wtorek, 25 lipca 2017

Przez nią umieram na kaca książkowego... | Zdrajca tronu, Alwyn Hamilton

Czołem Duszki!
Mam zagwozdkę. Ogromną. Chcecie wiedzieć jaką? Otóż właśnie siedzę i zachodzę w głowę jak was przekonać do tego, abyście w przeciągu 10 minut od przeczytania tego posta popędzili do księgarni kupić Zdrajcę tronu. A jeśli już go macie, to strzelili w kąt aktualnie czytaną książkę i wzięli się za niego. Chyba nie ma innej opcji, jak po prostu zacząć zachwyty… A więc przygotujcie się na nie ;)



O CZYM JEST TA HISTORIA?
Umówmy się, że najbezpieczniej będzie, jeśli opis będzie okładkowy. Aczkolwiek jeśli jeszcze nie znacie pierwszego tomu, to sugeruję szybki skok do kolejnego akapitu :)
Los pustyni spoczywa w jej rękach​..
Zaledwie kilka miesięcy temu Amani Al-Hiza, pragnąc wolności, uciekła z domu położonego na końcu świata i zaczęła przemierzać bezkresne piaski magicznej pustyni w towarzystwie tajemniczego obcokrajowca, Jina.
Teraz jednak sytuacja diametralnie się zmienia. Kiedy Amani wbrew własnej woli trafia do epicentrum reżimu – pałacu sułtańskiego – przyświeca jej jeden cel: obalenie tyrana.
Zapomnij o wszystkim, co wiesz o Miraji, o rebelii, o dżinach i Jinie oraz Niebieskookiej Bandytce. W Zdrajcy tronu jedyne, czego możesz być pewien, to to, że nic nie jest pewne.


HISTORIA USZYTA NA MIARĘ
No tak, to jest jeden z większych atutów Zdrajcy. Hamilton dokładnie przemyślała sobie całą fabułę. Tu nie ma jakichś chorych, niewydarzonych zbiegów okoliczności, żadnych naciąganych rozwiązań i sztuczności. Czytając naprawdę można uwierzyć, że gdzieś tam za morzem jest kraj, w którym syn sprzeciwia się ojcu i postanawia wyzwolić kraj stając na czele rebelii, że w ów kraju żyją dżiny, półdżiny, koszmary i konie stworzone z żaru pustyni, że w tej walce znajduje się miejsce dla Niebieskookiej Bandytki, dla zabójczej córki generała, dla niebieskich bliźniaków i grona innych wojowników. Tu naprawdę jedno wydarzenie spójnie łączy się z kolejnym, a zwroty akcji… pozwólcie, że o nich opowiem osobno.


HISTORIA WCISKAJĄCA W FOTEL
A no właśnie. Cholera, od Zdrajcy nie sposób się oderwać! Ilekroć miałam już odkładać książkę i iść jeść/spać/żyć, tyle razy autorka wywracała świat bohaterów do góry nogami i sprawiała, że musiałam przeczytać „jeszcze tylko jeden rozdział”. A potem kolejny. I jeszcze jeden. A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że ja zupełnie nie potrafiłam tych zwrotów akcji przewidzieć! Może jeden czy dwa, ale to takie pomniejsze. Hamilton stała się moją nową mistrzynią odwracania uwagi i robienia czytelnika w bambuko. Uwielbiam ją za to. Pierwszy raz potrójnie się popłakałam przy zakończeniu książki. Poważnie! To, co tam się wydarzyło było zdecydowanie jednym z największych zaskoczeń w tym roku, przynajmniej na chwilę obecną. Oczywiście niczego więcej wam nie zdradzę, ale zapewniam,  że przydadzą wam się chusteczki. I coś mocniejszego, bo na kolejny tom trzeba będzie poczekać ładne kilka miesięcy w najlepszym wypadku. Me serce krwawi.

