Jak Wam minął pierwszy tydzień szkoły? Mój śmiało mogę nazwać piekielnie nudnym i męczącym. Na szczęście miałam coś, co ratowało mi humor i psychikę. Tachałam to w torbie, plątałam się z tym po domu, właziłam do wanny... cóż, można wręcz powiedzieć, że kąpałam się z Szamanką od umarlaków :') I właśnie o tej książce autorstwa Martyny Raduchowskiej chcę wam dzisiaj opowiedzieć. Lecimy z tematem? ;)
TYM RAZEM
SERIO: ŚMIECHOM NIE BYŁO KOŃCA
Może zacznę od tego, co jest niezaprzeczalnie największym atutem tej
książki. Lekkość i humor. A w zasadzie
lekki humor. Kurczę, muszę przyznać, że po fenomenalnym Dożywociu i Sile niższej
Marty Kisiel nie spodziewałam się rychło trafić na książkę równie dowcipną,
opartą właśnie na tej takiej… niepowadze. A tu proszę, Raduchowska mi się
trafiła i już wiem, że będę wyglądać
informacji o premierze drugiego tomu, bo takich powieści nigdy mało, nigdy dość.
Ogromnie podobały mi się sarkastyczne dialogi,
podobało mi się to, że zdecydowana większość
postaci w Szamance to bohaterowie
inteligentni i wygadani, a pozostali, chociaż cechowała ich swego rodzaju
głupkowatość, to nie drażnili tą głupkowatością, a bawili w równym stopniu, co
ci pierwsi. Z pewnością przygarnę sobie kilka ripost z tejże książki, bo
wymiany zdań pomiędzy postaciami były fenomenalne, pełne humoru i takiej…
naturalności. Jednak o tym za moment. Jeśli
na sali znajdują się fani twórczości
pani Kisiel, to zalecam im rozważenie sięgnięcia po Szamankę, bo smakuje to
bardzo podobnie, chociaż nie tak samo ;).
Nawet nie wiecie jakie piekło przechodziłam przy wybieraniu dwóch cytatów spośród wszystkich zaznaczonych :< |
NN –
NORMALNOŚĆ&NATURALNOŚĆ
Jak już wspomniałam o tej naturalności, to wypadałoby to jakoś
rozwinąć. Bo wiecie, często czytając książkę człowiek sobie myśli: „Eee, w prawdziwym świecie nikt tak nie
rozmawia!”, albo: „W realu takie
cuda się nie dzieją…”. Sama często mam takie myśli i odnotowuje to sobie
jako minusy. Tutaj ani razu do głowy mi takie teksty nie przyszły. Rozmowy bohaterów
wydają się być wydarte z zwykłego, szarego życia, wszystkie wydarzenia pachną
prawdziwym światem. W Szamance studenci organizują domówki i
jarają zioło, a później łapią magiczne owce, starsze panie złorzeczą na
lokatorów i zatruwają im życie milionem zasad, wykładowcy zasypują młodych
ogromem nauki… życie bohaterów nie jest sielanką, ale też nie ma tu jakichś
przerysowanych dramatów. W zasadzie w pewnym momencie człowiek się zaczyna
zastanawiać, czy po śmierci nie spotka takiej Idy, która przyjdzie
przeprowadzić go Na Drugą Stronę ;).
LUDZIE, CO
ZA LUDZIE!
Jestem oczarowana kreacją
bohaterów Szamanki, więc pozwólcie,
że chwilkę się pozachwycam (chociaż postaram się ograniczyć do niezbędnego
minimum!).
Zacznijmy od Idy, czyli
tytułowej Szamanki od umarlaków. Tej dziewczyny nie da się nie polubić! Jest charakterna, inteligentna i jest (może
nawet przede wszystkim) niedoskonała, co sprawia, że momentalnie staje się
czytelnikowi bliższa. Ona wcale nie pali się do bycia medium, nie widzi jej
się to całe widzenie trupów. Ida chciałaby sobie pożyć jak zwykły statystyczny
śmiertelnik. A tu klops. Trzeba się za duszami uganiać. Nie oznacza to jednak,
że dziewczyna nagle poczuje napływ weny, że zacznie żyć życiem medium i czerpać
z tego przyjemność. Nie, Ida pozostanie
Idą – do szpiku kości niemagiczną buntowniczką.
