wtorek, 8 listopada 2016

Kłamstwo ma krótkie nogi... zwłaszcza gdy się jest Prawdodziejką ;)

Ahoj Kózki!
Zaczynam się zastanawiać kiedy zabraknie mi pomysłów, na te jakże barwne powitania :’) Ale na chwilę obecną daję radę i jeszcze przez jakiś czas planuję kontynuować tę tradycję! Dziś mam dla Was smaczny kąsek, który powinniście schrupać w tym roku… no, albo w następnym. Ewentualnie za dwa lata :D. A o czym mowa? Cóż, w końcu mogę sklecić dla Was recenzję Prawdodziejki autorstwa Susan Dehnard ;).



FABUŁA W PIGUŁCE ;)
Wiele lat temu na terenie całych Czaroziem toczyła się wojna, której kres położył Rozejm podpisany przez walczących. Na jego mocy państwa na czas dwudziestu las obiecały zaprzestać walk. Po dziewiętnastu latach od podpisania dokumentu władcy przystępują do negocjacji, mających na celu przedłużenie Rozejmu. W tym samym czasie dwójka młodych czarodziejek – Safi oraz Iselut czają się w przydrożnych zaroślach, chcąc napaść na wóz transportujący pokaźną sumkę pieniędzy, która pozwoliła by dziewczynom w końcu prowadzić niezależne życie. Ten skok ma im zapewnić wolność… ale dzieje się dokładnie na odwrót. Konsekwencje ich napaści będą je gonić przez całe Czaroziemie. W pościg za czarodziejkami udadzą się władcy, pragnący schwytać Safi – jedyną prawdodziejkę, ćmiącą rozpoznać najmniejszy fałsz. Czy uda się przedłużyć Rozejm? Po czyjej stronie opowie się Safi? I jaką moc skrywa Iselut? Pytań, jakie rodzą się podczas lektury Prawdodziejki nie sposób zliczyć. Czytajcie więc Moi Drodzy! To jedyny sposób, aby poznać odpowiedzi na… cóż, przynajmniej na część z nich ;)

OSTRZEŻENIE! POCHŁANIACZ CZASU!
Tak, wiem, że opis nie zachwyca, ale nie umiałam jakoś stworzyć czegoś krótkiego, wyzbytego spoilerów, a zarazem wyjaśniającego o co biega w książce :’( Wybaczcie, następnym razem będzie lepiej ;). Musicie uwierzyć mi na słowo, że historia jest warta uwagi… bo tak! (odwieczny argument każdego rodzica xD) Muszę Wam się przyznać, że obawiałam się Prawdodziejki. Nastraszono mnie, że będzie to droga przez męki, więc z początku starałam się odwlec czytanie tej książki. A, no i skrupulatnie omijałam wszelkie recenzje Prawdodziejki – nie lubię czytać tekstów dotyczących czegoś, o czym sama wiem, ze będę pisała w najbliższym czasie. Także nie miałam wglądu w opinie innych, z wyjątkiem tych z rozmów prywatnych, a one nie zachęcały. No ale mus to mus, w końcu zaparzyłam sobie ogromny kubek gorącej herbaty, przygotowałam herbatniki, poduchę i koc, zgarnęłam Dziejkę (wybaczcie, ale Prawdodziejka jest strasznie długa, więc postanowiłam ją zdrobnić do Dziejki. Nie pogniewacie się, prawda? J)… i przepadłam. Serio, jak czytać zaczęłam, tak z trudem się oderwałam na rzecz ohydnej matematyki. I tak oto każda wydartą szkole wolna chwilę przeznaczałam na czytanie kolejnych rozdziałów. A musicie wiedzieć, że listopad zasypał mnie sprawdzianami i czasu na czytanie mam cholernie mało. Swoją drogą, jeśli macie problemy z snem, to kategorycznie zabraniam wam czytania Prawdodziejki! Słowo daję, tyle godzin, ile zmarnowałam leżąc w łóżku i zastanawiając się co bym odkryła, gdybym przeczytała jeszcze tylko jedną (tsaaa…) stronę, to naprawdę okrutna kradzież czasu! Tak więc Dziejkę odradzam – nic tylko wam w głowie zawróci, spać nie da i czas ukradnie. No same minusy, nieprawdaż? ;)


