Czołem Sówki!
Matko
i córko, jak dobrze jest sięgnąć czasami po taką książkę! Nie chcę przedłużać,
więc może po prostu przejdźmy od razu do mojej opinii, dobrze? Chciałabym
opowiedzieć wam o młodzieżówce, która otwiera oczy na masę potwornie ważnych
spraw. Poznajcie Hate autorstwa Alana
Gibbonsa.
Pół
roku temu rodzinę Eve spotkała ogromna tragedia. Rosie, siostra głównej
bohaterki zmarła w wyniku brutalnego ataku grupki nieznajomych, na których
wpadła wieczorem w parku. Rodzina zmarłej nie umie poradzić sobie ze stratą,
chociaż każdy z jej członków stara się dojść do siebie na swój własny sposób.
Kiedy do szkoły, w której uczy się młodsza siostra Rosie przychodzi nowy uczeń,
w pamięci Eve odżywają wspomnienia wydarzeń sprzed sześciu miesięcy. Wszystko
dlatego, że ten chłopak był świadkiem ataku na Rosie… i nic nie zrobił, nie
zareagował. On też nie może zapomnieć o wydarzeniach tamtego feralnego
wieczoru. Jak można
poradzić sobie ze stratą bliskiej osoby? Czy bycie innym niż wszyscy jest
powodem do szerzenia nienawiści? Jaką cenę można ponieść przez głupie
uprzedzenia? Na te i wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w książce
napisanej przez Alana Gibbonsa.
Na
wstępie muszę zaznaczyć istotną rzecz: ta
historia jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. W 2007 roku w parku Stubbylee w Bacup, Lancashire grupa
nastolatków zaatakowała Sophie Lancaster w wyniku czego kilka tygodni później
dziewczyna zmarła w szpitalu. Troszkę poguglałam i dowiedziałam się, że ta sprawa „zaowocowała” rozszerzeniem
definicji tzw. „zbrodni z nienawiści”
(ang. hate crime) o subkultury młodzieżowe, ponieważ zmarłą dziewczynę
atakowano właśnie ze względu na jej wygląd. Zachęcam was do poczytania o
tej sprawie, bo to się w głowie nie mieści. Ja poprzestanę na tej krótkiej
wzmiance, bo mimo wszystko chciałabym skupić się na książce, nie na historii,
która była inspiracją dla Gibbonsa.
Zacznę może od kwestii technicznych. Hate
liczy sobie raptem 272 stron, w dodatku wypadałoby odjąć kilkanaście, bo
początek każdego rozdziału oddzielony jest stroną z prostą grafiką (nawiasem
mówiąc uwielbiam w Zielonej Sowie
dbałość o takie drobiazgi, które mimochodem umilają lekturę ;)). Nie jest
to więc kto wie jak obszerna książka. Treść podzielono na rozdziały i
podrozdziały prowadzone naprzemiennie przez Eve i Anthony’ego. Ogromną zaletą
tej książki jest fakt, że wspomniane podrozdziały
są bardzo krótkie – liczą sobie po 3-4 strony, a czasami nawet mniej! To sprawia,
że kartek ubywa w oszałamiającym tempie. Wydaje mi się, że Hate spokojnie można przeczytać w jeden
wieczór, ale nie wiem czy warto się tak spieszyć. Jak dla mnie jest to książka, nad którą warto zastanawiać się na
bieżąco i która nie opuści naszej głowy w kilka dni po jej skończeniu.
W Hate próżno szukać jakichś malowniczych
opisów, świetnego humoru czy wartkiej akcji. Ta historia toczy się bardzo
spokojnie, nie jest wielowątkowa i zawiła. Tak
naprawdę poznajemy tu historię trzech rodzin i trójki nastolatków.
Pierwszą z nich jest rodzina Eve. Dziewczynie z dnia na dzień życie wywróciło się do
góry nogami. Od śmierci starszej siostry jej
mama walczy o to, aby utrata córki nie została przemilczana, aby coś zmieniła w
społeczeństwie. Z kolei ojciec dziewczyny chce po prostu odciąć się od tej
sprawy, nauczyć się żyć na nowo, podobnie jak sama Eve. Rodzina dziewczyny
rozpada się na jej oczach.
Druga historia opowiada o Anthonym i jego mamie, którzy uciekli przed ojczymem chłopaka, a
teraz ukrywają się przed nim. Ant nie
może zapomnieć o wydarzeniach z parku i bardzo żałuje swojego tchórzostwa, jednak
strach przed okrutnym mężem swojej mamy i tym, że mężczyzna mógłby ich odnaleźć
nie pozwala mu na podjęcie jakiegokolwiek działania.
