piątek, 21 października 2016

O książce tak złej... że aż chce się więcej ;)

Cześć i czołem Malinki!
Brrrrr! U Was też jest tak pieruńsko zimno? Bo u mnie panuje istna lodówka. Jeszcze jeden koc, a zamienię się w kokon, a na wiosnę zamiast Q. będziecie mieli motylka. No… może raczej jakąś ćmę ;). Jednak póki jeszcze mi rączki z tego kokonu wystają, to piszę. A co piszę? Cóż, zapraszam Was na recenzję książki, o której mam tak mieszane uczucia, że… Panie i Panowie, przedstawiam wam kolejną historię pióra Rainbow Rowell – Nie poddawaj się.

Od czego to się… ach tak! Fabuła!

Watford to szkoła dla czarodziejów znajdująca się gdzieś w Wielkiej Brytanii. Główny bohater – Simon Snow jest na siódmym, ostatnim roku. Ważne info – Simon jest najpotężniejszym czarodziejem na świecie. Chłopak ma w sobie tyle magii, że aż go rozsadza. Dosłownie. Mimo siedmiu lat nauki chłopak ma problemy z zaklęciami, ciągle coś plącze, a na domiar złego w sytuacjach kryzysowych zdarza mu się podpalać to i owo. No, ewentualnie wybuchać. Ale to jeszcze nie jest najgorsze! Prawdziwym problemem jest to, że ktoś wysysa magię ze świata, a zgodnie z przepowiednią to właśnie Simon ma go pokonać. I tak oto gdy chłopakowi świat sypie się na głowę, traci dziewczynę, obserwuję wisząca na włosku wojnę, która lada moment wybuchnie, przychodzi czas, aby stawić czoła złu, które pochłania magiczną moc i ocalić świat magów. Tylko jak tego dokonać, jeśli nie panuje się nawet nad własną mocą? Co zrobić, aby świat czarodziejów się nie rozpadł? Jak rozwikłać zagadkę, która spędza sen z powiek naukowcom od kilkunastu lat? Przeczytajcie Nie poddawaj się, a poznacie odpowiedzi na te i wiele więcej pytań ;).


Na początku muszę się wam przyznać, że nie miałam styczności z Fangirl, przez co troszkę nie wiedziałam na co się piszę biorąc się za Nie poddawaj się. A co ma piernik do wiatraka? Otóż ci, którzy czytali Fangirl wiedzą, że jedna z bohaterek pisze tam fanfiction o Simonie Snow – czyli bohaterze Nie poddawaj się. Od razu mówię, że za żadne skarby świata nie umiem ogarnąć zamysłu Rowell i nie wiem, czy to co czytałam było właśnie tym fanfiction z Fangirl, czy raczej urzeczywistnieniem fikcyjnej książki, której Cathy (bohaterka Fangirl) była tak wielką fanką, ze stworzyła fanfic nią inspirowany. W zasadzie zastanawiałam się nad przeczytaniem Fangirl, ale ilekroć wspomnę gdzieś o Rowell, to właśnie tę książkę każdy mi odradza i… i przez to póki co nie rozwikłam zagadki z fanfikiem. Jeśli ktoś z Was umie mi to wyjaśnić to proszę – piszcie w komentarzach, bo mój mózg wysiadł i… potrzebuje pomocy :).

Dobra, ale przejdźmy do moich odczuć i opinii o Nie poddawaj się ;). Szczerze mówiąc mam mętlik w głowie. Z jednej strony upewniłam się w tym, że styl Rowell do mnie trafia i na bank będę czytać jej książki, a z drugiej strony za cholerę nie wiem co jej strzeliło do głowy, żeby brać się za fantastykę. Ale po kolei.


Styl autorki znów jest niesamowicie lekki i pełen dobrego humoru. Do diaska, uśmiechałam się pod nosem czytając dialogi, których jest bardzo dużo (co niesamowicie przyspiesza czytanie książki ;)). Rowell ma talent do prześlizgiwania się przez historię tak gładko, jakby sunęła na saneczkach po śniegu (Czujecie już święta? W Hiszpanii w październiku zaczęli sprzedawać czekoladowe mikołaje <3). W zasadzie nie ma tam momentu nudy… chociaż może to przez to, że nie ma też momentów zapierających dech w piersi. Jest jakoś tak… równiutko. Ta historia ani ziębi, ani grzeje. Ona bawi. To na pewno :).

