wtorek, 20 lutego 2018

Dałam się opętać tej książce | PRZEDPREMIEROWO Demon Luster, Martyna Raduchowska


Czołem Zjawy!
Dawno nie paliłam się tak do napisania recenzji. Aż mnie nosi. MUSZĘ was skłonić do sięgnięcia po tę książkę! Poważnie. Wyjdę z siebie i stanę obok, a cel osiągnę! O jakiej książce mowa? Moi Drodzy, poznajcie Demona Luster autorstwa Martyny Raduchowskiej.


Strzeżcie się, bo tym razem nawet szósty zmysł nie pomoże!
Ida powoli godzi się ze swoim przeznaczeniem. Dziewczyna jest szamanką od umarlaków, nie ma wpływu na to, czyj zgon przepowie, ale staje się odpowiedzialna za duszę przyszłego zmarłego. Ma obowiązek ją chronić i zadbać, by bezpiecznie trafiła w zaświaty. Ida dojrzewa do swojej roli i świata, z jakim będzie musiała się już niedługo zmierzyć. A ten zapowiada się dosyć ponuro.
W jej misji przeszkadza jej łaknący dusz Demon luster. Tym razem jednak nie może liczyć na niczyją pomoc. Ponownie przekonuje się, że szósty zmysł nie zawsze jest błogosławieństwem…*


Przyznaję bez bicia, na początku byłam lekko skonsternowana. W sumie… to nie była lekka konsternacja. To było dość konkretne „o co tu kurna chodzi?!”, bo po piekielnie zabawnej Szamance od umarlaków liczyłam na to, że kontynuacja również będzie w przeważającym stopniu opierać się na humorze, a fabuła zejdzie na drugi plan. A tu niespodziewanie role się odwróciły i z początku kręciłam na to nosem. W końcu to miała być książka, przy której po moich policzkach pociekną łzy wywołane niepohamowanym śmiechem… a tymczasem humor owszem był, jednak zdecydowanie mniej intensywny niż w poprzednim tomie. Ale nic to, czytałam dalej, bo historia sama w sobie, nawet jeśli mniej zabawna, ogromnie mi się podobała. I wiecie co? Nie mam pojęcia  w którym momencie to się stało, ale po kilkudziesięciu stronach coś zaskoczyło… i nie puściło aż do samego końca. Połknęłam tę książkę. A może to ona połknęła mnie? Nie jestem pewna. Wiem jedno – od Demona luster nie sposób się oderwać! Spytacie czemu? Śpieszę z wyjaśnieniami ;)



Przede wszystkim w tym tomie właściwie od samego początku dostajemy zagadkę do rozwiązania. Cała intryga jest spleciona bardzo starannie, Raduchowska zadbała o to, aby czytelnik nie mógł przedwcześnie znaleźć żadnej z odpowiedzi. Autorka miesza, mąci i razem z Kruchym i Idą wyprowadza nas na manowce, a my z przyjemnością dajemy jej się wodzić za nosy. Ja od samego początku przyglądałam się każdemu słowu ze zdwojoną czujnością i właściwie udało mi się przewidzieć zaledwie dwa poboczne wątki. Uważam więc, że za zachowanie tajemnicy Demona Luster do ostatnich stron Raduchowska zasługuje na ogromne ciacho. Z posypką. I  lukrem. A do tego kieliszek wina. A w sumie… nie kieliszek. Butelka. Zdecydowanie butelka.




To, co dla mnie było ogromnym atutem, to sam pomysł na tę historię. Jestem zachwycona tym, jak w Demonie Luster ujęto wszystko, co związane z magią. Począwszy od zupełnie nieznanych mi magicznych „zawodów”, takich jak chociażby Szamanka od Umarlaków, czy Siewcy Wspomnień, poprzez światy ukryte po drugiej stronie luster, a skończywszy na Pechu, który towarzyszył Idzie przez całą książkę. Kurcze, to naprawdę było  takie… ożywcze <3 Nareszcie dostałam fantasy bez oklepanych wampirów czy aniołów (nie zrozumcie mnie źle – i jednych i drugich kocham, ale zawsze mam frajdę z odkrywania czegoś nowego :P), fantasy z przemyślanym i dopracowanym światem pełnym magicznych istot. Jeśli więc macie ochotę na coś oryginalnego, wciągającego i zaskakującego – Demon Luster się kłania Miśki :)



