niedziela, 21 października 2018

Czułam się, jakbym była niewidocznym świadkiem cudzego życia | Małe ogniska Celeste Ng


Czołem Szparagi!
Jejku, co ja mam napisać? Ta książka zupełnie mnie zaskoczyła. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać po tak głośno zachwalanych zagranicą Małych ogniskach od Celeste Ng, ale tego co dostałam nie spodziewałam się zupełnie.

(Szczerze? Uważam, że nie sposób jest napisać zarysu fabuły tej książki tak, aby oddać to o czym ona opowiada przy równoczesnym uniknięciu spoilerów. Zostawię wam więc opis z okładki wybierając tym samym tę drugą opcję. Jednak… nie myślcie, że ta historia jest taka prościutka, jak sugerują  kolejne cztery akapity ;)).


„W Shaker Heights, spokojnym, postępowym miasteczku na obrzeżach Cleveland, wszystko zostało zaplanowane – począwszy od rozkładu krętych dróg, przez kolory domów, na pełnych sukcesów życiu jego mieszkańców kończąc. A nikt nie uosabia lepiej ducha tego miejsca niż Elena Richardson, która uważa, że najważniejsze jest trzymanie się zasad.

Mia Warren – enigmatyczna artystka i samotna matka – wchodzi w ten zamknięty, idylliczny świat wraz ze swoją nastoletnią córką Pearl i wynajmuje od Richardsonów dom. Ich życie, tak odmienne od życia gospodarzy, zaczyna się z nim zlewać i burzyć starannie zbudowane rusztowanie podtrzymujące ich światopogląd.

Gdy przyjaciele Richardsonów chcą zaadoptować dziecko o chińskich korzeniach, wybucha wojna o prawa do opieki, która dzieli całe miasteczko i stawia Mię i Elenę po dwóch różnych stronach barykady. Nieufna wobec Mii i jej motywów, Elena jest zdeterminowana, by odkryć sekrety z jej przeszłości. Za swoją obsesję przyjdzie jej zapłacić nieoczekiwaną i druzgocącą cenę.

Małe ogniska to powieść, która zgłębia wagę tajemnic, naturę sztuki i tożsamości oraz niemal zwierzęcą siłę matczynej miłości, jak również niebezpieczeństwa czyhające za przekonaniem, że trzymanie się zasad może nas obronić przed katastrofą.”*


Nienawidzę długich opisów. Książki pozbawione dialogów przeważnie mnie nudzą, no chyba że mamy do czynienia z literaturą faktu dajmy na to. Małe ogniska składają się prawie wyłącznie z opisów. Rozmów jest tu tyle co kot napłakał, a i te które się pojawiają często są przedstawione na zasadzie: Kasia powiedziała, że przechodzi na wegetarianizm, na co jej mama odparła, że w takim razie nie zjedzą dziś kolacji w Mc Donaldzie. Wegetarianizm minął Kasi jak ręką odjął. Ta książka liczy sobie ponad czterysta stron i jak słowo daje, mamy tu opis za opisem… i to wcale nie nudzi. Na początku troszkę ciężko było mi się przyzwyczaić do takiego sposobu prowadzenia historii, ale po kilku rozdziałach zaczęłam czuć się tak, jakbym spotkała znajomą z dzieciństwa, której nie widziałam od lat, a która opowiadałaby mi okrutnie fascynującą, niecodzienną historię, która wydarzyła się w mieście po moim wyjeździe.


 Ze strony na stronę poznawałam Shaker Heights, jego mieszkańców i prawa rządzące tą społecznością. Wiecie co? To było lepsze od niejednego serialu. Celeste Ng tak poleciała z narracją i różnorodnością perspektyw, z których obserwujemy kolejne wydarzenia, że ma się wrażenie, jakby każdą sytuację można było obejrzeć nie tylko np. od przodu i tyłu, ale też ze strony lewej, prawej, od góry i dołu, a nawet zbadać jej wnętrze. (nie wiem, czy rozumiecie co mam na myśli, ale mam nadzieję, ze przynajmniej w jakimś stopniu tak xD). Wszechwiedzący narrator przeskakiwał z jednej postaci na drugą z taką naturalnością, że ani przez chwilę nie czułam się zagubiona. Zawsze wiedziałam „czyimi oczyma” patrzę teraz na świat, wszystko było jakoś tak sensownie poukładane i czytelne. I za każdym razem opowiadana historia była równie wciągająca, niezależnie od tego, czy śledziłam losy Pearl, Woody’ego, Eleny, Mii, czy kogokolwiek innego.


Dzięki takiemu poprowadzeniu narracji Małe ogniska są bardzo bogatą i wielowątkową historią, chociaż opis może wcale na to nie wskazuje. Mamy tutaj historię artystki, opowiedzianą od A do Z, poznajemy losy kobiety, która chce być idealną żoną, matką, sąsiadką i dziennikarką, dostajemy opowieść o nastoletniej miłości, która wcale nie jest miła i cukierkowa, poznajemy różne charaktery dzieci i to, jak wpływają one na przyjmowanie pewnych rzeczy i podejmowanie decyzji, a w końcu jesteśmy świadkami walki o prawo do opieki nad dzieckiem. Nie wiem która z tych małych historii ciekawiła mnie bardziej. Wszystkie one splatały się ze sobą tak misternie, ze nie sposób wepchnąć pomiędzy jeden a drugi element układanki niczego więcej. Małe ogniska są… kurcze, są pełne, dopracowane, logiczne, przemyślane… obłędne. A ja nadal mam wrażenie, że nie umiem wyjaśnić wam czemu :’).


