sobota, 16 września 2017

O dobrym demonie i złym stróżu | Dark Elements. Ognisty pocałunek, Jennifer L.Armentrout

Czołem Diabołki!
Nie wiem co tu zawiodło. Może poprzeczka była postawiona za wysoko? Może nie trafiłam w odpowiedni moment na tę książkę? Pojęcia nie mam, ale spodziewałam się zachwytów, kaca i czort wie czego, a dostałam… a z resztą, pozwólcie, że zacznę od początku, czyli od tytułu. Dziś opowiem wam co nieco o książce Dark Elements. Ognisty pocałunek autorstwa Jennifer L.Armentrout.




"Siedemnastoletnia Layla chciałaby być normalna, jednak jej pocałunek zabija wszystko, co posiada duszę.
Jako półdemon i półgargulec Layla posiada niespotykane umiejętności. Wychowywana wśród strażników-gargulców – których zadaniem jest polowanie na demony i dbanie o bezpieczeństwo ludzi – Layla próbuje się dopasować, choć oznacza to ukrywanie swojej mrocznej strony przed tymi, których kocha. Zwłaszcza przed Zaynem, zniewalająco przystojnym i całkowicie niedostępnym strażnikiem, w którym jest od zawsze zadurzona.
Poznaje Rotha – wytatuowanego, grzesznego, seksownego demona, który twierdzi, że zna wszystkie jej tajemnice. Layla wie, że powinna trzymać się od niego z daleka, choć nie jest przekonana, czy tego chce – zwłaszcza, kiedy cała ta sprawa z całowaniem nie stanowi problemu, ponieważ Roth nie ma duszy.
Kiedy Layla odkrywa, że to ona jest powodem pojawienia się brutalnego demona, zaufanie Rothowi nie tylko zaprzepaści jej szansę na związek z Zaynem… ale także naznaczy ją jako zdrajczynię rodziny. Co gorsza, może stać się biletem w jedną stronę do zniszczenia świata."



CZYŻBY POPRZECZKA BYŁA ZBYT WYSOKO?
Na początku muszę zaznaczyć, ze to nie jest zła książka. Jest niczego sobie, po prostu… no myślałam, ze będę omdlewać z wrażenia oczarowana przez bohaterów, że mi pogruchoczą serce i takie tam, a w sumie wyszło z tego takie… meeeh. Duże MEEEH. Przez ponad trzysta stron czytałam, bo czytałam, w nadziei na to, że zacznie się coś dziać, coś innego, niż wzdychanie do facetów i lizanie po uszach. Muszę przyznać, że nawet pomimo braku jakiejś fascynującej akcji czytało mi się to przyjemnie, styl autorki jest bardzo lekki, humor (o ile nie idzie w stronę seksów – o tym za chwilę) jest niczego sobie, dzięki czemu przez Ognisty pocałunek się płynie, poważnie. A gdy już się dopłynie do tej około trzysta pięćdziesiątej strony, to nagle coś się dzieje, ktoś włącza przyspieszenie i akcja porywa czytającego bez reszty. Nareszcie historia zaczyna skupiać się na wątku fantasy, na zagadkach i tajemnicach, a nie na wpychaniu męskiego języka do żeńskiego ucha. Właściwie byłam niemalże pewna, ze nie będę brała się za kontynuację, ale ostatnie strony wszystko zmieniły, dały mi nadzieję na to, że drugi tom będzie lepszy, ciekawszy. Zamierzam to sprawdzić, chociaż raczej nie prędko – nie czuję ciśnienia, żeby pędzić do księgarni, nawet pomimo tego, jak zakończył się pierwszy tom.



