Ha, powitanie to jakże
niecodzienne nie jest przypadkowe. Dziś mam dla was recenzję książki, o której
jakoś głośno nie było, a w sumie nie wiem czemu. Ja skusiłam się na nią po
obejrzeniu trailera na YT. Chcałąm Wam go tu wrzucić, ale misja zakończyła się klęską. Za to macie linkacza tam troszkę wcześniej ;P. Czy
znacie już Pandorę M.R. Carey?
O CZYM MOWA?
Melanie żyje zamknięta w swoim
pokoju. Codziennie żołnierze przychodzą, aby zawieźć ją na wózku do klasy.
Przypinają ją pasami i są bardzo ostrożni. W klasie czekają na nią inne dzieci
przypięte do wózków. Tam odbywają się lekcje. Oprócz lekcji Melanie opuszcza
swój pokój tylko na posiłki – miskę robaków o dziwnym smaku – i prysznic w
roztworze chemicznym, który sprawia, że pieką ją oczy. Wszystko to oczywiście
na wózku, z przypiętymi do niego rękami, nogami i głową. Tak było od zawsze.
Melanie nie zna świata. Wszystko, co wie o tym, co znajduje się poza jej
pokojem, klasą i korytarzem wie od nauczycieli. Ale wkrótce ma się to zmienić.
Po ataku Głodnych – ludzi zarażonych grzybem, który pozbawił ich wszystkich
odczuć i emocji i przejął władzę nad ich ciałami – Melanie w towarzystwie
czwórki niezarażonych osób wyruszy w nieznany świat. Co znajdą na końcu tej drogi? Kim jest Melanie? Czemu przez tyle lat
żyła w izolacji? Zaciekawieni? Cóż, a więc pora sięgnąć po Pandorę!
STOSUNEK PRZERYWANY
Przyznam się bez bicia – czytałam
tę książkę dość dziwacznie, bo gdyż przerwałam ją chyba dwukrotnie, aby
przeczytać egzemplarze recenzenckie. Nie
myślcie sobie, że Pandora mnie nudziła! W żadnym razie ;). Jednak jest to taka książka, którą na spokojnie można odłożyć bez
obawy, ze straci się zainteresowanie albo zapomni czegoś istotnego.
Historia jest na tyle ciekawa, że człowiek czuje potrzebę poznania zakończenia,
więc nie ma co się martwić, że się ją porzuci. A z drugiej strony potrafiłam
się od niej odessać na rzecz innych książek. Sama nie wiem co o tym myśleć.
Wydaje mi się, że jest to zaleta ;).
JAK W KINIE
To było coś, co mnie zaskoczyło.
Otóż czytając Pandorę czułam się,
jakbym była w kinie. Książka jest napisana świetnie. Opisy pobudzają wyobraźnię, sprawiają, że przed oczami ma się sceny
rodem z jakiejś postapokaliptycznej ekranizacji. Zrujnowane miasta.
Zdewastowane domy. Ulice zastawione zaśniedziałymi, pokrytymi rdzą samochodami.
Dzikie zwierzęta przebiegające między budynkami. Bezruch. A w tym wszystkim
ludzkie ciała opanowane przez chorobę, przez tajemniczy grzyb. Kurde, to się naprawdę czuło, ten klimat
końca świata. Pierwszy raz od bardzo dawna czytając widziałam tak wiele
obrazów. Parę razy odkładałam książkę, bo moje delikatne serducho groziło
zatrzymaniem i omdleniem. Autor nie
oszczędza czytelnika. Mamy tu opisy sekcji zwłok… chociaż nie wiem, czy te
ciała można zwłokami nazwać – one były „żywe” w trakcie „sekcji”. Jest opis
ciał rozdartych przez grzybnie. Są fragmenty o krojeniu mózgu na plasterki. I
wiele więcej, naprawdę. Ja miałam momentami ciarki. Fuj. To było genialne! XD
DOPIĘTE NA OSTATNI GUZIK
Pora na kolejny zachwyt – kreacja
postaci! Matulu, to było mistrzostwo. W
Pandorze nie ma zbyt wielu bohaterów.
W zasadzie cała akcja skupia się na czwórce ludzi i małej Melanie. Oprócz nich
pojawiają się na początku jakieś drugoplanowe osóbki, ale przez większość
książki towarzyszy nam jedynie ta piątka. I chyba dzięki temu Carey mógł
popisać się świetnie wykreowanymi bohaterami. Tu nie ma miejsca na nijakość. Każda postać jest indywidualna, jest
dopracowana i dopieszczona. Mamy na przykład Sierżanta – wojskowego, który wiele przeszedł, a przeszłość
sprawiła, że jest jaki jest. Perfekcjonista, samiec alfa, strateg w każdym
calu, a jednocześnie facet mający w sobie ogrom człowieczeństwa, które chce
ujrzeć światło dzienne. Mamy też doktor
Caldwell. Hadra jakich mało, regularnie chciałam ją oskalpować,
wypatroszyć, zakopać, wydłubać oczy i poodcinać palce. Kobieta była oddana
sprawie, za wszelką cenę chciała znaleźć antidotum na zarazę. Dążyła do celu po
trupach. Była zimna, bezduszna i zawzięta. I była jedyną postacią, której nie lubiłam, a jednocześnie w pełni ją
rozumiałam. Jest jeszcze dwójka ludzi, ale… o nich wam nie powiem, bo jeden
z nich skrywa ciekawy sekret (i jest rudy!), a drugi… drugi jest drugą
najważniejszą postacią w tej książce, więc po prostu nie chcę wam zdradzić
wszystkiego. Zapewniam jednak, ze oboje są równie dopieszczeni, co Sierżant i
Doktor Caldwell ;).
LUDOŻERKA CHCE CUKIERKA!
A co z Melanie? Cóż, Melanie była moją ulubienicą. Intrygowała
od samiutkiego początku. Była zagadką do samego końca. Melanie porażała
inteligencją i dojrzałością. Była niesamowicie spostrzegawcza, a ze względu na…
swoją naturę również piekielnie niebezpieczna. Cały czas zastanawiałam się, czy
uda jej się powstrzymać instynkty na wodzy. Szczerze polubiłam tę dziewczynkę. W obliczu końca świata Melanie okazała się
o wiele bardziej ludzka, niż nie jeden człowiek. Ale więcej nie powiem – tu
ciężko napisać coś, co nie byłoby spoilerem :’)
Pandora jest niesamowicie
intrygująca. Pobudza do myślenia,
szukania odpowiedzi razem z bohaterami. Całą książkę zachodziłam w głowę
czemu Melanie jest tym, kim była i jak można by uratować ludzkość przed zarazą.
Ostatnie rozdziały przerzucałam ekspresowo, pochłaniałam je pierunem czekając
na odpowiedzi…. Cóż, zakończenie mnie zaskoczyło. Do samego końca nie wiedziałam czego powinnam się spodziewać, ale na
pewno nie myślałam, ze ta historia się tak skończy. Carey zasługuje na
babeczkę z wisienką i bitą śmietaną i posypką za to, co zrobił pod koniec.
Brawo!
ARMAGEDON ARMAGEDONOWI NIERÓWNY
Ten akapit pewnie wyjdzie
dziwaczny bo… wiem o co mi chodzi, ale żeby to ubrać w słowa to jakoś ni
cholery nie potrafię xD. Apokalipsa jest ostatnimi laty w modzie. Zombie? Z
przyjemnością. Koniec świata? W każdej możliwej formie, bo i kosmici, i zarazy,
i bomba, i inne dziwadła nam ziemię demolowały już tak w filmach, jak i w
książkach czy grach. Można by pomyśleć,
że nie ma szans na wymyślenie czegoś oryginalnego. No właśnie. Można by. Ale tu
tak nie jest! Bo chociaż zarazy i żywe trupy już były, to te z Pandory są jakieś… inne. Możecie zrzucić
to na karb tego, iż normalnie nie czytuję książek podobnych do tej. Ale hej!
Może i nie czytam książek takowych, za to chyba nie ma filmu o końcu świata,
który by mi umknął. Mój tata jest kinomanem, więc siłą rzeczy nie sposób nie
wiedzieć o czym jest Jestem legendą czy
2012. Przerabiałam niezliczone końce świata, a ten „pandorowy” mnie
zaskoczył, zaciekawił i pochłonął. Carey’owi się spisał na medal. Stworzył powieść z pozoru podobną do
innych, ale tak naprawdę pełną niespodzianek i nieoczekiwanych rozwiązań.