Podobały mi się liczne nawiasy. To chyba jest charakterystyczne dla Rowell (nie wiem tak na 100%, bo czytałam póki co dwie książki jej autorstwa :P). W każdym bądź razie te wtrącenia były zawsze trafione i jakieś takie... Kurcze, nie umiem wyjaśnić. To tak, jakby Rowell już po napisaniu Nie poddawaj się, wpadła na kilka pomysłów, ale nie miała jak ich wpleść, więc natrzaskała nawias obok nawiasu z dopiskami. Może nie spodoba się to każdemu, ale ja pochwalam takie zabiegi ;). 

Bolało mnie strasznie to, jak perfidnie wzorowano się tu na Harrym Potterze. Bo naprawdę ilość zapożyczeń aż boli. Zamiast Nawiedzonego Lasu jest Ukryty Las. W Harrym była Bijąca Wierzba, a tutaj mamy Wieżę Płaczącą. Lokalny Hagrid pasie sobie kozy i ma drewnianą laskę zamiast parasolki z ukrytą różdżką. No po prostu zerżnięć zapożyczeń jest bez liku. Właśnie dlatego nie lubię ff. Bo to taki kulturalny plagiat jest według mnie. Tak więc za przegięcie z wzorowaniem się na Harrym Rainbow Rowell ma u mnie minusa, co nie znaczy, że przestanę ją lubić. Co to, to nie ;).


Ogromnego, kolosalnego, wielkiego, potężnego minusa ma jednak za to jak okaleczyła magię w tej książce. A może nie tyle magię, co zaklęcia. Co to w ogóle miało być ja się pytam?! Te zaklęcia były tak idiotyczne, że… a z resztą, co mi tam. Przytoczę Wam kilka. Wyobraźcie sobie, że Wasz przyjaciel zamierza zaraz wysadzić w powietrze hmmm… podwórko waszego domu. Jakim zaklęciem go powstrzymacie? Polecam spróbować tego: Weź się w garść! Staw czoło! Trzymaj się! Nie trać głowy! Na Simona działa. A co jeśli chcecie roztopić masełko na babeczce? Nic prostszego, wystarczy zawołać Życie na gorąco! Chcesz sobie polatać? No to dawaj W górę, w górę i pod chmurę!, a jak ci się latanie znudzi, to rzuć A my wszyscy bęc!, i po sprawie. Tak Kochani, to są zaklęcia. Nie zgrywam się. Dobrze, że ktoś pomyślał, żeby każde z zaklęć podkreślić pogrubioną czcionką, bo można by pomyśleć że nasi bohaterowie cierpią na jakieś zaburzenia i lubią sobie raz na jakiś czas krzyknąć jakiś tekst zupełnie od czapy. Także za zaklęcia Rowell ma u mnie minusa.

Kolejnego zgarnia za potwory, które stworzyła w Nie poddawaj się. Na litość boską kto przy zdrowych zmysłach wymyśla borsukinsyny (To , jak tłumaczy autorka, są takie borsuki, tylko że paskudne.) albo babojagołaki? Już nie wspomnę o tym, że tutejszy odpowiednik Voldemorta nazywa się Szarobur… Może to miało być komiczne, sama nie wiem. Jeśli tak, to udało się. Nazwy w książce są tak idiotyczne, że aż śmieszne. Po przeczytaniu o babojagołakach miałam ochotę napisać do Rowell list z prośbą, aby dla dobra swojego i czytelników nie pisała kolejnych powieści fantasy. Bo bądź co bądź Nie poddawaj się jest książką fantasy, i to jedyną w swoim rodzaju ;P.


To by było chyba tyle, jeśli o minusy chodzi. Pora więc na plusy, i tu muszę opowiedzieć wam co nieco o bohaterach Nie poddawaj się. Jejku, Rowell ma dar do tworzenia postaci, których nie sposób nie lubić. Okej, może tych złych nie polubiłam, ale cała reszta z marszu trafiła do mego serducha.