WIĘC CHODŹ, POMALUJ MÓJ ŚWIAT…
O tym muszę Wam powiedzieć, bo pieruńsko mi się spodobał ten motyw. Otóż wiedzcie, że ludzie w całych Czaroziemiach emitują, wytwarzają, czy… nie wiem jak to fachowo nazwać, w każdym bądź razie wydzielają z siebie wielobarwne nici. Każdy kolor odpowiada jakiemuś odczuciu, emocji. Więziodzieje, czyli jedni z wielu rodzajów czarodziejów stworzonych przez panią Dehnard mogą te nici widzieć, mogą pleść z nich kamienie więzi i tworzyć inne cuda. Kurczę, coś dziś mi opornie idzie operowanie słowem :/ Grrrr! Ale wracając do kolorowych nici – bardzo, ale to baaardzooo podobały mi się rozdziały widziane oczami Iseult, która była właśnie więziodziejką (aczkolwiek specyficzną >;)). Możliwość wglądu w serca innych, odczytania ich emocji i wykrycia obecności na podstawie kolorowych nici Więzi ogromnie przypadła mi do gustu. To było prawie tak fajne, jak smoki. PRAWIE :D.

NIE KAŻDEMU MAGOWI CZARODZIEJ NA IMIĘ
Ano właśnie, tym mnie straszono. Susan Dehnar w Prawdodziejce postanowiła dość konkretnie uporządkować magię. Nie dość, że każdy z czarodziejów włada tu jedynie jednym z pięciu żywiołów, to każda z tych grup podzielona jest na podgrupy. Brzmi trochę jak binominalne nazewnictwo, to od Linneusza (ha! Miało się tę szóstkę z biologii xD), i gdy tak wydrze się z tekstu to całe nazewnictwo, zamknie w cudzysłowie i powie tak o, na serumater, po przecinku, to brzmi debilnie. No bo sami popatrzcie: prawdodziejka, wododziej, więziodziej, wiatrodziej, krwiodziej... to nie brzmi dobrze. Momentalnie mi się skojarzyło z babojagołakami z Nie poddawaj się xD Ale kiedy czytałam książkę, to w najmniejszym stopniu mi te kalekie nazwy nie przeszkadzały. Były bo były, no i co im zrobię? Taka mikro rysa na szkle, w samym rogu ekranu, i to tam, gdzie nie leci film, a jest ten czarny pasek. Jednym słowem – drobiazg ;).


OD KIEDY ŻMIJA TO FACET?!
To będzie minus tak mały, że ledwo widoczny i w sumie mogłam go podczepić pod poprzedni, ale jednak go oddzielę. Bo żmijom się należy. Rozumiem czemu autorka wojowników specjalizujących się w truciznach nazwała żmijami. Czaję. Ale kurna! Czemu, ja się pytam CZEMU pani Dehnard z cudownej, jak byk od wieków odmienianej w rodzaju żeńskim żmii zrobiła faceta, i tak też odmieniała to słowo w całej Dziejce? Nie rozumiem :’(.

JAK KRWI SIĘ BOJĘ, TAK JEGO…
Wyobraźcie sobie mnicha. Macie go? To teraz czym prędzej załatajcie mu tę łysinkę na czubku głowy, zdejmijcie szaroburą szatę i zetrzyjcie mu z buźki pobożny uśmieszek. A, i koniecznie odmłódźcie chłopa, tak do dwudziestu wiosen niech ma, nie więcej. I obwieście go mieczami, sztyletami i innymi ostrymi zabawkami, niechaj będzie szczupły i śliczniutki. Teraz natchnijcie osobnika magią pozwalającą władać nad krwią wszystkich istot żywych – zatrzymywać pracę organów, odłączać fonię i wizję, wyczuwać człowieka po samym zapachu jego czerwonych krwinek i płytek krwi – która będzie zapalać jego oczy czerwonym blaskiem. Macie to? A więc poznajcie mojego męskiego ulubieńca,  krwiodzieja Aeduana <3. Niby jest to postać zła, bo goni za Safi z zamiarem porwania jej, no albo przynajmniej zabicia, ale mam nieodparte wrażenie, że mnich jeszcze mnie zaskoczy. Nie mogę doczekać się kolejnego tomu, w którym mam nadzieję na jeszcze więcej Aeduana i jego krwistej magii. I mówię to ja, która panicznie krwi się boi, a to chyba o czymś świadczy :P.


