednej nocy
nie przeżyłam więcej niż jednej rundy wypełniania
bobra.”
- „Alex gniewnie wpatruje się w
mojego bobra.”
- „Zaciskam uda na jego biodrach
i robię coś jeszcze, czego nie powinnam: zaciskam
bobra.”
- „Przesuwa się w dół mojego
ciała, pocałunkami wyznaczając ścieżkę do Krainy
Bobra”.
I bonus, gdzie „bóbr” pojawia się czterokrotnie we fragmencie, który
liczy sobie tylko 14 zdań (ja wywalę te zbędne, żeby było krócej): „Skoro mam wyjść z nim jutro wieczorem,
muszę trochę popracować. Przez pracę mam na myśli depilację bobra. (…) Podgrzewam wosk w
mikrofalówce. (…) Muszę czekać dwadzieścia minut aż się schłodzi, żebym mogła
popracować nad zrywaniem futra bobra,
nie parząc się przy tym. (…) Przy ostatnim pasku coś mieszam i woskuję to samo
miejsce, czego efektem jest wielka fioletowa plama. Wygląda, jakby ktoś przywalił mi w bobra. Werdykt: depilowanie woskiem bobra jest
niebezpieczne.”
Ja nie wiem, może kogoś to
bawi, mnie osobiście obrzydza. Poza tym w grę wchodzi fakt, że „bóbr” w slangu młodzieżowym (chociaż w sumie może i starsi ludzie tak
mówią, ja tam nie wnikam) jest określeniem gęstego owłosienia miejsc
intymnych. No i teraz mając w głowie co znaczy „bóbr” dla każdego
licealisty spróbujcie sobie wyobrazić czytanie opisów scen łóżkowych, gdzie co
krok natrafia się na śliniące się, eksplodujące, czy głaskane bobry. Fujka, nie? Dla mnie zdecydowanie fujka.
Może tłumacz nie wiedział, że „bobra” można tak rozumieć. Może nie szło jakoś
tego słowa ominąć (w książce tłumaczone jest to tak, że Alex jest
Kanadyjczykiem, bobry to takie typowo kanadyjskie zwierzątka i z tego powodu
ludzie z Kanady mówią tak na cipki). Nie wiem, nie wnikam. W każdym razie zamiłowanie Violet do tego słowa serio
psuje przyjemność z czytania i zmusza do odkładania książki tak średnio co
cztery bobry, bo człowiek ma dość. Nawiasem mówiąc oprócz bobra są jeszcze „jej
dziewczynki”, czyli piersi Vi, a także…
…GK! „Gigantyczny Kutas”.
Serio, Violet jest niezrównoważona i nie
potrafi myśleć o przyrodzeniu Alexa bez przypominania czytelnikowi jakie to ono
nie jest ogromne. I znów: ja wiem, że to erotyk, że ta paplanina o
wielkości ma podkreślić zajebistość Alexa… ale wydaje mi się, że czytelnik
ogarnia ją i bez tego. Serio, Alex jest świetny niezależnie od rozmiarów
swojego penisa. A na domiar złego Violet
dzieli się z nami swoimi poronionymi snami, fantazjami i porównaniami, i
tak oto mamy w książce scenę, w której Vi przykleja swojemu facetowi sztuczne
oczy (takie ruchome, jak na książeczkach dla dzieci np.) do główki penisa,
zakłada na niego pelerynkę i cieszy się, że GK jest super bohaterem. Serio. Innym razem porównuje przyrodzenie Alexa do
tego:
Po tym jak sprawdziłam w Google jak wygląda mr. Snuffleupagus (powyżej po lewej) i czym
jest strzykwa (powyżej po prawej - nie wiem o którą mogło jej chodzić, to pokażę wam screen z Google po prostu...) zaczęłam wątpić, czy Alex jest człowiekiem. W atrakcyjność tego
jego GK zwątpiłam definitywnie.
Nie macie jeszcze dość Violet? To może przekonam was tym, że ta dwudziestokilkuletnia kobieta przed
poznaniem rodziców swojego faceta obawia się, że na śniadanie będą kiełbaski, a
ona przypadkiem „porówna ich zbyt mały rozmiar” do „miłosnego kijka” (nawet
tego nie będę komentować) Alexa? Albo tym, jak raz za razem ciśnie po swoim
przyrodnim bracie ze ten się „kurwi” (w
tej książce to kobieta jest obleśnie wulgarna, na szczęście rzadko), bo nie
ma stałej partnerki, tylko sypia ze swoimi fankami. No kurde, jego wina, że ma
branie? Kto tu się „kurwi”, on, czy one, skoro same się na takie coś godzą..?