Na pierwszy ogień weźmy takiego Simona. Ciapa z niego jakich mało. Siedem lat się chłopina uczy, a nadal miesza zaklęcia i podpala co popadnie. Ale to mu trzeba wybaczyć. W końcu jest Wybrańcem! Snow jest taki uroczy  z tym jego niepohamowanym apetytem i opóźnionym ogarnianiem, że aż chciałoby się go poznać. Tak wiecie, w TYM świecie ;)

Penelope – czyli coś jakby Hermiona, tylko z pućkami – jest fajniutka. Serio, nie wiem jak inaczej ją określić. Ona jest tą taką książkową chłopczycą, która nie lęka się wspinania po drzewach, siniaków i obdartych łokci. Podobała mi się jej żądza przygody, pomysłowość i inteligencja. Cóż, po prostu lubię bohaterki, które nie są pustakami. Taki fetysz ;).

Nie mniej jednak moje serducho w całości oddaję Bazowi <3. Cholera, w życiu nie leciałam tak bardzo na… Ughhh no nie zdradzę, bo to by był okrutny spoiler. W zasadzie nie wiem jak Wam cokolwiek o nim napisać, aby nie popsuć wam lektury, więc może po prostu porozwodzę się nad jego pięknymi, szarymi oczami, zamiłowaniem do garniturów, nieprzeciętną zdolnością do bycia skończonym wrednialcem, ale też do troski o tych, których kocha. Kurczę, dla samego Baza z chęcią przeczytałabym kontynuację tej historii! W zasadzie przez całą książkę czekałam na rozdziały widziane jego oczami, bo uważam, ze były najlepsze. Były takie… bazowate. Sarkastyczne, nieco mroczne, mocno dowcipne… jednym słowem – świetne!


W Nie poddawaj się występuje wątek homoseksualny (to się tak nazywa? Jeśli nie, to mnie poprawcie), który w zasadzie podbił moje serducho. Tylko czekałam na kolejne strony zapisane rodzącą się miłością pomiędzy dwójką bohaterów powieści. Nie zdradzę Wam oczywiście jak potoczyły się losy tej dwójki, ale nie mogę pominąć tego aspektu, bo to właśnie za niego Rowell dostaje ode mnie ogromnego plusa. Tak mnie wciągnęło śledzenie tego wątku, że w jeden dzień pochłonęłam ponad połowę książki, a teraz w sumie mam niedosyt i chciałabym czytać o nich dalej.
I co jeszcze… cóż, to chyba już wszystko ;). Podsumowując – Nie poddawaj się mnie zaskoczyło, bo niby ma tyle tych minusików… a mimo wszystko podoba mi się, chcę więcej. Wydaje mi się, że to zasługa stylu Rowell, który po prostu do mnie trafia. Nie mniej jednak nie wiem, czy chciałabym czytać inne książki o tematyce fantasy tej autorki. Chyba jednak nie dane jej jest wkraczać do światów przepełnionych smokami i wampirami, bo od progu je partaczy swoimi borsukinsynami

Książkę mogę polecić… hmmm… z pewnością tym z Was, którzy nie maja nic przeciwko fanfic’om. Nie poddawaj się spodoba się zapewne też osobom, który przypadła do gustu Fangirl (tak obstawiam :P). Jednak jeśli jesteś czuły na odgapianie, albo jesteś zagorzałym fanem Harry’ego, to może jednak daruj sobie najnowszą powieść Rowell? Oszczędzisz sobie nerwów ;).

A co z Wami? Czytaliście? A może dopiero planujecie? Zachęciłam Was, a może zniechęciłam, do sięgnięcia po Nie poddawaj się? Piszcie w komentarzach, czekam!

Całusy ;*
Q.


Za książkę dziękuję wydawnictwu Harper Collins ;)

35 komentarzy:

  1. 1. Brr, u mnie też zimniutko. Też leżę w kokonie tyle, że takim z kołdry.
    2. Czytałam Fangirl i na 80% Nie poddawaj się to urzeczywistnienie fikcyjnej książki, a nie ff, ale jak zawsze mogę się mylić :p
    3. Te nazwy i zaklęcia... Nie, nie. Ja ogólnie z fantastyką mam zawiłe relacje, ale po takiej książce to ta chyba wyniosłaby pozew o rozwód!
    5. Nie jestem fanką Harrego (może dlatego, że go nie czytałam?), ale zerżąć coś w taki sposób... Nienawidzę tego, no po prostu nie i za to Rowell ma minus tak wielkiego jak z mojego domu do Hiszpanii, w której czekoladowe mikołaje można dostać już w październiku.
    6. Nie wiem co takiego wspaniałego jest w Bazie, ale jeśli miłuje garnitury to musimy się poznać :D Ty masz fetysz odważnych bohaterek, ja facetów w garniakach.
    7. Książkę sobie daruję, bo po Fangirl mam obiekcje.