                                        
                                                                                      
                  
HISTORIA CZYTANA Z UŚMIECHEM
Kurczę, ten podtytuł właściwie mogłabym pozostawić bez komentarza. Ale jednak skomentuję :’). Otóż cała ta książka jest napisana niesamowicie lekkim i plastycznym językiem, w który Hamilton często-gęsto wplata dialogi pełne humoru i takiej… naturalności? Tu nie ma zbędnych rozmów, nie ma jakichś nienaturalnych emocji i reakcji. Wiecie o co mi chodzi, prawda? W dodatku Alwyn Hamilton świetnie bawi się sarkazmem i kłamstwem. Nie wiem czy wiecie, ale półdżiny nie mogą kłamać. Kłamstwa grzęzną im w gardłach. Co nie znaczy, że zawsze mówią prawdę. Po prostu sprytnie ją omijają i autorka jest w tym świetna – doskonale nie mówi prawdy ani razu nie kłamiąc ;) Tak więc czytając Zdrajcę praktycznie przez 90% czasu miałam delikatny uśmiech na twarzy. No, może nie 90%. Raczej 80%. Pozostałe 20% to czas, który spędziłam z otwartą japą i łzami w oczach :).


HISTORIA PRZEPLECIONA Z INNYMI
To jest właściwie detal, ale jakże miły dla czytającego! Bo wiecie, praktycznie całą książkę widzimy wszystko oczyma Amanii. Hamilton używa tu narracji pierwszoosobowej i jest to bardzo dobre, ale wiecie, to mogłoby być męczące… jednak autorka cwanie z tego wybrnęła. Jak? Otóż co kilkanaście rozdziałów dostajemy wstawki napisane w narracji trzecioosobowej opisujące króciutki fragment historii innego z bohaterów – czy to Jima, czy Rahima, czy Sama. Całość tylko wzmacnia ten baśniowy klimat. Muszę przyznać, że zabieg zastosowany przez Hamilton piekielnie przypadł mi do gustu.


HISTORIA O DZIEWCZYNIE/CHŁOPAKU
Usilnie doszukiwałam się wad, lecz na marne. No, może z jednym, małym wyjątkiem – chociaż nie wiem, czy to wada, czy po prostu tłumaczowi powinęła się noga. Otóż jedna z bohaterów Zdrajcy potrafi zmieniać swój wygląd – tym sposobem jest w stanie  drobnej, niepozornej służącej zamienić się w rosłego, umięśnionego żołnierza. No i właśnie tu się zawsze gubiłam, bo jej „oryginalne” ciało jest płci żeńskiej, i gdy Imin jest w ciele swoim lub innej kobiety, to czasowniki dotyczące jej zachowania odmieniane są w rodzaju żeńskim, ale kiedy ta sama Imin staje się mężczyzną, to i czasowniki odmieniane są nagle w rodzaju męskim. Mi to troszkę mieszało w głowie, bo przecież wiedziałam, że mam do czynienia z TĄ Imin a nie z TYM Imin. To tak, jakby o mnie mówiono: „Ula poszedł” :P Ale wiecie, to taki drobiazg. Do przełknięcia :).


HISTORIA PRZESYCONA MAGIĄ
Mówiłam już o tym przy recenzji Buntowniczki (kto nie widział ---> link :D), ale i tu muszę przynajmniej o tym nadmienić. Jestem absolutnie oczarowana magią i tym, jak została „pomyślana” przez Hamilton! I nie chodzi tu jedynie o to co dzieje się na naszych oczach, ale i o wszystkie mity i legendy z przeszłości, do których co rusz odwołują się bohaterowie. Serio, cały ten świat został przemyślany w najdrobniejszych detalach, każda legenda ma w sobie ziarnko mocy, każda opowieść szeptana przy ognisku pobudza wyobraźnię i sprawia, że w głowie pojawiają się obrazy minionych wojen, dżinów zasypujących piaskami oceany, chłopców bez imion kradnących serca księżniczek, oraz księżniczek czekających na murach miasta na powrót swojego ukochanego. Te historie są magiczne. Z resztą co ja gadam, cała ta książka jest magiczna!


HISTORIA PRAWDZIWYCH LUDZI
Wiecie co ogromnie mi się podobało? To, że Hamilton kreuje bardzo ludzkie i prawdziwe postacie. Tu nie ma takiego uczucia, że skoro ktoś jest głównym bohaterem, albo jednym z tych ważniejszych, to nie oberwie kulki w walce, albo nikt mu nie utnie ręki czy nogi mieczem. Wręcz przeciwnie – przez całą książkę czuje się niepokój o każdego rebelianta z osobna, bo tak naprawdę nie wiadomo kogo Hamilton uśmierci na następnej stronie. Poza tym na plus liczę jej to, że tu nie ma postaci nieomylnych. Oni podejmują decyzje i ponoszą ich konsekwencję. Zyskują jedno, a tracą coś innego. Nigdy nic nie jest do końca dobre, ale nie ma też jakichś przesadnych dram. Kurcze, na dobrą sprawę to jest tak, że polubiłam niemalże wszystkich bohaterów, włącznie z tymi złymi (na swój sposób). A skoro już mowa o czarnych charakterach…


HISTORIA O ZŁYM SUŁTANIE, KTÓRY CHCIAŁ DOBRZE
Nie mogę nie wspomnieć o Sułtanie, który na chwilę obecną przebił nawet Rhysa jeśli chodzi o zaskoczenie, jakie spowodował. Bo wiecie, w Buntowniczce Sułtana ukazywano jako tyrana, bezlitosnego brutala, generalnie typa do którego bez kija się nie podchodzi. I z jednej strony wszystko się zgadza – on naprawdę jest złym bohaterem… tylko że nie da się go znienawidzić, bo Hamilton pokazuje nam pobudki, które kierowały nim, kiedy dokonał zamachu na swojego ojca, kiedy oddał królestwo w ręce wrogiej armii. Ponadto zawsze wyobrażałam go sobie jako starca, takiego.. kojarzycie Snowa z Igrzysk śmierci? No to mniej więcej taki obraz miałam w głowie kiedy mówiono o Sułtanie… cóż, powiedzieć że „troszkę się myliłam” byłoby ogromnym niedomówieniem. Ale o tym musicie przekonać się sami. Ja jestem absolutnie zachwycona tą postacią, jego przebiegłością i inteligencją i nie mogę doczekać się kolejnego spotkania z władcą Miraji!


HISTORIA O NIEBIESKOOKIEJ BANDYTCE
Amani szturmem podbiła me serce i długo z niego nie wyjdzie. Tak, mówimy o postaci żeńskiej. Chyba czas najwyższy stworzyć w tej wewnętrznej pompie specjalne miejsce na harem z ulubionymi bohaterkami, w którym najważniejsze miejsce zajmie właśnie Niebieskooka Bandytka. Nie dość, że Amanii cechuje się świetnym poczuciem humoru, jest wygadana i niejednokrotnie dostaje po nosie za swój niewyparzony język, to jeszcze jest odważna, ale w ten dobry, nie przesadzony sposób, jest mądra, chociaż popełnia błędy, jest dobra, chociaż czasami ma egoistyczne myśli… kurcze, najprościej powiedzieć, ze (tak jak już mówiłam o innych postaciach) Amanii jest ludzka. Jest dziewczyną z krwi i kości o ogromnej mocy, a mimo to nie rzuca cienia na swoich przyjaciół. Bo wiecie, często w książkach tego typu główny bohater jest swego rodzaju herosem, śmierć mu nie straszna, jest najlepszym szermierzem, strzelcem, żołnierzem itd. Właściwie byłby w stanie sam wygrać wojnę. I to drażni. A Amani? No więc Amanii daleko do miana herosa. Nie jeden raz ratowała czyjeś życie, ale i niejednokrotnie to jej skórę musiano ratować. I właśnie to było dobre. Ta równowaga i logika w podziale sił.


HISTORIA Z MIŁOŚCIĄ W TLE
W recenzji Buntowniczki marudziłam, że wątek romantyczny jest zbyt nagły i zbyt cukierkowy. Cóż, chyba moje jęki zostały wysłuchane, bo w tej części nie mogę się do tego przyczepić. W zasadzie przez niemalże całą książkę wątek romantyczny istnieje gdzieś tam w bardzo odległym tle we wspomnieniach Amanii i nic ponad to. Dopiero kiedy zbliżamy się do końca Hamilton daje nam zastrzyk miłości, ale nie tej sztucznej i cukierkowej. Ta miłość była smaczna, była wzruszająca i taka wyczekana, bo nie ukrywam, że przerzucałam kartki do przodu jak szalona, gdy tylko rzuciło mi się w oko imię Jina :’).