Ostatnią z trzech rodzin, które poznajemy to rodzina najlepszej przyjaciółki Eve, Jess.
Tu pojawia się wątek homoseksualizmu,
który ostatnimi czasy stał się dość głośny. Starszy brat Jessici jest gejem i
postanawia powiedzieć prawdę o sobie nie tylko rodzicom, ale i swoim rówieśnikom.
Reakcja otoczenia na tę wiadomość będzie różna… niestety. Ale o szczegółach każdej z tych trzech historii dowiecie się więcej
dopiero z samej książki ;).
Tak więc jak widzicie fabuła nie jest
skomplikowana. Mamy tu niewielu
bohaterów, dzięki czemu są oni dobrze wykreowani. Ogromnie podobało mi się
to, że Gibbons stworzył ich w bardzo ludzki sposób. Autor nie bawił się w
idealizowanie, nie starał się o to, abyśmy ich polubili bądź znienawidzili. Te postacie nie są ani czarne, ani białe.
Są zwyczajne i to jest świetne, bo dzięki temu czytając czujemy, że taka
historia może przydarzyć się każdemu z nas… chociaż takie okrucieństwo
wydaje się być niewyobrażalne.
Hate zdecydowanie skłania do refleksji. Głównym tematem, który towarzyszy nam przez całą książkę
jest tolerancja oraz skutki jej braku. Gibbons
w bardzo przystępny sposób zwraca uwagę czytelnika na problem braku akceptacji
i agresji wobec ludzi, którzy w taki czy inny sposób różnią się od
„statystycznego Janusza”. Rosie została zabita tylko i wyłącznie za to, że
była gotką. Nie zrobiła niczego złego. Nie zaczepiała napastników, nie
prowokowała ich. Była niewinna. Jedynym jej przewinieniem był odmienny wygląd. Wyobrażacie sobie, że ktoś zaatakowałby was
dlatego, że macie rude włosy, a on nie lubi rudych? Albo za to, że słuchacie
rocka, a on woli rap? Możemy myśleć, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach
i książkach, ale to nie prawda i właśnie na to w swojej książce zwraca uwagę
Alan Gibbons.
Kolejnym poruszanym tematem jest rodzina i to, jaką siłę możemy z niej
czerpać (postaram się nie rozpisywać za bardzo, bo chcę wam jeszcze o
tyyyyluuu rzeczach tutaj napisać!). Bohaterowie Hate zawsze mogą liczyć na swoich bliskich. Doskonałym przykładem
jest tutaj relacja Jess i jej brata Oliego. Po wyjawieniu prawdy o swojej
orientacji chłopakowi obrywa się od części społeczności szkolnej, ale siostra
stoi za nim murem i wspiera go na każdym kroku. Gibbons pokazuje w ten sposób, że rodzina to coś piekielnie ważnego,
coś do czego zawsze można wrócić i udzieli nam pomocy niezależnie od
wszystkiego.
Co dalej?
Zdecydowanie ważnym wątkiem jest wspomniana historia Oliego. Gibbons w prosty
sposób ukazał jak wiele różnych reakcji może wywołać przyznanie się do
homoseksualizmu. Jedni potraktują to jak coś normalnego, inni znajdą sobie
w tej informacji niewyczerpywane niemalże źródło plotek i spekulacji, a inni zareagują
agresją – zarówno tą twarzą w twarz, jak i anonimową, słowną i fizyczną. Nie
chcę zdradzić wam zbyt wiele. Osobiście
wątek Oliego zajął u mnie drugie miejsce na podium i uważam, że autorowi należą
się głębokie ukłony, bo odwalił kawał dobrej roboty przy pisaniu tej książki.
To nie koniec jeśli o ważne tematy chodzi. Hate zahacza o kwestie przynależenia do różnych społeczności, o powód dla
którego chcemy być częścią jakiejś grupy i konsekwencje, jakie mogą z tego
wyniknąć. Mówi też o przemocy w rodzinie,
porusza temat radzenia sobie z poczuciem
winy czy ze stratą. Jest tu nawet wątek
muzyki i jej znaczenia w życiu człowieka. Nie będę jednak rozwodzić się nad
każdą z tych rzeczy. Chcę tylko abyście widzieli, że Hate to skarbnica tematów,
nad którymi warto się pochylić i dłużej zastanowić. Dodatkowo na końcu książki
autor zostawił dla czytelników kilka pytań „do przemyślenia”, co wydaje mi się
bardzo dobrym pomysłem.
