Cholera! Jak wy robicie zdjęcia świeczek płonących, że widać płomyk a nie takie "lumos!"? XD |
Hej Bamboszki!
Dziś oszczędzę wam cytatowej recenzji, chociaż na myśl o wybraniu i poharataniu cytatów z tej książki tak, aby zmieściły się na grafice serce mi się kraja, a czoło rosi pot (Dwadzieścia cztery cytaty! I wybierz tu człowieku cztery!). Jeżeli nie czytaliście jeszcze recenzji Dożywocia, to odsyłam was TUTAJ, natomiast teraz… Panie i Panowie, pozwólcie, że powiem wam co nieco o Sile niższej, autorstwa genialnej Marty Kisiel!
KSIĄŻKA NIESTRESZCZALNA
Tak jak w przypadku Dożywocia, tutaj też ciężko o opowiedzenie tej historii w pigułce. Chociaż wydarzenia mniej przypominają oddzielne opowiadania, to nadal nie jest to taka typowa opowieść, dlatego też znów przytoczę opis okładkowy. Swoją drogą opis jest pierwszą zaletą książki – intryguje, skłania do zadawania pytań i pobudza wyobraźnię. Patrzcie sami:
Szanuj anioła swego, bo możesz dostać gorszego!
Światem rządzi prawo równowagi. To za jego sprawą wymiętolony pisarz oraz wiking z wyboru dzielą dom, w którym strych zamieszkują widma ze skłonnością do cielesności, w piwnicy leży ciało bez skłonności do czegokolwiek, a na piętrze urzęduje urocze Licho oraz anioł nie tyle stróż, ile strażnik więzienny. Równowaga zadbała nawet o to, by siła wyższa znalazła przeciwwagę w fatum o nikczemniejszych gabarytach, za to z przerostem ambicji.
Jako posiadaczka patentu na efekt motyla i śnieżnej kuli siła niższa dokłada wszelkich starań, by Konrad Romańczuk ponownie stał się bohaterem dramatu w nowej obsadzie. Fabułę tym razem dyktuje proza życia, a codzienność występuje jedynie w dwóch wariantach: albo kolejna fucha, albo sterczenie przy garach.
Konrad na własnej skórze przekona się, że zaburzona równowaga grozi nie tylko urwaniem głowy i postradaniem zmysłów: gdy siła niższa pokonuje wyższą, zatracić można samego siebie…
Dosłownie. Książkę skończyłam dobre parę dni temu, a nadal wplatam w rozmowy z innymi jej fragmenty. Wczoraj na ten przykład zaczęło się od jednego cytatu… a skończyło na wodzie wylewającej się z wanny, bo Ula się zagadała z tatą. Notabene mój protoplasta byłby życie stracił, bo błędnie założył, że o Sile niższej można słuchać i pić coś jednocześnie. Nie można. Ryzyko zakrztuszenia ze śmiechu jest zbyt duże. Nie próbujcie tego w domu! Marta Kisiel utrzymuje poziom pierwszego tomu, a nawet może odrobinę go przeskakuje. Sama nie wiem, ale jedno jest pewne: nie sposób czytać Siły niższej w autobusie, pod ławką na geografii, w poczekalni u lekarza.. no, generalnie miejsca publiczne odpadają, chyba że jesteście gotowi na wczasy w zakładzie dla obłąkanych. Bo jednak chichranie się do łez w MPK nie jest reakcją normalną, prawda? Ja po pierwszym chichrnięciu (?) skitrałam książkę do torby i przerzuciłam się na muzykę. Dla własnego bezpieczeństwa.
No tak. W wyniku zdarzeń, które mają miejsce pod koniec Dożywocia, Konrad wraz z całą ferajną dożywotników przeprowadza się do miasta, a tam już czekają na nas nowe postacie – każda bez wyjątku obłędna, każda inna i niepowtarzalna. Autorce naprawdę należą się głębokie ukłony za kreację bohaterów Siły niższej. Wiecie, przeważnie kiedy piszę w recenzji o indywidualności postaci mam na myśli w głównej mierze ich charakter. Tutaj na charakterze się nie kończy. W Sile niższej każda postać ma swój własny język, swoje powiedzenia, swoje koniki i pier*olce. Słowo daje, że jeszcze nie spotkałam się z taką mnogością różnorodności. Nie chcę się tu rozpisywać o każdym z bohaterów, ale tak w ogromnym skrócie: wyobraźcie sobie dom zamieszkany przez wikinga trudniącego się struganiem zezowatych aniołków i Jezusków, dwa anioły – jednego małego, słodkiego, troszkę naiwnego, a przy tym tak kochanego i sympatycznego, że nie sposób go nie pokochać; drugiego perfekcjonistę, stróża całodobowego pełną gębą, drażniącego, upierdliwego, a mimo to nadal rozbrajającego czytelnika; stado różowych królików, trzy widma niemieckich żołnierzy z czasów II wojny światowej lubujących się w degustacji trunków dla dorosłych, utopca szalejącego jak gdyby nigdy nic w sieci, drapieżnego kota bojowego imieniem Zmora, domowego cthulu z zamiłowaniem do pichcenia serników i mazurków… a pośród tego szaleństwa jednego biednego pisarza, który stara się związać koniec z końcem, dopilnować, aby żadnemu z domowników niczego nie brakło, nie stała się najmniejsza krzywda. Czujecie to? Nie? W takim razie sięgnijcie po książkę, a tam już pani Marta wam wszyściuteńko opisze… i to jak opisze!
Pisałam już o tym w recenzji Dożywocia, ale muszę znów o tym wspomnieć. Opisy. Cholera, one są niesamowite. Niepowtarzalne. Tutaj nie ma czegoś takiego jak: „Konrad obudził się w deszczowy poranek”. W Sile niższej z byle deszczu robi się widowisko, opisuje je na minimum stronę, rozkłada na czynniki pierwsze i wyprowadza z tego zjawiska tak niespodziewane wnioski… uwielbiam tę opowieść właśnie za to, jak z rzeczy błahych, takich jak mgła, pieczenie pierniczków, deszcz czy kac, robi coś fascynującego, zaskakującego i nietypowego. A wiecie co jest najlepsze? Te opisy nie potrafią nudzić! I mówię to ja, która zwykle przelatuje zbyt długie gadanie o bananie jednym okiem, bo przecież ile można pisać o tym, że pada? Ano można. Można długo, z humorem i polotem. Można tak, aby uronienie chociażby słówka wydawało się czytelnikowi czynem haniebnym i ogromną stratą. Sprawdzone info.
Tak jak już wspominałam, w przeciwieństwie do tomu pierwszego, tutaj wydarzenia bardziej się kleją, są bliższe typowej powieści. W sensie że mamy mniej-więcej pojęcie do czego zmierzamy, jak może się skończyć ta opowieść. Przyznaję, że zakończenie odgadłam już w połowie – ale broń Boże mi to nie przeszkadzało! Czort z tym, że przeczuwałam wydarzenia z ostatnich stron. Najważniejsze było to że Marta Kisiel przez trzysta stron zaskakiwała mnie tym, w jaki sposób miało dojść do tegoż zakończenia. Zaskakiwała pytaniami ciekawskiego Licha, zaskakiwała wymysłami Tzadkiela, zaskakiwała rozwiązaniami Tura i Konrada… a przede wszystkim zaskakiwała codziennością widzianą oczami szaleńca. Bo inaczej tego nazwać nie umiem.
Uwierzcie mi, ja bym mogła tak jeszcze długo. Bardzo długo. Wychwaliłabym najchętniej wszystkie postacie i każdą z osobna, powiedziała o kilku wydarzeniach, które rozbroiły mnie doszczętnie (taki na przykład opis porodu – tata płakał, gdy mu to przeczytałam <3), i… i… no, chyba rozumiecie. Ale mając na uwadze wasze zdrowie oraz cenny czas, poprzestanę na tym, co już nawychwalałam. Słowem: z całego serducha polecam wam Siłę niższą! To powieść dla każdego, niezależnie od wieku, upodobań, dojrzałości… zrozumie ją tak dwunastolatek, jak i sześćdziesięcioletnia staruszka. Każdy coś w niej dla siebie znajdzie, uśmiechnie się, odpręży… i może znajdzie dzięki Sile niższej odrobinę koloru w rzeczach codziennych, niby tak zwyczajnych… a przecież tak na prawdę magicznych ;)
A wy już czytaliście? Też jesteście nią tak zachwyceni? A może znacie książki w podobnym klimacie, równie zabawne... albo chociaż w zbliżonym stopniu? Piszcie, koniecznie!
Trzymajcie się ciepło, myjcie rączki i jedzcie dużo warzyw ;*
Q.
Za genialną książkę dziękuję wydawnictwu Uroboros!
PS. Chcecie zobaczyć, co niemalże uśmierciło mojego protoplastę? Poniżej przytoczę wam ten fragment. Uwaga! Konrad Romańczuk opisuję poród - relacja z pierwszej ręki:
"- (…) No więc… (…) wydostało się powoli. (…) Jak resztki pasty z tubki. Przez kilka godzin, za to przy
rozbudowanym i dość urozmaiconym tle wokalnym. Głównie o charakterze emotywnym
i niewerbalnym, ale padały też różne.. wyrazy, a że Carmilla dysponuje szerokim
zasobem leksykalnym, więc tych wyrazów było co raz więcej i więcej, choć z
przerwami, a ja tam cały czas byłem i nigdzie nie wychodziłem, i wszystko
słyszałem i widziałem, bardzo widziałem, i trzymałem za rękę, i podawałem wodę,
i podpierałem plecy, i w pewnym momencie myślałem, że już nigdy nie przestanę
oddychać, tylko będę tak oddychał i oddychał, i oddychał, aż w pewnym momencie
rozległ się taki dziwny dźwięk, a potem wyrazy się skończyły, i przerwy też się
skończyły, a Carmilla poszła ostro w wokalizę, a ja wreszcie przestałem
oddychać i ujrzałem tunel, a w nim światło i
to chyba nie był pośpieszny, a potem nagle zapadła cisza i przypomniałem
sobie, że tlen jest całkiem fajny , więc otworzyłem oczy i zamrugałem, i wtedy
zobaczyłem u niej na brzuchu ni to łysego szczura, ni to żabę na takim
śmiesznym, krótkim kablu, a Carmilla już się nie wyrażała ani nie wokalizowała,
tylko się uśmiechała do tej szczurożaby, nawet nie od ucha, do ucha, tylko tak
jakby na okrętkę, a ta szczurożaba
poruszyła się i kwęknęła, i nagle – Konrad wreszcie postanowił nabrać tchu - …
i nagle wszystko było już zupełnie inaczej."
Kiedyś przeczytałam "Dożywocie" tej autorki i była to tak przyjemna, odprężająca i niesamowicie zabawna lektura, że obiecałam sobie koniecznie sięgnąć po inne powieści Marty Kisiel - do tej pory tego nie zrobiłam, ale mam nadzieję, że ten czas wkrótce nadejdzie :D Mam teraz ochotę na coś zabawnego, co mnie rozśmieszy i pozostawi w dobrym nastroju (ostatnio za dużo czytam przygnębiających i poważniejszych książek).
OdpowiedzUsuńJa mam chyba jakieś spaczone poczucie humoru ;P Ta książka była momentami zabawna, ale nie na tyle, że miałabym boki zrywać. Wywoływała niewielki uśmiech na mojej twarzy, ale nic więcej.
OdpowiedzUsuńChociaż styl autorki faktycznie jest świetny, a bohaterowie niesamowici i głęboko zapadający w pamięć.
Pozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Ja zazwyczaj daje focus na płomień xD
OdpowiedzUsuńEJ, EJ, EJ! Opis wymiata! Po takiej notce to aż się chce człowiekowi za książkę zabierać! ♥ Już widać, że nie będzie to zwyczajna książka.
A to twoje "Niestreszczalna" to musiałam kilka razy czytać, bo mój język odmówił posłuszeństwa.
Dobra skoro ta książka posiada tak genialny humor, to już zyskuje w moich oczach +100 punktów. Wnioskuję, że uśmieje się o wiele bardziej niż przy "Darach..." i sarkastycznym Jace'ie?
Matko! Jacy bohaterowie! Normalnie cud, miód i malina! ♥ A to stado różowych królików przemówiło do mnie z siłą dziesięciu koni!
ACH! I moje ukochane opisy, rozkładające deszcz na czynniki pierwsze! ♥ Zaczynam się zakochiwać...
Rozumiem, że płakał ze śmiechu?? :D Raczej poród to nie powód do łez radości, ale kto go tam wie?
No nic, kolejna książka trafia na moją listę. Mój portfel Ci dziękuję i pozdrawia brzydkim gestem :D
Buziole :*
Czytałam tak wiele sprzecznych recenzji, że nawet twoja pozytywna mnie nie przekonuje. A mamy podobne gusta, więc ci ufam ;* W każdym razie na chwilę obecną nie spieszy mi się z poznawaniem pióra pani ałtorki, ale nie mówię jej nie.
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
PS; zapraszam do mnie na konkurs <3
Książki bez tajemnic
Holibka :< Cóż, może za jakiś czas ;)
UsuńWidziałam, widziałam :D
Same ochy i achy. Nie możecie tak! Nie każdy ma tyle czasu by ogarnąć wszystkie książki, które wpadną w oczy. No chyba sie zaraz popłaczę, bo czuje, że pisarka trafiła by w mój gust. :(
OdpowiedzUsuńWszystkie książki mogą poczekać, bież się za Dożywocie, a potem Siłę niższą XD <3
UsuńNie no ja po prostu musze to przeczytac! Niewazne ze babcia wparuje mi do pokoju i bedzie sie na mmnie dziwnie patrzec zezwijam sie ze smiechu przed ksiazka. Jestem na to gotowa!
OdpowiedzUsuńbiblioteka-feniksa.blogspot.com
Hahahah, pożycz babci, niech też się pośmieje ;D Moja już się czai na pierwszy tom XD
UsuńRany, uwielbiam Twoje recenzje :) Przy każdej zostaję kimś innym, dziś jestem Bamboszkiem, co mi się kojarzy w sumie z śmiechowymi kapciami, które miałam w dzieciństwie :)
OdpowiedzUsuńCo mam powiedzieć o książce i recenzji? Książki nie czytałam, a przez recenzję MUSZĘ!
Dzięki! Tylko co się stanie, jak zabraknie mi pomysłów na te powitania? XD
UsuńMUSISZ! <3
PS. Bamboszki to właśnie takie kapcie, atrybut Licha <3
Tak sobie pomyślałam, chociaż miałam już nie pisać tego, ale napiszę. Ja do jej czytania sobie sprawię te Bamboszki, jak sprawa dojdzie do skutku to Ci wyślę zdjęcie :D
Usuń"Dożywocie" za mną. Pewnie już wiesz! Bamboszki są w dechę (delikatnie mówiąc). "Siło niższa" nadchodzę!
Usuńwiele słyszałam dobrego o tej książce, może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńOd poznania tej o to pozycji dzieli mnie tylko jeden zbyt nadgorliwy czytelnik biblioteki, który przetrzymuje ją już trzeci miesiąc :/ Ale jestem najzupełniej pewna, że mi się spodoba :D Dożywocie było cudooowne i mega śmieszne i jestem przekonana, że przy Sile niższej też będę się śmiać jak wariatka! Szczególnie twoja recenzja utwierdza mnie w tym przekonaniu :)
OdpowiedzUsuńNajpierw sięgnę po "Dożywocie", a jeśli książka mi się spodoba (choć nie dopuszczam innej opcji :D) to na pewno przeczytam też "Siłę niższą". Te cytaty są naprawdę genialne! A ten ostatni to już w ogóle XD A skoro książka jest tak pełna humoru, to i autorka z pewnością jest świetną osobą, tak więc już z góry zakładam, że będę stała do niej w kolejce na kolejnych targach :D
OdpowiedzUsuń