    Pozdrawiam, Wielopasja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Kołdra jest bazą mojego kokonu, takim... fundamentem wręcz :D Dopiero później są koce xD
      2) Hmm... to jest chore. Nie ogarnę, choćby mie to rozrysowywali :'(
      3) Ale to było tak beznadziejne, ze aż mi się podobało xD Powalić zionącego ogniem smoka "Entliczkiem, pętliczkiem"... to trzeba być wielkim magiem cholera xD
      4) Połknęłaś czwórkę!
      5) Mi się wydaje, że Simon miał być takim alternatywnym Harrym... nie wiem jak to wyjaśnić, ale z początku też mnie masakrycznie wkurzało to podobieństwo -,-
      6) Baz jest NIE-ZIEM-SKI!!! A garnitury.... Doma, która dziewczyna ich nie lubi? <3
      7) Nakłaniać cię nie będę - aż taka dobra nie była ;)

      Usuń
    2. Widzisz leżenie pod kokonem ma swoje minusy, u mnie zaburza umiejętność liczenia :")

      Usuń
    3. A ja myślałam, ze to taki podstępny haczyk był ;P

      Usuń
  2. Nie wiem, jak u innych, ale u mnie leje, wieje i także spod koca nie wychodzę. BRYYYY -.- Gdzie ta złota polska jesień, ja się pytam?


    "Fangirl" nie czytałam, ale było już naprawdę blisko naszego spotkania. Tylko, no wiesz, kiedy idę do biblioteki z zamiarem wypożyczenia tej książki, to zawsze znajdę 10 innych, którą są ważniejsze od tej pierwszej i tak jakoś nadal się z panią Rowell mijamy. Mi za to "Fangirl" dużo osób polecało, ale nadal się jej trochę obawiam.

    Jeszcze świąt nie czuję, ale ostatnio w szkole poczułam mandarynkę i sobie myślę: "Za chwilę święta! Więcej czasu na czytanie książek"-dosłownie.
    Cieszy mnie bardzo to, że Rainbow R. pisze przyjemnym i lekkim językiem, bo wiem, że nie będę się z jej książkami męczyć, a po ostatniej lekturze jestem na to wyczulona, więc tym większy plus dla autorki.
    Już po przeczytaniu opisu zapachniało mi tu "Harrym Potterem" i jak widać się nie myliłam. I tak jak od Ciebie tak i ode mnie autorka dostaje ogromnego minusa, za ten plagiat. No to już jest cios poniżej pasa.
    Hahahahahhahaha zaklęcia rozpierniczają system! (w negatywny sposón) :D Kiedy je czytałam miałam przed oczami plac zabaw i bawiące się dzieciaki. Przecież one są tak głupie, że o rany!!!
    O! Coś czuję, że Penelope przypadłaby mi do gustu. Też w dzieciństwie chodziłam po drzewach, więc kto wie? może byłaby moją bratnią duszą?
    UUUUUUUUU.........A któż to jest ten Baz? Nie, nie mów! Sama muszę się dowiedzieć. Chyba mam jakąś słabość do mężczyzn w garniturach, bo ten cały Baz już mnie do tej książki bardziej przekonał. :D

    Ula, czy Ty właśnie nam tu zarymowałaś?? "Wampirami-borsukinsynami" O! Widzę, że się druga Kasia robi XD :D
    Na razie do książki mam mieszane uczucia, bo Baz i Penelope mnie ciekawią, ale jestem zagorzałą fanką "HP", więc myślę, że to podobieństwo może mnie razić.

