Hej Światełka!
Wszem i wobec oświadczam - wróciłam! Przygotujcie sie na potok
postów, komentarzy, gifów i cytatów (tych ostatnich dopiero w kolejnym poście.
Podróż nie sprzyja zaznaczaniu cytatów ;/). Zapewniam Was, że październik
będzie miesiącem Q. Już ja o to zadbam >;).
Dziś mam dla Was recenzję.... Cóż,
dopiero ją stworzę, ale mam przeczucie, że będzie dziwna. Bo i sama książka
jest dziwna. Specyficzna. Zaskakująca. Ale o tym za chwile. Po trzech
tygodniach milczenia zapraszam Was na recenzję Królowej Tearlingu autorstwa
Eriki Johansen ;).
Królowa nabiła ze mną sporo kilometrów <3 |
Wiele lat temu, gdy znany nam świat
zaczął umierać, ludzie odpłynęli na statkach, aby stworzyć nowy, lepszy dom dla
siebie i swoich dzieci. Tak powstały cztery nowe państwa. Jednym z nich był
Tearling. Z czasem jedno z mocarstw – Mortmesne zaczęło dominować, zastraszać
swoich sąsiadów. Cudowny świat z czasów po Przeprawie zaczął się sypać. Królowa
Tearlingu opowiada o losach królewskiej córki, którą w trosce o jej życie ukryto
gdy była jeszcze niemowlęciem. Kelsea wychowywała się w odosobnieniu aby gdy
osiągnie dziewiętnaście lat wrócić do stolicy i przejąć władzę w kraju. Nie
skażona politycznymi gierkami dziewczyna wkracza do Nowego Londynu z zamiarem
zmiany świata na lepsze… ale czy to w ogóle jest możliwe? Jak zmienić system, który trwa niezmiennie od
dziesiątek lat? W jaki sposób obronić mieszkańców Tearlingu przed rządną krwi
Czerwona Królową, która w każdej chwili może wypowiedzieć wojnę Tearling’owi?
Jak przeżyć w królestwie, w którym każdy chce cię skrócić o głowę lub otruć we
śnie? Cóż, przeczytajcie Królową Tearlingu, a poznacie odpowiedzi na te i wiele
innych pytań ;).
A więc wiecie już co nieco o samej
historii ;) Mogę więc przejść do mojej opinii, którą jak tak teraz myślę,
powinnam podzielić na dwie części: ogromnego hejtu i irytacji pierwszymi 300
stronami, oraz szokiem i uczuciem zaciekawienia towarzyszącym mi przez resztę powieści.
Serio Miśki, przez 3/5 książki byłam
przekonana, że ta recenzja będzie bezlitośnie negatywna... A tu taka heca!
W zasadzie zastanawiam się, czy to aby nie był celowy zabieg... Zaraz wam to
wyjaśnię. Krok, po kroku.
Zacznę może od pomysłu autorki na
tę książkę. Według mnie plan miała
fenomenalny. Sama historia zapowiadała się obiecująco (a w zasadzie nadal sie zapowiada, ale musiałam sporo wycierpieć, aby
dojść do tego wniosku), ale mam wrażenie, że (przynajmniej na początku) Johansen nie wiedziała jak się za nią
zabrać. Brakowało mi w tym logiki,
jakiegoś sensu i ładu. To było nieludzko drażniące. Poznawałam bohatera, któremu z opisu i odczuć
Kelsea nie dała bym więcej jak ze 25 lat
(z resztą główna bohaterka szacowała podobnie), a po kilku stronach
dowiaduje się, że chłop to jest juz grubo po 40-ce. Brawo kurde. Ja rozumiem,
że można się pomylić w ocenie wieku o kilka lat... Ale na litość boską, żeby z
40 zrobić nowe 20? Serio?