Jeśli chodzi o narrację w książce, to tu też jest nad czym powzdychać. Większość wydarzeń jest opisanych w narracji trzecio osobowej. Właściwie mogłabym tu przyczepić się tego, że punk widzenia zmienia się na przestrzeni rozdziałów bez żadnego ostrzeżenia i prze to raz siedzimy w głowie Idy, chwilę później poznajemy myśli Kruchego, nagle przenosimy się do Tekli i tak dalej… ale w moim przypadku wystarczyło kilka takich przeskoków, aby do tego przywyknąć. Jednak jeśli jesteście czuli na takie rzeczy to pamiętajcie o tym detalu ;). W książce przewijają się też wizje Idy i wspomnienia Kusiciela, które opisywane są w narracji pierwszoosobowej. I tu moja wyobraźnie odpada. To. Było. Obłędne! Ilekroć Idzie urywał się film i trafiałam do jej wizji/wspomnień, tyle razy całkowicie poddawałam się obrazom, które roztaczała przede mną Raduchowska. Te wszystkie opisy były tak dobre, pobudzające wyobraźnię i mącące w głowie, że niemalże słyszałam szmer różanych liści i czułam, jak moje oczy płoną czerwonym blaskiem, a w powietrzu unosi się ostry zapach pieprzu i imbiru. Pierwszoosobowa narracja tylko zwielokrotniała ten efekt. Coś niezwykłego!




Dawno nie pisałam w moich recenzjach o książkowych mężach, nie sądzicie? Pora to zmienić, bo oto na horyzoncie pojawił się Kruchy, a ściślej rzecz biorąc Konstanty Kruszyński i… no co tu dużo gadać, facet skradł me serce. Myślicie, że zrobił to tak typowo, słodkimi słówkami i innymi ckliwymi bajerami? Nic z tych rzeczy. Kruchy zdecydowanie nie jest tego typu mężczyzną. Łowca był bezczelny, wygadany i inteligentny, a do tego wściekle zawzięty i odważny. I to w zasadzie wystarczyło, abym przeglądała pobieżnie książkę „w przód” szukając fragmentów z jego udziałem. A to oznacza, że zawrócił mi w głowie… i mam wrażenie, że wam też zawróci. A jeśli obawiacie się, że będzie zbyt idealny, to spokojna głowa. Kostek ma za sobą bardzo ciekawą przeszłość, pali jak smok, żre jak… no w sumie też smok (ale po nim nie widać na szczęście :D), a na alkohol to aż bana dostał. Raduchowska spisała się na medal przy kreacji tej postaci. Serce mi się kraje na myśl, że więcej go nie spotkam, serio.



Ale ja tu się rozgadałam o Kruchym, a przecież panie mają pierwszeństwo, zwłaszcza, jeśli są głównymi bohaterkami, prawda? ;) Ida… cholera, lubię tę dziewczynę. Szamanka jest świetna przede wszystkim dlatego, że nie jest idealna. Autorka nie skalała tej książki kolejną heroiną ratującą świat za frajer. Wprawdzie Kruchy mówi o niej, że: Ona jest niezniszczalna. Wrzucisz taką do wulkanu, to ci pamiątki przyniesie, jednak Ida nie jest bohaterką i jest tego w pełni świadoma. Ona chce przeżyć i jest gotowa wiele poświęcić, aby osiągnąć cel i wymknąć się ze szponów Niebytu. Ida jest piekielnie pyskata i bystra, chociaż popełnia gafy. Jej upór jest godzien podziwu, zaiste. Poza tym od Szamanki czuć normalnością (pomijając fakt, iż widzi zmarłych), jeśli wiecie, o co mi chodzi ;). Bardzo dobrze czyta się o kimś takim, bo czuje się więź z postacią – przynajmniej ja takową więź czułam.