Podsumujmy to wszystko, ok? Hate to krótka historia
przesycona wartościową treścią. Prosty język i przyziemność poruszanych
tematów sprawia, że jest ona stworzona dla ludzi młodych. Jestem pewna, że
wielu z Was, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po tę książkę zwróci uwagę na wiele
spraw, o których na co dzień nie myśli się zbyt często. Ja całym serduchem zachęcam was do przeczytania historii Eve,
Anthony’ego i ich przyjaciół. Zapewniam, że nie pożałujecie, a czas spędzony z
książką nie będzie zmarnowany!
Zachęciłam Was do zabrania się za Hate? Co sądzicie o takich
młodzieżówkach? Lubicie historie, które poruszają ciężkie tematy w lekki
sposób?
Trzymajcie się ciepło!
Ula ;*
Za książkę
dziękuję wydawnictwu Zielona sowa ;)
Tytuł
oryginalny: HATE
Tłumaczenie:
Barbara Górecka
Data
premiery: 9.05.2018
Ilość
stron: 272
Wydawnictwo:
Zielona Sowa
Ja się skuszę.
OdpowiedzUsuńSuper! ;)
UsuńJa się skuszę.
OdpowiedzUsuńZaciekawilas mnie.
OdpowiedzUsuńO Sophie Lancaster slyszalam pare lat temu i to mna wstrzasnelo. Jak bede miala okazje to siegne po ksiazke. Tylko jedno mnie w takich ksiazkach denerwuje - te okropne angielskie tytuły. Mnie osobiscie one odrzucaja od ksiazki xD
Autor znał mamę Sophie (a przynajmniej słuchał jej przemówienia, tego jestem pewna :)) więc dość nieźle się orientował w jej historii jak coś ;)
UsuńNormalnie też nie lubię anglojęzycznych tytułów, ale w tym przypadku wcale mi on nie przeszkadzał, bo na dobrą sprawę można go przetłumaczyć nie tylko jako "nienawiść", ale też po prostu jako "hejt"... no a w tej sytuacji wolę zapis angielski xD takie wielkie "HEJT" na okładce jakoś mi się nie widzi :D
Kurczę, ta książka serio musi być świetna, tym bardziej, że porusza tak ważne tematy. Muszę po nią kiedyś sięgnąć. A o historii Sophie nie słyszałam, ale zamierzam trochę o tym poczytać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie po nią sięgnij!
UsuńAleż na robiłaś mi ochoty na tę powieść! Uwielbiam takie "trudne" historię, zmuszające do refleksji, dzięki poruszanym tematom. "Hate" wydaje się tymbardziej ciekawe, a zarazem mroczne, że inspirowane prawdziwymi wydarzeniami :D
OdpowiedzUsuńBiblioteka-wspomnien.blogspot.com
Nie nazwałabym tej historii mroczną, ale skłaniającą do refleksji i zapadającą w pamięci - jak najbardziej :)
UsuńMyślę, że kiedyś dam szansę tej książce.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przypadnie ci do gustu :)
UsuńMam jednak wrażenie, że podobnych treści i tak mam wokół bardzo dużo - kolejna rzecz o takiej tematyce nie jest mi szczególnie do życia potrzebna, zwłaszcza, że obecnie jestem trochę zakopana w książkach. Coś mi ostatnio czytanie nie idzie XD
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się sięgnąć po tę króciutką, ale jak widzę wartościową pozycję.
OdpowiedzUsuńNaprawdę dobre zdjęcia!
Bardzo dobra recenzja i jeszcze lepsze zdjęcia. Jestem przekonany, że stworzenie tego postu zajęło ci sporo czasu, a na pewno wymagało od ciebie sporo wysiłku. Podziwiam cię za pasję i mistrzowskie wykonanie. Trzeba nam jak najwięcej takich blogerów! :)
OdpowiedzUsuńTe zdjęcia są... zabójcze! Ale bardzo mi się podobają i po raz kolejny podziwiam Cię za zaangażowanie :) Ta książka wydaje się być mocna i przemawiać bardzo dosadnie. Uwielbiam takie mówienie prosto z mostu o tematach, o których zwykle się milczy, dlatego Hate zapisuję sobie na swojej liście "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńBuziaki!
BOOKS OF SOULS
Nie jestem nadal do końca przekonana czy to pozycja dla mnie, ale musiałam zajrzeć i zobaczyć więcej zdjęć :) Wyszły genialnie ;)
OdpowiedzUsuń