Tak więc z początku jest multum
wpadek logistycznych. Później jednak dostrzegłam ich coraz mniej. Nie wiem co
jest tego przyczyną. Może Johansen poszła po radę do kogoś, albo... Sama nie
wiem. W każdym bądź razie z czasem
historia stała się niezła. Okej, może nie powaliła mnie na kolana, ale
przestała denerwować, a zaczęła ciekawić. I to się ceni ;).
Nie mogę pominąć tego, jak spartaczono pierwsze kilka rozdziałów! Bo
wiecie, juz od pierwszych stron autorka zapewniała mnie, że Kelsea nie może
wychylić nosa z chaty, bo zaraz ją ktoś zasztyletuje, a podróż do stolicy to
jest w ogóle mission impossible. No i ja w to uwierzyłam, bo
niby czemu by nie? I wiecie co? Ta cała śmiertelnie groźna podróż to był jeden
wielki śmiech na sali. Nie zdradzę nic więcej ale... Zawiodłam się. Serio. Więcej niebezpieczeństw czyha na mnie jak
idę po bułki do spożywczaka.
Swoją drogą wydaje mi się, że jak
na śmiertelną dziewiętnastolatkę, to Kelsea ma bardzo silną odporność. I nie
chodzi mi tu o umiejętność unikania grypy i przeziębienia. Właściwie wydaję mi
się, że młoda królowa prędzej zginie na katar, niż od zadanej jej rany. Serio, ta laska może oderwać mieczem między
oczy, a i tak na 85% wyjdzie z tego cało. Matko, jak mnie ta jej
nieśmiertelność denerwowała... Grrr! Może i miał tu zastosowanie ten jej
wisiorek (bo jako dowód, ze jest córką
świętej pamięci królowej Elyssy główna bohaterka otrzymała jej naszyjnik, z
takim czaderskim kamieniem, ale o tym później ;)), ale kurde no nie
oszukujmy się: nastolatka umiejąca
jedynie posługiwać się nożem, zarzekająca się, że umie co najwyżej obronić się
przed jednym napastnikiem nagle powala doświadczonego w walce żołnierza jednym
pchnięciem sztyletu..? Czy tylko dla mnie jest to irracjonalne?
A jak juz mówię o tym co mnie w
niej denerwowało (a było tego z początku
sporo), to może opowiem wam o logice
Kelsea. Bo wiecie, ona przez 19 lat była odcięta od świata. Wiedzę czerpała
od dwójki ludzi, którzy w sumie mogli jej wcisnąć największą ściemę, a Kelsea
by im uwierzyła. Można by więc pomyśleć,
że dziewczyna po przyjeździe do stolicy najpierw uda się do regenta,
poczyta jakieś traktaty, umowy, księgi rachunkowe i inne cuda pozwalające
rozeznać się w sytuacji w jakiej znajduje się Państwo, którym od dziś ma władać.
Nic bardziej mylnego! Nie powiem wam
co dokładnie zrobiła młoda królowa, ale... No logiką to sie ona nie kierowała w
tamtym momencie raczej. Okej, to co zrobiła było potrzebne i sama pewnie bym uczyniła podobnie... Ale
najpierw ogarnęłabym kto z kim, po co i dlaczego, a dopiero później pchała kij
w mrowisko.
Na szczęście z czasem decyzje Kelsea stawały się dojrzalsze i bardziej przemyślane. Potrafiłam
znaleźć w nich sens. Pod koniec nawet
udało jej sie zdobyć mój szacunek i sympatię ;). Bo właściwie Królowa
Tearlingu opowiada o tym, jak z zwykłej nastolatki rodzi się prawdziwa
Władczyni. Ze strony na stronę przechodzi przemianę, aby na końcu sprawić,
że człowiek zacznie czekać na kolejny tom. Słowo daję, nie wiem kiedy uciekły
mi ostatnie rozdziały. Nawet nie zauważyłam, że jest już grubo po północy,
kiedy dotarłam do ostatniego zdania.
