Jako że w najbliższym czasie (jak zrobię zdjęcia, bo znów mam pewien
plan, ale w pojedynkę go nie ogarnę xD) będę miała dla was recenzję wylewną (delikatnie
mówiąc) i niezbyt miłą, to dziś dla równowagi przychodzę z czymś krótszym i dość
milutkim. Wszyscy miłośnicy książek pewnie już zacierają rączki booo… mowa
będzie o Słowach w ciemnym błękicie autorstwa Cath Crowley.
Przed przeprowadzką Rachel
zostawiła swojemu najlepszemu przyjacielowi
- Henry’emu list, w którym wyznała chłopakowi, że czuje do niego
zdecydowanie coś więcej, niż tylko przyjaźń. Wiadomość zostawiła w jego
ulubionej książce… i nigdy nie otrzymała na nią odpowiedzi. Po latach
dziewczyna wraca do rodzinnego miasta aby zmienić otoczenie i pozbierać się po
tragedii, jaka spotkała jej rodzinę. Zrozpaczona po śmierci brata, Rachel chce
po prostu zapomnieć o wszystkim, wliczając to również miłość do przyjaciela, z
którym zerwała wszelkie kontakty po przeprowadzeniu się. Niestety, nic z tego.
Czy tego chce, czy nie, będzie musiała spotykać go codziennie w antykwariacie
jego taty, w którym pracę załatwiła jej ciotka.
Henry z kolei zupełnie nie
rozumie czemu Rachel przestała odpisywać na listy, które do niej pisał. W dodatku
zrywa z nim dziewczyna, w której ten jest zakochany po uszy. Chłopak nie daje
jednak za wygraną, pragnie odzyskać swoją szkolną miłość.
Obie te historie łączą ze sobą
książki oraz antykwariat, którego dalsze istnienie stoi pod znakiem zapytania –
rodzina Henry’ego rozważa sprzedanie lokalu.
Ja wiem, wiem, od takich rzeczy się nie zaczyna, ale… matkoicórkokochamteokładkę! Nie wiem
czy wiecie, ale mam hopla na punkcie niebieskich okładek. Amerykańscy naukowcy
udowodnili, że powieści w niebieskiej oprawie maja pięciokrotnie większe szanse na okazanie się
świetnymi historiami. No a ten, jak widzicie
Słowa w ciemnym błękicie są do bólu
niebieskie <3 W dodatku w środku też wygląda to ładnie, estetycznie i
czytelnie. Przeplatające się przez powieść listy wyróżniono kursywą i inną książką, ale nie jedną z tych „ręcznie
pisanych”, gdzie często gęsto nie wiadomo co właściwie napisano i trzeba się
domyślać cóż to za bazgrołek. Nie wiem,
czy to istotne, w sumie chyba średnio, ale osobiście czerpałam przyjemność już
z trzymania tej książki. Jaguarze, ja poproszę więcej takich niebieskich
okładek, dobrze? <3
Okej, ale przejdźmy do treści. Nie
będę wam zmyślać, że Słowa w ciemnym
błękicie powaliły mnie na kolana, rozkochały w sobie i tak dalej. Na pewno
spędziłam z nimmi kilka(nascie) miłych godzin, czasami się zasmiałam pod nosem,
parokrotnie się wzruszyłam, ale generalnie zaliczam tę książkę do udanych,
lekkich młodzieżówek. Wydaje mi się, że zdecydowanie bardziej przypadnie
ona do gustu młodszym, aniżeli starszym czytelnikom. Cała fabuła kręci się
wokół dwóch tematów – miłości i
antykwariatu.
Pierwszy z nich ukazywany jest na trzy sposoby. Na samym początku dostajemy scenę zerwania Henry’ego z jego dziewczyną –
Amy. Szczerze mówiąc miałam z tym pewien problem, bo zupełnie nie
rozumiałam jak można było tę laskę kochać. Znaczy
ja wiem, miłość jest ślepa, ale kurczę, żeby aż tak? Amy była egoistyczna,
płytka i z której by na nią strony nie spojrzeć.. no nieciekawa. Właściwie jedynym
jej atutem była uroda, a do Henry’ego pasowała jak pięść do nosa. Z resztą cała
akcja odzyskiwania Amy lekko mnie irytowała. Po pierwsze: całkiem niczego sobie Henry każdorazowo wychodził przez te
starania na głupka (i piczkę, niestety). Po drugie: ja bym po prostu nie traciła
czasu na jej odzyskiwanie xD
Miłość widzimy też w relacji
Rachel-Henry, i tu jest już ciekawiej. Jako że i ją i jego lubiłam, to
oczywiście czekałam na happy end i kibicowałam Rachel w dotarciu do świadomości
tego gałgana… nie żeby Rachel jakoś specjalnie się wysilała. Ten wątek był taki delikatny, uroczy i raczej
spokojny. Nie liczcie na jakieś dzikie zwroty akcji, krew, łzy i rozstania
(chociaż pojawia się seks, ale to taki jak w klanie… i pojawia się nagi Henry,
ale to też mało spektakularne). Uczucie w tym przypadku rodzi się z
wieloletniej przyjaźni i jak to bywa w takich historiach, bohaterowie mają
problem z ogarnięciem co do siebie czują i czy faktycznie to do siebie czują. Schemat znany nam bardzo dobrze, ale jak
dla mnie ograny w dobry sposób, a więc nie zamierzam na niego narzekać ;).
No i na koniec mamy postać
drugoplanową, czyli George – siostrę Henry’ego, która przez całą książkę
wymienia listy z tajemniczym Pyteaszem. Chociaż ja nie wiem czy on
faktycznie jest taki tajemniczy, bo osobiście od samego początku podskórnie czułam
kto kryje się pod tą przykrywką. Powiem
wam, że to właśnie ten wątek romantyczny wydaje mi się najbardziej
interesujący, co mnie trochę dziwi.. bo przecież jest to historia, która dzieje
się w tle głównych wydarzeń. Może to za sprawą tego, że jest to
opowiedziane nie tak normalnie, a za pomocą wymienianych przez George i
Pyteasza listów, sama nie wiem. W każdym
razie ja się wzruszyłam. Nie tak do łez, ale do takiego „ej nooo, nie!”, a to
coś znaczy ;).
Oprócz tych trzech historii pojawia
się jeszcze kilka „drobniutkich miłości”, jak chociażby rozpadający (albo
już rozpadnięty?) związek rodziców Henry’ego, postać Michaela, który od lat
poszukuje pewnej bardzo ważnej dla niego książki, czy też wątek relacji George
z Martinem ale wydaje mi się, że
najważniejsze są te trzy, które już wam przybliżyłam. Chociaż nie powiem,
historia Michaela zaskoczyła mnie i była czymś takim… czego wcale się nie
spodziewałam.
To, co osobiście podobało mi
się najbardziej, to pomysł Biblioteki Listów. Chodzi o to, że w
antykwariacie rodziny Henry’ego znajduje się miejsce z książkami, które nie są
na sprzedaż. Odwiedzający sklep mogą je tam czytać, zaznaczać w nich różne
fragmenty, zapisywać swoje przemyślenia na marginesach… oraz zostawiać pomiędzy
stronicami książek listy do innych. Kurcze,
przyznajcie, że brzmi to świetnie! Pojęcia nie mam, czy w prawdziwym
świecie by to wypaliło, ale ja bym tak chciała. Chciałabym, żeby wypaliło. To właśnie
w Bibliotece Listów Rachel zostawiła list do Henryego, w którym wyznała mu
miłość. To tam Pyteasz „rozmawiał” poprzez kolejne wiadomości z George.
Biblioteka listów okazała się sposobem Martina na oswojenie siostry Henry’ego. Poza tym ilość ludzkich historii, jaka
zgromadziła się na stronach książek z Biblioteki Listów to coś… wow. Właściwie największym
moim smutkiem związanym z potencjalnym zamknięciem antykwariatu, było „uśmiercenie”
tego miejsca. Serio. w całej książce najbardziej żal mi było… książek.