Ale Vi notorycznie wyzywa brata i czyni wszelakie niemiłe aluzje odnośnie
chorób wenerycznych. Uroczo, prawda? Ja bym tak mogła godzinami. W tej dziewczynie nie ma ani jednej rzeczy,
za którą można by ją polubić. Jest głupiutka, niedojrzała, wykolejona i
być może w pewny stopniu niedorozwinięta, tak coś czuję. To zachowuje się przy ludziach (z resztą na osobności również) wskazuje na to, że mamy do czynienia z nastolatką w wieku gimnazjalnym, a nie dorosłą osobą. No chyba mam prawo wymagać od postaci starszej ode mnie o dwa lata tego, żeby wykazywała poziom ogarniania świata przynajmniej zbliżony do mojego, a najlepiej ciut wyższy, prawda? Na szczęście jest jeszcze Alex…
…który ratuje tę książkę. Tak
jak wspominałam, rozdziały widziane jego oczyma są przyjemne, bo i sam bohater
jest miły dla oka i wyobraźni. Alex jest uroczy, kulturalny, czasami troszkę z
niego ciapa, ale w takim dobrym tego słowa znaczeniu. Nie jest typem
naładowanego testosteronem macho. Szczerze mówiąc polubiłam tego typka i jedyne
co mnie zastanawia to to, co on widział w Vi?
Pochwalić muszę fakt, że Pucked nie było przeładowane seksem.
Bardzo mi się podobało to, że sceny
łóżkowe nie były sztucznie przedłużane (ale Kasie by szlag trafił, bo
Hunting raczy nas prawie wszystkimi absurdalnymi rzeczami, które drażnią w erotykach – jest wiecznie gotowy facet, któremu nie przeszkadza nawet obecność
rodziców <serio!>, zdolny robić to jednej nocy kilkakrotnie, okres tu nie
istnieje, a po seksie można z marszu walnąć się pod kołderkę i spać, kto by się
przejmował jakąkolwiek higieną intymną?), bo autorka owszem, dawała poczuć mi
klimat sytuacji, ale nie zmuszała do brnięcia przez kilkustronicowy opis
rozpadania na kawałki i temu podobne cuda.
Z wulgaryzmami trafiała przeważnie punkt, z częstotliwością scen łóżkowych też…
no oprócz bobrów wyskakujących zza każdego zakrętu i tradycyjnie przerysowanej
pod względem talentów łóżkowych postaci męskiej wątek erotyczny uważam za
udany.
Nie mogę tego jednak powiedzieć o zakończeniu książki. O ile cała historia jest sensowna, ma ręce
i nogi i jako książka mająca na celu odmóżdżyć i pozwolić się wyluzować
czytelnikowi sprawdza się całkiem nieźle, o tyle to, co dzieje się na kilkudziesięciu
ostatnich stronach to jakiś absurd, a epilog zupełnie wywala skalę głupoty.
Akcja Pucked toczy się według dobrze
znanego nam schematu: na początku miedzy
bohaterami dochodzi do zbliżenia, później ona nie wie „czy to jest miłość, czy
to jest bzzzykanie”, dalej ustalają, że chyba miłość, ale w sumie to nie wiedzą
czy tak na pewno… no a następnie musi się stać coś, żeby mogli się pokłócić,
obrazić, zerwać ze sobą itd., a potem pogodzić (oczywiście za pośrednictwem
bobra). No i wszystko fajnie, nic do tego schematu nie mam, pod warunkiem,
że powód focha ma jakikolwiek sens. Tu go nie ma. Tu po prostu jest foch, bo wypada się obrazić. I tak samo logiczne jest
to, co dzieje się dalej. Nie będę wam spolerować, spokojnie. Po prostu… no
przygotujcie się na stek bzdur na ostatnich kilkudziesięciu stronach… i na rozwalenie
systemu na ostatnich 3-4 stronach! Ja osobiście umarłam. Nie wierzę w to, że ktoś mógł zakończyć książkę tak dziwacznie i
debilnie. Bo inaczej tego nie nazwę. Czuję, że to miało być zabawne. No jak dla
mnie było żenujące, niestety.
