Czołem Koniki!
Trafiłam na prawie niezły erotyk. Serio. Skandal autorstwa L.J. Shen był prawie idealnym
przedstawicielem gatunku, ale… no właśnie, zawsze musi być jakieś ale. Ale może zacznijmy od początku.
„Nazywają go Cichy nie bez powodu. Jest surowy, oziębły, wyrachowany i
rzadko się odzywa. A kiedy to robi, w jego słowach słychać pogardę. A kiedy to
robi, jego słowa nie są przeznaczone dla mnie. A kiedy to robi, mój żołądek
fika koziołki, a mój świat wywraca się do góry nogami. Ma trzydzieści trzy
lata. A ja osiemnaście. Jest samotnym ojcem i partnerem biznesowym mojego ojca.
A ja jestem dla niego tylko dzieckiem i córką jego wroga. Jest emocjonalnie
niedostępny. I… coś do niego czuję. Coś, czego nie powinnam. Trent Rexroth
złamie mi serce. Nieszczęście wisi w powietrzu, jest wyryte w mojej duszy. A
mimo to nie potrafię trzymać się od niego z daleka. Skandal jest ostatnią
rzeczą, której potrzebuje moja rodzina. Ale właśnie ten skandal im zapewnimy.
Och, to będzie piękny chaos.”*
Początek był miłym
zaskoczeniem, bo nie zaczęło się od idiotycznego spotkania dwójki głównych
bohaterów: szarej myszki i multimilionera (Znaczy dobra, Trent będzie pieruńsko
bogatym typkiem, ale przynajmniej Edie nie będzie miękką kluchą). Książka zaczyna
się od kradzieży torebki przez córkę bogatego i wpływowego mężczyzny. No i od
razu człowiek zaczyna się zastanawiać po co ona to robi, skoro teoretycznie ma
kasy jak lodu bo pochodzi z bogatej rodziny? Dalej poznajemy główną postać
męską – samotnego ojca, którego pięcioletnia córeczka z niewiadomych powodów
nie chce mówić. Kurcze, sami
przyznajcie, że rzadko w erotykach dostajemy jakieś sensowne wątki poboczne.
Zazwyczaj zaczyna się od seksu, płynnie przechodzi do większej ilości seksu,
dalej dostajemy jeszcze trochę seksu i na seksie z fajerwerkami kończymy. W Skandalu
na seks musimy naprawdę długo poczekać. Najpierw poznajemy bohaterów, ich
sytuacje i problemy, z którymi się borykają, później obserwujemy ich walkę z
tym niestosownym uczuciem, jakie się między nimi pojawia, a dopiero po ponad
stu stronach dostajemy sceny łóżkowe. Mi osobiście taki stan rzeczy bardzo
przypadł do gustu. W sumie… w sumie o wiele bardziej intrygowały mnie wątki
poboczne od samego romansu XD nie wiem jak to świadczy o erotyku, ale nie
uważam, żeby był to minus :’)
Tak więc wiecie już, że historia jest całkiem niczego sobie. Autorka nie męczy nas scenami seksu, które
zabiłyby rozwój wydarzeń. Nie ma tu jakichś obrzydliwych wulgaryzmów, język,
jakim posługuje się Shen jest wręcz poetycki… i to wypada troszkę cudacznie.
Chwała niebiosom nie objawia się to w jakichś bobrach czy płonących maczugach,
ale wiecie, dostajemy na przykład myśli Trenta, w których opisuje to, jak jego
ciało reaguje na widok Edie i jest to takie typowo męskie, na zasadzie „tu mi twardnieje,
tam mi się robi gorąco, tu znowu mam ciary, o matko i córko brałbym ją!”, a zdanie dalej, tuż po tym banalnym opisie
wlatują metafory związane z morzem, falami, oceanem, etc. No pasuje to do
siebie jak pięść do nosa, ale na dobrą sprawę da się to czytać na spokojnie,
więc nie ma tragedii. Mam jednak wrażenie, że o wiele bardziej przypadłby
mi do gustu styl L.J. Shen gdyby napisała zwykły romans, a nie erotyk. Chyba po
prostu wolę iść w stronę fal, mórz i muszelek, niż w stronę penisów i cipek
przeplatanych szumem wiatru i szmerem oceanu.
Jak opisy praktycznie mi nie przeszkadzały, tak dialogi w Skandalu były
komiczne. Nikt mi nie wmówi, ze ludzie tak ze sobą rozmawiają. Że co zdanie
używają pełnego imienia (a czasami nawet imienia i nazwiska!) rozmówcy albo
osoby, o której rozmawiają. Że zupełnie z dupy lecą z tanimi frazesami, że
mówią jak Mickiewicz po dropsach, że potrafią powiedzieć pod rząd kilkanaście
zdań na zasadzie „Pragnę cię jak kania dżdżu. Pragnę cię jak Gargamel Smerfów. Pragnę
cię jak matematyk rozwiązania równania. Pragnę cię jak…” i to takich
wymyślonych na poczekaniu. Tak więc
ostrzegam was lojalnie: dialogi wypadają tu sztucznie, można spokojnie smyrać
po nich wzrokiem i nic ważnego raczej was nie ominie.
Moim największym problemem
związanym ze Skandalem jest różnica
wieku pomiędzy Trentem a Edie. Jak już wiecie z opisu, on ma trzydzieści trzy
lata, a ona ledwo co skończyła osiemnastkę. Biorąc się za ten erotyk
doskonale wiedziałam, że pomiędzy głównymi bohaterami będzie spora różnica
wieku, ale liczyłam na to, że autorka rozegra to jakoś inaczej. A tutaj czułam swąd pedofilii (czy
czegoś bardzo zbliżonego, bo nie wiem czy stosunek z trzydziestolatka z
osiemnastolatką to JESZCZE pedofilia…). O
ile po tym jak (cóż za zaskoczenie!) on i ona doszli do tego, że się kochają,
sceny z ich udziałem jakoś przestały mnie razić w oczy, bo do głosu doszły
pozytywne emocje, o tyle początek relacji łączącej Edie i Trenta był momentami
odrażający. On podkreślał ciągle, ze to chore, że leci na nastolatkę,
której ciało nie jest na to gotowe. Ona pozwalała mur obić ze swoim ciałem rzeczy,
na które (wnioskując po jej myślach) średnio była gotowa. Ja rozumiem, miało być kontrowersyjnie no i cel został osiągnięty. Mimo
wszystko wydaje mi się, że gdyby Trent był młodszy o Kika lat albo Edie o te
same kilka lat starsza, to książka wcale nie stałaby się „nudniejsza”, a wręcz
mogłaby na tym zyskać.
A więc reasumując: Skandal to niezły erotyk, z którym można
spokojnie się odmóżdżyć i odstresować. Nie będzie wymagał od was wielkiego
skupienia, ale wątek milczącej córeczki
Trenta oraz drugi, dotyczący rodzinnych tajemnic Edie powinny zaciekawić was na
tyle, abyście nie czytali „tak o, żeby czytać”, ale też próbowali wyprzedzić o
krok autorkę i historię, którą wam opowiada. Jasne, nie jest to literatura
wysokich lotów, ale spełnia swoją rolę nieźle. Musicie jednak mieć na uwadze,
że to historia nastolatki i dorosłego mężczyzny, co może wielu osobom nie
przypaść do gustu. Granica pomiędzy
ciekawym erotykiem, a obleśnym bublem jest cienka, a Skandal balansuje na niej. Finalnie jednak nie spada na ciemna
stronę mocy, przynajmniej w moim odczuciu. Spędziłam z tą książką kilka lekkich
godzin i w sumie… nie żałuję ;)
Jak myślicie, Skandal to wasza bajka, czy
niekoniecznie? Macie w planach tę książkę? A jeśli jesteście już po lekturze:
jak wam przypadł do gustu ten… no umówmy się, skandaliczny jak na nasze czasy i
normy kulturowe romans?
Buziaki!
Ula ;*
Oryginalny tytuł: SCANDALOUS. Sinners of Saint
Cykl: Święci grzesznicy
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka
Ilość stron: 335
Data premiery: 3.10.2018
Do tej pory czytałam dużo dobrego o tej książce, więc może kiedyś się skuszę. 😊
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie moje klimaty. Bardzo rzadko sięgam po książki tego typu, a więc gdy już się skuszę to musi to być coś naprawdę super. Tutaj odstraszają mnie między innymi te dialogi :)
OdpowiedzUsuńMnie do tej książki właśnie przyciągnęła różnica w ich wieku! Bardzo mnie to zaciekawiło, lubię takie nie oczywiste postacie. Na początku wkręciłam się jak wiertarka w ścianę ale potem zaczęłam się nudzić i zakończenie było takie phi... Jak już się zorientowałam do czego to pije to straciłam zapał :D Swoją drogą ***SPOJLER*** Ciekawa jestem jak obstawiałaś, kogo odwiedzała w soboty Edie? Ja byłam przekonana na 100% że ma syna haha. Ale miałam zdziwko :P . Wg nie kupiłam tej sprawy z chorym bratem, tak samo jak nie kupiłam relacji z ojcem... Jezu gdzie jest psychologia bohaterów? Trucie żony? Głodzenie córki? really? Potrzebny był zły tatuś? Okej napiszemy postać złą tak że ojojoj :D
OdpowiedzUsuńMnie też skusiła różnica wieku z opisu, ale już samo "wykonanie" minęło się z tym, czego oczekiwałam ;P O Boże, taaak! Totalnie nie kupiłam Jordana i tego jaki on to zły nie jest xD tak po nim jechali wszyscy, a ja zupełnie nie rozumiałam o co chodzi 😂 *SPOILER* za to jeśli o Theo chodzi, to szybko ogarnęłam kim może być, może tylko troszkę zdziwił mnie stopień jego upośledzenia ;)
UsuńCzytałam i bardzo polecam! Dobra pozycja :)
OdpowiedzUsuń