poniedziałek, 11 września 2017

Raz kozie śmierć, raz duszy niebyt. | Szamanka od umarlaków, Martyna Raduchowska

Czołem Borówki!
Jak Wam minął pierwszy tydzień szkoły? Mój śmiało mogę nazwać piekielnie nudnym i męczącym. Na szczęście miałam coś, co ratowało mi humor i psychikę. Tachałam to w torbie, plątałam się z tym po domu, właziłam do wanny... cóż, można wręcz powiedzieć, że kąpałam się z Szamanką od umarlaków :') I właśnie o tej książce autorstwa Martyny Raduchowskiej chcę wam dzisiaj opowiedzieć. Lecimy z tematem? ;)


TYM RAZEM SERIO: ŚMIECHOM NIE BYŁO KOŃCA
Może zacznę od tego, co jest niezaprzeczalnie największym atutem tej książki. Lekkość  i humor. A w zasadzie lekki humor. Kurczę, muszę przyznać, że po fenomenalnym Dożywociu i Sile niższej Marty Kisiel nie spodziewałam się rychło trafić na książkę równie dowcipną, opartą właśnie na tej takiej… niepowadze. A tu proszę, Raduchowska mi się trafiła i już wiem, że będę wyglądać informacji o premierze drugiego tomu, bo takich powieści nigdy mało, nigdy dość. Ogromnie podobały mi się sarkastyczne dialogi, podobało mi się to, że zdecydowana większość postaci w Szamance to bohaterowie inteligentni i wygadani, a pozostali, chociaż cechowała ich swego rodzaju głupkowatość, to nie drażnili tą głupkowatością, a bawili w równym stopniu, co ci pierwsi. Z pewnością przygarnę sobie kilka ripost z tejże książki, bo wymiany zdań pomiędzy postaciami były fenomenalne, pełne humoru i takiej… naturalności. Jednak o tym za moment. Jeśli na sali znajdują się fani  twórczości pani Kisiel, to zalecam im rozważenie sięgnięcia po Szamankę, bo smakuje to bardzo podobnie, chociaż nie tak samo ;).


Nawet nie wiecie jakie piekło przechodziłam przy wybieraniu dwóch cytatów spośród wszystkich zaznaczonych :< 


NN – NORMALNOŚĆ&NATURALNOŚĆ
Jak już wspomniałam o tej naturalności, to wypadałoby to jakoś rozwinąć. Bo wiecie, często czytając książkę człowiek sobie myśli: „Eee, w prawdziwym świecie nikt tak nie rozmawia!”, albo: „W realu takie cuda się nie dzieją…”. Sama często mam takie myśli i odnotowuje to sobie jako minusy. Tutaj ani razu do głowy mi takie teksty nie przyszły. Rozmowy bohaterów wydają się być wydarte z zwykłego, szarego życia, wszystkie wydarzenia pachną prawdziwym światem. W Szamance studenci organizują domówki i jarają zioło, a później łapią magiczne owce, starsze panie złorzeczą na lokatorów i zatruwają im życie milionem zasad, wykładowcy zasypują młodych ogromem nauki… życie bohaterów nie jest sielanką, ale też nie ma tu jakichś przerysowanych dramatów. W zasadzie w pewnym momencie człowiek się zaczyna zastanawiać, czy po śmierci nie spotka takiej Idy, która przyjdzie przeprowadzić go Na Drugą Stronę ;).