O GŁUPIEJ DZIEWUSZCE
Wiecie co? Dawno nie spotkałam tak irytującej bohaterki, jaką była Layla. Poważnie, ostatnimi czasy miałam przyjemność spotykać same charakterne i inteligentne żeńskie postacie, dlatego głupiutka Layla była dość mocnym ciosem. Matko-i-córko, jak ona irytowała! Czym? Przede wszystkim swoją niedomyślnością. Tu zwrócę się do żeńskiej części czytających: Dziewczyny, czy gdyby osobnik X ((apetyczny osobnik X, na którego od lat mace chrapkę) regularnie dotykał waszej twarzy, bawił się waszymi włosami, wysłuchiwał waszego ględzenia o szkole, przyjaciółkach i innych takich pierdołach bez mrugnięcia okiem, a  do tego z przyjemnością kimał z wami w łóżku, zabierał na lody i inne takie, to miałybyście wątpliwości, że czuje do was mięte? No chyba nie. Cóż, Layla chyba przespała moment, w którym aniołowie przekazywały ludzkości umiejętność odczytywania takich sygnałów. A gdyby osobnik Y nagminnie wkraczał w waszą sferę przestrzeni osobistej, lizał wam uszy i ich okolice, skubał wargi i czynił inne tego typu zabiegi, to miałybyście problem ze zrozumieniem, albo przynajmniej odgadnięciem jego zamiarów? Na litość boską, przecież to głupi by się domyślił co jest grane! Do niedomyślności Layly należy dodać jej naiwność. Z jednej strony rozumiem, że czuła wdzięczność wobec strażników, którzy zabrali ją z domu dziecka, wychowywali itd., ale nie mogę zrozumieć czemu zawsze ufała im w ciemno, bez cieni wątpliwości. Bolało mnie to, jak ich idealizowała, nawet pomimo tego, iż jeden próbował ją zabić, inni byli dla niej wredni, kolejni zabraniali jej wielu rzeczy… cholera, normalna nastolatka tupnęłaby obcasem i przynajmniej spróbowała coś z tym zrobić. Tymczasem Layla kornie przeprasza za rzeczy, które nie są jej winą. Nie rozumiem też jak u licha dziewczyna, która unika WFu i sama mówi, że ma zerową kondycję, potrafiła pokonać demona kopnięciem… Ughhh! Chyba wystarczy już tego zrzędzenia. Na plus mogę jednak powiedzieć, że gdzieś tam pod koniec zaczęłam się już oswajać z tą postacią i potrafiłam to znieść.


CHYBA MI SIĘ SERCE POPSUŁO
Pora na pana, który miał podbić me serce. Tak mówiła Kasia, tak zapewniały Internety. Roth… Cholera, z jednej strony był to jeden z dwóch najciekawszych bohaterów - intrygowała mnie jego osnuta mgłą przeszłość, czekałam na fragmenty z jego udziałem. Na początku bawiły mnie jego żarty, podobała mi się jego inteligencja oraz charakterność i właściwie wydawał się być bardzo dobrym kandydatem na przystojniaka września... ALE! No właśnie, musi być jakieś ale. Tym razem dotyczy ono nadmiaru dwuznacznych tekstów Rotha. Serio, w pewnym momencie człowieka przestaje to bawić, czuje przesyt. Ja miałam wrażenie, że Armentrout za wszelką cenę chce z niego zrobić boga seksu i to na początku działało, ale w końcu miarka się przebrała. Ileż można czytać sugestii, że Roth ma ochotę zaliczyć Layle, że jest taki zajebisty, że każda laska jest jego? Naprawdę wystarczyłaby 1/3 tych tekstów. Jednakże (!) przyznaję bez bicia, że dodatek, który znajdziecie na końcu książki, którym jest króciutki fragment sceny łóżkowej z perspektywy Rotha  był cacy. W zasadzie gdyby całą książkę napisać z tej perspektywy, to może podobałaby mi się bardziej. (Chyba mam poważny problem z Laylą xD). WYNIK POJEDYNKU:  Moje serce pozostało niepodbite ---> 1-0 dla moich organów wewnętrznych .


KAMIENIAK NA PLUS
Ostatnim bohaterem, o którym wspomnieć muszę jest Zayne. Kurczę, mam wrażenie, że jego nikt nie docenił, a jeśli już ktoś był w tej książce bliski do podbicia mojej pompki od krwi, to był to właśnie on. Zayne urzekł mnie swoją troską o głupiutką Laylę, subtelnym humorem i jakąś taką dojrzałością. W zasadzie pod koniec doszłam do wniosku, że najlepiej by było, gdyby jakimś zrządzeniem losu trylogia zakończyła się tak, iż Zayne byłby z Rothem xD Mam jednak wrażenie, że moje nadzieje są płonne :’) Za to mogę chyba liczyć na to, że w kolejnym tomie mojego gargulca będzie zdecydowanie więcej, co mnie niezmiernie cieszy. Poważnie. I jestem w szoku, bo zwykle wolę tych „Bad-boy’ów”, a tym razem moje serce skłania się ku temu „dobremu”. A skoro już o dobrze i źle mowa…



WALKA NIE-DOBRA Z NIE-ZŁEM
Wydaje mi się, że jedną z największych zalet tej książki jest brak takiego wyraźnego podziału na dobrych i złych. Tutaj nawet diabeł jest ukazywany zarówno od tej znanej nam, mrocznej strony, jak i od zupełnie innej, która przestrzega reguł i nie pali się do robienia apokalipsy, z kolei postacie o najczystszych duszach grzeszą i to grzechami największego kalibru. W Ognistym pocałunku nic nie jest takie do końca pewne i czytelnik nieustannie zachodzi w głowę komu właściwie ma ufać, komu kibicować, kto jest tym dobrym. Zastanawia mnie co się stanie, jeśli pod koniec okaże się, że tu nikt ni jest tym dobrym.


