środa, 8 listopada 2017

Ogarnij dupsko! | Bullet book. Bądź pięknie zorganizowana, David Sinden

Czołem Szyszunie!
Ale mam urwanie głowy (żeby nie powiedzieć dosadniej xD), nie wyobrażacie sobie! Jedynym ratunkiem, a zarazem moim największym przyjacielem ostatnich tygodni jest  kofeina. A wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby Ula umiała lepiej organizować sobie czas. Ale nie umie. Ale się uczy. Jak się uczy?  Otóż uczy się z pomocą jednej z dwóch książek, o których dziś zamierza wam co nieco opowiedzieć.  Pora na słów kilka o Bullet book. Bądź pięknie zorganizowana.  O drugiej, ściśle z tą powiązanej opowiem wam niebawem ;).I już na wstępie melduje, że ten post z pewnością poprowadzę inaczej, niż mam to w zwyczaju, bo i wspomniane książki nie są czymś, o czym zwykłam tu pisać ;).




Jak już wspomniałam, jestem organizacyjną łajzą. Nigdy nie umiałam prowadzić terminarza, nie lubię zapisywać sobie rzeczy w kalendarzu (który rok w rok staram się prowadzić… z marnym skutkiem), no po prostu jakoś ciągnie mnie do organizacyjnego chaosu. Jednak od tegorocznych wakacji, podczas których na każdym kroku trafiałam na zdjęcia ślicznych bulle journali – czy to na fejsbukach, czy na instagramach, czy na snapie – postanowiłam, że tym razem nie poddam się, założę własny bullet i będę go skrupulatnie prowadzić.



Tsa… wyszło z tego całe nic. I tu z pomocą przyszło mi niespodziewanie wydawnictwo Insignis, wydając chyba specjalnie z myślą o mnie „gotowy” bullet -  Bullet book. Bądź pięknie zorganizowana. I tak oto od kiedy przyszedł on do mnie staram się zaglądać do niego jak najczęściej, uzupełniać kolejne strony, pilnować się i…. i póki co jakoś mi to idzie! Dlatego też chcę wam pokrótce opowiedzieć o tym co w tym jest dobrego, co złego, czy warto i czemu warto :D

Pierwotnie planowałam pokazać wam kilka stron uzupełnionych. Jednak dopiero w praniu wyszło, że ten Bullet jest mocno osobistym tworem i koniec końców moje zapiski pozostać muszą tajemnicą. I wcale nie chodzi o to, że bazgram jak kura pazurem ;')


Przede wszystkim wydaje mi się, że taki „przygotowany” bullet jest idealny dla organizacyjnych łajz i laików, takich jak chociażby ja. Fakt, że książka oferuje nam gotowe tabelki, wykresy, kartki z kalendarza i wszelkiego rodzaju formy systematyzacji myśli zachęca do uzupełniania go – nie musimy sami bawić się w rysowanie tego wszystkiego, możemy od razu przystąpić o działania. Dla początkujących może być to spory atut, wiem po samej sobie – dla mnie największym problemem w założeniu bullletu był fakt, ze po narysowaniu ślicznych, kolorowych i perfekcyjnych tabelek, obrazków, list i ramek traciłam ochotę na uzupełnianie ich. Tu tego problemu nie ma – wszystko mamy podane na tacy, pozostaje nam tylko znaleźć chwilkę na zastanowienie się i uzupełnienie wybranych stron ;)



Bardzo podoba mi się to, że bullet nie narzuca nikomu konkretnej kolorystyki – każda strona jest monochromatyczna, ilustracje to wyłącznie kontury, które według własnego uznania możemy pozostawić bez wypełnienia, albo pokolorować je tak, aby nam się podobały. Ja mój bullet z pewnością pokoloruję, niech no tylko znajdę na to czas!



Zdecydowaną zaletą tej książki jest przejrzystość, jaką nam ona oferuje. Tu wszystko jest proste, czytelne i łatwe w ogarnięciu, a jednocześnie nie jest zrobione .. no nie jest brzydkie. Marginesy są ozdobione kwiatowymi motywami, ale to wcale nie dociąga uwagi od tego, co znajduje się na danej stronie. Co kilka kartek pojawiają się motywujące cytaty, co również liczę na plus tej książeczce. Jeśli jakiś element pojawia się po raz pierwszy, to dostajemy króciutką instrukcję co mamy w nim zrobić, często jakieś wskazówki jak to zrobić, oraz informację o tym, co da nam uzupełnienie danej strony. Przykładowo kiedy  traficie na stronę poświęconą „ubraniowemu detoksowi” dziennik powie wam, żebyście nie zaglądając do szafy wypisali to, co się w niej znajduje i co lubicie nosić. Pod miejscem na tę listę natomiast znajdziecie notkę, że dobrym pomysłem jest pozbycie się ubrań, których nie wymieniliście, a następnie dowiecie się co da wam taki detoks – „Nadmiar przytłacza. Ogranicz swoją garderobę, a będziesz lepiej się czuła i lepiej wyglądała” ;)



Pewnie jesteście ciekawi co takiego znajdziecie w tym bullecie? Śpieszę z odpowiedzią! Bullet book. Bądź pięknie zorganizowana  zawiera w sobie stałe elementy, takie jak: mój miesiąc, rejestr zadań, moja skarbonka, czy czas dla mnie, oraz ogrom pojedynczych stron poświęconych różnym aspektom życia. Znajdziecie w nim m.in. kartę przeznaczoną na drobne remonty, czyli uporządkowanie waszego mieszkania, stronę, na której przez miesiąc możecie monitorować swoje obowiązki, znajdziecie w nim miejsce na wasze credo, na spis wizyt u lekarza… szczerze powiedziawszy jest tu tego masa. Konkretniej  110 różnych stron, w tym 51 to elementy powtarzające się – strona z kalendarza na dany miesiąc (co ważne – tu nikt nie narzuca nam, że mamy zacząć w styczniu, a skończyć w grudniu. Mamy pełną dowolność tego kiedy po bulle sięgniemy :)), skarbonka, mentalny detoks, koło równowagi i kilak innych, a reszta to aż 59 różnorakich kartek. Każda z nich jest ciekawa, każda inna, i chociaż może nie w każdej widzę sens, to jakoś czerpię chorą satysfakcję z uzupełniania ich. Czy to dobrze o mnie świadczy..? A! Dodajcie do tego również 51 stron, na których możecie pisać co tylko wam do głowy przyjdzie – tak zwane tygodniowe szablony, które znajdują się na końcu bulletu ;).



Zgrzytem w mojej opinii jest fakt, że ta książka jest przeznaczona wyłącznie dla kobiet – wszystkie czasowniki są odmieniane w rodzaju żeńskim. A co z męską częścią społeczeństwa? Z jednej strony rozumiem, czym to jest kierowane – to my, kobiety, zwykle lubimy bawić się w wszelkiego rodzaju notesiki, kalendarze, spisy, listy i inne takie, a panowie raczej tego nie praktykują. Jednak z drugiej strony są przecież panowie, którzy z chęcią kupiliby taki bulle i ogarnęli to i owo z jego pomocą – mój luby na przykład :D. Tak więc mam cichą nadzieję, że Insignis nie zapomni o płci brzydszej i wyda również „wersję męską” bulletu.



Jako plus policzyć mogę również jej wymiaryBullet book jest na tyle mały, że bez problemu mieści się w torbie/plecaku i nie zagraca jej, ale też nie jest takim drażniącym, małym gówienkiem, w którym nie ma miejsca na zapisanie trzech słów na krzyż. Jest w sam raz. I jet śliczny. To też mu się chwali :D



A więc jeśli zapytacie mnie, czy warto w niego zainwestować, to odpowiem, że chyba warto. „Chyba”, bo sama testuję o od zaledwie kilku tygodni. Na ten moment się sprawdza i sprawia mi ogromną frajdę, a tym samym w jakimś stopniu powolutku pomaga nauczyć mi się organizacji czasu. Polecić więc go mogę wszystkim tym, którzy tak jak ja mają skłonność do działania impulsywnie i spontanicznie, a chcieliby to przynajmniej po części okiełznać. Bullet book jest idealnym pomysłem na prezent dla przyjaciółki, siostry, żony czy dziewczyny, o ile lubi takie rzeczy. Pamiętajcie jednak, że to jest już gotowy produkt – nie będziecie mieli możliwości dodania do niego własnych tabeli, rubryczek i tego typu rzeczy, a jedynie to, co już w nim umieszczono. Dla tych z was, którzy woleliby móc stworzyć własny Bullet od A do Z, ale nie wiedzą jak się za to zabrać, albo mimo najszczerszych chęci ich zdolności plastyczne na to nie pozwalają przyjdę z ratunkiem już wkrótce, niosąc pod ręką fenomenalny poradnik o tym, jak poradzić sobie z takim wyzwaniem ;).



Pora na Was! Czy są na sali książkoholicy, którzy już prowadzą swoje bullety? A może skusicie się na Bullet Book? Jak to jest z waszą organizacją? Czekam na was miśki!



Trzymajcie się ciepło. Serio. Bo mrozy idą. I orkan Grzegorz. Głupei to już go nazwać nie mogli swoją drogą…

Ula ;*

PS. Mój luby prosił, aby do pożegnania dopisać, że Grzegorz mu rynnę urwał. To wspominam. Hultaj jeden. Dobrze, że mi nie urwał!



10 komentarzy:

  1. Nigdy nie miałam czegoś takiego, ale mnie zaintryowałaś :) Ślicznie wykonane!
    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się bawię w bullet journal - pierwowzór tego, wykonany w pełni samodzielnie w zeszycie, dostosowany do moich potrzeb. Nie zamienię na nic innego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie podoba mi się nazywanie tej książki "bullet journalem". Dlaczego? Bujo jest metodą, która opiera się na zupełnie swobodnym, "własnym" planowaniu, a tu mamy narzucone z góry tabelki czy kolekcje. Nazwałabym to raczej "swobodnym planerem" (ze względu na brak narzucenia rozpoczęcia od ko konkretnego miesiąca). Abstrachując jednak od samej nazwy, jest to ciekawa alternatywa dla osób, które niekoniecznie chcą rysować tabelki i zastanawiać się nad nimi. I to jest dobre. Ja proaadzę swój bujo, którego się jeszcze uczę, ale jestem bardzo zadowolona z tej metody. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W sierpniu chciałam założyć bujo, nawet narysowałam to wszystko po czym wyrwałam wszystkie kartki i stwierdziłam, że jestem beznadziejna i mi się to nie podoba.Dlatego bardzo mi się podoba pomysł z tym bullet book :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie jest to książka, którą chcę posiadać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam wrażenie, że to coś samo w sobie jest niezorganizowane... Wolę jednak sama się ogarniać we własny sposób, z pustymi kartkami i własną formą organizowania.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja raczej mam wszystko w głowie... a jak nie, to w komórce. Zawsze mam przy sobie min. jedną książkę i dodatkowy kalendarzyk tylko pogorszyłby sytuacje moich pleców. Ładnie wyglądają takie rzeczy, ale bym z niej raczej nie korzystała.

    OdpowiedzUsuń
  8. Od kilku miesięcy prowadzę swój Bullet Journal i wielokrotnie uratował mi już życie. Chociaż jestem raczej dobrze zorganizowana, to muszę wszystko sobie zapisywać - listy, zadania do zrobienia, przypominajki - bo moja pamięc jest świetna, ale krótka. Bullet Book wydaje się naprawdę fajny, chociaż, szczerze mówiąc, wolę sama robić swój dziennik od początku do końca. Obawiam się, że w takim "gotowym" znalazłyby się działy, które nie byłyby mi potrzebne. Jednak jeśli znajdę Bullet Book w sklepie, na pewno przeglądnę go w poszukiwaniu inspiracji :)

    Pozdrowienia i buziaki!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawy pomysł, ale na razie wystarczy mi zwykły kalendarz na moje potrzeby. :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam z firmy Moleskine taki Book Journal przystosowany dla moli książkowych :) Postanowiłam, że od nowego roku zacznę go uzupełniać, przyda się przy prowadzeniu bloga :D

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)