    Buziaki!!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeklęta jesień -,- fuj fuj, takiej nie lubimy :'(
      Oj, znam to :D Rzadko mi się udaje wrócić z biblioteki z tym, po co do niej szłam xD
      Mandarynki <3 I pierniczki <3 I piosenki <3 myśmy w Hiszpanii nad basenem "Last Christmas" słuchali xDDD
      Rowell się genialnie czyta, tak lekko że... szczerze mówiąc nie mam porównania z innym tak przyjemnym w odbiorze autorem ;) W jeden dzień przeczytałam ponad połowę ksiażki liczącej 50 stron, i nawet tego nie zauważyłam, także... ;)
      Zaklęcia są genialne xDDD Mam nadizeję, ze Rowell to dla beki pisała xD Nie wierzę, żeby robiła to na poważnie... i na trzeźwo xD
      Baz jest tak fenomenalnym bohaterem że.... że aż ci nie powiem, bo sama musisz sprawdzić :P
      Marta, nie porównuj mnie z Kasią :D Jam zaledwie marny giermek naszej królowej blogsfery :')
      Przymknij oko na podobieństwo i sięgnij po nią jak będziesz cierpiała na ksżkowego kaca - serio :*
      Buziole <3

      Usuń
  3. Hmmm... ciekawe ;) Zwykle nie przepadam za książkami autorstwa Pani Rowell, ale ta wyjątkowo mnie zainteresowała ;)
    Pozdrawiam
    Moment Of Dreams ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz ;) To czytaj, recenzuj - chętnie się dowiem co o niej sądzisz :D Książka jest.. jedyna w swoim rodzaju xD
      xoxo

      Usuń
  4. Jezu, u mnie też jest szalenie zimno, aż się nie d wytrzymać. Brrr!
    Miałam wziąć tę książkę do recenzji, ale że też nie czytałam jeszcze "Fangirl" i nie doczytałam "HP" (=bałam się spoilerów) to wybrałam co innego. Troszkę żałuję, bo mimo paru minusów wydaje się to być całkiem niezłą książką :> Lubię styl Rowell, "E i P" było przeurocze,myślę, że i za "Carry on" się kiedyś zabiorę.
    A. Tylko może najpierw jednak przeczytam "Fangirl" :D

    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoilerów się nie bój - w książce nie ma nawet wzmianki o Harrym ;) Świat jest niemożliwie podobny, ale to nie jest opowieść o Harrym ;).
      Muszę zakupić "E i P", bo mnie ciekawi. A styl Rowell kusi swoją lekkością <3 A Fangirl jak się obawiałam, tak się nadal obawiam ;)
      Tak czy siak - czekam na twoją recenzję Nie poddawaj się!
      :*

      Usuń
  5. Nie wiem co mam sądzić o tej powieści.
    Niespecjalnie ciągnie mnie w klimaty kopii Potter'a, mam co innego w planach.
    Niemniej jednak recenzja jak zwykle ciekawa :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    napolceiwsercu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Nie spodziewałam się, ze to będzie tak podobne do Harry'ego :<
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. O Rowell naprawdę jest ostatnio bardzo głośno. Jak widać ta pani ma już swój patent jak przyciągnąć czytelnika :)
    http://alive117.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Jak wcześniej o niej nie słyszałam, tak teraz pcha się do mojej biblioteczki drzwiami i oknami :O

      Usuń
  7. Czytałam Fangirl, chciałam też sięgnąć po Eleonorę i Park czy jakoś tak. jednak gdy domęczyłam Fangirl, powiedziałam sobie nie. Może nie była aż taka tragiczna, ale teraz patrząc, pod upływem czasu - nie było w niej nic cudownego. Dlatego też zraziłam się co do pisarki i raczej po żadnej jej inną powieść się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie słyszałam, że Fangirl jest do kitu, dlatego jakoś mnie do niej nie ciągnie :<
      Wiesz, mi się wydaje, ze Rowell nie chce pisać książek ambitnych, z morałem i pięknymi cytatami, a raczej stawia na humor i lekkość ;) Jak dla mnie jest to świetna taktyka, bo miło jest odpocząć od tych wszystkich targających za serducho historii ;)

