Cześć Koniczynki!
Tak jak mówiłam, tak zrobiłam. Sięgnęłam po drugi tom Szklanego tronu. Straszyliście mnie, że
jest on najgorszy z całej serii. I byłam mocno przerażona tym faktem, bo już
pierwszy tom wydawał mi się słaby. Jak
skończyła się moja przygoda z Koroną w mroku Sarah J. Maas?
Śpieszę z opowieścią! ;)
POKRÓTCE O CZYM
Wydaje mi się, że opis kolejnego tomu może być spoilerem dla tych,
którzy nie znają jeszcze historii Cealeny, więc jeśli należysz do tego grona,
to przeskocz do następnego akapitu :).
Po roku ciężkiej pracy w kopalni
soli osiemnastoletnia Celaena Sardothien zdobywa pozycję królewskiej
zabójczyni. Nie jest jednak lojalna względem tronu, choć ukrywa ten sekret
nawet przed najbliższymi przyjaciółmi.
Nie jest jej łatwo utrzymać tę
tajemnicę, zwłaszcza gdy król zleca jej zadanie, które może zniweczyć jej
plany. Na domiar złego na horyzoncie majaczą groźne siły, które mogą zniszczyć
cały świat i zmuszają Celaenę do dokonania wyboru. Względem kogo okaże się lojalna
i dla kogo zechce walczyć?*
I COŚCIE MNIE
STRASZYLI?
Miało być strasznie źle, a moim
zdaniem ta część była o niebo lepsza od swojej poprzedniczki. Właściwie od
samego początku udało mi się wczuć w historię Zabójczyni z Adarlanu, a ze
strony na stronę było co raz lepiej. Styl
Maas powoli zaczyna przypominać mi ten, który znam z ACOTAR i ACOMAF.
Wprawdzie to nadal nie jest tak dobre, ale nie mogę zaprzeczyć, że jest lepiej.
Akcja nabrała tępa, miłość przestała być aż taka natarczywa, tajemnice zaczęły
być tajemnicze… Ale pozwólcie, że rozłożę to na części pierwsze, zamiast
ściskać całość w jednym akapicie :D
DOCZEKAŁAM SIĘ
ZABÓJCZYNI!
Od pierwszych stron widać
zmiany, jakie zaszły w Celaenie. Nareszcie
Maas pokazuje nam tę wojowniczą, morderczą dziewczynę, której zabrakło mi w Szklanym tronie. Muszę przyznać, ze nadal nie do końca się z Celaeną lubimy,
ale wszystko zmierza ku dobremu. Powolutku, ale jednak ;). Ciągle mierzi
mnie to, że najgroźniejsza laska w państwie przejmuje się źle dobranymi butami
do sukienki, albo tym, że ją metka w kark gryzie, a na imprezie, na której ma
pełnić funkcję ochrony burczy pod nosem, że jest pokrzywdzona, bo nie pozwalają
jej zjeść kolacji… ale w gruncie rzeczy poziom irytacji zachowaniami Celaeny ma
się nijak do tego, jak drażniła mnie w Szklanym
tronie. Tutaj w końcu mogłam zobaczyć ją w akcji. Maas pokazała, że Zabójczyni Adarlanu ma pazury i potrafi nimi
pochlastać do krwi (dosłownie!). Bardzo podobały mi się momenty, w których
Celaenę opanowywał szał bitewny, gdzie stawała się istną maszynką do
zabijania. W zasadzie były to najlepsze
fragmenty książki. To właśnie przy nich wkręcałam się w tę opowieść całkowicie
i wstrząsałam ramionami, aby pozbyć się ciarek z pleców. Brrr! <3
CHYBA DAM MU DRUGĄ
SZANSĘ ;)
Kolejna niespodziewana
metamorfoza dotyczy Chaola. W
recenzji Szklanego tronu mówiłam wam,
że ten koleś jest skrajnie nielogiczny i nijaki. Cóż, wygląda na to, że poszedł
po rozum do głowy i w Koronie w mroku wyhodował sobie jaja. Wybaczcie, ale
inaczej tego nie nazwę. Nareszcie nasz
dowódca straży wie czego chce i to zdobywa. W końcu pokazuje, że nie jest tylko
ponurym mrukiem. Zaczyna się uśmiechać. Zaczyna żartować, zaczyna łamać prawo…
ZACZYNA ŻYĆ! I tak, jak w poprzednim tomie Chaol stał na czele najgorszych
postaci, tak tutaj został chyba moim ulubieńcem. Sama nie wierzę w to, co piszę,
ale umówmy się, że Maas ma talent do stawiania
świata czytającego na głowie ;)
KWINTESENCJA ZŁA
Nie chcę mówić wam tu o każdej postaci (ale muszę zaznaczyć, że nie
tylko w tej dwójce zaszły zmiany na lepsze), jednak jest jeszcze jedna, o
której grzechem byłoby zapomnieć. Król
Adarlanu. Matko, nie wyobrażacie sobie jak bardzo podoba mi się to, jak Maas
wykreowała tę postać! On jest tak zły,
tak skrzywiony na punkcie władzy, tak bezduszny i bezlitosny, że aż… miło? Nie,
nie miło. Ile razy pojawiał się w książce miałam wrażenie, ze wszyscy w
pomieszczeniu się pocą i trzęsą ze strachu.
Serio, Maas odwaliła kawał dobrej roboty, bo naprawdę uwierzyłam w postrach,
jaki sieje władca i doskonale rozumiałam lęk, który obezwładniał mieszkańców
Erilei. I może to dziwne, ale ogromnie podobało mi się uczucie otwierającej
się w kieszeni maczugi, które towarzyszyło każdej wzmiance o władcy.
MAGIOM NIE BYŁO KOŃCA
Ktoś mi kiedyś mówił, ze Maas w kolejnych tomach porzuca wątek magii.
Pfffi! Perfidni kłamcy! Jeśli tez o tym słyszeliście, to nie dawajcie
wiary tym pogłoskom. Już w samej Koronie
w mroku magii pojawia się o wiele więcej, a wszystko wskazuje na to, ze
wątek ten będzie się rozwijał z kolejnymi tomami. Szczerze? Wydaje mi się, że
to może być dobre. W prawdzie czytając o tym miałam takie irytujące wrażenie, że Maas tego nie dopracowała, a jej
wytłumaczenia pewnych zwrotów akcji były cholernie nielogiczne, ale na dłuższą
metę potrafiłam przymknąć na to oko. I tym sposobem jestem rozdarta: z
jednej strony widzę spore luki i dziury w wątku związanym z przeszłością
bohaterów, zwłaszcza Celaeny, z drugiej już w pierwszej części miałam
przeczucie, że Maas tak pokieruje losami dziewczyny, więc w pewnym stopniu
jestem zawiedziona, bo nie było to aż tak zaskakujące, jak pewnie być miało, a
z trzeciej… a z trzeciej strony, do diaska, mimo wszystko wzbudziło to moją
ciekawość i żądze poznania dalszych losów Zabójczyni z Adarlanu! I bądź tu
człowieku mądrym…
A FUJ! IDŹ PRECZ,
SZKARADO!
Jeśli już jesteśmy przy magii, to muszę wam powiedzieć, że Maas znów pokazała mi, ze potrafi kreować
szkaradne, straszne postacie. Takie, które sprawiają, ze chcecie poznać ich
historie, a jednocześnie się tego boicie. Takie, które sprawiają, że oglądacie
się przez ramię, a przed snem zastanawiacie się, czy w szafie żaden diaboł nie
siedzi. FUJ! Nie zdradzę wam o co/kogo mi chodzi, ale w książce pojawił się
taki mikro wątek, który brutalnie zakończono, ale mam wrażenie, że jeszcze do
niego wrócimy. Tamte kilka rozdziałów
czytałam z zapartym tchem, serio. Wyłączyłam wifi, żeby nic mi nie
przeszkadzało. To zdecydowanie świadczy o tym, że było dobrze. Nie przez całą
książkę, ale jednak.
ON MNIE NIE KOCHA.
NIE KOCHA MNIE ON. NIE MNIE ON KOCHA. ETC.
Jedna rzecz niesamowicie działał mi na nerwy. Powtórzenia. I nie chodzi mi tu o powtarzające się słowa,
a o powtarzające się myśli. Mam wrażenie, że Maas troszkę niepoważnie
traktuje swoich czytelników. Według mnie spokojnie wystarczyłoby raz usłyszeć o
tym, ze bohater X boi się powiedzieć, że kocha bohatera Y, bo bohater Z może mu
za to zrobić spore kuku. To samo tyczy się każdej innej myśli. Ogromnie mnie drażniły przemyślenia
bohaterów, bo gdyby nie to lanie wody, to książka miałaby stron trzysta, a nie
pięćset. Serio.
SUMA SUMMARUM…
Jaki jest ostateczny bilans zalet i wad? Zdecydowanie przeważają zalety! Nadal uważam, że
Maas stać na więcej i mam nadzieję, że w kolejnych częściach będę mogła
zobaczyć to na własne oczy. Czy polecam?
Jasne, jeśli szukacie czegoś przyjemnego, ale bez ryzyka kaca - czemu nie!
Przebrnijcie przez Szklany tron,
zaparzcie sobie herbatkę (a raczej strzelcie lemoniadę, wszak mamy wakacje!) i bierzcie się za Koronę w mroku – wydaj mi się, że będzie to idealna książka na lato
:)
A jakie są wasze opinie o drugim
tomie przygód Celaeny? Podzielacie moje zdanie, czy wręcz przeciwnie? Czekam na
was w komentarzach!
Trzymajcie się ciepło i
pamiętajcie, aby rano sprawdzać, czy macie dwie takie same skarpetki! Toż to
wstyd chodzić w skarpetkach nie do pary!
Q.
Za książkę dziękuję
wydawnictwu Uroboros ;)
*źródło opisu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/211890/korona-w-mroku
Mnie też ten tom przypadł do gustu, a czytając te wszystkie negatywne opinie zastanawiałam się, czy ja jakaś dziwna jestem �� W "Koronie w mroku" bardzo lubię Chaola, którego niestety trochę brakuje w kolejnych częściach. Celaena też jest w miarę ok, chociaż ja nie należę do grona fanów tej bohaterki nawet po przeczytaniu 5 tomów.
OdpowiedzUsuńTa część była moim zdaniem świetna chociażby w porównaniu z kontynuacją ("Dziedzictwem ognia"), której po prostu nie lubię przez jedną postać pojawiająca się tam. Jestem ciekawa, jaka będzie Twoja opinia na ten temat ;)
Read With Passion
Ej no ja mam to samo :D Może ci, którzy krytykowali są z team'u Doriana? :P Słyszałam od koleżanki, że Chaol później zniknie i dlatego ta najnowsza część ma być o nim :/ Trochę słabo, bo w tym tomie był na prawdę fajniutki.
UsuńOj, ja też do tego grona nie należę XD Aktualnie od biedy ją toleruję ;')
Być może za jakiś czas wezmę się za 3 tom, więc na pewno na blogu pojawi się recenzja :)
No nie powiem ta seria mnie intryguje od dłuższego czasu. Zbieram się już nie wiadomo ile za tą serie, a liczba tomów rośnie i robią się coraz grubsze.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Fantastic books
Hahahaa, na szczęście (z tego co mi wiadomo) ma ich być jeszcze chyba tylko 2 albo 3, teraz już się troszkę pogubiłam. Mam nadzieję, że seria przypadnie ci do gustu ;)
UsuńOd następnego tomu jest ostra jazda nez rrzymanki, wiele rzeczy się wyjaśni, inne pogarszają... Będziesz się świetnie bawic. :)
OdpowiedzUsuńTrzymam cię za słowo!
UsuńNie czytałam jeszcze "Szklanego tronu". To chyba nie są książki dla mnie. Chyba zostanę przy obyczajówkach ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się,że ST byłby dla ciebie dobry, jeśli byś kiedyś chciała stopniowo zapoznać się z fantastyką - Szklany tron jest mocno romantyczny i właściwie w znacznym stopniu zalatuje obyczajówką :)
UsuńBoje sie tej serii... już chyba nie mieście w przedziale wiekowym targetu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie mam pojęcia jak to jest z targetem w tym przypadku. Rok temu byłam młodsza (logiczne xD), a nie dałam rady pierwszemu tomowi, o kolejnych nie wspominając. Teraz jestem starsza i czytało mi się to całkiem przyjemnie :) Ale chyba faktycznie jest to seria raczej dla młodszych, a jeśli chciałabyś spróbować czegoś od Maas, to może lepsze byłyby Dwory.