LUDZIE, CO ZA LUDZIE!
Jestem oczarowana kreacją bohaterów Szamanki, więc pozwólcie, że chwilkę się pozachwycam (chociaż postaram się ograniczyć do niezbędnego minimum!).
Zacznijmy od Idy, czyli tytułowej Szamanki od umarlaków. Tej dziewczyny nie da się nie polubić! Jest charakterna, inteligentna i jest (może nawet przede wszystkim) niedoskonała, co sprawia, że momentalnie staje się czytelnikowi bliższa. Ona wcale nie pali się do bycia medium, nie widzi jej się to całe widzenie trupów. Ida chciałaby sobie pożyć jak zwykły statystyczny śmiertelnik. A tu klops. Trzeba się za duszami uganiać. Nie oznacza to jednak, że dziewczyna nagle poczuje napływ weny, że zacznie żyć życiem medium i czerpać z tego przyjemność. Nie, Ida pozostanie Idą – do szpiku kości niemagiczną buntowniczką.
Drugą z moich ulubienic stała się ciotka Idy – Tekla. Nie chcę wam zdradzić wszystkiego, jednak Tekle cechuje dość charakterystyczna maniera: ciocia Idy mówi o innych w trzeciej osobie (pójdzie, zrobi, niech patrzy, itp.). i z początku ogromnie to drażni, ale już po kilku rozmowach człowiek się do tego przyzwyczaja, a postać Tekli zaczyna bawić bardziej i bardziej.
Oprócz tych dwóch pań przez książkę przewija się stado duchów (i nie tylko) – każdy z nich jest inny, każdy ma jakieś swoje „ja”. Żaden z bohaterów Szamanki nie został potraktowany po macoszemu, a to warto docenić ;).


DOBRA (PRAWIE) DO SAMEGO KOŃCA
Wiecie co? Tę książkę czyta się pierunem. Człowiek zaczyna po obiedzie, a tu nagle zapada zmrok i czytelnik spostrzega, że jest już na setnej stronie. Historia wciąga i bawi. Raduchowskiej należą się gratulacje za nie skupianie się na pierdołach. Nie znajdziecie tu opisów krajobrazu na dziesięć stron, nie będzie żadnego lania wody i zapychaczy. Ta książka składa się jedynie z tego, co ważne dla fabuły. Wątki płynnie się przeplatają, gdy jedna zagadka się rozwiązuje szybko pojawia się kolejna i kolejna. Jedynym minusem jeśli chodzi o przyjemność czytania i to, jak łatwo wkręcić się w tę opowieść jest jej zakończenie. Bo w pewnym momencie akcja bardzo przyspiesza i dosłownie przerzuca się strony aby dotrzeć do końca, a tu nagle to, co dla mnie mogłoby być zakończeniem od końca dzieli jeszcze kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) stron, na których tępo pieruńsko zwalnia. Z drugiej jednak strony to właśnie te ostatnie strony pozwalają Raduchowskiej na napisanie kontynuacji, tak więc jestem gotowa jej wybaczyć. Poważnie. Byle szybko wydano Demona luster ;)




MAGIA WZIĘTA NA CHŁOPSKI ROZUM
Co jeszcze..? Ach tak, przecież nie można pisać o Szamance i nie powiedzieć o tym, jak w książce ukazano magię! Cóż, według mnie została ona przedstawiona w taki sposób, że ja bez zastanawiania się przyjmowałam rzucane mi przez autorkę rozwiązania. To było takie: „Aha, okej, to ma sens”. Bo faktycznie każde wyjaśnienie dotyczące wątku paranormalnego miało ręce i nogi. W dodatku Raduchowska tłumaczyła mi to w tak prosty i przystępny sposób, że nie czułam potrzeby powątpiewać. Ilekroć wydarzyło się coś, co wydało mi się dziwne lub nielogiczne, tyle razy autorka przemycała mi subtelnie wyjaśnienie. Tym sposobem uwierzyłam jej we wszystko: w przechodzenie na drugą stronę lustra, w  przyzywanie Wiatru, w śpiew umarłych, w czarną magię, w harpie.. kurcze, tego jest tu masa! Można powiedzieć: magia na wypasie! Bardzo dobra magia. Fascynująca. Raduchowska wiedziała gdzie ją pasać ;”)


 CO SIĘ STANĘŁO?
Mam jeden zarzut: o ile wydanie jest śliczne, ilustracje i okładka mnie urzekły, to niestety cały napis mi się starł. No, niemalże cały. Została „Szam**ka od ****l**ów” :< Uroborosie, zrób coś, żeby napis nie znikał!


POLECIĆ WAM TO?
A spróbowałabym wam jej nie polecić! Szamanka dla umarlaków była dla mnie ratunkiem w pierwszym tygodniu szkoły, oderwaniem od nagłego natłoku obowiązków i szkolnych dramatów, jakie przeżywa każdy uczeń tuż po wakacjach. Jeśli więc jest tu ktoś, kto poszukuje lekkie, aczkolwiek bardzo wciągającej historii, która sprawi, że niejeden raz zaśmieje się na głos siedząc sobie w MPK, to jest to książka dla niego. Rasowy poprawiacz humoru, mówię wam. Jeżeli natomiast nie poszukujecie oderwania, za to tęskno wam do klimatów z Dożywocia Kisiel, to (jak już wspominałam) tu je znajdziecie ;) W zasadzie jest to taka książka, która przypadnie do gustu niemalże każdemu. Poważnie. Polecam. Też poważnie. Chociaż Szzamanka poważna nie jest w najmniejszym stopniu ;)




A wy już czytaliście? Może macie w domu jej poprzednie wydanie (to Fabryki słów)? Macie w planach zapoznać się z Idą i jej przygodami? A na koniec: jak wam idzie w szkole (musiałąm, wybaczcie xD)? :D


Trzymajcie się ciepło i zabierajcie do szkoły jabłko. Jeśli nie będziecie mieli na nie ochoty, to zawsze można nim miotnąć w irytującego kolegę z ławki ;)
Ula ;*


Za książkę dziękuje Wydawnictwu Uroboros ;)

11 komentarzy:

  1. Posiadać nie posiadam, ale dwa tomy znam :D Generalnie bardzo książkę lubię, ale...po prostu nie uważam, by to było coś dobrze napisanego. Rozumiesz: lubię, sprawia mi to radochę, ale widzę, że warsztat autorki trochę leży XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo, poza tym za bardzo przypomina mi "gorszą" wersję Marty Kisiel

      Usuń
  2. Widziałam tą książkę, jak dostawali ją ludzie na bookstagramie. Szczerze powiedziawszy to jakoś nie zachwyca mnie opis. Ale może kiedyś jak będę miała okazję ją przeczytać to się skuszę.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :D
    https://okularnicaczyta.blogspot.com/2017/09/recenzja-ksiazki-niepoliczalne-karen.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyniosłam z twojej recenzji dwa wnioski.
    1) powinnam to w końcu cholera przeczytać, bo leży i czeka. Niestety "Wesele" ma pierwszeństwo :C
    2) przy czytaniu mam nie trzymać za napis bo złazi XD

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. No i od razu widzę, że muszę nagiąć mój miesięczny budżet na książki, boć to przecież książka idealna dla mnie :D Uwielbiam inteligentne i niedoskonałe bohaterki, dużo humoru i dobrze wykreowane postacie. A, no i skoro można to postawić na równi z "Dożywociem", to ja nie mam pytań :)

    OdpowiedzUsuń
  5. *czy tam pół szczebla niżej od "Dożywocia" :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, że ja uwielbam książki Marty Kisiel. Słyszałam już, że Szamanka jest w podobnych klimatach, więc zdecydowanie mam na nią ochotę. Mam nadzieję, że uda mi się ją jakoś dorwać! Bardzo ciekawi mnie ten wątek magii, bo ostatnio denerwuje mnie właśnie to, że w książkach które czytam jakoś ten magiczny wątek nie jest dobrze dopracowany :/ A skoro tutaj jest to tym bardziej chcę! :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam i też świetnie się bawiłam przy tej książce. Lekka, z humorem, idealna na słabszą pogodę, bo od razu poprawi nastrój. ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam i bardzo mi się podobała :D Zdecydowanie czekam na kontynuację!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi też ogromnie się spodobała i czekam na dalsze części :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Pierwszy raz czytałam coś w szamanśkim klimacie i się zakochałam. Przez chwilę się przy niej nudziłam, ale przez bardzo krótką chwilę.

    http://zofiawkrainieksiazek.blogspot.gr

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)