sobota, 29 września 2018

Na Odyna, chcę więcej! | Diabelski młyn Aneta Jadowska


Czołem Węgielki!
Znając poprzednie dwa tom serii o Nikicie autorstwa Anety Jadowskiej właściwie w ciemno i bez chwili zastanowienia wzięłam się za Diabelski młyn, czyli trzecią cześć cyklu. Historia na pewno wpasowała się w klimat za oknem, bo jakoś tak magia od Jadowskiej pasuje mi do ulew, wichur i innych czkawek, ale czy ten tom dorównał swoim poprzednikom? Chodźcie, poszukamy na to odpowiedzi zaraz po krótkim opisie fabuły ;)


Przeszłość Robina nadal spowita jest gęstą mgłą, jednak razem z Nikitą znajduje on sposób na odzyskanie utraconych wspomnień. Niestety, rozwiązanie nie zostanie im podane na tacy – będą musieli okupić je sporym wysiłkiem i konkretną dawką przelanej krwi. Aby poznać przeszłość swojego partnera, Nikita wyruszy z nim na Bezdroża. Ich magia jest jednak zbyt potężna, aby dali sobie radę bez pomocy Niespokojnych, którym przewodzi Cygański Książę. Ten zgodzi się im pomóc w zamian za przysługę – dwójka Cieni będzie musiała po drodze pomóc Tborowi uruchomić Lunapark i ożywić Diabelski Młyn, którego moc oddziałuje na Bezdroża i Rubieże. Nie będzie to proste zadanie, a jakby tego było mało do gry wkroczą bóstwa, smoki i inne nieludzkie niespodzianki. Co czeka Nikitę i Robina na końcu tej przygody? Jakie tajemnice skrywa przeszłość mężczyzny? Czy Droga okaże się dla tej dwójki łaskawa? Hmmm… o tym musicie przekonać się sami ;)



Znacie to uczucie, kiedy sięgacie po jakąś książkę i przez bite kilkadziesiąt stron czekacie na to, aż coś zacznie się dziać? Koszmar, nie? Jadowska nie robi takiego ała czytelnikowi. Na pierwszych stronach dostajemy  krótki opis tego, co wydarzyło się w życiu bohaterów pomiędzy tomem drugim a trzecim, a potem z buta wjeżdża z akcją. Robin i Nikita wyruszają na nową przygodę prawie natychmiast i od samego początku jest ciekawie. Jadowska nie stosuje zapychaczy, nie przegina z opisami „na Sienkiewicza”, chociaż nie mogę odmówić jej tego, że moja wyobraźnia podczas czytania Diabelskiego młyna szalała nieźle i miała się na czym skupiać. Autorka nie odciąga naszej uwagi od istotnych wątków jakimiś pierdołami. Jest konkretna od początku, do końca i to bardzo mi się podoba w jej książkach.


Skoro jesteśmy już przy stylu Jadowskiej, to kolejna rzeczą, którą u mnie punktuje jest humor. Przejawia się on zarówno w dialogach, jak i opisach i wydarzeniach. Jest naturalny, niewymuszony i zdecydowanie „w moim stylu”. Gdyby nie fakt, że do zaznaczenia wybierałam tylko naprawdę krótkie fragmenty, które spokojnie zmieściłyby się mi na grafikach do recenzji, to pewnie zabrakłoby mi karteczek do zaznaczania :’). Humor sprawia, że Diabelski młyn czyta się z prawdziwą przyjemnością. Historia nabiera lekkości, nie jest toporna, nie męczy a w sumie mogłaby, bo jest to fantasy z pogmatwaną magią, mnogością postaci z przeróżnych kultur i mitologii, oraz rzeczy, z którymi wielu czytelników spotkać się może po raz pierwszy. A skoro już o tym mowa…


Zadziwia mnie pomysłowość autorki. Serio, trochę już tych książek fantsy przeczytałam, znam schematy, wiem z czym to się je i często czytając jakoś mimochodem czuję w którą stronę potoczy się akcja. A tutaj? Tutaj to przeczucie zupełnie nie zaistniało. Byłam tak wciągnięta w akcję, że nie miałam nawet czasu na rozkminianie co będzie dalej. Bezdroża, tabor, Lunapark, Diabelski Młyn, a później cała ta akcja z próbą odzyskania wspomnień… matko i córko, to było tak inne, TAK DOBRE..! A dodatkowo straaasznie bałam się, że Jadowska finalnie nie zdradzi mi przeszłości Robina, że nie daj Boże mi go zabije (a Robina to ja, kurczę, kocham xD) albo zrobi jakiś okrutny plot twist i każe czekać na kolejny tom. Nie powiem wam, czy moje obawy były słuszne, niech was też troszkę strach obleci ;P.


Nadal jestem pełna podziwu dla zasad działania magii w uniwersum wymyślonym przez autorkę. Często bywa tak, że pisarz umyśli sobie magiczne moce, ale żeby już pofatygować się nad jakimiś sensownymi limitami mocy, nad prawami działania i granicami czarów, to nie łaska bo i po co? Ano właśnie po to, żeby to miało ręce i nogi! W całej serii o Nikicie magia ma wszystkie cztery kończyny na swoim miejscu. Tak Nikita, jak i Robin, Niespokojni i generalnie każda istota magiczna jest świadoma tego, że nie może przeholować z używaniem swoich mocy, bo może tego nie przeżyć. Jeśli zbliżają się do tej granicy – słabną. Jeśli są w miejscu w jakiś sposób powiązany z istotą ich mocy – ta rośnie. Ja mam fisia na tym punkcie, potrzebuję przemyślanych zasad działania świata, w którym dziej się akcja książki. W innym wypadku czuję dyskomfort, gryzie mnie to jak metka nowej koszulki przy kołnierzyku. Tu nic mnie nie gryzło, chwała niebiosom.


A skoro już rozmawiamy o kwestiach magicznych, to warto wspomnieć o stworzeniach, które pojawiają się na stronach powieści. Począwszy od tego, co tygryski lubią najbardziej, czyli od małego (początkowo xD) smoka, przez dwuoką wiedźmę, zmiennokształtnych, a kończąc na berserku, który w tym tomie podbił me serce. Nie wie jak mogę opowiedzieć wam o nim bez spoilerów, więc tego nie zrobię (wybaczcie :’)) i na ten wzmiance poprzestanę. W tym tomie nie zabrakło też bóstw i to nie tylko z mitologii nordyckiej. Z resztą, kurde, czy w tej książce czegokolwiek zabrakło? Mi absolutnie nie.


Mam wrażenie, że ten tom zdominowały kobietki. Poczynając od jak zwykle cudownej Nikity, nad którą zachwycałam się już dwukrotnie i zdania nie zmieniłam, więc nie będę się powtarzać, przez kobiety z taboru Cygańskiego Księcia, szefową Zakonu Cieni, walkirie, a na znanych nam już z poprzedniej części (albo i nie) boginiach kończąc. Serio, jest tu od groma pierwiastka żeńskiego i to się czuje. Co ciekawe, Jadowska pokazuje tu rożne role i sytuacje kobiet w zależności od tego, gdzie je spotykamy. Zupełnie inaczej traktowane są kobiety w „zwykłych  taborach, niż te z taboru Cygańskiego Księcia. Pierwsze z wymienionych są traktowane jako gorsze od mężczyzn, mogą w każdej chwili zostać wygnane i porzucone na Bezdrożach, nie mają zbyt wielu praw. Kobiety Cygańskiego Księcia są darzone szacunkiem i stanowią większość jego taboru. Są silne i niezależne. Autorka wplata w tę powieść historie kilku kobiet, którym życie dało w kość… ale to byłby spoiler, więc shhh!


Nie bójcie się jednak, w Diabelskim młynie nie zabrakło mężczyzn. Ponownie są oni wykreowani w punkt, umieją w humor i mają swoje własne charaktery. Nie musicie się obawiać papierowych postaci robionych od szablonu. Dodatkowo w tym tomie Jadowska oddała głos Robinowi i całkiem sporo rozdziałów jest opisanych z jego perspektywy, co moim zdaniem było strzałem w dziesiątkę. Możliwość wglądu w myśli Robina i to, jak on widzi niektóre wydarzenia była czymś, czego się nie spodziewałam, a co ogromnie mi się spodobało. Z resztą ten.. Robin mi się spodobał. W tym tomie jeszcze bardziej niż w poprzednich <3


Rozgadałam się. Jak cholera się rozgadałam. Będę więc kończyć. Wspomnę jeszcze tylko o tym, jak cudnie jest wydana ta książka Magdalena Babińska znów spisała się na medal tworząc ilustracje do tomu trzeciego serii. Ba! Aż mnie natchnęła do stworzenia pewnego pisu idącego mocno w obrazki… ale to zobaczycie za jakiś czas, na razie zbieram materiał :D


Podsumowując, Jadowska stworzyła kawał świetnej historii pełnej magii i zaskoczeń. Nie potrafię się doszukać jakichkolwiek znaczących wad. Diabelski młyn czyta się szybko, gładko i przyjemnie. Historia ma ręce i nogi, jest wciągająca i ani przez chwilę nie pozwala czytelnikowi na nudę. Jest dobra. Bardzo dobra. To, że ją wam polecam jest już chyba oczywiste. A komu tak najbardziej? Chyba wszystkim tym, którzy łakną fantastyki nie upapranej niepotrzebnym romansem, skupiającej się na przygodzie i na magii. A z resztą, sami zadecydujcie, czy chcecie dać szanse Nikicie i Robinowi. Ja bym dała, warto ;)


Buziaki ;*
Ula



1 komentarz:

  1. Nie uznałabym tej książki za jakoś szczególnie pomysłową i oryginalną. Niemniej, na pewno była to miła lektura, co było dla mnie sympatycznym zaskoczeniem po tym, jak tom drugi mnie wymęczył. XD

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)