Ale o tym musicie przekonać się sami ;).
Jedno co mnie boli w tej książce,
to jej wygląd. Ta żółta okładka jakoś…
straszy. Gdyby nie zwiastun, który jakimś sposobem utknął mi w pamięci, to
kijem bym pewnie nie tknęła Pandory…
i straciłabym coś genialnego ;”) Tak więc ludowe porzekadła prawdę mówią: nie oceniajcie książki po okładce!
KOŃCZYMY?
Podsumujmy to wszystko ;) Pandora
okazała się kawałem dobrej
powieści. Autor wspiął się na wysoki poziom, kreując swoją postapokaliptyczną
wizję Ziemi. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się tak pozytywnej
recenzji po książce o takiej tematyce… a tu proszę ;). Z całego serducha polecam Wam Pandorę.
Ale… nie jestem w stanie zawęzić grona osób, którym książka mogłaby się
spodobać. To już sami musicie ocenić. Chociaż jeśli jesteście wrażliwcami jak
ja, to przemyślcie decyzję o czytaniu Pandory
dwa razy :D
Buziaki ;*
Q.
"Pandora" to chyba najlepsza książka o zombie jaką czytałam, a było ich sporo :) Sięgając po nią nie spodziewałam się czegoś tak oryginalnego. A samo zakończenie wymiata! Coś niesamowitego!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
houseofreaders.blogspot.com
Zgadzam się w 100% :P Aczkolwiek dla mnie była to pierwsza książka o zombie ;)
UsuńPo książki w tematyce końca świata i postapokaliptycznej jego wizji sięgnęłam po zapoznaniu się z Metrem 2033 Dmitry Glukhovsky'iego i zaczęłam szukać czegoś w podobnej tematyce. Tym bardziej cieszy mnie ten wpis bo Pandory jeszcze nie miałam okazji przeczytać :) Opisy sekcji zwłok na "żywych" zwłokach? Super! Takie rzeczy mnie nie ruszają, a tylko zachęcają do przeczytania. Im krwawiej tym lepiej :p Masz rację, okładka odstrasza. Wbrew pozorom ludzie ( ja czasami też, przyznaję się bez bicia) wracają uwagę na okładkę przy wyborze lektury. Może kiedyś wznowią wydanie z inna, bardziej klimatyczną okładką :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://ksiazkoholikzpowolania.blogspot.com/
Skoro krojenie ludzi i flaki cię nie osłabiają, to Pandora powinna ci się spodobać ;) A okładka... kurcze, niby książki Otwartego zwykle są mega estetyczne i mają trafione okładki, ale ta im nie wyszła :/
UsuńUwielbiam książki z motywem zombie. Generalnie zombie to moje ulubione stworzenia nadnaturalne :D Książkę mam, ale jeszcze nie przeczytałam :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post :)
A ja właśnie ich nie lubię xD Ale te były fajniutkie, takie... cudacznie ohydne, fuj! <3
UsuńWydaje mi się, że ta okładka jest umyślnie taka odstraszająca :D
OdpowiedzUsuńMiałam ją nawet na liście do przeczytania, ale na razie się wstrzymuje. Jak zawsze - młody bohater mnie nie przekonuje.
Mi się kojarzy z czymś radioaktywnym :D Przez te okładkę książka trochę traci - gadałam z paroma osobami, które skreśliły ją właśnie przez to, że okładka jest taka, a nie inna :/
UsuńEj, ale tu bohater nie jest młody! Znaczy okej, Melanie jest małą dziewczynką, ale ona jest.. sakramencko dojrzała, jej się nie odbiera do końca jak dziecka. A pozostała czwórka buja się koło 30 lat jakoś mniej więcej. Rudy jest ciut młodszy, jakieś 25 ma ;).
Oooo, kocham tę książkę! <3 Nawet trafiła na moja listę najlepszych książek! <3
OdpowiedzUsuńNajbardziej polubiłam sierżanta - początkowo był bucem, ale potem przeszedł przemianę i to co sie wydarzyło na końcu... No dlaczego!?
Zakończenie to była totalna miazga, zupełnie się takiego nie spodziewałam, ale cieszy mnie to, że autor nie poszedł na łatwiznę i wymyślił takie nie schematyczne zakończenie. <3 Co nie zmienia faktu, że złamało moje czytelnicze serce. </3
no i oczywiście zgadzam się co do tych ohydnych elementów - krojenie mózgów - bleeee :P
Pozdrowionka! :)
recenzjeklaudii.blogspot.com
A mi się okładka właśnie podoba! ;D I to ona mnie zaciekawiła na samym początku. ;D
OdpowiedzUsuńA właśnie, i czy Ty masz gdzieś ukrytą listę książek, które u mnie czekają na półce na przeczytanie, ale się nie mogę zebrać? ;D Bo ostatnio Ponad wszystko, teraz Pandora, one nawet obok siebie leżą u mnie na półce. XD (dobra, u mnie wszystko leży obok siebie, bo nie mam miejsca i ściśnięte biedaczki leżą i się kiszą zanim kupię nową półkę) W każdym razie, dobrze, że jest super, bo w takim razie nie będę żałowała, że wydałam na nią 13zł na promocji w Znaku w wakacje! ;D (napisała bizneswoman tego świata!)
I zobaczymy, co będzie następne, jeśli znowu coś z mojej półki, to chyba zacznę się zastanawiać, czy nie masz jakichś nadprzyrodzonych mocy! ;D
Okładka też mi się zupełnie nie podoba i pewnie gdyby nie twoja recenzja to nigdy ta książka by mnie nie zainteresowała, bo wydaje mi się, że okładka się nijak ma do treści xD
OdpowiedzUsuńJuż sam opis mnie zaintrygował, a dalsza część recenzji utwierdziła mnei w przekonaniu, że to musi być coś dobrego! Chociaż trochę mnie przeraża to krojenie mózgu w plasterki i te takie tam, ale może przeżyję xD
Buziaki :*
Świetny blog. Bardzo mi się podoba. Musiałam zaobserwować 😀
OdpowiedzUsuńMiałam w planie, ale czasu brak. :/
OdpowiedzUsuńHejka, to znowu ja :D Nominowałam cię do LBA http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/2017/02/liebster-blog-award-po-raz-osiemnasty-i.html
UsuńNie wiem czemu jak przeczytałam zombiaczki to pierwsze co przyszło mi na myśl to mózg w galarecie ;.;
OdpowiedzUsuńMyje się w roztworze chemicznym i tylko lekko pieką ją oczy? Miło xD
"Tajemniczy grzyb"...brzmi groźnie >.<
Tylko ula potrafi użyć słowa: "Fuj" i "to było genialne" w jednym...w dwóch znaniach leżących obok siebie xD
Serio?! Kolejny rudy?!!! Zaraz się przejdę do wszystkich książek, gdzie są rudzi i przefarbuje ich na zielony -.- XD
Kurde...było Gitara siema...to teraz jest ręka, noga, mózg na ścianie xD
Okładka jest okropna!
Ja tam lubię flaki, mózgi i te sprawy...znaczy czytać o nich, bo na talerzu to nie za bardzo (moja wegetariańska właśnie się odezwała i chyba się zaraz porzygam :P)
Myślę, że mi ta książka mogła by się spodobać :D
Buziaki :*
pomiedzy-wersami.blogspot.com
Kiedy przeczytałam, że to książka o zombie to tak sobie pomyślałam, że nie... To nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńAle przyznam, że opis brzmi świetnie i bardzo mnie zaciekawił. Mogę nawet stwierdzić, że brzmi dość intrygująco. Recenzja również mnie zachęciła, ale chyba sięgnę po Pandorę dopiero wtedy kiedy przeczytam wszystkie książki, które chcę bardzo mocno przeczytać :D Albo jak mi się skończą z listy.
Okładka przypomina mi żółtko jajka i również nie zbyt mi się podoba. Gdybym nie przeczytała opisu to bym nawet nie pomyślała o tym, że to książka o zombiech.
Pozdrawiam :)
http://life-ishappiness.blogspot.com/