DOBRY KSIĄŻĘ NIE JEST ZŁY ;)
Zgodzicie się ze mną prawda? Która z nas nie chciała by mieć takiego własnego, osobistego księciunia, niechaj pierwsza rzuci kamieniem! A w Prawdodziejce znajdziecie aż dwóch takowych, wolnych i do wzięcia! Pierwszym z nich jest Leopold, którego w całej książce niestety jest niewiele, ale żywię nadzieję, ze w kolejnym tomie dostanę go w porządnej dawce, bo polubiłam typka. Okej, muszę przyznać, że przejrzałam go… i przez to nie mogłam go znienawidzić. Dehnard mogła nieco bardziej zamaskować manipulacje księcia, bo wtedy mogłabym odkryć go na nowo i zachwycić się nim dwukrotnie… ale w sumie jeden zachwyt też mi wystarczy, ten początkowy. Leopold urzekł mnie swoją pozorną beztroskością i bezczelnością. Jestem ciekawa gdzie się teraz podziewa i czy zdoła zaskoczyć mnie czymś w kolejnej części cyklu.
Drugim z książąt jest Merik Nihar, który byłby moim numerem jeden, gdyby nie Aeduan. Peszek :’). Nie mniej jednak zapałałam do Merika ogromną sympatią. Podobała mi się jego honorowość i upór. Nie bez znaczenia było też to, jak troszczył się o swoja załogę (a, bo Merik jest admirałem <3 Ma statek i w ogóle, także… No kurde, już samym tym statkiem mnie kupił xD). Współczułam mu, gdy dowiedziałam się, co spotkało jego ojczyznę, i w jak opłakanym jest ona stanie. Merik zdobył dość pokaźny kawałek mojego serducha, a że kolejny tom nosi tytuł Wiatrodziej, a tak się składa, że właśnie taką magią włada książę Nihar… to coś czuję, że w następnej części wiele razy się z nim spotkam <3. Cudownie!

CUDOWNIE NIE IRYTUJACE KOBIETY
Nie, nie, wzrok Was nie myli. Dehnard postanowiła ulżyć czytelnikowi i stworzyła postacie żeńskie, które nie doprowadzają człowieka do szewskiej pasji. Zarówno Safi, jak i Iseult mają charakterek (chociaż ta pierwsza zdecydowanie bardziej pieruński), mają mózgi, i w mniejszym lub większym stopniu z nich korzystaja. Co prawda nie umiem nadal pojąć czemu jak dawano im pelerynę niewidkę, która ukryłaby ich przed ścigającym je krwiodziejem, to laski raz za razem ją wyrzucały. To było idiotyczne. Ale na ogół działały dość zmyślnie, odważnie i potrafiły zaskarbić sobie moją sympatię ;). Dodatkowo wątek mocy Iseult mnie intryguje, ale nie mogę Wam powiedzieć nic wiecej. Będę milczeć jak grób!

UWAGA! PRODUKT ZAWIERA ŚLADOWE ILOŚCI MIŁOŚCI!
Dosłownie. Bo owszem, w książce nie zabrakło wątku miłosnego (a mam przeczucie, ze w kolejnych częściach pojawi się też drugi ;)), ale nie był on przytłaczający, nie zdominował historii. W zasadzie akurat ten aspekt książki był do przewidzenia. Z góry można było założyć, że admirał poczuje mięte do prawdodziejki, bo chemię miedzy tą dwójką czuć było na kilometr. Z resztą rozdziały, w których Iseult opisywała nici więzi, które widziała nad Safi i Merikiem definitywnie zdradzały, że będą z tego dzieci. Mimo wszystko podobał mi się ten wątek ;). Był taki przyjemny, czasami z delikatnym pazurem, ale takim… świeżo po wizycie u kosmetyczki. Miłość była poprowadzona po bożemu, nie ciśnięto mi jej prosto w twarz, a krok po kroku wprowadzono do całej historii. I to się chwali, i za to się dostaje plusika ;).

Wybaczcie ten ogromny cytat, al musiałam <3 Łapcie namiastkę opisu tańca!

TAŃCZ – NIE ŻAŁUJ PODŁOGI! TAŃCZ – NIECH NIOSĄ CIĘ NOGI!
Chyba pierwszy raz w mojej recenzji pojawi się coś dotyczącego konkretnego fragmentu tekstu. Nie bójcie się, to żaden spoiler :P. Ogólnie opisy w książce są niezłe. Czyta się je przyjemnie, nie są pieruńsko długie, a i wyobraźnię potrafią pobudzić. Ale to, jak Dehnard zobrazowała taniec Safi i Merika mnie rozłożyło. NIENAWIDZĘ opisów balów, a tańca to już w ogóle. Zawsze są jakieś takie nijakie. Coś tam sobie potupią, pokręcą się, pokiziają i po tańcu. Tu tak nie było. Tu wiały wiatry, żarzył się ogień i leciały iskry. Wreszcie widziałam tańczących z krwi i kości, a nie jakieś badziewie kukły. Nareszcie poczułam kropelki potu i przyspieszone tętno tancerzy. Brawo dla pani Dehnard! Kto wie, może w końcu polubię książkowe harce na parkiecie? ;)