      Usuń
  8. Nie jestem fanką twórczości Rowell, a fragmenty tej książki w Fangirl były według mnie najgorszą częścią tej książki. Raczej po nią nie sięgnę, choćby dlatego, że jestem ogromną fanką Pottera i te nawiązania raczej by mnie denerwowały. Pozdrawiam :)
    moonybookishcorner.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co mi znajomi wyjaśnili, to te fragmenty nie są częścią Nie poddawaj się :D Aczkolwiek ja się w tym nie umiem odnaleźć, bo tego nijak nie ogarniam xD Cóż, skoro nie przepadasz za Harrym, to faktycznie może lepiej nie męczyć się z Carry on ;)

      Usuń
  9. Książka do mnie nie trafia, czytałam "Fangirl" i do teraz mam traumę. Wydaje mi się, że to fanfick Cath, bo w "oryginale" Simon nie skończył z Bazem. Sam pomysł pisania tego jest dla mmnie wymuszony, ale przyznam, że w "Fangirl" najlepsze są właśnie fragmenty fanficków.
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AJ, no i kolejna osoba mnie Fangirl straszy xD Coś w tym być musi :O Z tego co wyczytałam, gdy próbowałam ogarnąć sytuację z fanfikiem fanfiku (?!) to Rowelll napisała to na prośbę czytelników :D Autorka musiała mieć masę frajdy z pisania tego - tak jak ja z czytania :')
      Buziaki ;*

      Usuń
  10. Tej książki raczej nie przeczytam, bo skoro to taki odpowiednik Harry'ego Pottera (pomińmy te zaklęcia XD), to pasuję od razu, bo nie lubię HP, ale za to lubię Eleonorę i Parka tej autorki i niedługo zabieram się za Załącznik. ;) W planach też mam Fangirl, bo przyjaciółka czytała i była zadowolona, to może i mi się spodoba. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, Załącznik był fajny :D Też taki leciutki i niewymagający, idealny na wakacje (napisała w październiku xD). Kurcze, nie wiem co z tą Fangirl zrobić. Tyle osób mi ją odradza, co poleca xDDD

      Usuń
  11. Widzisz, zasiedziałaś się w tej Hiszpanii i kiedy wysyłałaś słoneczne snapy - to my w tej lodówie gniliśmy xD Karma xDDDDDD
    Fangirl strasznie mnie kusi - w końcu to o takiej wariatce jak ja XD Swoje do swojego ciągnie. No, ale boję się tego fanfika, bo szczerze mówiąc, różnie to u mnie z nimi bywa. Raz mi się spodoba, innym razem idę takiego w toalecie spuścić. Harry'ego (tak się tego pieruna odmienia?XD) nie czytałam, choć się zbieram i zbieram. I zebrać się nie mogę.
    Może jak przeczytam HP to sięgnę po Nie poddawaj się. Albo na odwrót. Jak życie zagra, tak poczytam.
    "borsukinsyny" brzmią jakby jakieś małe dziecko próbowało przeklinać - ale mama jest w pokoju obok, no i coś trzeba zmienić, żeby przypału nie było xDDD
    Ogólnie, Szarobur - kici kici kici! Jak kotek xD
    Wiesz, wyobrażam sobie teraz takiego wielkiego czarodzieja - że różdżka, że szatka w gwiazdki i księżyce, taki duży kapelutek - stojącego na przeciwko ogromnej armii wojowników z mieczami. No i ten nasz czarodziej zaczyna machać łapkami i zasypuje ich entliczkiem pętliczkiem xD
    Baz... "Buzz Astral - zgłoś się. Tu Chudy, Pan Bulwa i Rex. Buzz - zgłoś się" XDDDDDDD Tak mi się skojarzyło xD Nie no, chętnie o nim poczytam, skoro tak go zachwalasz!
    No i wątek homoseksualny! Przeczytam tę książkę chociażby dla niego! :D
    Buziakii :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, no i się zakręciłam xD
      Albo mi się zdaje, albo literki powiększyłaś xD<3

      Usuń
    2. Co karma, co karma? Ja tam w tej Hiszpanii CIĘŻKO PRACOWAŁAM! XD
      Hahaha, tak Ami, tak sie tego pieruna odmienia xD ja tam fanfików nietrawię, a to... coś mi się cholera spodobało :D
      Borsukinsyny mnie dobiły. Chyba tylko Szarobur jest bardziej groźny z imienia -,- #sarkazmtakbardzo
      Hahahaha uwielbiam cię XD <3
      I słusznie, dla tego wątku warto ja przeczytać :D <3
      CMOK :*

