niedziela, 26 marca 2017

Nie zdołasz powstrzymać śmiechu! Siła niższa, Marta Kisiel

Cholera! Jak wy robicie zdjęcia świeczek płonących, że widać płomyk a nie takie "lumos!"? XD 
Hej Bamboszki!
Dziś oszczędzę wam cytatowej recenzji, chociaż na myśl o wybraniu i poharataniu cytatów z tej książki tak, aby zmieściły się na grafice serce mi się kraja, a czoło rosi pot (Dwadzieścia cztery cytaty! I wybierz tu człowieku cztery!). Jeżeli nie czytaliście jeszcze recenzji Dożywocia, to odsyłam was TUTAJ, natomiast teraz… Panie i Panowie, pozwólcie, że powiem wam co nieco o Sile niższej, autorstwa genialnej Marty Kisiel

KSIĄŻKA NIESTRESZCZALNA
Tak jak w przypadku Dożywocia, tutaj też ciężko o opowiedzenie tej historii w pigułce. Chociaż wydarzenia mniej przypominają oddzielne opowiadania, to nadal nie jest to taka typowa opowieść, dlatego też znów przytoczę opis okładkowy. Swoją drogą opis jest pierwszą zaletą książki – intryguje, skłania do zadawania pytań i pobudza wyobraźnię. Patrzcie sami: 

Szanuj anioła swego, bo możesz dostać gorszego!

Światem rządzi prawo równowagi. To za jego sprawą wymiętolony pisarz oraz wiking z wyboru dzielą dom, w którym strych zamieszkują widma ze skłonnością do cielesności, w piwnicy leży ciało bez skłonności do czegokolwiek, a na piętrze urzęduje urocze Licho oraz anioł nie tyle stróż, ile strażnik więzienny. Równowaga zadbała nawet o to, by siła wyższa znalazła przeciwwagę w fatum o nikczemniejszych gabarytach, za to z przerostem ambicji.

Jako posiadaczka patentu na efekt motyla i śnieżnej kuli siła niższa dokłada wszelkich starań, by Konrad Romańczuk ponownie stał się bohaterem dramatu w nowej obsadzie. Fabułę tym razem dyktuje proza życia, a codzienność występuje jedynie w dwóch wariantach: albo kolejna fucha, albo sterczenie przy garach.

Konrad na własnej skórze przekona się, że zaburzona równowaga grozi nie tylko urwaniem głowy i postradaniem zmysłów: gdy siła niższa pokonuje wyższą, zatracić można samego siebie…

ŚMIECHOM NIE BYŁO KOŃCA
Dosłownie. Książkę skończyłam dobre parę dni temu, a nadal wplatam w rozmowy z innymi jej fragmenty. Wczoraj na ten przykład zaczęło się od jednego cytatu… a skończyło na wodzie wylewającej się z wanny, bo Ula się zagadała z tatą. Notabene mój protoplasta byłby życie stracił, bo błędnie założył, że o Sile niższej można słuchać i pić coś jednocześnie. Nie można. Ryzyko zakrztuszenia ze śmiechu jest zbyt duże. Nie próbujcie tego w domu! Marta Kisiel utrzymuje poziom pierwszego tomu, a nawet może odrobinę go przeskakuje. Sama nie wiem, ale jedno jest pewne: nie sposób czytać Siły niższej w autobusie, pod ławką na geografii, w poczekalni u lekarza.. no, generalnie miejsca publiczne odpadają, chyba że jesteście gotowi na wczasy w zakładzie dla obłąkanych. Bo jednak chichranie się do łez w MPK nie jest reakcją normalną, prawda? Ja po pierwszym chichrnięciu (?) skitrałam książkę do torby i przerzuciłam się na muzykę. Dla własnego bezpieczeństwa. 