Swoją drogą w tym momencie warto by wspomnieć o wątku romantycznym, na który czekałam od zakończenia Szamanki od umarlaków. Czy się go doczekałam? Pojęcia nie mam. Chyba tak, ale… dziwne to było. Jeśli to był wątek miłosny, to zdecydowanie najsubtelniejszy, jaki do tej pory spotkałam. Na pewno dostałam tu opowieść o dwóch bratnich duszach i w sumie to mi wystarczyło. Jeśli więc w książkach szukacie namiętnego romansu – nie tędy droga. A jeśli przerysowane miłostki was kują w oczy, to Demon Luster z pewnością nie uszkodzi takowymi waszych źrenic ;)


JUŻ PRAWIE KOŃCZĘ, SŁOWO!


Ostatnio trafiały mi się książki, w których wulgaryzmy wypadały źle lub dziwnie. Aż tu nagle w Demonie Luster sypnięto ku*wami… i każdą jedna trafiono w punkt. Nareszcie ktoś umiejętnie użył przekleństw w książce! Tu nie klnięto bez potrzeby, nie robiono tego nienaturalnie i niesmacznie. Kobiety lekkich obyczajów zawsze wkraczały w odpowiednim momencie, dodając dialogom i opisom wyrazu i takiej normalności. Bo wiecie, są sytuacje, w których inaczej się nie da. Wyobraźcie sobie przykładowo, że rzuca się na was rozwścieczony demon i lada moment pożegnacie się z życiem… no to aż wypada się wykrzyczeć, a „kurza stopa” brzmi jakoś niemrawo, prawda? :P A więc za umiejętne użycie wulgaryzmów Raduchowskiej gratuluję, propsuję i pochwalam. Dobrze się to czytało, nawet barrrdzo ;)



Ostatnią rzeczą, o której dosłownie napomknę są dwie postacie, dla których bez dwóch zdań warto sięgnąć po tę książkę.
Jeżeli czytaliście Szamankę, to Teklę już znacie. Przynoszę wam więc radosną nowinę – wredna ciotka w tym tomie zagości i nie da Idzie żyć spokojnie.
Drugą z postaci, o której muszę przynajmniej nadmienić jest… Pech. Chcielibyście poznać go osobiście? Jesteście ciekawi skąd się bierze i czemu gnębi Bogu ducha winnych ludzi? Demon Luster da wam możliwość zdobycia odpowiedzi na to i wiele innych pytań. A Pech okaże się nie takim znowu złym cholerstwem, ale o tym nic więcej powiedzieć nie mogę ;)




Ja nie wiem, czy ze mną jest coś nie tak, ale nie potrafię znaleźć żadnych poważnych wad. W treści pojawiają się sporadyczne literówki, ale mój egzemplarz jest jeszcze przed ostateczną korektą, więc nie mogę podać tego jako wadę. Jeśli jesteście bardzo czuli na przekleństwa, to w kilku momentach mogą wam zazgrzytać zęby, ale jak dla mnie wulgaryzmy tu są atutem, nie minusem. Są te skoki pomiędzy postaciami, o których wspominałam… ale to też jest drobiazg, do którego da się przywyknąć kurczę. Wybaczcie, ale nie mam do czego się przyczepić. Demon Luster trafił w me gusta, oj tak.



Z całego serca polecam wam tę książkę. Jeśli nie czytaliście jeszcze pierwszego tomu (tu zostawię wam recenzję Szamanki ---> KLIK), to czym prędzej to nadróbcie i bierzcie się za Demona Luster. Zapewniam was, że czeka was absorbująca, oryginalna i piekielnie ciekawa historia pachnąca pieprzem i imbirem. Pozwólcie otulić się wiśniowej mgle i przekroczyć przez taflę lustra do Piekieł Kusiciela… a potem wróćcie tu powiedzieć mi, co spotkaliście po drugiej stronie. Umowa stoi? ;)



I jak, namówiłam Was? Skusicie się na kontynuację Szamanki od umarlaków? A tak właściwie, to jest tu ktoś, kto już zna Idę i jej Pecha? ;)


Całusy!
Ula ;*




*źródło opisu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4819594/demon-luster

23 komentarze:

  1. Dla fanów gatunku ciekawy tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi bardzo dobrze, pierw będę musiała przeczytać szamankę 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tu wbiłam dla zdjęć, bo twoje słodzenie już dostałam w prywacie na msg, haha.
    Jestem na 120 stronie no i czekam, aż się zacznie, bo póki co to mam spore "meh". Ale Kruchy, Kruchy! Ja już czułam na ostatnich stronach Szamanki, że to świetny kandydat na męża <3 <3

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej ja z początku miałam "mehh" bo było bez tego szamańskiego humoru i wgl, ale później to mówię Ci , cudo! <3
      A Kruchy to cię pod koniec rozwali, mówię Ci!