PIEKIELNIE DOBRE
Kolejnym plusem tej książki jest wątek fantasy. Pojawiająca się w książce zagadka to taki smaczek dla miłośników legend i mitów. Niczego więcej wam nie zdradzę. Ale na tajemniczym śledztwie magia się nie kończy. Ogromnie podobało mi się to, jak Armenrout potraktowała piekło. Podoba mi się podział na słabsze i mocniejsze demony, występujące pomiędzy nimi relacje, to, że piekielne czeluści w Ognistym pocałunku nie są płaskie. Nawet demony muszą pewnych zasad przestrzegać i liczyć się z konsekwencjami. W końcu nad wszystkim sprawuje władzę Szef, prawda? ;) Szczerze mówiąc to kolejny powód, dla którego mam ochotę na kontynuację – czuję w kościach, że kolejne tomy pozwolą mi wkroczyć nie tylko zajrzeć do piekła przez uchylone drzwi w postaci Rotha, ale samej wkroczyć do podziemia i się troszkę rozejrzeć. A ciekawość mnie zżera, bo jeżeli w kolejnych częściach Dark elements Armentrout konsekwentnie będzie dbać o kreację piekła i demonów, to to naprawdę może być… no cóż, piekielnie dobre ;).


ZA DUŻO NIE-SEKSÓW
A na koniec muszę napisać o czymś, co mnie boli najjbardziej. Kurde, ta historia mogłaby być o niebo lepsza, gdyby nie te wszechobecne dwuznaczne dialogi i ględzenie o seksie. Czułam się, jakbym czytała soft-erotyk dla młodzieży z nutą fantasy, zwłaszcza przez pierwszą połowę książki. Okej, to chwilami było dobre, było zabawne i potrafiło wywołać delikatny rumieniec na mojej japie, ale w momencie, kiedy dialog, który mógł zająć pół strony ciągnie się przez 4 strony, bo Roth nie umie mówić z pełnymi ustami, a usta ma pełne ucha Layli, to naprawdę w pewnym momencie zaczynałam tylko sunąć okiem po opisie lizania/gryzienia, bo to już było nudne i powtarzalne. I nie zrozumcie mnie źle: gdyby wiedziała, że biorę się za czytanie erotyku, to nigdy bym się tego nie czepiała – w erotykach takie dziwactwa są wręcz wskazane. Ale to miała być młodzieżówka (popatrzyłam w Internety i tak jest kategoryzowana ta seria) fantasy, więc uważam, że mogę się tego czepiać. Połowa tych nie-seksów by w zupełności wystarczyła, serio. A tymczasem ja czułam się tym przytłoczona i znudzona. Serio.



WARTO/NIE WARTO
Czy polecam? W sumie nie widzę przeciwwskazań, tylko najpierw upewnijcie się, ze właśnie na to macie ochotę. Miejcie świadomość, że sięgając po Ognisty pocałunek dostaniecie sporą dawkę powtarzalnych scen pół-erotycznych, wyszukiwanych często dość na siłę dwuznacznych odpowiedzi na proste pytania i irytującą bohaterkę. Jednak znajdziecie tu też fenomenalnie ukazane piekielną hierarchię i taką smaczną szarość – bo w tej książce nie ma ciemnej i jasnej strony mocy, co jest mocno dobre. Tak więc ani was nie zachęcam, ani nie zniechęcam. Sami decydujcie. Ja tylko was przestrzegam ;)


A może jest tu ktoś, kto mi wyjaśni fenomen tej serii? Co ja u licha przeoczyłam? A jeśli jeszcze nie czytaliście Ognistego pocałunku, to dajcie znać, czy planujecie ;)


PS. Istnieje kolosalne ryzyko, że to ostatni post na tym blogu. Niedawno grożono mi, iż zostanę zamordowana, jeśli Dark elements mi się nie spodoba. Przy życiu trzyma mnie chyba tylko deklaracja chęci sięgnięcia po tom drugi Edd


Trzymajcie się ciepło i zbierajcie kolorowe liscie! …to fajne jest ;)

Ula ;*

15 komentarzy:

  1. urzekła mnie ta seria. Dlaczego? cieżko mi w sumie wyjaśnić

    OdpowiedzUsuń
  2. Po jakąś książkę autorki (jakąkolwiek w sumie) bardzo chcę sięgnąć, bo słyszałam wiele zachwytów nad jej twórczością. Ale chyba jednak mimo wszystko nie zacznę od tej. Nie chcę się zrazić do tej super twórczości :-P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś mi mówi, że zupełnie by mnie nie przekonała. Lubię bardzo złożone i silne charakterem postacie w ciekawie wykreowanym, rozbudowanym świecie. Wygląda na to, że w tym wypadku autorka nie znalazła równowagi pomiędzy tym co w książce ważne, a co zwyczajnie "poczytne". Dzięki za Twoje poświęcenie! ;) Przynajmniej uniknę niepotrzebnego wydatku i nie zmarnuję czasu. ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. No widzisz, Kaśka poleca, ty wręcz odwrotnie. Po tym co pisałaś na konwersacji to już czułam, co się święci. A ja kupiłam tę książkę za namową wyżej wymienionej i teraz będę płakać w kąciku. A za jakieś 2 miesiące sprawdzę, z którą z was będzie mi bliżej xd