      Usuń
  12. Nawet nie chce mi się za to zabierać. Uważam, że jest to klon Harrego Pottera, a on jest niepowtarzalny! Już "Fangirl" mi się niezbyt podobała, ogólnie uważam, że ta autorka pisze dla nieco młodszych czytelników.
    Buziaki :*
    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie dosyć, że zimno to jeszcze cały czas pada deszcz :P
    Interesujący ten Simon :D cóż nie czytałam Harrego Pottera, więc pewnie nawet bym nie zauważyła tych podobieństw. No, no no zaciekawiłaś mnie to książką tak bardzo, że jak najprędzej muszę ją zdobyć. Jak przeczytam to podzielę się z Tobą moimi odczuciami :)
    Pozdrawiam i śle buziale :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem czy mam czas na książki z "zapożyczeniami" od HP, ale może (z wielkim MOŻE) kiedyś to przeczytam. A te nazwy i zaklęcia są po prostu rozwalające!! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Już od samej fabuły do głowy wpadł mi Harry Potter. Myślę, że obstawiam jego i niezbyt przepadam za 'kulturalnym plagiatem'. Natomiast bardzo spodobały mi się np. cytaty... Ale najlepsze to jednak były zaklęcia, nie do przebicia! Po prostu wybuchnęłam śmiechem jak je przeczytałam. xD W HP były po łacińsku i brzmiały tak... z mocą, tajemniczo, a tutaj prosto z mostu taki tekścik. Nie no, luzik. Hahah. Z kolei po okładce i tytule nie domyśliłabym się, że to fantastyka.
    Recenzja jak zawsze świetna! :)
    Pozdrawiam,
    nastolatka-marzycielka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Ooooo... nie polubiłybyście się z Cath - główną bohaterką fangirl ;p
    jednym z pobocznych wątków w tej książce, jest to, że nauczycielka uważa, że fanfiction to plagiat, i jest o to spory dramat. i tak, rowell jako potterhead, wzorowała się wymyślając w fangirl, siomon'a snow'a na Harrym, i miało to być raczej zabawne nawiązanie... a potem stworzyła tą książkę, i myślę,że pomimo fantasy wątku, to nadal jest bardziej książka, o życiu, przyjaźni, miłości, a udowodnieniem tego są właśnie ironiczne zaklęcia, bo przecież, kto chciałby czytać kopię harry'ego? gdybyś przeczytała fangirl, wiedziałabyś, że Cath pisząc 'rób swoje', (drugie tłumaczenie tytułu carry on), chciała stworzyć idealne zakończenie dla Basa i Simon'a, w którym będą ze sobą, i 8 część, popularnej powieści. OTP jednak miało stanowić tu motyw przewodni.
    I książka ta to fanfiction, napisane przez Cath w fangirl. Fanfiction, które stanowiło nieoficjalną 8. część książek o Simonie. Tak myślę, w końcu tytuł jest ten sam :)
    Podoba mi się jak piszesz <3 pozdrowionka xx

    OdpowiedzUsuń
  17. No dobra, to jestem xD
    Ja czytałam to wiem o czym mówisz nie :D
    Ej a propos tych Mikołajów czekoladowych - powinien być jakiś paragraf za pieprzenie o świętach przed grudniem. U mnie w mieście już wywiesili napis "Wesołych świąt" - jak go odpalą przed połową listopada to popełnię harakiri.
    A propos Baza to coś czuję, że oddałabyś mu nie tylko serce xDDDDDDDDDD
    Chociaż nie wiem czy on by coś chciał z oczywistych powodów xD
    Daj spokój, ja czekam aż wyjdzie druga częśc, nawet sobie ją sama kupię - co ostatnio jest wielkim wyczynem, bo jestem biedna do porzygu :D
    A z tym ff to tłumaczyłam u siebie jak to jest, jak to wgl powstało, więc sobie luknij, może ogarniesz, chociaz ja też nie do końca do łapię xD
    Dobra, śmigam jeszcze do najnowszego posta, bo coś ostatnio mam tyły u Ciebie :D
    Pa :*

    OdpowiedzUsuń
  18. NA pewno przeczytam! Chociaż zdziwiło mnie, że można tak jawnie coś z czegoś zerżnąć ;/ i ciekawe czy czasem mój zapał nie przygaśnie w trakcie czytania ...

