Czołem Duszki!
Mam zagwozdkę. Ogromną. Chcecie wiedzieć jaką? Otóż właśnie siedzę i
zachodzę w głowę jak was przekonać do tego, abyście w przeciągu 10 minut od
przeczytania tego posta popędzili do księgarni kupić Zdrajcę tronu. A jeśli
już go macie, to strzelili w kąt aktualnie czytaną książkę i wzięli się za
niego. Chyba nie ma innej opcji, jak po prostu zacząć zachwyty… A więc
przygotujcie się na nie ;)
O CZYM JEST
TA HISTORIA?
Umówmy się, że najbezpieczniej będzie, jeśli opis będzie okładkowy.
Aczkolwiek jeśli jeszcze nie znacie
pierwszego tomu, to sugeruję szybki skok do kolejnego akapitu :)
Los pustyni spoczywa w jej
rękach..
Zaledwie kilka miesięcy temu
Amani Al-Hiza, pragnąc wolności, uciekła z domu położonego na końcu świata i
zaczęła przemierzać bezkresne piaski magicznej pustyni w towarzystwie tajemniczego
obcokrajowca, Jina.
Teraz jednak sytuacja
diametralnie się zmienia. Kiedy Amani wbrew własnej woli trafia do epicentrum
reżimu – pałacu sułtańskiego – przyświeca jej jeden cel: obalenie tyrana.
Zapomnij o wszystkim, co wiesz o
Miraji, o rebelii, o dżinach i Jinie oraz Niebieskookiej Bandytce. W Zdrajcy
tronu jedyne, czego możesz być pewien, to to, że nic nie jest pewne.
HISTORIA USZYTA
NA MIARĘ
No tak, to jest jeden z większych atutów Zdrajcy. Hamilton dokładnie przemyślała sobie całą fabułę. Tu nie ma jakichś chorych, niewydarzonych
zbiegów okoliczności, żadnych naciąganych rozwiązań i sztuczności. Czytając
naprawdę można uwierzyć, że gdzieś tam za morzem jest kraj, w którym syn
sprzeciwia się ojcu i postanawia wyzwolić kraj stając na czele rebelii, że w ów
kraju żyją dżiny, półdżiny, koszmary i konie stworzone z żaru pustyni, że w tej
walce znajduje się miejsce dla Niebieskookiej Bandytki, dla zabójczej córki
generała, dla niebieskich bliźniaków i grona innych wojowników. Tu naprawdę jedno
wydarzenie spójnie łączy się z kolejnym, a zwroty akcji… pozwólcie, że o nich
opowiem osobno.
HISTORIA
WCISKAJĄCA W FOTEL
A no właśnie. Cholera, od Zdrajcy nie sposób się oderwać! Ilekroć
miałam już odkładać książkę i iść jeść/spać/żyć, tyle razy autorka wywracała
świat bohaterów do góry nogami i sprawiała, że musiałam przeczytać „jeszcze
tylko jeden rozdział”. A potem kolejny. I jeszcze jeden. A najpiękniejsze w tym
wszystkim jest to, że ja zupełnie nie potrafiłam tych zwrotów akcji
przewidzieć! Może jeden czy dwa, ale to takie pomniejsze. Hamilton stała się
moją nową mistrzynią odwracania uwagi i robienia czytelnika w bambuko.
Uwielbiam ją za to. Pierwszy raz potrójnie
się popłakałam przy zakończeniu książki. Poważnie! To, co tam się wydarzyło
było zdecydowanie jednym z największych zaskoczeń w tym roku, przynajmniej na
chwilę obecną. Oczywiście niczego więcej wam nie zdradzę, ale
zapewniam, że przydadzą wam się
chusteczki. I coś mocniejszego, bo na kolejny tom trzeba będzie poczekać ładne
kilka miesięcy w najlepszym wypadku. Me serce krwawi.
HISTORIA
CZYTANA Z UŚMIECHEM
Kurczę, ten podtytuł właściwie mogłabym pozostawić bez komentarza. Ale
jednak skomentuję :’). Otóż cała ta
książka jest napisana niesamowicie lekkim i plastycznym językiem, w który
Hamilton często-gęsto wplata dialogi pełne humoru i takiej… naturalności? Tu
nie ma zbędnych rozmów, nie ma jakichś nienaturalnych emocji i reakcji. Wiecie
o co mi chodzi, prawda? W dodatku Alwyn
Hamilton świetnie bawi się sarkazmem i
kłamstwem. Nie wiem czy wiecie, ale półdżiny nie mogą kłamać. Kłamstwa grzęzną
im w gardłach. Co nie znaczy, że zawsze mówią prawdę. Po prostu sprytnie ją
omijają i autorka jest w tym świetna – doskonale nie mówi prawdy ani razu nie
kłamiąc ;) Tak więc czytając Zdrajcę praktycznie przez 90% czasu
miałam delikatny uśmiech na twarzy. No, może nie 90%. Raczej 80%. Pozostałe 20%
to czas, który spędziłam z otwartą japą i łzami w oczach :).
HISTORIA
PRZEPLECIONA Z INNYMI
To jest właściwie detal, ale jakże miły dla czytającego! Bo wiecie,
praktycznie całą książkę widzimy wszystko oczyma Amanii. Hamilton używa tu
narracji pierwszoosobowej i jest to bardzo dobre, ale wiecie, to mogłoby być
męczące… jednak autorka cwanie z tego wybrnęła. Jak? Otóż co kilkanaście rozdziałów dostajemy wstawki napisane w narracji trzecioosobowej opisujące króciutki fragment historii innego z bohaterów – czy to
Jima, czy Rahima, czy Sama. Całość tylko wzmacnia ten baśniowy klimat. Muszę przyznać, że zabieg zastosowany przez
Hamilton piekielnie przypadł mi do gustu.
HISTORIA O
DZIEWCZYNIE/CHŁOPAKU
Usilnie doszukiwałam się wad,
lecz na marne. No, może z jednym, małym wyjątkiem – chociaż nie wiem, czy
to wada, czy po prostu tłumaczowi powinęła się noga. Otóż jedna z bohaterów Zdrajcy potrafi zmieniać swój wygląd –
tym sposobem jest w stanie drobnej,
niepozornej służącej zamienić się w rosłego, umięśnionego żołnierza. No i
właśnie tu się zawsze gubiłam, bo jej „oryginalne” ciało jest płci żeńskiej, i
gdy Imin jest w ciele swoim lub innej kobiety, to czasowniki dotyczące jej
zachowania odmieniane są w rodzaju żeńskim, ale kiedy ta sama Imin staje się mężczyzną,
to i czasowniki odmieniane są nagle w rodzaju męskim. Mi to troszkę mieszało w głowie, bo przecież wiedziałam, że mam do
czynienia z TĄ Imin a nie z TYM Imin. To tak, jakby o mnie mówiono: „Ula
poszedł” :P Ale wiecie, to taki drobiazg. Do przełknięcia :).
HISTORIA
PRZESYCONA MAGIĄ
Mówiłam już o tym przy recenzji Buntowniczki
(kto nie widział ---> link :D), ale i tu muszę przynajmniej o tym nadmienić. Jestem absolutnie oczarowana magią i tym,
jak została „pomyślana” przez Hamilton! I nie chodzi tu jedynie o to co
dzieje się na naszych oczach, ale i o wszystkie mity i legendy z przeszłości, do których co rusz odwołują się
bohaterowie. Serio, cały ten świat został przemyślany w najdrobniejszych
detalach, każda legenda ma w sobie
ziarnko mocy, każda opowieść szeptana przy ognisku pobudza wyobraźnię i
sprawia, że w głowie pojawiają się obrazy minionych wojen, dżinów zasypujących
piaskami oceany, chłopców bez imion kradnących serca księżniczek, oraz
księżniczek czekających na murach miasta na powrót swojego ukochanego. Te historie są magiczne. Z resztą co ja
gadam, cała ta książka jest magiczna!
HISTORIA
PRAWDZIWYCH LUDZI
Wiecie co ogromnie mi się podobało? To, że Hamilton kreuje bardzo ludzkie i prawdziwe postacie.
Tu nie ma takiego uczucia, że skoro ktoś jest głównym bohaterem, albo jednym z
tych ważniejszych, to nie oberwie kulki w walce, albo nikt mu nie utnie ręki
czy nogi mieczem. Wręcz przeciwnie –
przez całą książkę czuje się niepokój o każdego rebelianta z osobna, bo tak naprawdę
nie wiadomo kogo Hamilton uśmierci na następnej stronie. Poza tym na plus liczę
jej to, że tu nie ma postaci
nieomylnych. Oni podejmują
decyzje i ponoszą ich konsekwencję. Zyskują jedno, a tracą coś innego. Nigdy nic
nie jest do końca dobre, ale nie ma też jakichś przesadnych dram. Kurcze, na
dobrą sprawę to jest tak, że polubiłam niemalże wszystkich bohaterów, włącznie
z tymi złymi (na swój sposób). A skoro już mowa o czarnych charakterach…
HISTORIA O ZŁYM
SUŁTANIE, KTÓRY CHCIAŁ DOBRZE
Nie mogę nie wspomnieć o Sułtanie, który na chwilę obecną przebił nawet Rhysa jeśli chodzi o
zaskoczenie, jakie spowodował. Bo wiecie, w Buntowniczce Sułtana ukazywano jako tyrana, bezlitosnego brutala,
generalnie typa do którego bez kija się nie podchodzi. I z jednej strony wszystko się zgadza – on naprawdę jest złym bohaterem…
tylko że nie da się go znienawidzić, bo Hamilton pokazuje nam pobudki, które
kierowały nim, kiedy dokonał zamachu na swojego ojca, kiedy oddał królestwo w
ręce wrogiej armii. Ponadto zawsze wyobrażałam go sobie jako starca,
takiego.. kojarzycie Snowa z Igrzysk
śmierci? No to mniej więcej taki obraz miałam w głowie kiedy mówiono o
Sułtanie… cóż, powiedzieć że „troszkę się myliłam” byłoby ogromnym
niedomówieniem. Ale o tym musicie przekonać się sami. Ja jestem absolutnie zachwycona
tą postacią, jego przebiegłością i inteligencją i nie mogę doczekać się
kolejnego spotkania z władcą Miraji!
HISTORIA O
NIEBIESKOOKIEJ BANDYTCE
Amani szturmem podbiła me serce
i długo z niego nie wyjdzie. Tak, mówimy o postaci żeńskiej. Chyba czas
najwyższy stworzyć w tej wewnętrznej pompie specjalne miejsce na harem z
ulubionymi bohaterkami, w którym najważniejsze miejsce zajmie właśnie Niebieskooka
Bandytka. Nie dość, że Amanii cechuje
się świetnym poczuciem humoru, jest wygadana i niejednokrotnie dostaje po nosie
za swój niewyparzony język, to jeszcze jest odważna, ale w ten dobry, nie
przesadzony sposób, jest mądra, chociaż popełnia błędy, jest dobra, chociaż
czasami ma egoistyczne myśli… kurcze, najprościej powiedzieć, ze (tak jak
już mówiłam o innych postaciach) Amanii jest ludzka. Jest dziewczyną z krwi i kości o ogromnej mocy, a mimo to nie rzuca
cienia na swoich przyjaciół. Bo wiecie, często w książkach tego typu główny
bohater jest swego rodzaju herosem, śmierć mu nie straszna, jest najlepszym
szermierzem, strzelcem, żołnierzem itd. Właściwie byłby w stanie sam wygrać
wojnę. I to drażni. A Amani? No więc Amanii
daleko do miana herosa. Nie jeden
raz ratowała czyjeś życie, ale i niejednokrotnie to jej skórę musiano ratować. I
właśnie to było dobre. Ta równowaga i logika w podziale sił.
HISTORIA Z
MIŁOŚCIĄ W TLE
W recenzji Buntowniczki
marudziłam, że wątek romantyczny jest zbyt nagły i zbyt cukierkowy. Cóż, chyba moje jęki zostały wysłuchane, bo w
tej części nie mogę się do tego przyczepić. W zasadzie przez niemalże całą
książkę wątek romantyczny istnieje gdzieś tam w bardzo odległym tle we
wspomnieniach Amanii i nic ponad to. Dopiero
kiedy zbliżamy się do końca Hamilton daje nam zastrzyk miłości, ale nie tej
sztucznej i cukierkowej. Ta miłość była smaczna, była wzruszająca i taka
wyczekana, bo nie ukrywam, że przerzucałam kartki do przodu jak szalona, gdy
tylko rzuciło mi się w oko imię Jina :’).
HISTORIA,
KTÓRĄ MUSICIE POZNAĆ!
Poważnie. Zaklinam was na
wszystkie znane mi sposoby – skuście się! Zdrajca tronu to niesamowita opowieść o walce o wolność, o buncie
i o nowym świcie i nowej pustyni. Ta
książka kumuluje w sobie tak wiele dobra, że to aż straszne. Osobiście
umieram na samą myśl, że na teraz muszę tak długo czekać, aby poznać dalsze
losy Amanii i jej przyjaciół.
I co, udało mi się was
przekonać? Przyznaję bez bicia, starałam się jak głupia :D. A może już
czytaliście Zdrajcę? Co o nim myślicie? Też pokochaliście tę historie od
pierwszych stron?
Trzymajcie się ciepło i
nie kłamcie, bo jak mówi Święty Ojciec z Dustwalk – kłamstwo to grzech!
Ula ;)
Za książkę dziękuję
Wydawnictwu Czwarta Strona :)
Nigdy nie przepadałam za dżinami czy innymi alladynami, ale być może po nią sięgnę bo Twoja recenzja do mnie jak najbardziej przemawia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Karo
www.czarodziejka-ksiazek.blogspot.com
No cóż, muszę dopisać tę serię do listy "do przeczytania" i może sięgnę jak już będą wszystkie tomy :p
OdpowiedzUsuńWygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, może wspólna obserwacja? :)
veronicalucy.blogspot.com
Cóż, jestem w trakcie pierwszego tomu. Póki co nie padłam z zachwytu, ale czyta się przyjemnie. Po kontynuację pewnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ewelina z "Gry w Bibliotece"
Przekonałaś mnie!
OdpowiedzUsuńP.S. Świetną robotę odwalasz tutaj. Twoje recenzje są ciekawe, lubię tutaj wracać. Twój blog jest teraz w mojej topce najciekawszych blogów :)
Dobra, ten sarkazm i humor zaczyna mnie przekonywać, choć ciągle wstrzymuję się przed sięgnięciem po tę książkę, bo obawiam się rozczarowania. Słyszałam, że Amani jest strasznie egoistyczna, a ja lubię pewne siebie bohaterki, ale nie takie... zbyt pewnie siebie :P Okładki kuszą, ale ciągle nie jestem stuprocentowo przekonana ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie dużo tej książki ostatnio w internecie :( bardzo dużo pozytywnych i zachęcających wypowiedzi i mam dylemat... czy to nie jest przypadkiem specjalny zabieg i książka tak na prawdę słaba, czy na prawdę warta przeczytania :D ? Zapewne kupię i sprawdzę niebawem, te okładki mnie kupuję bez wątpienia. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam
Zaczytana
Czemu jest środek nocy i nie mogę lecieć po tę serię do księgarni/biblioteki, czeeemu?! ;-;
OdpowiedzUsuńWywnioskowałam z twojej recenzji dwa morały:
OdpowiedzUsuńa) nie powinnam ci się przyznawać, że nie czytałam Buntowniczki
b) powinnam od razu zamówić Buntowniczkę wraz ze Zdrajcą
XD
Pozdrawiam!
MUSZĘ TO PRZECZYTAĆ Jeju, Ula przez Ciebie chyba zbankrutuję xD (w sumie po przeczytaniu Butowniczki i tak miałam zamiar kupić Zdrajcę, ale ty mnie tak nakręciłaś, że chyba zaraz to zrobię)... Do tego te okładki są tak cudoooowne że nie wytrzymam... I boję się tego zakończenia i zaopatruję się w 5 paczek chusteczek :D
OdpowiedzUsuńCzekam na tę książkę w bibliotece i kiedyś przez Ciebie oszaleję. Ale Ty umiesz mnie przekonać do danej książki! To samo dotyczy drugiej strony, gdy piszesz negatywne recki - od razu mam takie: 'Aha, Uli się nie podoba, serio to jest dziwne, to może ja lepiej nie będę ryzykować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i ściskam :*
M.
martynapiorowieczne.blogspot.com