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezus Maria to brzmi jak drugi "Obsydian". XD Z jednej strony dociagnelam do konca w prawie dobrym nastroju, z drugiej nie mam bladego pojecia o czym byla ta ksiazka, bo była tak... nudna? Schematyczna? A przy tym niektóre zwroty akcji tak zaginały sprawę, że w pewnym momencie moja pamięć się odwróciła plecami i stwierdziła, że ona wysiada.

    Także ten, może kiedyś, ale niekoniecznie.
    (Lizanie uszu? Wut? xd)
    Pozdrowionka! tysiac-zyc-czytelnika.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam już trzy książki Armentrout. Zaczęłam od Obsesji, która mnie zniechęciła nadmiarem seksu, kiedy miała to być książka o kosmitach, a tutaj musiałam czytać o wiecznym seksie. Sięgnęłam więc po Obsydian, myśląc, że skoro jest to młodzieżówka to nie będzie tyle seksu i może w końcu uda mi się stwierdzić, czy Armentrout potrafi sklecić ciekawą fabułę nieopierającą się na seksie. Ale Obsydian to jeszcze większa katastrofa niż Obsesja. A więc nie wiem, czy sięgnąć po Dark Elements. Twoja recenzja w sumie mnie zachęciła, chociaż to lizanie uszu raczej mnie przerasta. Mimo wszystko może dam tej serii szansę.
    Pozdrawiam,
    moonybookishcorner.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Opis brzmi zachęcająco. moim zdaniem fabuła nietypowa. Zdecydowanie muszę w końcu przeczytac książkę z gatunku fantasy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Brrrr, gdybym kupowała wszystkie książki, których opis fabuły by mi się podobał...bankructwo i bezdomność już by na mnie czekało. Muszę zwężać grono kupowanych książek i...ta pozycja na razie nie znajdzie się na mojej liście :v

    Pozdrawiam mimo wszystko c:
    https://miedzynamiksiazkami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurczę, te wszystkie "piekielne" zawiłości strasznie kuszą, ale irytująca bohaterka i, o wszystkie słodkie jeże, lizanie po uchu... brrrrr. Na samą myśl się wzdragam :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo podobała mi się seria "Lux" ej autorki i krótko po niej miałam och sięgnąć po tę. Do tej pory jednak tego nie zrobiłam i widzę, że niewiele straciłam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie planowałam lektury, ale po Twojej recenzji przyjrze się bliżej :D

    OdpowiedzUsuń
  12. No co ja Ci moge powiedzieć... No szkoda, że Ci się nie podobała i tyle no xD
    Ja tam się jaram konkretnie <3
    Ale nie dziwię Ci się, skoro Layla doprowadzała Cię do białej gorączki, ciężko żeby książka z taką postacią zawróciła w głowie xD Raczej w żołądku xD
    A czytałaś serię Lux wgl?

    OdpowiedzUsuń
  13. Layla to nieciekawa postać, ale za namową tej pani powyżej bardzo polubiłam tę trylogię. ;D ♥♥♥
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnio czytałam "Ognisty pocałunek" i mam bardzo zbliżone odczucia do ciebie. Niesamowcie irytowała mnie Layla, wątek miłosny raczej męczył, a wątek fantastyczny nie do końca mnie wciągnął.

    OdpowiedzUsuń
  15. Witamy w (New-World Immortal Vampire Empire). Czy chcesz być nieśmiertelnym wampirem, wciąż w ludzkiej postaci, mając utalentowany mózg, który w ciągu dziesięciominutowego czasu zwraca się do wampira w dobrej postawie do człowieka, bez opóźniania w dobrej postawie ludzkiej. Świat nieśmiertelnych wampirów Imperium, w którym życie staje się łatwiejsze, stworzyliśmy tak wiele osób wampirów i zamieniłyśmy je w bogate, zapewnisz długie życie i dobrobyt, będziesz musiał być bardzo wrażliwy na czujność umysłu, silniejszy, a także bardzo szybki, nie będziesz ograniczał się do chodzenia w nocy, nawet w samym środku szerokiego dnia, w którym będziesz zmuszony chodzić, jest to okazja, aby nieśmiertelny wirus wampirów ludzkich wykonał dobrą postawę. jeśli jesteś zainteresowany skontaktuj się z nami na immortal.vampires666@gmail.com

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)