    OdpowiedzUsuń
  19. Trochę czasu minęło od publikacji recenzji, no ale co ja poradzę, że jestem nieogarniętym dzieckiem i dopiero teraz nadrabiam zaległości? No nic.

    Co prawda już listopad - ale owszem jest w cholerkę zimno, siedzę pod kołderką, cały czas wydaje mi się, że jest niedziela, a nie sobota i rano dostałam ataku paniki, że przecież się nie wyrobię w jeden dzień z lekcjami i dlaczego byłam taka głupia, że zostawiłam wszystko na niedzielę xDDD A potem uświadomiłam sobie, że jest sobota - także no, pozdrawiam xD

    Ale skończmy o tym, że jestem życiową porażką - przejdźmy bardziej do tematu recenzji, a właściwie Rowell! Bo ja to miałam sobie w wakacje przeczytać "Fangirl", ale mi to wybitnie nie wyszło i teraz tego żałuję. Bo mam wielką ochotę i na "Fangirl", i na "Nie poddawaj się". I mimo że można czytać drugą pozycję bez znajomości pierwszej, to wolałabym jednak najpierw poznać "Fangirl".

    "Nie poddawaj się" brzmi kosmicznie dobrze. Jest to dziwny twór, ale to dobrze. Bo ja lubię dziwne twory. Przytoczone przez Ciebie cytaty bardzo mi się spodobały, szczególnie ten o koniu xDDD Więc wyczuwam, że polubiłabym się z twórczością, a właściwie z humorem Rowell. Uwielbiam, jak autorzy potrafią tak lekko wpleść przezabawne dialogi. :)

    Te zaklęcia i generalnie nazwy zdają się być kompletną porażką, no ale trzeba to jakoś przeżyć xD (ten humor jest zapewne pomocny) :D

    Dobra dobra, kończę, bo mam wrażenie, że plotę tu bez sensu - dlatego też przesyłam uściski z zimnej Dąbrowy ❤
    Ola aka Zaczytana Iadala

    OdpowiedzUsuń
  20. borsukinsyny:D hahaha
    Sorki , ale po przeczytaniu tego słowa moje skojarzenia wcale nie odnosily się do borsuków a raczej do pewnych służb mundurowych.:D

    OdpowiedzUsuń
  21. Zastanawiałam się czy jest sens komentować post po 3 latach, ale może ktoś trafi tu zastanawiając się czy przeczytać książkę i może stwierdzi, że nie... Dlatego myślę, że muszę wypowiedzieć się w kilku kwestiach:
    1. "zerżnięcie z Harrego" to humorystyczny i zamierzony efekt. Sama Rowell tłumaczy, iż pisząc Fangirl z początku chciała uczynić ją fanką HP, jednak wtedy musiałaby trzymać się faktów z tej książki i przez to dużo czasu poświęcić na research. Byłoby to też ograniczające. (A prawdopodobnie jeżeli by coś nie tak napisała to fanowie HP by ją zlinczowali. ;)) Także postanowiła stworzyć fikcyjną serie złudnie podobną... Dokładniej "Simon Snow jest Harrym Potterem świata Cath (bohaterki Fangirl)". Także te wszystkie zapożyczenia moim zdaniem dodają humoru i uroku opowieści.
    2. Szarobur NIE JEST w żadnym razie odpowiednikiem Voldemorta... Nie chcę pisać żadnych spojlerów, ale mogę chyba powiedzieć, że kreacja "czarnego charakteru" (w gruncie rzeczy Szarobur nie jest nim ani nawet do końca osobą, ale już się zamykam) w "Nie poddawaj się" bije na głowę kreację Voldemorta, który jest zły... bo tak. ;)
    3. Nie rozumiem hejtu na "śmieszne zaklęcia" u Rowell. Jak dla mnie jej reasoning "słowa mają moc, a im więcej są powtarzane tym większą" czyli najpotężniejsze są wierszyki, modlitwy, powiedzonka... jest po prostu GENIALNE. Śmiesznie jak już brzmią zaklęcia z pottera będące mieszanką łaciny, francuskiego, czy czym tam one są :D
    Hmmm... coś jeszcze..? Agatha to też świetna postać!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)