      Usuń
  4. Na pewno przeczytam tę książkę. Jestem jej ciekawa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka nie w moim stylu. Z polskiej fantastyki to tylko Wiedźmin :D ale zdjecia mega :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! 😊
      Też kiedyś byłam zdania, że z polskiej fantasy to wyłącznie Sapkowski xD a potem poznałam Pilipiuka, Jadowską, Kisiel, a ostatnio właśnie Raduchowską i stwierdziłam, że czas najwyższy poznać i innych polskich autorów <3

      Usuń
  6. Mam nieodparte wrażenie, że spodobałaby Ci się seria o Dorze Wilk Anety Jadowskiej :-) Zwróć na nią uwagę - warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, mam na nią ochotę już od dłuższego czasu, ale muszę znaleźć jeszcze czas na to xD Pióro Jadowskiej mi bardzo pasuje, czytałam 2 tomy Serii o Nikicie (z tego co ogarniam to to jest jakoś z Norą Wilk powiązane, wiesz może? ) i obie mnie rozwaliły <3 Z resztą ja to wgl lubię polskie fantasy xD

      Usuń
    2. O Nikicie jeszcze nie czytałam, czekam w kolejce w bibliotece :) W serii o Dorze pojawia się Nikita, ale nie mam pewności czy to ta sama bohaterka. Jeśli tak to... Cóż za Nikita z serii o Dorze nie przepadam ;) ale sprawdzę to. Jestem po sześciu tomach serii oraz po dwóch z Witkacym - wszystkie świetne :) Tak więc warto warto :) Po prawdzie to Dora bardziej przypadła mi do gustu niż Ida, ale może po lekturze drugiego tomu to się zmieni :) pozdrawiam Ewelina

      Usuń
  7. Mnie namówiłaś! Czaiłam się na tę książkę i chyba nie ma sensu sie dłużej opierać tym bardziej że z tego co piszesz Kruchy jest idealnym materiałem na 'męża' również dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaa to po to były Ci te straszliwe paznokcie hahah ^^ Pasują idealnie do tych zdjęć, a one są genialne! Ten klimat... <3
    Książka nie dla mnie, ale i tak kocham czytać Twoje recenzje :D
    Buziaki! :* Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawno nie miałam do czynienia z fantastyką o tak absurdalnym zabarwieniu, dlatego z chęcią się za nią zabiorę, jeśli na nią trafię:)

    Pozdrawiam, ifeelonlyapathy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam Szamankę i jeśli mam być szczera, nie porwała mnie specjalnie... W dużej mierze jednak dlatego, że fabuła jak dla mnie była pisana na kolanie, skoro więc część druga jest pod tym względem lepsza, to najwyraźniej powinnam się i z nią zapoznać :) I tak zapewne będzie, bo książkę i tak ma na liście "to read" :)
    Bardzo fajnie napisana recenzja :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Muszę koniecznie przeczytać wreszcie "Szamankę od umarlaków", bo jak na razie tylko zbiera kurz na półce :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Również niedawno skończyłam czytać tę powieść i przyznaję - też mnie opętała, wciągnęła niczym magiczne lustro, jeżeli mam być szczera! Pech jest tak diabelnie uroczą postacią, że nie sposób go nie lubić <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Co tam recenzja, ( dobrze, że umiejętnie klną). ZDJĘCIA! Młoda, zrobiłaś takie foty, że to nadaje się na okładkę nie wiem czego! ŚWIETNE SĄ! <3
    A co do książki, pamiętam że męczyłam się z "Szamanką od umarlaków", a skoro się męczyłam to wiem, że tego już nie dotknę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Miło wspominam tę książkę, też polubiłam się z bohaterami i też mi szkoda się z nimi było rozstać, ale w przeciwieństwie do Ciebie niespecjalnie pałałam sympatią do tych wizji Idy. :P

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)