Czołem Szparagi!
Jejku, co ja mam napisać? Ta książka zupełnie mnie zaskoczyła. Nie wiedziałam
czego mam się spodziewać po tak głośno zachwalanych zagranicą Małych
ogniskach od Celeste Ng, ale
tego co dostałam nie spodziewałam się zupełnie.
(Szczerze? Uważam, że nie sposób jest napisać zarysu fabuły tej
książki tak, aby oddać to o czym ona opowiada przy równoczesnym uniknięciu spoilerów.
Zostawię wam więc opis z okładki wybierając tym samym tę drugą opcję. Jednak…
nie myślcie, że ta historia jest taka prościutka, jak sugerują kolejne cztery akapity ;)).
„W Shaker Heights, spokojnym,
postępowym miasteczku na obrzeżach Cleveland, wszystko zostało zaplanowane –
począwszy od rozkładu krętych dróg, przez kolory domów, na pełnych sukcesów
życiu jego mieszkańców kończąc. A nikt nie uosabia lepiej ducha tego miejsca
niż Elena Richardson, która uważa, że najważniejsze jest trzymanie się zasad.
Mia Warren – enigmatyczna
artystka i samotna matka – wchodzi w ten zamknięty, idylliczny świat wraz ze
swoją nastoletnią córką Pearl i wynajmuje od Richardsonów dom. Ich życie, tak
odmienne od życia gospodarzy, zaczyna się z nim zlewać i burzyć starannie
zbudowane rusztowanie podtrzymujące ich światopogląd.
Gdy przyjaciele Richardsonów
chcą zaadoptować dziecko o chińskich korzeniach, wybucha wojna o prawa do
opieki, która dzieli całe miasteczko i stawia Mię i Elenę po dwóch różnych
stronach barykady. Nieufna wobec Mii i jej motywów, Elena jest zdeterminowana,
by odkryć sekrety z jej przeszłości. Za swoją obsesję przyjdzie jej zapłacić
nieoczekiwaną i druzgocącą cenę.
Małe ogniska to powieść, która
zgłębia wagę tajemnic, naturę sztuki i tożsamości oraz niemal zwierzęcą siłę
matczynej miłości, jak również niebezpieczeństwa czyhające za przekonaniem, że
trzymanie się zasad może nas obronić przed katastrofą.”*
Nienawidzę długich opisów. Książki pozbawione dialogów przeważnie mnie
nudzą, no chyba że mamy do czynienia z literaturą faktu dajmy na to. Małe ogniska składają się prawie
wyłącznie z opisów. Rozmów jest tu tyle co kot napłakał, a i te które się
pojawiają często są przedstawione na zasadzie: Kasia powiedziała, że przechodzi na wegetarianizm, na co jej mama
odparła, że w takim razie nie zjedzą dziś kolacji w Mc Donaldzie. Wegetarianizm
minął Kasi jak ręką odjął. Ta książka
liczy sobie ponad czterysta stron i jak słowo daje, mamy tu opis za opisem… i
to wcale nie nudzi. Na początku troszkę ciężko było mi się przyzwyczaić do
takiego sposobu prowadzenia historii, ale po
kilku rozdziałach zaczęłam czuć się tak, jakbym spotkała znajomą z dzieciństwa,
której nie widziałam od lat, a która opowiadałaby mi okrutnie fascynującą,
niecodzienną historię, która wydarzyła się w mieście po moim wyjeździe.
Ze strony na stronę poznawałam Shaker
Heights, jego mieszkańców i prawa rządzące tą społecznością. Wiecie co? To było lepsze od niejednego
serialu. Celeste Ng tak poleciała z
narracją i różnorodnością perspektyw, z których obserwujemy kolejne wydarzenia,
że ma się wrażenie, jakby każdą sytuację można było obejrzeć nie tylko np. od
przodu i tyłu, ale też ze strony lewej, prawej, od góry i dołu, a nawet zbadać
jej wnętrze. (nie wiem, czy rozumiecie co mam na myśli, ale mam nadzieję,
ze przynajmniej w jakimś stopniu tak xD). Wszechwiedzący narrator przeskakiwał
z jednej postaci na drugą z taką naturalnością, że ani przez chwilę nie czułam się zagubiona. Zawsze wiedziałam „czyimi
oczyma” patrzę teraz na świat, wszystko było jakoś tak sensownie poukładane i
czytelne. I za każdym razem opowiadana
historia była równie wciągająca, niezależnie od tego, czy śledziłam losy Pearl,
Woody’ego, Eleny, Mii, czy kogokolwiek innego.
Dzięki takiemu poprowadzeniu
narracji Małe ogniska są bardzo
bogatą i wielowątkową historią, chociaż opis może wcale na to nie wskazuje.
Mamy tutaj historię artystki, opowiedzianą od A do Z, poznajemy losy kobiety,
która chce być idealną żoną, matką, sąsiadką i dziennikarką, dostajemy opowieść
o nastoletniej miłości, która wcale nie jest miła i cukierkowa, poznajemy różne
charaktery dzieci i to, jak wpływają one na przyjmowanie pewnych rzeczy i
podejmowanie decyzji, a w końcu jesteśmy świadkami walki o prawo do opieki nad
dzieckiem. Nie wiem która z tych małych
historii ciekawiła mnie bardziej. Wszystkie one splatały się ze sobą tak
misternie, ze nie sposób wepchnąć pomiędzy jeden a drugi element układanki
niczego więcej. Małe ogniska są…
kurcze, są pełne, dopracowane, logiczne, przemyślane… obłędne. A ja nadal
mam wrażenie, że nie umiem wyjaśnić wam czemu :’).