Swoją drogą Słowa w ciemnym błękicie są nimi
naszpikowane. Bohaterowie spotykają się raz w tygodniu na obiedzie w
knajpce, aby pogadać o tym co czytali, w antykwariacie organizowane są
spotkania klubu czytelniczego, co krok spotykamy się z jakimiś wzmiankami o
najróżniejszych książkach. Nie chcę nic
mówić, ale to mocno umila lekturę. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś ma większego
bzika na punkcie literatury, niż ty xD
A wiec podsumowując: Słowa w ciemnym błękicie to bardzo przyjemna historyjka, którą
można pochłonąć w jeden, może dwa wieczory. Jest lekko, miło i z humorem. Książka
zahacza o ciężkie tematy, bo pojawia się wątek śmierci Cala, brata Rachel, ale
nie jest to jakiś silny, ciężki przekaz. Nie
jest to powieść, która odmieni wasze życie, ale jeśli będziecie potrzebowali
czegoś, co da wam odetchnąć od poważnych, ambitnych historii, to śmiało możecie
brać się za nią. Wydaje mi się, że Słowa
w ciemnym błękicie przypadną do gustu czytelnikom w moim wieku i młodszym,
o czym już wcześniej wspominałam. Ach, no i bibliofilom. Tym przypaść powinna
niezależnie od wieku ;).
Czytaliście już Słowa w ciemnym błękicie? Macie ochotę?
A tak w ogóle to… też lubicie niebieskie okładki? :D
Buziaki!
Ula ;*
Za książkę dziękuję wydawnictwu
Jaguar;)
Tytuł oryginału: Words in Deep
Blue
Tłumaczenie: Zuzanna Byczek
Ilość stron: 288
Wydawnictwo: Jaguar
Data premiery: 11.04.2018
Nagi Henry nie był spektakularny? Toż to moja ulubiona scena z tej książki <3
OdpowiedzUsuńWiesz, jakby wyglądała Biblioteka listów w Polsce? Albo by jacyś Janusze i Grażyny zarypali te książki, albo Karyna pisała by na marginesie, że jej bff się puszcza XD
Mnie Henry średnio kręcił po prostu xD :<
UsuńHahahahahaa nie zapominaj o Sebixach i "JP na 100%" :")
Brzmi ciekawie, myślę, że jest duża szansa na złapanie się kiedyś tej historii to wiadra kawy bądź herbatki :) Pozdrawiam cieplutko !
OdpowiedzUsuńNiebieski bardzo ładny kolor ;] hmm książka wydaje się ciekawa ze względu na... Książki i antykwariat i tę bibliotekę Listów ;> może jak będę miała ochotę na coś lekkiego i niewymagającego to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNiebieskie książki są naj-lep-sze! <3
UsuńOby przypadła ci do gustu w takim razie ;)
Nie dość, że to książka o książkach, to dodatkowo lubię, kiedy bohaterowie piszą do siebie listy, także jestem już kupiona. ;-)
OdpowiedzUsuńCudownie <33
UsuńZastanawiam się kiedy skończy się Twoja kreatywność w temacie zwracania się do czytelników. Za każdym razem (pozytywnie!) mnie zaskakujesz :D ;)
OdpowiedzUsuńNIGDY! XD
UsuńMi ta książka bardzo się podobała. Była lekka, przyjemna i stosunkowo niebanalna. Przypadł mi do gustu przedstawiony tam romans.
OdpowiedzUsuńBo to dobra książka w gruncie rzeczy :)
UsuńJestem zdania, że takich lekkich, niezobowiązujących książek nigdy za wiele ;) Sam pomysł na tę Biblioteki Listów również bardzo mi się podoba. Na pewno przeczytam ją w najbliższym czasie - przynajmniej mam taką nadzieję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Zgadzam się ;) Zawsze to chwila relaksu, takiego wytchnienia i czystej przyjemności bez konieczności zbytniego wysilania mózgu. A Biblioteka Listów to sztos!
UsuńCzytałam i zakochałam się w tej książce :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja !
To super <3
UsuńCzytałam! Jest świetna! Uwielbiam takie książki
OdpowiedzUsuńLubię książki o książkach' i antykwariaty lubię i listy :) Czuję jednak, że w klimacie tek książki nie do końca bym się odnalazła. Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuń