niedziela, 8 września 2019

Jak wygląda życie w szpitalu psychiatrycznym? | W skali od 1 do 10 Ceylan Scott

*Rany i krew widoczne na zdjęciu to charakteryzacja wykonana z pomocą wosku oraz sztucznej krwi. Zdjecie nie ma na celu zachęcać ani prowokować do samookaleczenia. Jest ono nawiązaniem do treści książki oraz problemu, z którym boryka się główna bohaterka.

Czołem Wam!
Za młodzieżówki od YA! biorę się w zasadzie w ciemno. Do tej pory trafiałam na same mądre, ciekawe perełki. Czy W skali od 1 do 10  Ceylan Scott dołączyło do tego zaszczytnego grona?

„Po próbie samobójczej siedemnastoletnia Tamar trafia do szpitala psychiatrycznego dla nastolatków. Dziewczyna przez lata się samookaleczała, zmagała się z ogromną nienawiścią do samej siebie i próbowała topić rozpacz w alkoholu. W trakcie pobytu poznaje wiele osób z różnymi chorobami. Zaprzyjaźnia się zwłaszcza z dwójką z nich: Jasperem, chłopakiem, który ma anoreksję, oraz Elle – nastolatką z chorobą afektywną dwubiegunową.
W szpitalu nieustannie musi tam odpowiadać na pytania lekarzy: Dlaczego zaczęła się samookaleczać? Co sprawiło, że zaczęła się nienawidzić? Jak się czuje, w skali od 1 do 10? Jest jednak jedno najważniejsze pytanie, na które Tamar nie jest w stanie odpowiedzieć nawet samej sobie: czy jest winna śmierci swojej przyjaciółki Iris?”*


Na początku byłam tą książką bardzo zaciekawiona i stan ten utrzymywał się niemalże do samego końca historii Tamar. Ale samo zakończenie… Z resztą powoli, po kolei.


 Podobał mi się czarny humor głównej bohaterki. Te jej przemyślenia i obserwacje sprawiały, że uwierzyłam w jej postać, w nastolatkę z problemami, której nikt nie rozumie, a ona nie wie jak lub po prostu nie chce pozwolić się zrozumieć.  Ciekawym rozwiązaniem było dawkowanie nam informacji o tym, dlaczego Tamar trafiła do szpitala psychiatrycznego, przeplatanie tego co tu i teraz retrospekcjami z życia głównej bohaterki. Podobało mi się to subtelne budowanie napięcia i pobudzanie mojej ciekawości. Chciałam dowiedzieć się, co się wydarzyło wtedy, nad rzeką, a Ceylan Scott konsekwentnie trzymała mnie w niepewności. Dobre to było, podobało mi się.


Podobnie jak umieszczenie w tej historii postaci drugoplanowych, którym doskwierały różne inne choroby. Chociaż tu już zaczynam mieć mieszane uczucia. Z jednej strony sposób, w jaki to wszystko zostało ukazane był intrygujący – nie dostałam tu medycznego, sztywnego bełkotu. Nie była to też taka przeciętna narracja osoby zdrowej, która ocenia kogoś chorego. Wszystkie te problemy były pokazywane z perspektywy chorego – nie tyle jako coś złego, a raczej jako coś, co dla niego jest czymś, co robi celowo, świadomą decyzją,  którą mu „dobrze” mimo iż jest to społecznie uznane jako szkodliwe. Nie wiem, czy dobrze wam to wyjaśniłam, ale… chyba lepiej nie potrafię. Z drugiej jednak strony momentami miałam wrażenie, że autorka bagatelizuje niektóre kwestie, że niepotrzebnie upraszcza sprawy, które wcale nie są tak proste.


Szczyt uproszczania wydarzył się jednak dopiero na ostatnich stronach książki. Ja nie wiem co tam się wydarzyło, serio. Dopóki nie dotarłam do zakończenia, nie rozumiałam czemu ludzie na Instagramie w komentarzach i prywatnych wiadomościach pisali mi, że ta książka jest słaba. Dla mnie taka nie była i nadal nie jest, jednak… już rozumiem o co im (chyba) chodziło. Otóż przez całą książkę Tamar ma myśli samobójcze, okalecza się, etc. i nagle (UWAGA, SPOILER!!!) … jej to przechodzi. Tak jakoś… po prostu. Na jednej stronie jest chora, a na kolejnej już nie. Jak śpiewał nasz sławny muzyk: Jak do tego doszło? Nie wiem. Ale doszło. I dla mnie był to jedyny słaby punkt tej książki.


Finalnie więc ciężko mi powiedzieć czy książka mi się podobała. Odnoszę wrażenie, że może ona trafić do młodego czytelnika, że takie przedstawienie problemu może go zaciekawić do tego stopnia, aby sam poszperał, poczytał i zgłębił temat. Wydaje mi się więc, że dla młodzieży będzie to swego rodzaju  intrygująca perełka wyróżniająca się na tle tych wszystkich błahych młodzieżówek, nawet pomimo mankamentów, o których wspomniałam wyżej. Jeżeli jednak szukacie poważnej książki, która sama w sobie da wam ogrom wiedzy o chorobach psychicznych lub życiu w szpitalu psychiatrycznym – niestety, nie tędy droga. Czy polecam tę książkę? Hmmm… no dobra, może nie polecam jej tak bardzo, jak chociażby Listów do utraconej (<3), ale w sumie… dlaczego by nie poświęcić jednego wieczora historii sarkastycznej pacjentce szpitala psychiatrycznego? ;)





Tytuł oryginału: On a Scale of One to Ten
Tłumaczenie: Agata Byra
Wydawnictwo: YA!
Ilość stron: 304

*źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4884820/w-skali-od-1-do-10


6 komentarzy:

  1. Gdzieś mi ta książka ostatnio mignęła, ale nie byłam i raczej nadal nie jestem do niej przekonana. No i chyba mocno by mnie drażniło jej zakończenie - no bo jak tak nagle bohaterkę opuściły takie myśli? To takie... nierzeczywiste.
    Pozdrawiam :)
    https://life-ishappiness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem psychologiem, więc klimat tej książki jest mi bliski i chętnie ją przeczytam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy artykuł, z chęcią przeczytam kolejne.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)