Erika Johansen sprawiła, że początkowa chęć spalenia tej cholernej książki
przerodziła się w czysta ciekawość dalszych losów młodej królowej.
Kolejnym bohaterem, który przez
całą książkę przechodził osobistą przemianę był Buława. O luju, ja go nie ogarniam. Na początku był burakiem i
gburem. Nagle przeistoczył się w chłodnego służbiste, aczkolwiek odważnego i
sprytnego. Później nagle bum! Buława
praktycznie zaczął sprawować rządy za Kelsea. Nie żartuję Kochani, kapitan Straży Królowej miał w nosie jej
polecenia, na spokojnie jej oświadczał, że nie ma czasu na wykonywanie jej
rozkazów, bo robi coś innego dla Królestwa, ale gdy ta się pytała co robi… on
mówił, że jej nie powie. Fajne królowanie, Kelsea. Widać, że młoda królowa
miała posłuch u swoich ludzi -,-. Na szczęście z czasem Buława się zmienił, i
pod koniec książki zachowywał się jak na strażnika (co prawda nadal lekko niepokornego) przystało. W zasadzie gdyby nie ta jego bezczelność,
to bym mogła go lubić tak całkiem całkiem ;). I ta jego tajemnicza przeszłość… Mam nadzieję, że w kolejnych tomach autorka
rozwieję mgiełkę osnuwającą postać Przywódcy Straży Królowej.
Sam wątek magiczny jest jakiś taki… Kurcze, podoba mi się, chociaż go lepiej
dopracować. Bo póki co to wiem tylko, że w naszyjniku siedzi jakiś duch
zapewne i daje moc Kelsea jak go najdzie ochota. I objawia jej różne wizje (to
jest fenomenalne! Strasznie mi się podoba jak autorka ukazuje te sny <3).
No a Czerwona królowa (która mnie fascynuje. Chcę jej więcej w
kolejnym tomie!) zabawia się z demonami. I to na tyle informacji o
magii, o której można by napisać o wiele, wiele więcej. Mam nadzieję, że skoro
z każdą strona poziom książki wzrastał, to w kolejnych częściach się to nie
zmieni, i Johansen rozwinie wątek magii ;).
Trochę nie ogarniam języka w tej
książce. Chodzi mi o przekleństwa,
bo tak, Johansen sypie od czasu do czasu cholerami i kobietami lekkich
obyczajów. I to jest jakieś takie…
dziwne. Wyobraźcie sobie klnącą sześciolatkę
w różowej sukieneczce, brokatowych bucikach i z dwoma blond warkoczykami. Widzicie to? No to mniej więcej tak pasują
do tej książki wulgaryzmy. Może one miały dodawać pazura, ale mnie tam
bawiły. Były jakieś takie płaskie i na siłę. Jak dla mnie obeszłoby się bez
nich, aczkolwiek nie jest to coś, co
jakoś bardzo przeszkadza. W zasadzie bez problemu można przymknąć na to oko
;).
Jako taką wisienkę na torcie wspomnę
wam o wydaniu Królowej Tearlingu.
Już sama okładka jest świetna, do tego wnętrze zostało dopieszczone do granic możliwości.
Wiecie, że Galeria Książki zamieściła nawet spis treści na samym końcu? Matulu,
kiedy ja ostatnio czytałam książkę ze spisem treści :O! I jest mapka, i takie śliczne fiflaki na początku każdej księgi (bo książka jest podzielona na trzy księgi),
i takie nieco inne fiflaki na początku
każdego rozdziału, a do tego skrzydełka (to
się tak nazywa?) są tak szerokie, ze
niemalże równe z okładką dzięki czemu wydaje się, że Królowa Tearlingu ma
twardą oprawę. Także za wydanie Galeria Książki ma ode mnie sporego plusa,
bo wykonanie cholernie mi się podoba ;).
Tak więc podsumowując Królowa Tearlingu mnie zaskoczyła
podwójnie – najpierw swoją beznadziejnością, a później tym jak bardzo potrafiła
mnie zaciekawić. Książkę mogę polecić tylko osobom, które mają silne nerwy… albo, tak jak ja, czytają ją w
podróży, i nie mają przy sobie niczego
innego do czytania. To ułatwia dotrwanie do tej 300-tnej strony, a później już
jest dobrze ;). Jednak jeżeli jesteś
zwolennikiem książek wciągających od pierwszych stron i wiesz, że nie
wytrzymasz tak długiego chaosu w czytanej powieści, to odpuść sobie tę pozycję.
Serio. Ja tymczasem czekam na kolejną
część ;).
A Więc pora na Was ;) Przyznam, że się za wami stęskniłam, więc napiszcie
chociaż dwa słówka o tym co u Was ;* No i oczywiście co sądzicie o książce!
Czytaliście? Albo może planujecie… lub planujecie ją omijać szerokim łukiem?
Czekam na Was Miśki!
Buziaki ;*
Q.
Mam t@ książkę na oku od jakiegoś czasu, ale wcześniej nie wiedziałam dokładnie o czym jest. Teraz, po Twojej recenzji, bardzo przypomina mi ,,Królów Dary" Kena Liu, których czytałam w czasie wakacji. Nie dość, że klimat jest podobny, to przez większą część książki miałam ochotę wyrzucić ją przez okno - tak mi się nie podobała! Na końcu nastąpił dramatyczny zwrot akcji i wręcz pokochałam tę historię. :D Pierwszy raz zdarzyły mi się tak skrajne emocje w jednej powieści. Cóż... ,,Królowa Tearlingu" nadal pozostaje na mojej liście ,,do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Dominika z Books of Souls
Jak ją kupowałam, to też nie wiedziałam na co się piszę - po prostu pasowała mi do sukienki, która kupiłam chwilę wcześniej :') Brawo ja xD
UsuńEj mam Królów Dary na liście chciejek, ale jakoś mi z głowy wyleciał :O Mam wrażenie, ze gdy sięgniesz po Królową Tearlingu, to przeżyjesz powtórkę emocji zafundowanych Ci przez Liu ;)
Buziaki ;*
Kochana, wróciłaś! Jak dobrze. Brakowało mi cię tu. Co u mnie? Jedynka z matmy, zimno... tak zimno, mówię ci tragedia! Teraz to ratuje mnie wyłącznie kocyk, książka, kakao <3 No ale to już były dwa zdania, przejdźmy do recenzji ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam na liście, "Do kupienia" :) Kurcze okładka ładna (zachęciłaś mnie środkiem <3) opinie też dobre, ale... ja nie dam rady przebrnąć przez te 300 stron. Tak samo miałam z "Syreną" Kiery Cass (nie kupiłam i nie czytałam, a to przez te pierwsze strony) bo 200-300 stron to dla mnie za dużo :/ no cóż. Dobrze, że chociaż cytaty są w miarę :D
Ale postaciami mnie zaciekawiłaś, a szczególnie Buławą :D Trzeba przyznać autorce, że umie wymyślać imiona :D Napisałaś, że chcesz więcej czerwonej królowej..
Wiesz jak to zrobić? Przeczytać ją i Szklany miecz Victorii Aveyard ;) zdania są co do niej podzielone, mi się podobała :) A ty czytałaś?
A no i mnie również strasznie irytuje gdy ktoś jest nieśmierelny. No kurcze! Całe życie w chatce, a jak wyjdzie to od razu zabija najlepszych :(, a no i sam może dostać kulkę milion razy i żyje ...
Ej a może my też tak umiemy? Tylko wiesz, my takie zorientowane i nie wiemy xD
Podsumowywując mój chaotyczny komentarz książkę jeśli kupię to tylko dla cudownej okładki i wznętrza oraz Buławy :D <3 Tak wątek ze snem również warto sprawdzić :) haha może kiedyś i do mnie trafi ? :)
Buziaki :*
sama wiesz kto....
Hahah :D :*
Ano wróciłam :D I odpisuję ci siedząc zawinięta w 2 swetry i koc XDD Przeklęta zimna Polska <3 Czekam na ostatni tom trylogii ^^
UsuńMożliwe, ze tak umiemy xD Ile to razy stawałam oko w oko ze śmiercią jak sobie wlazłam na pasy na czerwonym, albo odkrawałam kawałek palca przy obieraniu ziemniaków... a jakoś żyję!
Zastanawiam się, czy fakt że czytałem tę książkę w podróży nie miał wpływu na odbiór pierwszej połowy ;) Bo wiesz... skupienie w drodze nie jest takie samo, jak to kiedy czytasz siedząc wygodnie w łóżku ;)
Buziole Olu :***
Nie, prawdopodobnie po nią nie sięgnę, zwłaszcza biorąc pod uwagę to co mam obecnie na półce (ktoś mi użyczył swojej biblioteczki <3) i nie wiem czy się z tym do końca roku wyrobie XD Aczkolwiek... powiem Ci, że większość książek, które czytam ma spisy treści ;D Generalnie chyba najfajniejsze i zawsze dopracowane wydania mają SQN i Fabryka Słów. Dziś doszła do mnie paczka z "Krwią i stalą" i książka oczywiście wygląda cudownie <3
OdpowiedzUsuńUuu, szczęściara! Też bym chętnie pomyszkowała w obcej biblioteczce ^^ A już zwłaszcza, gdyby była równie obszerna co ta, o której piszesz ;)
UsuńEj no, a u mnie nie mają :'(
O tak, SQN mają smykałkę do tworzenia perełek <3 O Fabryce Słów się nie wypowiem, bo zerkam na moją biblioteczkę, i albo nie mam żadnej książki od nich, albo mam, ale komuś pożyczyłam :')
A e nie sięgniesz po Królową - nie wielka strata ;) Książka jest fajna, ale znalazłabym multum lepszych :)
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, a po Twojej recenzji jestem bardzo zaintrygowana. Nie przeszkadza mi ta "beznadziejność" na początku, dlatego książka ląduje na wysokim miejscu listy "do przeczytania" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karolilka
Skoro klapa pierwszej połowy nie jest dla Ciebie problemem, to jak najbardziej zachęcam do przeczytania Królowej Tearlingu ;) Może nie wstrząśnie twoim światem, ale zajmie głowę i troszkę zaszokuje - bo na prawdę to co się dzieje na jej początku, a na końcu - to niebo, a ziemia!
UsuńBuziaki :*
Już nie mogę doczekać się zalania twoimi postami. Gifów i świetnych tekstów bardzo mi obecnie brakuje ;) Pamiętaj, podróż do sklepu po bułki może być naprawdę niebezpieczne (możesz na przykład spaść ze schodów- prawdziwa historia, bratu się zdarzyło xD). Co do książki jakoś mnie nie ciekawi, z pewnością do końca mi ją odradziłaś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
Poważnie? :O JAK?! XDDDD
UsuńEJ to spartaczyłam reckę, skoro aż tak ja ci odradziłam :< Ale w sumie nie stracisz aż tak wiele, bo jest masa lepszych tytułów, które wciągną od pierwszej strony ;)
Buziole! :**
Wybacz, ale to zdecydowanie nie dla mnie. Ale cieszę się, że ożyłaś, tęskniłam!
OdpowiedzUsuńNo tak, nie twoje klimaty :) jejku, to brzmi jakbym wróciła zza grobu xDDD ja też się cieszę, bo cholernie mi tego miejsca brakowało ;)
UsuńJa dokładnie parę dni temu w końcu zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę, a teraz po twojej recenzji tak nagle straciłam zapał. Nie lubię, kiedy muszę przebrnąć przez pewną część książki, żeby dotrzeć do tej dobrej. Myślę, że i tak dam tej książce szansę, ale teraz to już nie wiem kiedy. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
moonybookishcorner.blogspot.com
Daj jej szansę, ale uzbrój się w ogromny kubek kakao i ciepły kocyk, żeby coś cię przytrzymało w fotelu przez ten masakrycznie irytujący początek :) Bo warto, bo później jest cacy <3
UsuńCałusy ;*
Opowiadaj jak tam na wyjeździe było! ;D
OdpowiedzUsuńA co do książki, to nie mam mocnych nerwów, nie chcę się irytować przez większość książki, więc sobie daruję, teraz i tak nazbierało mi się książek do czytania. ;D
Chyba wspomnę o tym w jakimś poście na dniach :D A przynajmniej pochwalę się zdjęciami <3
UsuńMam to samo :P Wracam do domu, a tam czeka stosik, a to i tak nie wszystko, co ma do mnie dotrzeć w październiku <3 Mówiłam - wracam z przytupem :D
No okładka, no cudo! ^^ A i Ty mi tu jeszcze zachwalasz, że takie cudowne, że pozmieniali, że aaaa! Wiesz przecież, że skoro ta książka przez 300 stron szału nie zrobiła - to ja jej kijem nie tykam, bo moje nerwy i słomiany zapał tego nie zniosą - A TY TAK MNIE TU OKŁADKĄ KUSISZ!
OdpowiedzUsuńNieładnie, Ulka. Nieładnie.
No cóż, książka wydaj się naprawdę ciekawa. Taka wiesz - z buta wjeżdżam! No, ale z tego co mówisz to jednak nie ma tak dobrze. Ciekawiło mnie to wszystko, ten naszyjnik i rytuały... ^^
Szczerze mówiąc, po tytule myślałam, że znajdę tu same ochy i achy - no i na to liczyłam, bo okładka to zabój <3 xD
Taaaa, no o kilka lat można się pomylić... ale 20 to już magia! Czarna magia, powiadam!
No, książka z Tobą pozwiedzała.
Powiem Ci, że ten 'przymus' czytania jej chyba wyszedł na dobre, c'nie? Mówisz przecież, że czekasz na kolejną część.
Ja więc liczę na to, że następne będą tylko lepsze i nie będziesz musiała lecieć na drugi koniec świata, żebyście się z książką dogadały xDD
Buziakii :**
PS. Kurna, jak wkurza mnie ten mały druczek na Twoim blogu xDDD Nie mam problemów ze wzrokiem, ale albo zawsze powiększam sobie obraz na monitorze, albo oczy mi jeżdżą po ekranie żeby się rozczytać. Brakowało mi tego xD <3 Dobrze, że wróciłaś :D<3
Książka raczej nie dla mnie, ale recenzja bardzo szczegółowa :) Lubię takie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do przeczytania moich fragmentów opowiadania :) Nawet wymyśliłam już tytuł :P Poradź mi czy może zostać czy jednak zmienić :)
Pozdrawiam!
http://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com
Ja pierdziele, czytam te białe literki na ciemnobrązowym tle i dostaję oczopląsu kuźwa xdd
OdpowiedzUsuńIle ja się nasłuchałam jaka to beznadziejna ksiażka!
A tu nagle : no dobra, była całkiem całkiem xd Nie jesteś w ciąży przypadkiem? xdd
Tę książkę widzę gdzies od czasu do czasu w różnych wydaniach, a twarda oprawa raz mnie naprawdę kusiła, ale zobaczyłam kilka negatywnych opinii i sobie podarowałam. Nadal nie jestem przekonana, nie widzę sensu męczyć się 300 stron, zeby przebrnąć do tych 200 w miarę ciakawych -.- Mogę sobie przecież poczytać ksiązkę Rowell o dwóch gejach prawda? xDD
Zdjecie cud miód <3
Powiem Ci, ze ostatnio mam problem z cytatami, bo trafiam na troche mniej humorystyczne ksiazki i ciezko znaleźć coś wartego uwagi ;/
Mam nadzieję, że teraz nadrobisz ten brak na blogu :*
WRÓCIŁAŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńI od razu zrobiłaś świetne wejście!
Książka czeka gdzieś tam na szarym końcu listy do przeczytania. Z początku miałam na nią wielką ochotę, ale potem mój entuzjazm przygasł. Dobrze, że napisałaś tą recenzję, bo chyba na śmierć bym o niej zapomniała. Wszystko w tej książce mnie ciekawi! Począwszy od Kelsey, przez niesfornego strażnika, Czerwoną Królową aż po samą magię. Liczę na spory kawał dobrej historii i mam nadzieję, że się nie zawiodę. Planuje tylko wyposażyć się w to drugie wydanie, które moim zdaniem jest sto razy ładniejsze.
Nie wiem gdzie mieszkasz i jaką drogę musisz pokonać po bułki do spożywczaka, ale będę telepatycznie wysyłać Ci moją energię w razie, gdybyś musiała skopać komuś tyłek....w ciemnym zaułku....koło kontenerów....kiedy przez ulicę przebiegnie czarny kot...........A nie ważne! :D Wiedz, że jestem z Tobą i będziesz mogła w spokoju iść po śniadanie!
Napisałabym Ci w dwóch zdaniach, co u mnie, ale myślę, że to straszna nuda czytać o tym, co się działo u kogoś, kiedy Cię nie było. Chyba, że jesteś szpiegiem i zbierasz informację o wszystkich osobach w Polsce, wtedy.........tym bardziej Ci nie powiem :P
Chcę Cię tylko przeprosić za to, że pomimo tego, iż (:D) jest 21 października, nadal nie dostałaś ode mnie maila z opowiadaniem. Myślę, że za szybko podjęłam się obietnicy, której nie udało mi się spełnić. Nie chcę się tu jakoś bezsensownie wykręcać, ale kiedy wróciłam do szkoły, to zdzieliła mnie ona pięścią w twarz, przez co przez ostatni miesiąc siedziałam tylko nad książkami. Przygotowania do egzaminu, konkursu i sprawy bieżące jednak trochę czasu zajmują, więc nie miałam czasu pomyśleć, a tym bardziej napisać opowiadania dla Ciebie. Obiecuję (znów to robię), że jeśli tylko dorwę więcej czasu wolnego i będę miała jaką taką wenę, to napiszę historię dla Ciebie z wielką przyjemnością. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że się nie gniewasz.
Buziaki! :*
O Matyldo, kolejna książka do przeczytania! Wspaniale, jestem jej bardzo bardzo ciekawa. Zobaczymy co z tego będzie, bo skoro wywołała u Ciebie tyyyle emocji to ja już nie mogę się doczekać co czeka mnie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jak zawsze cieplutko!
http://zapachstron.blogspot.com/
Dużo słyszałam o tej książce! Dużo osób się nią zachwycało, a ja oczywiście jeszcze jej nie przeczytałam :D Sięgnę... kiedyś, nie mówię nie, ale teraz czytam kryminały i thrillery :)
OdpowiedzUsuńTrochę mnie zaznajomiłaś z pozycją, która czeka na mnie na półce (ale chyba jeszcze trochę poczeka, biorąc pod uwagę to, że masz mieszane odczucia co do niej, i że jeszcze tyle pozycji muszę przeczytać, w sumie to zobaczymy..). Mnie również oczarowała okładka, choć mam inną niż ty (twarda oprawa, graficznie też inna), nie wiem czy ją widziałaś, ale jest cudowna, w szczególności grzbiet!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, http://seekerofthebooks.blogspot.com/