Wspominałam już o różnorodności charakterów postaci wykreowanych przez Celeste Ng. Dawno zadni bohaterowie nie wydawali mi się tak ludzcy i tak dopracowani. Każda, absolutnie każda postać otrzymała swoją własną  historię, na którą składała się nie tylko teraźniejszość, czyli to czego byliśmy świadkami podczas lektury Małych ognisk, ale też przeszłość (i to taką od pieluszki!), która odcisnęła na nich piętno, sprawiła że byli tacy, a nie inni. Myślicie, że ta drobiazgowość w kreowaniu bohaterów (zarówno pierwszo, jak i drugoplanowych) może być męcząca? Absolutnie! Ja byłam wręcz niemożliwie ciekawa tego co skrywa w sobie Mia, czemu pani Richardson ma takiego hopla na punkcie zasad i perfekcji, co sprawiło, że Izzy stała się taką małą buntowniczką, albo skąd wzięło się małe azjatyckie dziecko w „białej” rodzinie i jaka jest przeszłość jego i jego matki. Niewiarygodne jest to, że dostałam odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie pojawiały się w mojej głowie podczas czytania. Jasne, na niektóre wytłumaczenia musiałam poczekać dłużej inne dostawałam niemalże natychmiast, ale finalnie wszystko było dla mnie jasne, nie miałam takiego uczucia, że coś zostało niedopowiedziane.


No chyba, że mówimy o zakończeniu. Zakończenie Małych ognisk było… jeny, ja go nie powinnam lubić ani chwalić, bo normalnie nie trawię takich akcji. A tutaj? Tutaj mi to jakoś pasuje. Nie mogę pisać zbyt otwarcie, bo zepsuje wam przyjemność z czytania, ale kurcze, nie wyobrażam sobie, żeby Ng mogła inaczej zakończyć tę historię. To było po prostu dobre. Trafione w punkt. Było takim strzałem w dziesiątkę, kropką nad i, wisienką na torcie.


Nie chcę rozpisywać się o poszczególnych postaciach, bo tym samym odebrałabym wam coś, co według mnie „robi” tę książkę, czyli możliwość wgryzania się w świat Warrenów i Richardsonów. Mogę jednak pokrótce opowiedzieć wam o problemach i tematach, jakich dotyka ta powieść. Dostaniecie tutaj ogromnie ciekawe spojrzenie na sztukę i to czym jest ona dla człowieka, jak powstaje, jak wpływa na jej twórców i odbiorców, skąd się bierze, po co istnieje i czemu właściwie o niektórych rzeczach mówi się, że są artystyczne, że są „sztuką”. Przyjrzycie się macierzyństwu z kilku diametralnie różnych perspektyw, co dla mnie było czymś mega ciekawym i pouczającym. Poznacie tuzin odcieni miłości i tego, jak może ona budować albo niszczyć. A przede wszystkim zobaczycie, że nie zawsze to, co dla przypadkowego obserwatora wydaje się spełnieniem marzeń, życiem idealnym, pozbawionym wad, jest takim naprawdę. Że nawet jeśli za ścianami domów wszystko wygląda dobrze, wręcz doskonale, to wewnątrz serc domowników może panować niemiłosierny rozgardiasz. I żadne prawa i zasady tu nie pomogą.


Pojęcia nie mam, czy ta recenzja was zachęci. Mam nadzieję, że tak, bo uważam, że Małe ogniska są książką inna niż wszystkie i wartą poświęcenia jej swojego czasu i uwagi. Prawdę mówiąc sama się sobie dziwie, bo w na pierwszy rzut oka ta historia składa się z rzeczy, które normalnie doprowadziłyby mnie do szału i ataku ziewania, a tymczasem nie mogłam się od tej historii oderwać.


Napiszcie mi koniecznie czy macie zamiar sięgnąć po powieść Celeste Ng. A może już ją czytaliście? Też mieliście takie dziwne odczucia podczas lektury? Czekam na wasze opinie w komentarzach!


Buziaki ;*
Ula



Tytuł oryginału: Little Fires Everywhere
Tłumaczenie: Anna Standowicz-Chojnacka
Liczba stron: 423
Data premiery: 3.10.2018

*źródło opisu: https://papierowyksiezyc.pl/ksiegarnia/male-ogniska/

4 komentarze:

  1. Jestem bardzo ciekawa tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja na pewno mam ją w planach. Uwielbiam małomiasteczkowy klimat, który tylko na pierwszy rzut oka sppokojny i sielski. Myślę, że dokładnie rozumiem, co chcesz przekazać jeżeli chodzi o kreację bohaterów. Cudownie ludzkich, których czynią małe rzeczy. Książka na sto procent będzie czytana c:
    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już jestem po lekturze i zbieram się do napisania recenzji. Myślę jednak podobnie jak Ty ☺️

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam sporo recenzji tej książki i jestem jej bardzo ciekawa. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)