HISTORIA, KTÓRĄ MUSICIE POZNAĆ!
Poważnie. Zaklinam was na wszystkie znane mi sposoby – skuście się! Zdrajca tronu to niesamowita opowieść o walce o wolność, o buncie i o nowym świcie i nowej pustyni. Ta książka kumuluje w sobie tak wiele dobra, że to aż straszne. Osobiście umieram na samą myśl, że na teraz muszę tak długo czekać, aby poznać dalsze losy Amanii i jej przyjaciół.


I co, udało mi się was przekonać? Przyznaję bez bicia, starałam się jak głupia :D. A może już czytaliście Zdrajcę? Co o nim myślicie? Też pokochaliście tę historie od pierwszych stron?



Trzymajcie się ciepło i nie kłamcie, bo jak mówi Święty Ojciec z Dustwalk – kłamstwo to grzech!
Ula ;)


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona :)

11 komentarzy:

  1. Nigdy nie przepadałam za dżinami czy innymi alladynami, ale być może po nią sięgnę bo Twoja recenzja do mnie jak najbardziej przemawia ;)

    Pozdrawiam!
    Karo

    www.czarodziejka-ksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, muszę dopisać tę serię do listy "do przeczytania" i może sięgnę jak już będą wszystkie tomy :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda ciekawie :)
    Zapraszam do mnie, może wspólna obserwacja? :)

    veronicalucy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, jestem w trakcie pierwszego tomu. Póki co nie padłam z zachwytu, ale czyta się przyjemnie. Po kontynuację pewnie sięgnę :)
    Pozdrawiam
    Ewelina z "Gry w Bibliotece"

    OdpowiedzUsuń
  5. Przekonałaś mnie!
    P.S. Świetną robotę odwalasz tutaj. Twoje recenzje są ciekawe, lubię tutaj wracać. Twój blog jest teraz w mojej topce najciekawszych blogów :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, ten sarkazm i humor zaczyna mnie przekonywać, choć ciągle wstrzymuję się przed sięgnięciem po tę książkę, bo obawiam się rozczarowania. Słyszałam, że Amani jest strasznie egoistyczna, a ja lubię pewne siebie bohaterki, ale nie takie... zbyt pewnie siebie :P Okładki kuszą, ale ciągle nie jestem stuprocentowo przekonana ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Strasznie dużo tej książki ostatnio w internecie :( bardzo dużo pozytywnych i zachęcających wypowiedzi i mam dylemat... czy to nie jest przypadkiem specjalny zabieg i książka tak na prawdę słaba, czy na prawdę warta przeczytania :D ? Zapewne kupię i sprawdzę niebawem, te okładki mnie kupuję bez wątpienia. :)
    Pozdrawiam i zapraszam
    Zaczytana

    OdpowiedzUsuń
  8. Czemu jest środek nocy i nie mogę lecieć po tę serię do księgarni/biblioteki, czeeemu?! ;-;

    OdpowiedzUsuń
  9. Wywnioskowałam z twojej recenzji dwa morały:
    a) nie powinnam ci się przyznawać, że nie czytałam Buntowniczki
    b) powinnam od razu zamówić Buntowniczkę wraz ze Zdrajcą
    XD

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. MUSZĘ TO PRZECZYTAĆ Jeju, Ula przez Ciebie chyba zbankrutuję xD (w sumie po przeczytaniu Butowniczki i tak miałam zamiar kupić Zdrajcę, ale ty mnie tak nakręciłaś, że chyba zaraz to zrobię)... Do tego te okładki są tak cudoooowne że nie wytrzymam... I boję się tego zakończenia i zaopatruję się w 5 paczek chusteczek :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam na tę książkę w bibliotece i kiedyś przez Ciebie oszaleję. Ale Ty umiesz mnie przekonać do danej książki! To samo dotyczy drugiej strony, gdy piszesz negatywne recki - od razu mam takie: 'Aha, Uli się nie podoba, serio to jest dziwne, to może ja lepiej nie będę ryzykować.

    Pozdrawiam cieplutko i ściskam :*
    M.
    martynapiorowieczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)