Podsumowując: nie wiem, czy ta
książka była zła. Chyba nie. Była głupia, niedorzeczna, przesycona bobrami… ale
historia sama w sobie okazała się znośna, a jako lek na kaca sprawdziła się aż
za dobrze. Nie mogę wam jej polecić tak na poważnie, jako coś, czemu warto
poświęcić swój czas. Jeśli macie do
czytania coś innego, to to czytajcie. Jednakże! Jeżeli jakaś książka wgniecie
was w fotel i będziecie potrzebować pogotowia książkowego – Pucked będzie jak znalazł. A, no i
jeszcze coś czuję, że ta historia spodoba się tym z was, którzy mają w sobie
takiego małego książkowego masochistę. Mówię
wam, bestyjka będzie syta.
Trochę nie wiem o co spytać, bo
raczej nie o to, czy macie w planach Pucked…
O! To może spytam o plany na majówkę xD Macie jakieś? Jakie? :D
Buziak!
Ula ;*
Za książkę dziękuję
wydawnictwu Szósty Zmysł ;)
Oryginalny tytuł: Pucked
Tłumaczenie: ?
Wydawnictwo: Szósty zmysł
Data premiery: 16.05.2018
Ilość stron: 324
Gatunek: Literatura obyczajowa i romans
*źródło opisu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4821663/pucked
Post sponsorowany przez bobra. Może Kanada zapłaciła autorce za lokowanie produktu? ����
OdpowiedzUsuńJesteś dzielną kobietą, podołałaś zadaniu i napisałaś recenzję! Jestem z Ciebie dumna ❤
Mam pustkę w głowie co do reszty komentarza, do tego jadę w aucie i strasznie trzepie.także ten, pozdrawiam! I niech bobry (nie)będą z Tobą!
Myślę, że coś w tym może być XD
UsuńEj, ale pisało się nawet przyjemnie, czytało z resztą też, ale nie zrobię tego moim czytelnikom i nie polecę tak na serio... tak dla beki to to można czytać, o xD
Bożu, nigdy już nie spojrzę tak samo na bobra w zoo ;<
Eeeeeeeeeeeeeeeee o.O
OdpowiedzUsuńNie, zdecydowanie nie. 50 twarzy Greya ugotowały mi mózg. Nie jestem jeszcze gotowa na powtórkę. Poza tym teraz miałam fazę na erotyki i chyba mam przeciążenie systemu przez nie 😂 I nienawidzę bobrów xD
Pozdrawiam i zapraszam:
Biblioteka Feniksa
A to ma niewiele z grey'em wspólnego, żadnych czerwonych pokojów, nic z tych rzeczy. Pod tym względem jest tak jak mówiłam - seksy są spoko :D Tylko jak to czytasz, to masz wrażenie, że bohaterka ma 12 a nie 22 lata xD Taki poziom ogarnięcia -,-
UsuńCóż ci bobry zawiniły? :O
Buziak!
Te bobry mogą zaszkodzić mi bardziej niż czerwony pokój xD Nie cierpię tego określenia wiadomo na co. Ale przez Twoją recenję wzięłam tę książkę z ciekawości do zrecenzowania. Jeśli dostanę odmóżdzenia, to będzie to Twoja wina!
UsuńKOCHAJMY NASZE BOBRY! :D
OdpowiedzUsuńNie dobra, żartuję. Czytałam to po angielsku jak wiesz i nie brzmiało to, Aż tak idiotycznie jak tutaj w polskiej wersji. Pewnie dlatego wolę czytać w oryginale :D
...Tak szybko odchodzą? xD
UsuńKurde, ale nawet jeśli bobry były lepiej tłumaczone, to przecież zakończenie miałaś to samo. No nie zaleciało ci to humorem na poziomie gimbazy? :')
Ta recenzja była super! Książki nie przeczytam z pewnością, wystarczająco mi ją obrzydziłaś tymi bobrami, ale sam tekst czytało się świetnie :D Dziękuję za chwilę rozrywki w ten majówkowy poranek!
OdpowiedzUsuńCałuję!
korpoludka.blogspot.com
Gratuluję świetnej recenzji. Książki na pewno nie dotknę, o przeczytaniu nie wspominając. 😊
OdpowiedzUsuńNo naprawdę! Maj rozpoczęłam czytaniem o "bobrach"!
OdpowiedzUsuńTo teraz spokojnie biorę się za "Magię ukrytą w kamieniu"...
Kliknęłam w tego posta dla bobrów. Serio. Teraz, gdy już wiem o co chodzi jestem troszkę skołowana? XD Raczej nie będę zapoznawać się bliżej z tymi bobrami, pozycja nie dla mnie. :P
OdpowiedzUsuńNo to poczytałam. ;P
OdpowiedzUsuńYou make my day! Przeczytałam od deski do deski post i dowiedziałam się, że może być gorzej niż "Mistrz"- Michalak :) Futrzastego dnia ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem połowę i chyba straciłem przytomność... Nie pamiętam dokładnie. Próbowałem później doczytać, ale znowu mózg mi się wyłączył. Postanowiłem w końcu przeczytać trochę z serii Star Wars i na nowo mam siły, aby chociaż ten komentarz napisać :D
OdpowiedzUsuńTakże chyba pozostaje ten wpis skomentować tym, że Star Wars jest super i dziękuję Ci George Lucas za pomysł :)
Tekst z kubka w którym właśnie pije kawę nabiera nowego znaczenia 😂 "Zło bobrem zwyciężaj" 😂
OdpowiedzUsuńO matko, świetna recenzja! :D Po te ksiązkę... mocno się zastanowię zanim sięgnę xD Jakoś niespecjalnie mnie do niej ciągnęło, może słusznie ;p
OdpowiedzUsuńA tymi z bobrami to mnie rozwaliło XD
Zabookowany świat Pauli
Zazwyczaj jak czytam tego typu książki to bardziej mnie one bawią niż interesują. Zdecydowanie odpuszczam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
recenjze-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com
Cholera, sama już nie wiem, co mam myśleć. Chyba coś mi padło na mózg po tych fragmentach książki, które czytałam na Twoim Story, bo zaczęło to u mnie wywoływać histeryczne rozbawienie. To, czego jestem stuprocentowo pewna, to że Violet chyba była wyjątkowo często upuszczana w dzieciństwie, bo taką tępą laską chyba nie można się urodzić. Albo po prostu gdzieś po drodze zapomniała się wyposażyć w MÓZG XDD
OdpowiedzUsuńBuziaki!
BOOKS OF SOULS
Hahahahah jutro mam zamiar czytać i mam dość duże oczekiwania więc jestem ciekawa po ilu "bobrach" zacznie mnie to definitywnie denerwować 😂 cudowna recenzja!
OdpowiedzUsuńO bo(b)rze, ale poplułam monitor czytając ten wpis :D po książkę zdecydowanie nie sięgnę, ale przy Twojej recenzji bawiłam się świetnie :) Swoją drogą, podziwia, że dałaś radę dotrwać do końca, bo mnie zawsze przy tępych bohaterkach zalewa krew.
OdpowiedzUsuńBuziak!
Przeliterowana
Boże hahah ale się uśmiałam z twojego tekstu dawno nie czytałam tak dobrej rzetelnej recenzji :p bardzo chętnie sięgnęłabym po tę książkę właśnie żeby się odmozdzyc gdyby nie te bobry hahah 😂 może główna bohaterka ma po prostu ograniczony zasób słownictwa i swojego bobera używa jak przycinka (podobnie jak ludzie którzy dużo przeklinaja) 😂
OdpowiedzUsuńHej, nominowałam Cię do LBA. Jeśli się w to bawisz, to zapraszam:
OdpowiedzUsuńBiblioteka Feniksa
Bóbr zawsze kojarzył mi się z włochatym zwierzątkiem, ale już przestał... A po książkę nie sięgnę na pewno!
OdpowiedzUsuńWłaśnie siedzę na whatsappie i wysyłam mężowi gorące cytaty o bobrze. Na razie mój bóbr pulsuje we własnym rytmie. Szczerze, jak zobaczę kiedyś tę książkę w księgarni, to przeczytam ostatni rozdział, bo chętnie się dowiem jak wyglądał epilog. :D Świetna recenzja, śmiechłam kilka razy porządnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wesołego bobra w ten cudowny czwartek
PS Małżonek nie docenił śliniącego się bobra
UsuńA ja tam się przy niej ubawiłam :D Nigdy nie mam wygórowanych oczekiwań, i podobała mi się ta debilna i pijana Violet xd ale o dziwo, czasem Alex mnie denerwował :o
OdpowiedzUsuńIle ludzi tyle opinii ;) Ja tam nie żałuję, że mogłam ją przeczytać, może nawet kiedyś przeczytam ją jeszcze raz by się pośmiać z bobrów? :D
Pozdrawiam!