UsuńMoje serce Sarah J. Mass podbiła już przy pierwszym tomie. Z każdym kolejnym zakochuję się w jej twórczości coraz bardziej. "Szklany Tron" to jedna z moich ulubionych serii i na pewno wrócę do niej nie raz <3
OdpowiedzUsuńhttp://zofiawkrainieksiazek.blogspot.com/
Cieszę się, że seria ci się podoba ;) Mi aż tak w głowie nie zawróciła, ale czyta się ją dość przyjemnie :)
UsuńPrzede mną jeszcze przygoda z pierwszym tomem, lubię takie klimaty. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Oby ci się spodobały ;)
UsuńJa z ledwością zniosłam pierwszy "Dwór" więc... skoro ten styl nie jest jeszcze "aż tak dobry" to wiesz... lepiej bym tego nie czytała :D
OdpowiedzUsuńA tam, jeśli ciekawi mnie historia, to przymykam oko na styl i czytam, żeby zaspokoić ciekawość ;) A Dwór akurat mi podobał się bardzo :D
UsuńJa również uwielbiam "Koronę w mroku", za to że pokazuje zabójczynie. Niestety w kolejnych tomach jest z tym w krucho(oprócz kilku fragmentów w 4 części <3).
OdpowiedzUsuńMnie nigdy nie udało się przekonać do Chaola. Jakoś mężczyźni w Szklany tronie, nie umywają się do tych co występują we Dworze. :D
Serio? To mnie zasmuciłaś :<
UsuńA no tu się zgodzę, chłopaki z ACOTAR i ACOMAF (a zwłaszcza tego drugiego) są nie do przeskoczenia, ale jednak w tej części Chaol powoli zaczął wychodzić na ludzi :D
Nie czytałam żadnej z książek tej serii i jakoś mnie do nich nie ciagnie. Cieszę się, że Tobie w efekcie się spodobała :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś zmienisz zdanie :D Ja też jeszcze nie tak dawno się zarzekałam, że kijem tego nie tknę :')
UsuńChciałabym bardzo przeczytać serie szklany tron, niestety ale nie ma ostatnio okazji by kupić i poczytać a wiem, że to cegiełki są.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :D
https://gosiaandbook.blogspot.com/2017/07/wywiad-agareads.html
Oj tak, z każdym kolejnym tomem co raz bardziej masywne cegiełki :D
UsuńStyl Maas z każdą kolejną książką robi się lepszy. Jeśli będziesz czytać nowelki to się załamiesz, bo tam jest jeszcze gorzej niż w pierwszej części XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Nareszcie skończyłam czytać więc mogę i tutaj skoncentrować i może mam też w planach popełnić jakąś recenzję związaną z tą książką.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc trochę będę podzielać twoje zdanie ale też niezupełnie... Także cieszę się, że wreszcie Celaena stała się taką zabójczynią, jaką autorka kreśliła nam już (choć nie pokazywała) w pierwszej części. Tylko że ja akurat bardziej Celarny nie lubię. Przez fakt z jej tajemnicą genealogiczną którą Chaol odkrył na samym końcu, a ja wiedziałam już w połowie książki w moich oczach stała się jeszcze większą Mary Sue...
Mój stosunek do Chaola się nie zmienił. Nadal go nie lubię. Przez całą historię dostał ode mnie może jednego plusa, tak to strasznie się denerwowałam na niego i szybko przechodziłam do fragmentów pisanych z perspektywy Doriana, którego z kolei uwielbiam.
Co do króla... No ja się rozczarowałam jego kreacją. Już bardziej w roli złola sprawdził się, moim zdaniem Finn.
Magia niedopracowana - racja! I żelazo we krwi blokuje czary. Scringowałam na tym ostro.
Ja sięgnę po następną część ale pewnie ją wypożyczę albo pożyczę od kogoś, bo czuję że mogę się w tej serii jeszcze rozczarować. :/
Pozdrawiam!
Nie wiem czy kogokolwiek zainteresuje, ale i tak wstawię, bo też recka tej książki.
Usuńpuszekptasiegomleczka.blogspot.com
Pozdrawiam!