POLITYKA TO ZŁO!
Nie lubimy. A fuj. Ale nie w Prawdodziejce. Tu polityka jest bardzo mile widziana, i bardzo dobrze pomyślana. Czytając czułam napięcie, jakie wytwarzało się pomiędzy władcami państw. Rozejm im się kończy, wszystko wskazuje na to, ze lada moment na nowo wybuchnie wojna, a oni nie mogą wyprzedzić faktów, bo inaczej wykluczą ich z umowy o zawieszeniu broni i… no, będzie klops. Bardzo podobał mi się zarówno aspekt polityczny, jak i cały świat stworzony przez Susan Dehnard. Według mnie autorka poradziła sobie zarówno z wykreowaniem różnych narodowości, jak i historii każdego z państw, wojny i jej następstw. Co prawda można by rozbudować to jeszcze bardziej, ale być może w kolejnych częściach Dehnard to właśnie uczyni ;). Na chwilę obecną ma u mnie mocną piątkę z minusem, a co będzie dalej? Czas pokaże.


TROCHĘ ZA MAŁO ODPOWIEDZI :'( 
No tak, to jest minus, którego nie mogę pominąć. Jakkolwiek książka podobała mi się cholernie, tak znalazłam kilka rzeczy... które były niedociągnięte. Mamy tu na przykład rozszczepieńców. Wątek piekielnie ciekawy... a zupełnie olany i ni wytłumaczony. Czarodziej się rozszczepia i wtedy tryska kwasem i chyba coś mu szwankuje... no właśnie: CHYBA. Bo to takie moje domysły. Brakuje mi wyjaśnień zwłaszcza tego zagadnienia (i kilku innych) i mam ogromną nadzieję, że autorka mi to wyjaśni w drugiej części najpóźniej. Bo trochę słabe jest to, że mi mordują bohaterów, a ja nie wiem czemu i kto wygrywa i kto jest silniejszy... Proszę mi to wyjaśnić nooo! 

KOŃCZĄC (TĘ PIERUŃSKO DŁUGĄ RECENZJĘ)…
Susan Dehnard odwaliła kawał dobrej roboty. Prawdodziejka skradła mi niespostrzeżenie wiele godzin, ale zrobiła to w tak wciągający, tak przyjemny sposób, że jej wybaczam. Książkę jak najbardziej mogę polecić wszystkim fanom lekkiej fantasy. Ale lekkiej, pamiętajcie! Nie takiej męskiej, krwawej i z flakami. Nie tędy droga ;). Ja tymczasem z niecierpliwością czekam na Wiatrodzieja - oby został wydany jak najszybciej <3.


A co z Wami? Czytaliście? Planujecie? Nie? Co myślicie o Prawdodziejce? Piszcie, bo mnie ciekawość zeżre!


Buziaki ;*
Q.

Za śliczną książkę dziękuję wydawnictwu SQN ;)



26 komentarzy:

  1. "Prawdodziejka" faktycznie masz rację, trochę długa ta nazwa :D
    Słyszałam co nieco o książce, ale nie byłam aż tak do niej przekonana. I teraz widzę jak bardzo się myliła, naprawdę bardzo mnie wciągnęłaś opisem, a uważasz, "że opis nie zachwyca,".
    Z przyjemnością po nią sięgnę :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie dla mnie zbyt długa, więc we wszystkich rozmowach pisałam Dziejka i się przyjęło :P
      Cieszę się! ^^ I mam nadzieję, że Tobie też się spodoba ;*

      Usuń
  2. Ej co tak mało ten sztylet widać :<

    Ty już znasz moje zdanie na temat tej książki xD Dnem nie jest, ale ekstremalnie nijaka i owszem. Mam wrażenie, że czytałyśmy inne książki xD
    A ten pożal się Panie Boże Merik... Tak przeciętnego i niczym nie wyróżniającego się księcia to jeszcze w życiu nie widziałam - druga sprawa, że nigdy nie widziałam żadnego księcia.
    Jedynym promyczkiem był Aeduan - i o nim przyznam, mogłabym czytać i czytać :) Żeby jeszcze w tej książce się coś działo... Jezu... Początek to już w ogóle szczyt rozpaczy, ostatnie sto stron było okej.
    No cóż, chociaz Ty nie straciłaś czasu czytając to coś.