Drugą z moich ulubienic stała się ciotka Idy – Tekla. Nie chcę wam zdradzić wszystkiego, jednak Tekle cechuje dość charakterystyczna maniera: ciocia Idy mówi o
innych w trzeciej osobie (pójdzie, zrobi, niech patrzy, itp.). i z początku
ogromnie to drażni, ale już po kilku rozmowach człowiek się do tego
przyzwyczaja, a postać Tekli zaczyna
bawić bardziej i bardziej.
Oprócz tych dwóch pań przez książkę przewija się stado duchów (i nie tylko) – każdy z nich jest inny, każdy ma
jakieś swoje „ja”. Żaden z bohaterów Szamanki nie został potraktowany po macoszemu,
a to warto docenić ;).
DOBRA (PRAWIE)
DO SAMEGO KOŃCA
Wiecie co? Tę książkę czyta się
pierunem. Człowiek zaczyna po obiedzie, a tu nagle zapada zmrok i czytelnik
spostrzega, że jest już na setnej stronie. Historia wciąga i bawi. Raduchowskiej należą się gratulacje za nie
skupianie się na pierdołach. Nie znajdziecie tu opisów krajobrazu na dziesięć
stron, nie będzie żadnego lania wody i zapychaczy. Ta książka składa się jedynie z tego, co ważne dla fabuły. Wątki płynnie
się przeplatają, gdy jedna zagadka się rozwiązuje szybko pojawia się kolejna i
kolejna. Jedynym minusem jeśli chodzi o przyjemność
czytania i to, jak łatwo wkręcić się w tę opowieść jest jej zakończenie. Bo
w pewnym momencie akcja bardzo przyspiesza i dosłownie przerzuca się strony aby
dotrzeć do końca, a tu nagle to, co dla
mnie mogłoby być zakończeniem od końca dzieli jeszcze kilkanaście (jeśli nie
kilkadziesiąt) stron, na których tępo pieruńsko zwalnia. Z drugiej jednak
strony to właśnie te ostatnie strony pozwalają Raduchowskiej na napisanie
kontynuacji, tak więc jestem gotowa jej wybaczyć. Poważnie. Byle szybko
wydano Demona luster ;)
MAGIA WZIĘTA
NA CHŁOPSKI ROZUM
Co jeszcze..? Ach tak, przecież nie można pisać o Szamance i nie powiedzieć o tym, jak w książce ukazano magię! Cóż, według mnie została ona przedstawiona w
taki sposób, że ja bez zastanawiania się przyjmowałam rzucane mi przez autorkę
rozwiązania. To było takie: „Aha,
okej, to ma sens”. Bo faktycznie
każde wyjaśnienie dotyczące wątku paranormalnego miało ręce i nogi. W dodatku
Raduchowska tłumaczyła mi to w tak prosty i przystępny sposób, że nie czułam
potrzeby powątpiewać. Ilekroć wydarzyło się coś, co wydało mi się dziwne lub
nielogiczne, tyle razy autorka przemycała mi subtelnie wyjaśnienie. Tym
sposobem uwierzyłam jej we wszystko: w
przechodzenie na drugą stronę lustra, w przyzywanie Wiatru, w śpiew umarłych, w czarną
magię, w harpie.. kurcze, tego jest tu masa! Można powiedzieć: magia na
wypasie! Bardzo dobra magia. Fascynująca. Raduchowska wiedziała gdzie ją
pasać ;”)
Mam jeden zarzut: o ile wydanie jest śliczne, ilustracje i okładka
mnie urzekły, to niestety cały napis mi się starł. No, niemalże cały. Została „Szam**ka
od ****l**ów” :< Uroborosie, zrób coś, żeby napis nie znikał!
POLECIĆ WAM
TO?
A spróbowałabym wam jej nie polecić! Szamanka dla umarlaków była dla mnie ratunkiem w pierwszym tygodniu
szkoły, oderwaniem od nagłego natłoku obowiązków i szkolnych dramatów, jakie
przeżywa każdy uczeń tuż po wakacjach. Jeśli
więc jest tu ktoś, kto poszukuje lekkie, aczkolwiek bardzo wciągającej historii,
która sprawi, że niejeden raz zaśmieje się na głos siedząc sobie w MPK, to jest
to książka dla niego. Rasowy poprawiacz humoru, mówię wam. Jeżeli natomiast nie poszukujecie
oderwania, za to tęskno wam do klimatów z Dożywocia
Kisiel, to (jak już wspominałam) tu je znajdziecie ;) W zasadzie jest to
taka książka, która przypadnie do gustu niemalże każdemu. Poważnie. Polecam. Też poważnie. Chociaż Szzamanka poważna nie jest w
najmniejszym stopniu ;)
A wy już czytaliście? Może macie
w domu jej poprzednie wydanie (to Fabryki słów)? Macie w planach zapoznać się z
Idą i jej przygodami? A na koniec: jak wam idzie w szkole (musiałąm, wybaczcie
xD)? :D
Trzymajcie się ciepło i
zabierajcie do szkoły jabłko. Jeśli nie będziecie mieli na nie ochoty, to
zawsze można nim miotnąć w irytującego kolegę z ławki ;)
Ula ;*
Posiadać nie posiadam, ale dwa tomy znam :D Generalnie bardzo książkę lubię, ale...po prostu nie uważam, by to było coś dobrze napisanego. Rozumiesz: lubię, sprawia mi to radochę, ale widzę, że warsztat autorki trochę leży XD
OdpowiedzUsuńMam tak samo, poza tym za bardzo przypomina mi "gorszą" wersję Marty Kisiel
UsuńWidziałam tą książkę, jak dostawali ją ludzie na bookstagramie. Szczerze powiedziawszy to jakoś nie zachwyca mnie opis. Ale może kiedyś jak będę miała okazję ją przeczytać to się skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :D
https://okularnicaczyta.blogspot.com/2017/09/recenzja-ksiazki-niepoliczalne-karen.html
Wyniosłam z twojej recenzji dwa wnioski.
OdpowiedzUsuń1) powinnam to w końcu cholera przeczytać, bo leży i czeka. Niestety "Wesele" ma pierwszeństwo :C
2) przy czytaniu mam nie trzymać za napis bo złazi XD
Pozdrawiam!
No i od razu widzę, że muszę nagiąć mój miesięczny budżet na książki, boć to przecież książka idealna dla mnie :D Uwielbiam inteligentne i niedoskonałe bohaterki, dużo humoru i dobrze wykreowane postacie. A, no i skoro można to postawić na równi z "Dożywociem", to ja nie mam pytań :)
OdpowiedzUsuń*czy tam pół szczebla niżej od "Dożywocia" :P
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja uwielbam książki Marty Kisiel. Słyszałam już, że Szamanka jest w podobnych klimatach, więc zdecydowanie mam na nią ochotę. Mam nadzieję, że uda mi się ją jakoś dorwać! Bardzo ciekawi mnie ten wątek magii, bo ostatnio denerwuje mnie właśnie to, że w książkach które czytam jakoś ten magiczny wątek nie jest dobrze dopracowany :/ A skoro tutaj jest to tym bardziej chcę! :P
OdpowiedzUsuńCzytałam i też świetnie się bawiłam przy tej książce. Lekka, z humorem, idealna na słabszą pogodę, bo od razu poprawi nastrój. ;D
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo mi się podobała :D Zdecydowanie czekam na kontynuację!
OdpowiedzUsuńMi też ogromnie się spodobała i czekam na dalsze części :)
OdpowiedzUsuńKsiążka była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Pierwszy raz czytałam coś w szamanśkim klimacie i się zakochałam. Przez chwilę się przy niej nudziłam, ale przez bardzo krótką chwilę.
OdpowiedzUsuńhttp://zofiawkrainieksiazek.blogspot.gr