Wspominałam już o różnorodności
charakterów postaci wykreowanych przez Celeste Ng. Dawno zadni bohaterowie
nie wydawali mi się tak ludzcy i tak dopracowani. Każda, absolutnie każda postać otrzymała swoją własną historię, na którą składała się nie tylko
teraźniejszość, czyli to czego byliśmy świadkami podczas lektury Małych ognisk, ale też przeszłość (i to
taką od pieluszki!), która odcisnęła na nich piętno, sprawiła że byli tacy, a
nie inni. Myślicie, że ta drobiazgowość w kreowaniu bohaterów (zarówno
pierwszo, jak i drugoplanowych) może być męcząca? Absolutnie! Ja byłam wręcz
niemożliwie ciekawa tego co skrywa w sobie Mia, czemu pani Richardson ma
takiego hopla na punkcie zasad i perfekcji, co sprawiło, że Izzy stała się taką
małą buntowniczką, albo skąd wzięło się małe azjatyckie dziecko w „białej”
rodzinie i jaka jest przeszłość jego i jego matki. Niewiarygodne jest to, że
dostałam odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie pojawiały się w mojej głowie
podczas czytania. Jasne, na niektóre wytłumaczenia musiałam poczekać dłużej inne
dostawałam niemalże natychmiast, ale finalnie wszystko było dla mnie jasne, nie
miałam takiego uczucia, że coś zostało niedopowiedziane.
No chyba, że mówimy o zakończeniu. Zakończenie Małych ognisk
było… jeny, ja go nie powinnam lubić ani chwalić, bo normalnie nie trawię
takich akcji. A tutaj? Tutaj mi to jakoś pasuje. Nie mogę pisać zbyt
otwarcie, bo zepsuje wam przyjemność z czytania, ale kurcze, nie wyobrażam
sobie, żeby Ng mogła inaczej zakończyć tę historię. To było po prostu dobre. Trafione w punkt. Było takim strzałem w
dziesiątkę, kropką nad i, wisienką na torcie.
Nie chcę rozpisywać się o poszczególnych postaciach, bo tym samym odebrałabym
wam coś, co według mnie „robi” tę książkę, czyli możliwość wgryzania się w
świat Warrenów i Richardsonów. Mogę jednak pokrótce opowiedzieć wam o
problemach i tematach, jakich dotyka ta
powieść. Dostaniecie tutaj ogromnie ciekawe spojrzenie na sztukę i
to czym jest ona dla człowieka, jak powstaje, jak wpływa na jej twórców i
odbiorców, skąd się bierze, po co istnieje i czemu właściwie o niektórych
rzeczach mówi się, że są artystyczne, że są „sztuką”. Przyjrzycie się macierzyństwu z kilku diametralnie różnych perspektyw,
co dla mnie było czymś mega ciekawym i pouczającym. Poznacie tuzin odcieni miłości i tego, jak może ona budować albo
niszczyć. A przede wszystkim
zobaczycie, że nie zawsze to, co dla przypadkowego obserwatora wydaje się
spełnieniem marzeń, życiem idealnym, pozbawionym wad, jest takim naprawdę. Że
nawet jeśli za ścianami domów wszystko wygląda dobrze, wręcz doskonale, to
wewnątrz serc domowników może panować niemiłosierny rozgardiasz. I żadne prawa
i zasady tu nie pomogą.
Pojęcia nie mam, czy ta recenzja was zachęci. Mam nadzieję, że tak, bo
uważam, że Małe ogniska są książką inna niż wszystkie i wartą poświęcenia jej
swojego czasu i uwagi. Prawdę mówiąc sama się sobie dziwie, bo w na
pierwszy rzut oka ta historia składa się z rzeczy, które normalnie
doprowadziłyby mnie do szału i ataku ziewania, a tymczasem nie mogłam się od
tej historii oderwać.
Napiszcie mi koniecznie czy
macie zamiar sięgnąć po powieść Celeste Ng. A może już ją czytaliście? Też
mieliście takie dziwne odczucia podczas lektury? Czekam na wasze opinie w
komentarzach!
Buziaki ;*
Ula
Tytuł oryginału: Little Fires Everywhere
Tłumaczenie: Anna Standowicz-Chojnacka
Liczba stron: 423
Data premiery: 3.10.2018
*źródło opisu: https://papierowyksiezyc.pl/ksiegarnia/male-ogniska/
Jestem bardzo ciekawa tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńJa na pewno mam ją w planach. Uwielbiam małomiasteczkowy klimat, który tylko na pierwszy rzut oka sppokojny i sielski. Myślę, że dokładnie rozumiem, co chcesz przekazać jeżeli chodzi o kreację bohaterów. Cudownie ludzkich, których czynią małe rzeczy. Książka na sto procent będzie czytana c:
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Ja już jestem po lekturze i zbieram się do napisania recenzji. Myślę jednak podobnie jak Ty ☺️
OdpowiedzUsuńCzytałam sporo recenzji tej książki i jestem jej bardzo ciekawa. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń