niedziela, 14 stycznia 2018

(chyba) Ciekawie o czystej nudzie | Pocałunek zdrajcy, Erin Beaty

Cześć Koty!
Szczerze? Nie wiem co napisać. Pierwszy raz od (bardzo) dawna mam problem z recenzją. Problemem nie są mieszane uczucia, nic z tych rzeczy. Ja doskonale wiem, co myślę o tej książce i mogłabym tę opinie zmieścić w jednym zdaniu. I to niekoniecznie złożonym. Pierwszy raz nie mam notatek z lektury. Mam jedynie rozmowy z Ewą (którą pozdrawiam i ściskam za to, ze próbowała mnie ratować w trakcie czytania) i to na tym, o czym w nich pisałam zamierzam bazować (ograniczywszy dozę sarkazmu i czarnego humoru do niezbędnego minimum, obiecuję). Z własnych obserwacji wiem, że recenzje książek nijakich są przeważnie nudne. Nie chcę wam tego robić. Mimo wszystko chciałabym, abyście czerpali przyjemność z czytania moich tekstów… więc pozwolę sobie na odrobinę zabawy przy tej recenzji. Mi to ułatwi pisanie, a wam (taką mam nadzieję) umili czytanie o Pocałunku zdrajcy autorstwa Erin Beaty. Jesteście gotowi? Ząbki umyte, pasy zapięte? No to jedziem!


(Jeśli taka forma do was nie przemawia, to na końcu znajdziecie moją opinię w wersji… normalnej, chociaż o wiele krótszej, niż zwykle. Machnę ją kolorem, coby odróżnić od treści właściwej ;))

W pokoju panowała absolutna cisza, przerywana jedynie klikaniem klawiszy laptopa. Erin ziewając zapamiętale stukała w klawiaturę, przelewając na.. no cóż, na monitor, kolejne akapity historii, która narodziła się w jej głowie. Opowieść miała mówić o dziewczynie, która dzięki swojej niechęci do aranżowanych małżeństw oraz własnego ożenku, pomieszanej z kilkoma zbiegami okoliczności staje się uczennicą największej swatki w królestwie. Jej zadaniem ma być zbieranie informacji o przyszłych klientach i klientkach swojej pracodawczyni. Wyrusza z nią w podróż, której celem jest coroczna ogromna impreza, na której aranżuje się małżeństwa najlepszych partii w państwie. W drodze eskortuje ich oddział żołnierzy i wszystko ma się dobrze… dopóki dziewczyna nie poznaje jednego z nich bliżej, a ten wplata ją w sieć niebezpiecznych spisków i intryg, których nie może zabraknąć w takiej historii. Była już tak blisko końca. Jeszcze tylko ostatnia linijka, jeszcze tylko jedno zdanie… ale zmęczenie nie dało jej na postawienie ostatniej kropki. Gdzieś pomiędzy literkami oczy pisarki zamknęły się, a głowa spoczęła na ramionach. Klikanie w klawiaturę ustało.

Wtem ciszę przerwało chrząkniecie.

- Ekhm! Ty tak na serio? – za plecami kobiety rozległ się męski głos.

Erin uniosła głowę znad ramion i przecierając zaspane oczy obejrzała się. W fotelu obok biblioteczki siedział czarnowłosy mężczyzna o śniadej cerze. Erin dałaby sobie rękę odciąć, że skądś go kojarzyła.

- Że co proszę? A tak właściwie to kim jesteś?

- Kapitan Quinn, miło mi. Pytałem, czy ty serio planujesz to wydać takim, jakie jest teraz?

- Oczywiście, czemu miałabym tego nie robić? – zdziwienie Erin było ogromne. Przecież miała świetny pomysł na tę historię. Co niby miałoby sprawić, że książka nie poszłaby do druku?

- Cóż, jak dla mnie w tej opowieści drzemie ogromny potencjał, a ty go marnujesz – odparł Quinn bez ogródek.

- Ja... potencjał… ale… ale że jak?

- Po prostu. Jestem częścią tej historii. Znam ją od podszewki i na litość boską, to powinno być świetne. To ma prawo być świetne, ale ty się boisz!

- Jak to „się boję”? – zapytała Erin zaintrygowana.

Quinn westchnął i rozłożył bezradnie ręce.

- PO PROSTU! Ile razy w tej historii rzucasz postaciom kłody pod nogi, po czym usuwasz je jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki w zaledwie kilku akapitach? Boisz się akcji. Boisz się krwi, boisz się komplikacji, boisz się ryzykownych rozwiązań. Wszystko upraszczasz, a to zabija cały potencjał tej książki – wyjaśnił na jednym wydechu. – Podać ci przykłady? Eskortowałem razem z moim oddziałem podróżujące damy. Jak byk sugerowałaś czytającemu, że coś nam zagraża, że za stronę lub dwie może dojść do krwawej walki. Wszyscy szliśmy z wyjętymi kuszami i mieczami w gotowości. I po co? Po to, aby w przeciągu kilku zdań okazało się, że bez najmniejszych problemów dotarliśmy do kolejnego punktu na naszej trasie. I na co nam to było? Z resztą tu pojawia się kolejny problem.

- Boję się spytać, ale… jaki? – zapytała autorka, zastanawiając się jednocześnie nad tym, co właśnie usłyszała.

- Ta nasza podróż jest beznadziejna. Tak, to też czytałem ja i pozostali bohaterowie również. Wynudziliśmy się jak jeszcze nigdy. Erin, my wędrujemy przez pół państwa! Leziemy przez lasy, pola i zagajniki, nocujemy pod gwieździstym niebem, gościmy w kilku zamkach i dworach… a ty traktujesz tę całą trasę po macoszemu. Tego się nie czuje podczas czytania, wiesz? To nudzi. Równie dobrze moglibyśmy bo bieżni tuptać.





- Ej, przesadzasz! – zaprotestowała kobieta oburzona na słowa krytyki. - Przecież podróż to tło dla wydarzeń politycznych, dla intrygi…

- Wydarzeń politycznych? Poważnie? Ja, bratanek króla ledwie ogarniam kto z kim o co w tej historii walczy. Twój potencjalny czytelnik ciepnięty w sam środek rodzącego się konfliktu nie ma właściwie prawa odgadnąć o co tak naprawdę toczy się walka. Wrzucasz nas w wieloletni konflikt, który lata temu niby się zakończył, ale w sumie to nie, w sumie to ktoś chce się chyba buntować, ale tak naprawdę to nawet nie wiemy o co poszło… kurcze, to znowu ma szansę być pieruńsko dobrym i skomplikowanym wątkiem, ale trzebmy to dopracować, wiesz? Konkretnie wyjaśnić o co chodzi, nakreślić sytuację z przeszłości, opisać przyczyny wojny, wykreować dobrze oba walczące ludy i ich roszczenia… – Quinn spojrzał na kobietę z nadzieją w oczach, a ta westchnęła.

- Dobra, to wszystko?

Wojownik odwrócił wzrok i nieco skrępowany.

- Niestety, to dopiero początek. Ale o reszcie pogadasz nie ze mną – Quinn wstał i podszedł do drzwi.
Otworzył je, wpuszczając do środka drobną, piegowatą dziewczynę.

- Sage. – Erin nie wierzyła własnym oczom. Oto dwie postacie z jej książki stały przed nią i wytykały jej wady powieści, której były bohaterami.

- Witaj, Erin. Ja też mam kilka „ale”. Zacznijmy od wątku romantycznego, dobrze?

- A mam jakiś wybór? – Wzruszywszy ramionami kobieta przygotowała się na kolejny cios.

- W sumie to nie. Wiesz, on też miał szansę złapać czytelnika za serce. Moje przykładowo biło szybciej podczas opisów scen intymnych pomiędzy mną a Ashem. Poważnie, świetnie to opisałaś – Sage uśmiechnęła się do autorki chcąc dodać jej otuchy. -  Początek z resztą był intrygujący i dobrze się to czytało, do momentu, w którym nasze uczucia zaczęły dominować nad całą powieścią. Nie dość, że zrobiłaś ze mnie naiwną idiotkę, to jeszcze całą tę relację przyprószyłaś taką dawką cukru, że ciężko mi było pozbyć się uczucia mdłości. Za to, co on mi zrobił, powinnam mu wydłubać oczy. Powinniśmy się pożreć, powinniśmy mieć więcej problemów. To wszystko powinno być… bardziejsze, a wyszło beznadziejne wyidealizowane. Wyszłam na durną dziewczynkę, wiesz? – w tonie głosu Sage czuć było urazę. – Myślisz, że dałoby radę coś z tym zrobić?

- Może… sama nie wiem, myślałam, że wykreowałam ciekawe postaci, zwłaszcza ciebie.

Sage i Quinn zakrztusili się równocześnie.

- Poważnie? Ciekawe postaci? – zapytała dziewczyna. – My jesteśmy płascy. Nudni. Papierowi. Prawdę mówiąc po przeczytaniu mojej historii zastanawiam się po kiego grzyba stworzyłaś cały oddział żołnierzy i generałów towarzyszących Quinnowi. Na dobrą sprawę wystarczyłabym mu ja, bo w sumie to moje pomysły zawsze były wykorzystywane w walce z wrogiem. Moje. Córki ptasznika, która nie ma pojęcia o armii i walce. Na pewno to przemyślałaś? – Sage dała Erin chwilę na zastanowienie, po czym kontynuowała. – Z kobiet w tej książce jakiekolwiek znaczenie mają trzy postacie: moja, szwaczki i Clare. Clare można opisać kilkoma przymiotnikami – urocza, dobra, miła, do bólu oczywista. Ja… no trochę mi głupio krytykować własną postać, ale jestem postacią spartaczoną. Z jednej strony chciałaś dobrze, stawiając mnie obok pustych dziewczynek jadących na Concordium. Niby miało to ukazać, że nie jestem głupiutka, że się nie wywyższam, ze jestem normalna, ludzka i tak dalej. Ale cały plan szlag trafił, bo pomimo licznych genialnych pomysłów co chwila miałam zaćmienia umysłu i zaczynałam myśleć… no, z pewnością nie mózgiem. Przestawałam łączyć oczywiste fakty, zapominałam o moich zadaniach, błyszczałam głupotą na prawo i lewo, i tu moja prośba: napraw mnie, błagam! – Sage spojrzała Erin głęboko w oczy, a po chwili kontynuowała, nie pozwalając autorce na słowa wyjaśnienia. – Faceci w tej książce właściwie się nie liczą, przynajmniej dla mnie. Jest Ash, który wzbudza sympatię i pewnie czytelnik go polubi, jest Quinn- tu zerknęła na kapitana, który ponownie rozsiadł się w fotelu – który przez pół książki niby powinien wzbudzać negatywne emocje, chociaż jak dla mnie czytelnik tego nie kupi, nawet pomimo moich ciągłych narzekań na to, jaki to zły człowiek. Jest ten zły, który powinien wzbudzać strach,  a tak naprawdę jest mi totalnie obojętny i zakładam, że czytelnikowi też będzie wszystko jedno co też ta postać sobie tam cuduje. Są żołnierze, których odróżniają od siebie imiona i kolor włosów. Pionki. Zwykłe pionki. Prawdę powiedziawszy można by wybić 90% bohaterów i raczej nikogo by to nieobeszło, wiesz?

- Naprawdę jest aż tak źle? – zapytała Erin zrozpaczona.

- NAPRAWDĘ. – Jednym głosem odparli bohaterowie powieści.

- A to jeszcze nie wszystko, chociaż zbliżamy się do końca, kochana – dodała Erin.




- Właściwie, to dosłownie zbliżamy się do końca, bo kolejne zarzuty mamy wobec ostatnich rozdziałów – Quinn przejął pałeczkę i teraz to on ponownie zaczął mówić. – Wiesz ile czasu planowaliśmy tę końcową walkę? Z twoich opisów to brzmiało na cholernie skomplikowane. Poważnie, nakręciłem się na potoki krwi, wybuchy, eksplozje, na latające flaki i inne fajne atrakcje… a ty znów to zrobiłaś. Zabiłaś akcję w kilkunastu zdaniach. Niemożebnie trudne akcje żołnierzy przeprowadziłaś bez najmniejszych potknięć. Spieprzyłaś to. Konkretnie.

- Nawet nie wiem, co mam wam odpowiedzieć… - wyszeptała autorka kręcąc głową.

- Powiedz nam po co chcesz pisać kolejne tomy? – rzeczowo zapytał Quinn. - Bo w Internecie wyczytaliśmy, że to jeszcze nie koniec, że to ma być trylogia. Szczerze? Nawet nie wiem co ja miałbym robić w następnej części. Walczyć w tej wojnie, której nikt nie rozumie? Tylko po co? Nie można było zakończyć tego już teraz?

- Nie, ja… zobaczycie i zrozumiecie wszystko, kiedy już napiszę wasze dalsze losy. – Erin ucięła temat.

Nie trzeba było być psychologiem aby wiedzieć, że autorka ma w głowie mętlik.

- Byłam przekonana, ze ta powieść jest świetna, a tymczasem…

- A tymczasem wystarczy ją dopracować – dokończył za nią Quinn.

- Dokładnie – Sage przytaknęła skinąwszy głową. – Poza tym są i plusy.

- Tak? Jakie? – zapytała Erin z nadzieją w głosie.

- Czyta się to ultraszybko. Te króciutkie rozdziały nadają książce jako takiej dynamiki, więc można ją łyknąć w kilka wieczorów, jeśli człowiek się uprze.

- Otóż to. Poza tym, jak już mówiliśmy – pomysł masz dobry. Wątek praktyk u szwaczki jest ciekawy i oryginalny, można by na niego postawić większy nacisk, wiesz?

- Dobrze. Dobrze, rozumiem. Przemyślę to. Poprawię. Pozmieniam wszystkie błędy, obiecuję – przysięgła Erin. _ Dziękuję wam, za…

Dzwonek telefonu wyrwał ją ze snu.

Na policzku pisarki odcisnęły się klawisze klawiatury. Najwidoczniej zasnęła podczas pisania. Zaspanymi oczami spojrzała na komórkę, jednak ta przestała już dzwonić. Erin przeniosła wiec wzrok na monitor, na którym widniało ostatnie zdanie jej powieści.

Mogłaby przysiąc, że miała coś zrobić. Jak przez mgłę przypomniała sobie, że śniła o postaciach z Pocałunku zdrajcy, ale… nie mogła sobie przypomnieć o czym dokładnie był ten sen. Machnąwszy ręką skupiła uwagę na pisaniu i skończyła powieść stawiając ostatnią kropkę.

Nie wprowadziła żadnych zmian. A szkoda.


Nie wiem, co a właśnie stworzyłam, ale chyba jestem zadowolona. Przynajmniej są w tym jakieś emocje. Nie mniej jednak domyślam się, że nie każdy z was ma czas i chęci na czytanie tak długiej recenzji (czy to można nazwać recenzją?). Streszczę wam więc to wszystko:

- Pocałunek zdrajcy jest do szpiku kości nijaki,
- Czyta się go bardzo szybko nie odczuwając podczas lektury cienia zainteresowania, fascynacji, lęku, radości. Nic. Zero. Kompletna strata czasu, bo (przynajmniej dla mnie) o wiele lepiej jest stracić czas na książkę złą, niż na książkę nijaką,
- Bohaterowie są papierowi i płascy, nie liczcie na przywiązanie się do któregoś z nich
- Autorka boi się rozwijania akcji, komplikowania życia bohaterom i budowana napięcia
- Można by przynajmniej poratować się wątkiem romantycznym, ale t
en jest dobry do momentu, w którym zaczyna się rozwijać
- Większość książki opiera się na motywie podróży. Jak wiecie (lub nie) ja takowego nie trawię. Tu został on tak bardzo niedopieszczony, że nawet nie poczułam irytacji z powodu ciągłego przemieszczania się postaci. To chyba mówi samo za siebie…



To takie najważniejsze rzeczy. Nie mogę wam te książki polecić, bo by mnie pokarało. Pocałunek zdrajcy miał w sonie kawał potencjału, bo podczas lektury wymyślałam równolegle do wydarzeń książki niezliczone plot twisty, które mogłyby mieć miejsce. Z resztą z samych wydarzeń wymyślonych przez autorkę dałoby radę sklecić dobrą, porywającą za serce opowieść. Niestety, tak się nie stało. Nie powiem, żeby mnie ta książka zmęczyła. W dwa wieczory pochłonęłam ponad 300 stron duszkiem, ale wcale nie sprawiło mi to przyjemności. Jeśli nie macie szacunku do własnego czasu to śmiało, czytajcie powieść pani Beaty. Jednak jeżeli wolicie oszczędzać go na dobre historie, to darujcie sobie tę książkę. Serio.



Uff, to już wszystko. Dotrwaliście do końca? Co sądzicie o tak  napisanej opinii? No i oczywiście napiszcie mi czy znacie już Pocałunek zdrajcy i czy podzielacie moje zdanie na jeo temat? A może są tu osoby, którym ta historia przypadła do gustu? Wszak w Internetach kilkakrotnie napokałam się na posty okrzykujące go jako młodzieżówkę roku, a więc… czekam na was!



Trzymajcie się ciepło tej wiosn… zimy. Tej zimy. To wbrew pozorom jest zima!
Ula ;*



Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar ;)

28 komentarzy:

  1. Wow, genialny pomysł na ten, jak sama mówiłaś, nietypowy post. Trochę kłuły mnie w oczy te pogrubienia, ale już się tyle naczytałam Twoich recenzji, że wiem, iż to Twój styl pisania.
    Raz jeszcze. Świetny pomysł na post, po tych wszystkich ostrzeżeniach dotyczących tej książki na pewno po nią nie sięgnę, tym bardziej, że nie siedzę jakoś mocno w tym gatunku i ta powieść mogłaby mnie totalnie zniechęcić.

    Pozdrawiam cieplutko :*
    Martyna z martynapiorowieczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogrubienia użyłam, bo tak sobie pomyślałam, że jednak to nadal ma być recenzja, a skoro zawsze podkreślam te takie "kluczowe" hasła w poszczególnych akapitach, to i tu to zrobiłam ;) Z resztą podobno tekst z pogrubieniami itp łatwiej się czyta bo oko wolniej się nudzi, tak czytałam :D

      Dzięki! A Pocałunek z czystym sumieniem sobie możesz darować.

      Usuń
  2. Tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyle się wyczekałam, ale przynajmniej czuję się usatysfakcjonowana <3. Do rzeczy!

    Podpisuję się obiema łapkami i nóżkami pod twoją opinią! Chciałam ci machnąć jakiś długi i inteligentny komentarz, ale cóż, wszystko już napisałaś powyżej. Świetny pomysł na pokazanie nijakości tej książki. W twojej krótkiej scenie jest więcej emocji niż podczas czytania Pocałunku XD. W sumie bym się nie zdziwiła, jakby autorka miała takie podejście do pisania. Coś jej świta, ale przypomnieć sobie nie może, więc machnie ręką i pójdzie dalej. W książce nie raz chciała coś zrobić, potem chyba sobie zapomniała co dokładnie więc szybko to rozwiązywała XD

    Nie chcę życzyć ci źle ani nic, ale jeśli nijakie książki działają na ciebie w ten sposób, że powstają takie posty, to życzę ci więcej nijakich książek do czytania, by te doświadczenia zaowocowały równie dobrymi tekstami <3 <3

    Pozdrawiam!
    Wierna i cierpliwa fanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam to wrzucić jutro, ale sama byłam ciekawa Twojej reakcji xDDD
      A czort wie, może faktycznie miała taki sen, ale go olała? Ja bym się nie zdziwiła, ty wiesz ile różnych zwrotów akcji wymyśliłam podczas czytania tego tworu, na które autorka nie wpadła idąc na nudną łatwiznę :P
      Nie wiem, czy mam się z tych życzeń cieszyć xD Nawiasem mówiąc nieziemsko dobre książki też czasami poruszają moją wenę twórczą, Wierna i cierpliwa fanko :P

      Usuń
  3. Masz parę byków interpunkcyjnych w dialogach xD
    "- A mam jakiś wybór? – wzruszywszy ramionami kobieta przygotowała się na kolejny cios." -> Wzruszywszy dużą
    "- NAPRAWDĘ. – jednym głosem odparli bohaterowie powieści." -> "jednym" wielką, chyba, że zaczniesz od "odparli" - wtedy bez kropki i małą :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczarowałaś mnie tym...tym...co właśnie tutaj zrobiłaś ♡♡♡ Sądząc po tym, co napisałaś, wnioskuję, że "Pocałunek zdrajcy" był mniej interesujący, dopracowany i porywający niż twoja wyjątkowa recenzja. W ogóle co ja tutaj porównuję? Poproszę więcej takich cudowności na twoim blogu. W genialny sposób wytknęłaś wszystkie wady książce, nie nudząc, a wręcz ciekawiąc coraz bardziej z kolejnym zdaniem.

    Książkę nawet kijem przez szmatę nie tknę, a tobie dziękuję za uchronienie przed takim szmatławcem.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mam jeszcze kilka pomysłów, z tym że wiesz, to trzeba trafić na książkę pasującą do pomysłu jeszcze 😂
      Polecam się na przyszłość 😎

      Usuń
  5. świetna recenzja! Bardzo pomysłowa! Już w prywatnych na fb pisałaś mi o tym dziadostwie i teraz tylko odświeżyłam sobie wiedzę, żeby tego nie tykać bo zacznie bardziej smierdziec. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczny pomysł na recenzję, czytało się jak dobrą książkę :D Trochę mi namieszałaś swoim narzekaniem w głowie, bo do tej pory czytałam same ochy i achy o "Pocałunku zdrajcy", a teraz to już nie wiem, co o niej myśleć... Więc poczekam trochę z lekturą :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaskakują mnie Twoje pomysły :D Fajnie, że używasz pogrubień. To takie urozmaicenie dużej ilości tekstu jak dla mnie ^^
    Współczuję Ci straty czasu na tę książkę :/ Ale... dzięki Tobie inni czytelnicy oszczędzą cenne minuty, które poświęciliby na tę powieść :*
    Buziaki! ;* Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  8. :-) :-) :-) Tylko Ty mogłaś napisać sto stron o książce, o której od razu mówisz, że nie ma sensu opowiadać :-D Jesteś genialna :-P Świetny post :-)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super pomysł, a przede wszystkim wykonanie! Obstawiam, że ta recenzja jest ciekawsza niż sama książka. :) A szkoda, bo sam opis wydaje się ciekawy. To smutne, że autorka tak bardzo spartoliła sprawę. Czytałam kilka recenzji i wszyscy autorzy zarzucają powieści okropną nudę... A szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  10. Książki nie czytałam, ale opinie słyszałam podobne do Twojej. Co do sposobu prezentacji - super to wymyśliłaś. Sama nie wpadłabym na taki pomysł ;). Zastanów się poważnie, czy by nie napisać własnej książki :D.
    Pozdrawiam cieplutko
    Bookomaniaczka :*
    https://mojaczytelnia11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeszcze nie miałam okazji sięgnąć po tą pozycję,ale chcę to w najbliższym czasie nadrobić. Pozdrawiam cieplutko https://ksiazkialeksandry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Szok, naprawdę świetna forma recenzji, w życiu bym na to nie wpadła :D Książka zdecydowanie mnie nie przekonuje, właśnie przez zignorowanie przez autorkę wszystkich wskazówek swoich postaci hahah

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziwiam Cie ze znajdujesz jeszcze czas na pisanie tak wyczerpujacych recenzji I bawienie sie forma :) ja jak juz skoncze czytac to od razu rzucam sie na nastepna, stad recenzje raczej krotkie :)
    Swietny tekst
    Pozdrawiam

    P. S po ksiazke raczej nie siegne. Juz sama okladka mnie zniecheca.

    OdpowiedzUsuń
  14. Problem z Twoimi recenzjami polega na tym, że często obawiam się, że przynoszą mi więcej radości, niż mogłaby mi dać lektura recenzowanej powieści xD
    Tutaj oczywiscie bardzo skutecznie udało Ci się mnie zniechęcić, więc nawet nie będę weryfikować powyższego stwierdzenia ;)
    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialny pomysł na "recenzję"! :D Z jednej strony ciekawi mnie ta książka, ale słyszę często, że jest nudna... To może ja jednak ją odpuszczę i poświecę czas na te dobre książki :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  16. Super forma recenzji! Przyjemnie się ją taką czytało :D Ja nie odebrałam tej książki aż tak negatywnie. Miała pewne zalety i myślę, że potencjalnie da się je rozwinąć w następnych tomach.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie miałam jeszcze okazji sięgnąc po tą książeczkę ale myślę że się skuszę w najbliższej przyszłości ^^ tak jak ty słyszałam pozytywne opinie choć mi osobiści wydaje się dość przewidywalna :D
    Pozdrawiam my-dream-is-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Hahahaha, o matko, to było dobre. I takie inne, pisz tak częściej.

    Co do książki, cieszę się, że się na nią jednak nie skusiłam. Wyobrażam sobie jak dziewczyny, by cierpiały słuchając mojego jęczenia xD

    OdpowiedzUsuń
  19. Mega ciekawe podejście do tej recenzji ;) Czytało się to mega przyjemnie (zapewne dużo przyjemniej niż czytanie tej książki).
    Szczerze mówiąc nie spotkałam się z wieloma opiniami na temat tej powieści, ani sama jej nie przeczytałam i raczej tego nie zrobię.
    Pozdrawiam cieplutko,
    http://otwarte-wrota.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Ciekawy pomysł na recenzję (może więcej tego typu tekstów? Może to będzie Twój znak rozpoznawczy?). Postacie irytujące się na autora, lub gratulujące mu świetnych pomysłów. Dobre, dobre. :D
    Jedynie pogrubienia w tekście mi przeszkadzały, z jednej strony najważniejsze rzeczy faktycznie rzucały się w oczy, z drugiej, jakoś mi to zaburzało odbiór. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Czyli należy w ogóle na nią nie patrzeć.

    P.S Czytałam wersję skróconą :D

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)