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo on mi się nijak nie chciał wyglądać drapieżnie, więc zrobiłam tajemniczy czy cuś xD
      Zdecydowanie inne xD Ja tam juz chcę kolejny tom <3
      Wyjdź xD Zaiste, wyjdź xD A księciu William się liczy? Ten od księżnej Kate xD
      No dobra, Aeduan był zajebisty <3
      I tak cię lubię :D
      Buziol :*

      Usuń
  3. Nie czytałam, ale chyba to zmienię, bo wpadam na same pozytywne recenzje tej książki. Chyba tylko jedna była taka mało pozytywna, ale reszta zgodnie się zachwyca. To może i mnie zachwyci i wciągnie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ino jedną negatywna widziałam, taką solidnie negatywną :D Powinna zachwycić, zaprawdę powiadam Ci! :D

      Usuń
  4. Dosyć głośno się o tej książce zrobiło ostatnio, że chyba powinnam przeczytać. A do tego po twojej recenzji. Ja wielka fanka fantasy bym nie przeczytała. No mnie te nazwy troszkę osłabiają ale jak wszystko inne cudo to... Przeczytam. Mam nadzieję, że się nie zawiodę bo teraz moje wymagania się trochę podwyższyły.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja także zastanawiałam się nad tym niezwykle filozoficznym i trudnym do zrozumienia zagadnieniem. Można powiedzieć, że spędza mi on sen z powiek i przez niego staje się znerwicowana. No bo, kiedy już skończą Ci się już wszystkie "Kózki, Zgredki, Muszki, Kropelki, Pieguski, Fistaszki...............itd.", to co? Koniec z pieszczotliwym nazywaniem swoich czytelników? Będzie po prostu zwykłe "hej" albo "cześć"? Przecież tak nie można! Nigdy się z tym nie pogodzę! *nie zwracaj na mnie uwagi-bije mi na mózg* :D :D :*

    JEJU *.* Jak ja uwielbiam tą formę Twoich recenzji z tymi "nagłówkami"-mistrzostwo!!!!! ♥

    Kobieta, jakie to było długaśne! Aż mi oczy zaszły mgłą! Prawie ekranu nie widzę!

    No to tak-recenzja jak zawsze palce lizać!!! Jesteś genialna! *.* I mądra! Co widzimy w zamieszczonym tekście!!

    W sumie to byłam do "Prawdodziejki" zniechęcona i nie zamierzałam jej czytać. Ale teraz....Teraz to jest inna sytuacja.
    Rozłożyłaś tę książkę na czynniki pierwsze i postaram się odnieść do tych najważniejszych :D

    Ostatnio czytam same pochłaniacze czasu, a fakt, że całymi dniami leżę w łóżku pod kocykiem i leczę choróbsko, bardzo mi sprzyja. Więcej czasu---->więcej książek. Co tam więc kolejna pożeraczka życia? Nic! Biorę!

    To nazewnictwo to mnie trochę przeraża i szczerze mówiąc to odpycha, bo to mi się wydaje takie dziecinne, złe i w ogóle głupie! Myślę jednak, że dla efektu końcowego warto to ścierpieć.

    A któż to pieruńsko genialny Aeduan??? Muszę koniecznie poznać tego "mnicha", bo nie powiem, że nie wzbudził on we mnie jakichś emocji :P Czyżby to kolejny książkowy mąż? ^^

    O tak! Mądre bohaterki! Czy ja śnię, czy już umarłam? Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę na jakąś mądrą, rozważną dziewuchę! Mam już dość tych wszystkich infantylnych dziewczynek, które nie umieją same podjąć decyzji. Skoro tu bohaterki są "normalne" ,tak jak twierdzisz, to inni autorzy powinni brać przykład z pani Dennard.

    Polityka-buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu -.- Nie cierpię! Musiałaby być naprawdę dobrze opisana i w miarę interesująca, bo tak to to ja jej nie polubię!

    No cóż, ogólnie rzecz biorąc, to "Prawdodziejkę" przeczytam. Jak dobrze pójdzie to jeszcze w tym roku.
    Strasznie mnie do tej książki zachęciłaś, a te małe ryski i niedociągnięcia na pewno nie będą tak widoczne.

    Buziaki!! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka wydaje się naprawdę ciekawa, magia fajnie wykreowana (krwiodzieje strasznie mnie interesują) oraz fajni bohaterowie. Czego chcieć więcej?
    Chyba tylko kasy na kolejną książkę. :')
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, kasy zawsze jakoś brak xD
      Akurat krwiodziej jest... Jedynym egzemplarzem :') i może to też powód, dla którego tak mnie zafascynował <3
      Buziaki ;*

      Usuń
  7. Jeszcze przede mną :) Widziałam ile osób ślini się na widok tej książki, więc i u mnie śliniaki pracują na pełnej parze :D Jak przebrnę przez stos kryminałów to wezmę się za tę pozycję :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie chcę wiedzieć skąd ten nóż ze zdjęcia wzięłaś xD
    Ula w końcu przeczytała Dziękuję! Brawa!!!!!! A nie mówiłam XD Ale nie! Po co mnie słuchać?
    Liczę na dużą tabliczkę czekolady w ramach przeprosin XD
    Zaczynam się zastanawiać dlaczego połączyłaś Ahoj i Kózki XDDD
    O joj, aż tak? Mi aż tak się jej czytać nie chciało :P
    E tam! Smoków nic nie przebije :P
    Krwiodziej jest cacy!
    Mam wrażenie, że w drugiej części się bardzo zmieni i będzie z nim pewien wątek romantyczny :P Zobaczymy czy mam rację :D Ja mam jakiś problem...zawsze podobają mi się ci źli :/ Bo i krwiodziej i Klaus i Enzo....oni mają w sobie coś takiego (co ich kusi wciąż do złego coś tam coś tam świeci jak gwiazda XD)
    Widzę, że nie tylko ja kocham statki :') Książę, długie suknie bale, kocham...ale statek to już w ogóle cacuszko <3
    No nic, nie pozostaje nam już nic innego jak czekać na 2 część która z tego co mi widaomo, ma wyjść coś koło marca-kwietnia 2017 :(
    Buziaki :*
    pomiedzy-wersami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nóż... Nóż mam od brata, a w zasadzie sztylet :D jaką chcesz te czekoladę? ;P no mnie wkręciło mega xd
      Ej! A co jak w następnej części zamiast lisów wodnych będą smoki? :O
      Jezuu odpisuje na telefonie i już nie wiem co pisałaś ;'( ale wiem, że obie musimy czekać na marzec 2017 ;)
      Buziaki Madziu ;**

      Usuń
  9. Pozycja obowiązkowa dla mnie! Moja koleżanka ja ma więc sięgnę na pewno!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mnie ciekawi ta książka, chociaż przez długi czas nie tykałam się fantastyki. Teraz powoli się w nią wkręcam, więc może to dobra powieść na początek. Kuszącą wizją są nieirytujące bohaterki, które potrafią zepsuć każdą historię. :)
    Pozdrawiam cieplutko
    Dominika z Books of Souls

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to życzę ci miłego powrotu do fantasy ;p niech smoki będą z tobą!
      Buziaki

      Usuń
  11. tytuł posta <3 XDDDDD Wiatrodziej ma być wydany w kwietniu. też czekam :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatnio czuję się przesycona fantastyką wszelakiej maści (a przede mną jeszcze dwie z tego gatunku w kolejce...), dlatego na razie sobie ją odpuszczę, jednak będę mieć Prawdodziejkę na oku :)

    Pozdrawiam
    I feel only apathy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a ja mam dokładnie na odwrót - mam przesyt romansów i niedobór fantasy we krwi :D Dlatego planuję do końca roku zatopić się w magicznych światach <3
      Mam nadzieję, że gdy zatęsknisz za fantasy, to przypomnisz sobie o Dziejce ;)
      Buźki ;*

      Usuń
  13. nigdy nie słyszałam o tej książce, ale po Twojej recenzji na pewno ją przeczytam! :*
    naprawdę świetny tekst
    Pozdrawiam,
    Posy z bibliotekaamarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na prawdę o niej nie słyszałaś? :O Jejku, a taką miała promocję!
      Dziękuję ;*
      xoxo

      Usuń
  14. Właśnie jestem w trakcie lektury, dlatego postanowiłam sprawdzić, co Ty sądzisz o tej powieści :)
    Jak dla mnie ta książka zbyt wolno się rozkręca. Pierwsze kilkadziesiąt stron było dla mnie nudne. No ale teraz to już inna para kaloszy :)
    Dobrze, że mam drugą część książki ;-)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)