NOWE TWARZE, NOWE DZIWACTWA
No tak. W wyniku zdarzeń, które mają miejsce pod koniec Dożywocia, Konrad wraz z całą ferajną dożywotników przeprowadza się do miasta, a tam już czekają na nas nowe postacie – każda bez wyjątku obłędna, każda inna i niepowtarzalna. Autorce naprawdę należą się głębokie ukłony za kreację bohaterów Siły niższej. Wiecie, przeważnie kiedy piszę w recenzji o indywidualności postaci mam na myśli w głównej mierze ich charakter. Tutaj na charakterze się nie kończy. W Sile niższej każda postać ma swój własny język, swoje powiedzenia, swoje koniki i pier*olce. Słowo daje, że jeszcze nie spotkałam się z taką mnogością różnorodności. Nie chcę się tu rozpisywać o każdym z bohaterów, ale tak w ogromnym skrócie: wyobraźcie sobie dom zamieszkany przez wikinga trudniącego się struganiem zezowatych aniołków i Jezusków, dwa anioły – jednego małego, słodkiego, troszkę naiwnego, a przy tym tak kochanego i sympatycznego, że nie sposób go nie pokochać; drugiego perfekcjonistę, stróża całodobowego pełną gębą, drażniącego, upierdliwego, a mimo to nadal rozbrajającego czytelnika; stado różowych królików, trzy widma niemieckich żołnierzy z czasów II wojny światowej lubujących się w degustacji trunków dla dorosłych, utopca szalejącego jak gdyby nigdy nic w sieci, drapieżnego kota bojowego imieniem Zmora, domowego cthulu z zamiłowaniem do pichcenia serników i mazurków… a pośród tego szaleństwa jednego biednego pisarza, który stara się związać koniec z końcem, dopilnować, aby żadnemu z domowników niczego nie brakło, nie stała się najmniejsza krzywda. Czujecie to? Nie? W takim razie sięgnijcie po książkę, a tam już pani Marta wam wszyściuteńko opisze… i to jak opisze!

Z IGIEŁ WIDŁY, Z ŁYŻKI WIOSŁO, Z NOŻA MACZETĘ
Pisałam już o tym w recenzji Dożywocia, ale muszę znów o tym wspomnieć. Opisy. Cholera, one są niesamowite. Niepowtarzalne. Tutaj nie ma czegoś takiego jak: „Konrad obudził się w deszczowy poranek”. W Sile niższej z byle deszczu robi się widowisko, opisuje je na minimum stronę, rozkłada na czynniki pierwsze i wyprowadza z tego zjawiska tak niespodziewane wnioski… uwielbiam tę opowieść właśnie za to, jak z rzeczy błahych, takich jak mgła, pieczenie pierniczków, deszcz czy kac, robi coś fascynującego, zaskakującego i nietypowego. A wiecie co jest najlepsze? Te opisy nie potrafią nudzić! I mówię to ja, która zwykle przelatuje zbyt długie gadanie o bananie jednym okiem, bo przecież ile można pisać o tym, że pada? Ano można. Można długo, z humorem i polotem.  Można tak, aby uronienie chociażby słówka wydawało się czytelnikowi czynem haniebnym i ogromną stratą. Sprawdzone info. 

KLEI SIĘ BARDZIEJ
Tak jak już wspominałam, w przeciwieństwie do tomu pierwszego, tutaj wydarzenia bardziej się kleją, są bliższe typowej powieści. W sensie że mamy mniej-więcej pojęcie do czego zmierzamy, jak może się skończyć ta opowieść. Przyznaję, że zakończenie odgadłam już w połowie – ale broń Boże mi to nie przeszkadzało! Czort z tym, że przeczuwałam wydarzenia z ostatnich stron. Najważniejsze było to że Marta Kisiel przez trzysta stron zaskakiwała mnie tym, w jaki sposób miało dojść do tegoż zakończenia. Zaskakiwała pytaniami ciekawskiego Licha, zaskakiwała wymysłami Tzadkiela, zaskakiwała rozwiązaniami Tura i Konrada… a przede wszystkim zaskakiwała codziennością widzianą oczami szaleńca. Bo inaczej tego nazwać nie umiem. 

ZACHWYTOM NIE BYŁO KOŃCA!
Uwierzcie mi, ja bym mogła tak jeszcze długo. Bardzo długo. Wychwaliłabym najchętniej wszystkie postacie i każdą z osobna, powiedziała o kilku wydarzeniach, które rozbroiły mnie doszczętnie (taki na przykład opis porodu – tata płakał, gdy mu to przeczytałam <3), i… i… no, chyba rozumiecie. Ale mając na uwadze wasze zdrowie oraz cenny czas, poprzestanę na tym, co już nawychwalałam. Słowem: z całego serducha polecam wam Siłę niższą! To powieść dla każdego, niezależnie od wieku, upodobań, dojrzałości… zrozumie ją tak dwunastolatek, jak i sześćdziesięcioletnia staruszka. Każdy coś w niej dla siebie znajdzie, uśmiechnie się, odpręży… i może znajdzie dzięki Sile niższej odrobinę koloru w rzeczach codziennych, niby tak zwyczajnych… a przecież tak na prawdę magicznych ;) 

A wy już czytaliście? Też jesteście nią tak zachwyceni? A może znacie książki w podobnym klimacie, równie zabawne... albo chociaż w zbliżonym stopniu? Piszcie, koniecznie! 

Trzymajcie się ciepło, myjcie rączki i jedzcie dużo warzyw ;* 
Q.

Za genialną książkę dziękuję wydawnictwu Uroboros!


PS. Chcecie zobaczyć, co niemalże uśmierciło mojego protoplastę? Poniżej przytoczę wam ten fragment. Uwaga! Konrad Romańczuk opisuję poród - relacja z pierwszej ręki:

"- (…) No więc… (…) wydostało się powoli.  (…) Jak resztki pasty z  tubki. Przez kilka godzin, za to przy rozbudowanym i dość urozmaiconym tle wokalnym. Głównie o charakterze emotywnym i niewerbalnym, ale padały też różne.. wyrazy, a że Carmilla dysponuje szerokim zasobem leksykalnym, więc tych wyrazów było co raz więcej i więcej, choć z przerwami, a ja tam cały czas byłem i nigdzie nie wychodziłem, i wszystko słyszałem i widziałem, bardzo widziałem, i trzymałem za rękę, i podawałem wodę, i podpierałem plecy, i w pewnym momencie myślałem, że już nigdy nie przestanę oddychać, tylko będę tak oddychał i oddychał, i oddychał, aż w pewnym momencie rozległ się taki dziwny dźwięk, a potem wyrazy się skończyły, i przerwy też się skończyły, a Carmilla poszła ostro w wokalizę, a ja wreszcie przestałem oddychać i ujrzałem tunel, a w nim światło i  to chyba nie był pośpieszny, a potem nagle zapadła cisza i przypomniałem sobie, że tlen jest całkiem fajny , więc otworzyłem oczy i zamrugałem, i wtedy zobaczyłem u niej na brzuchu ni to łysego szczura, ni to żabę na takim śmiesznym, krótkim kablu, a Carmilla już się nie wyrażała ani nie wokalizowała, tylko się uśmiechała do tej szczurożaby, nawet nie od ucha, do ucha, tylko tak jakby na okrętkę,  a ta szczurożaba poruszyła się i kwęknęła, i nagle – Konrad wreszcie postanowił nabrać tchu - … i nagle wszystko było już zupełnie inaczej."


16 komentarzy:

  1. Kiedyś przeczytałam "Dożywocie" tej autorki i była to tak przyjemna, odprężająca i niesamowicie zabawna lektura, że obiecałam sobie koniecznie sięgnąć po inne powieści Marty Kisiel - do tej pory tego nie zrobiłam, ale mam nadzieję, że ten czas wkrótce nadejdzie :D Mam teraz ochotę na coś zabawnego, co mnie rozśmieszy i pozostawi w dobrym nastroju (ostatnio za dużo czytam przygnębiających i poważniejszych książek).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam chyba jakieś spaczone poczucie humoru ;P Ta książka była momentami zabawna, ale nie na tyle, że miałabym boki zrywać. Wywoływała niewielki uśmiech na mojej twarzy, ale nic więcej.
    Chociaż styl autorki faktycznie jest świetny, a bohaterowie niesamowici i głęboko zapadający w pamięć.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zazwyczaj daje focus na płomień xD

    EJ, EJ, EJ! Opis wymiata! Po takiej notce to aż się chce człowiekowi za książkę zabierać! ♥ Już widać, że nie będzie to zwyczajna książka.

    A to twoje "Niestreszczalna" to musiałam kilka razy czytać, bo mój język odmówił posłuszeństwa.

    Dobra skoro ta książka posiada tak genialny humor, to już zyskuje w moich oczach +100 punktów. Wnioskuję, że uśmieje się o wiele bardziej niż przy "Darach..." i sarkastycznym Jace'ie?

    Matko! Jacy bohaterowie! Normalnie cud, miód i malina! ♥ A to stado różowych królików przemówiło do mnie z siłą dziesięciu koni!

    ACH! I moje ukochane opisy, rozkładające deszcz na czynniki pierwsze! ♥ Zaczynam się zakochiwać...

    Rozumiem, że płakał ze śmiechu?? :D Raczej poród to nie powód do łez radości, ale kto go tam wie?

    No nic, kolejna książka trafia na moją listę. Mój portfel Ci dziękuję i pozdrawia brzydkim gestem :D

    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tak wiele sprzecznych recenzji, że nawet twoja pozytywna mnie nie przekonuje. A mamy podobne gusta, więc ci ufam ;* W każdym razie na chwilę obecną nie spieszy mi się z poznawaniem pióra pani ałtorki, ale nie mówię jej nie.
    Buziaki ;*
    PS; zapraszam do mnie na konkurs <3
    Książki bez tajemnic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Holibka :< Cóż, może za jakiś czas ;)
      Widziałam, widziałam :D

      Usuń
  5. Same ochy i achy. Nie możecie tak! Nie każdy ma tyle czasu by ogarnąć wszystkie książki, które wpadną w oczy. No chyba sie zaraz popłaczę, bo czuje, że pisarka trafiła by w mój gust. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie książki mogą poczekać, bież się za Dożywocie, a potem Siłę niższą XD <3

      Usuń
  6. Nie no ja po prostu musze to przeczytac! Niewazne ze babcia wparuje mi do pokoju i bedzie sie na mmnie dziwnie patrzec zezwijam sie ze smiechu przed ksiazka. Jestem na to gotowa!
    biblioteka-feniksa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, pożycz babci, niech też się pośmieje ;D Moja już się czai na pierwszy tom XD

      Usuń
  7. Rany, uwielbiam Twoje recenzje :) Przy każdej zostaję kimś innym, dziś jestem Bamboszkiem, co mi się kojarzy w sumie z śmiechowymi kapciami, które miałam w dzieciństwie :)
    Co mam powiedzieć o książce i recenzji? Książki nie czytałam, a przez recenzję MUSZĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Tylko co się stanie, jak zabraknie mi pomysłów na te powitania? XD
      MUSISZ! <3
      PS. Bamboszki to właśnie takie kapcie, atrybut Licha <3

      Usuń
    2. Tak sobie pomyślałam, chociaż miałam już nie pisać tego, ale napiszę. Ja do jej czytania sobie sprawię te Bamboszki, jak sprawa dojdzie do skutku to Ci wyślę zdjęcie :D

      Usuń
    3. "Dożywocie" za mną. Pewnie już wiesz! Bamboszki są w dechę (delikatnie mówiąc). "Siło niższa" nadchodzę!

      Usuń
  8. wiele słyszałam dobrego o tej książce, może przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Od poznania tej o to pozycji dzieli mnie tylko jeden zbyt nadgorliwy czytelnik biblioteki, który przetrzymuje ją już trzeci miesiąc :/ Ale jestem najzupełniej pewna, że mi się spodoba :D Dożywocie było cudooowne i mega śmieszne i jestem przekonana, że przy Sile niższej też będę się śmiać jak wariatka! Szczególnie twoja recenzja utwierdza mnie w tym przekonaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Najpierw sięgnę po "Dożywocie", a jeśli książka mi się spodoba (choć nie dopuszczam innej opcji :D) to na pewno przeczytam też "Siłę niższą". Te cytaty są naprawdę genialne! A ten ostatni to już w ogóle XD A skoro książka jest tak pełna humoru, to i autorka z pewnością jest świetną osobą, tak więc już z góry zakładam, że będę stała do niej w kolejce na kolejnych targach :D

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)