Postawiłam sobie za punkt honoru
nie rozpisać się nadmiernie w tym poście. Czy to wypali? Przekonajmy się! Moi
drodzy, zapraszam was na recenzję Oczu urocznych, czyli kontynuacji
serii Dożywocie autorstwa Marty Kisiel,
która kolejny raz podbiła moje czytelnicze serduszko. Jedziem!
"Gdzie anioł nie może, tam czorta pośle. Laureatka Nagrody im. Janusza A. Zajdla powraca z nowymi dożywotnikami w kolejnej odsłonie bestsellerowego cyklu! Wraz z nieoczekiwanym atakiem zimy nadciągają równie niespodziewane kłopoty. Ktoś lub coś grasuje po okolicy, atakując przypadkowe osoby. Tymczasem Bazyl wyraźnie coś knuje i w tej intrydze niespodziewanie zyskuje sprzymierzeńca, zaś przyjaźń Ody z Rochem zostaje wystawiona na poważną próbę. Lecz wszystko to blednie w obliczu tajemnic sprzed wielu lat, jakie skrywa pobliski cmentarz — i niewielki staw w samym sercu ciemnego lasu. Nadciąga czas nieprzejednanej nocy. Czas śmierci."*
Za książki Ałtorki** biorę się już
w zasadzie w ciemno i bez większego zastanowienia z założeniem, że będą dobre. Póki
co taka taktyka się sprawdza i Oczy
uroczne nie stanowią wyjątku. Już od
pierwszych stron czułam, że to będzie dobre, chociaż prawdę mówiąc nie
spodziewałam się, że aż tak. Dożywocie
było cudownie pozbawionym fabuły powiewem świeżości. Siła niższa zaskoczyła mnie obecnością fabuły, ale tak poza tym
była po prostu kontynuacją, która nie dała się pokonać poprzedniemu tomowi,
który postawił poprzeczkę dość wysoko. Zakładałam, że Oczy uroczne utrzymają ten poziom. Hmm… wydaje mi się, że one go
pobiły i to dwukrotnie. Tu nie dość, że
był fenomenalny humor, znany już z poprzednich części, nie dość, że była
fabuła, to były jeszcze plottwisty, była zagadka do rozwikłania, było wszystko
to, co tygryski lubią najbardziej. Ale spokojnie, po kolei ;)
Myślę, że swoje robi tu skupienie się na mniejszej liczbie bohaterów,
niż w poprzednich częściach. Tam było tego sporo, bo oprócz Kondzia i Licha był Szczęsny, Krakers, Tsadkiel,
utopce, duchy, Niebożątko i czort wie co jeszcze. W Oczach urocznych historia kręci się głównie wokół Ody, Bazyla oraz
Rocha. Oprócz nich pojawia się jeszcze Michałko, Marzenka, doktor Krzyś i kilka
niezbyt mocno eksponowanych postaci. Dzięki
temu akcja jest jakaś taka… zagęszczona, nie ma miejsca na nudę, bo płynnie
przechodzimy od rozterek i problemów Ody, do perypetii Bazyla i Michałki. Bardzo ciężko jest oderwać się od lektury,
bo zwyczajnie żaden moment nie jest odpowiedni – rozdziały kończą się tak,
że nie sposób nie przeczytać chociaż kilku zdań kolejnego, a kiedy już się te
kilka zdań przeczyta… to trzeba dokończyć akapit. A potem „jeszcze tylko ten
jeden dialog”, „to już będzie ostatnia strona”, a kiedy odwracamy wspomnianą
ostatnią stronę okazuje się, że to koniec rozdziału zakończony tak, że… no i
krąg się zamyka ;). Nawiasem mówiąc, na przeczytanie ostatnich stu stron musicie
zapewnić sobie komfortowe warunki gwarantujące wam brak zagrożenia przerwaniem
lektury. W przeciwnym razie grozi to poważnymi powikłaniami w postaci głodu
literackiego oraz niemożności skupienia swojej uwagi na czymkolwiek innym niż „jak
to się, u licha, skończy?!”. Taka rada ode mnie ;).
Jeśli już mowa o bohaterach, to nie sposób ich nie pokochać. Wszystkich,
bez najmniejszego wyjątku. Nawet burkliwy Roch znalazł miejsce w moim
serduchu, a to nie lada wyczyn, bo 97% powierzchni
sercowej zajął… Bazyl!
Myślałam, że Licha nic nie
przebije z tym jego „nie wiedziałom, wziełom, powiedziałom, etc.”. byłam w
błędzie. Bazyl i jego szalone pomysły
oraz wada zgryzu totalnie mnie oczarowały. Z resztą ja to pół biedy. Mój
tata obecnie jest na etapie tak mocnego zajarania Bazylem, że zamiast mówić do
mnie jak człowiek, mówi jak… no jak czort xD „Czórka, chczesz mosze
czaszteczko? Nie? Trudno, wienczej dla mnie!”. Czaicie to? I tak cały czas :’)
. Co ja się ośmiałam przy dialogach
Bazyla, to moje i nikomu nie oddam! Jest
to najbardziej uroczy, pomysłowy i charyzmatyczny czort ever. Pokochacie go,
mówię wam.
Jeśli chodzi o główną bohaterkę, czyli Odę, to nie mam żadnych ale. Lubię takie bohaterki. Bystre,
wygadane, dojrzałe, twardo stąpające po ziemi. Takie „baby z jajami”. I taka właśnie jest Oda.
Roch natomiast pojawia się na stronach książki bardzo rzadko (za
rzadko!) i mówi również niewiele, a mimo to… ja bym go brała. Na wakacje, na
zakupy, na film, a nawet do kina. Nie wiem
jak Kisiel to zrobiła, że on jest taki atrakcyjny. Może to za sprawą tego, że Roch nie ma w sobie niczego z tych typowych,
książkowych facetów do wzdychania? Sama nie wiem, ale coś w nim jest, tego
jestem pewna.
A skoro już mowa o Odzie i Rochu,
to w Oczach
urocznych dostaniecie najmniej romanyczny wątek romantyczny ever. Żadnych zbędnych czułości, żadnego rozpadania
się na kawałki, właściwie nie wiem czy to można jako romans dwójki bohaterów kwalifikować,
bo przez większość książki Roch Ody unika, a Oda chce mu urwać łeb tak mniej
więcej przy samych czterech literach. Niemniej jednak w jakiś cudaczny sposób pomiędzy nimi iskrzy i ja się w to
wkręciłam, czekałam na „I żyli długo i szczęśliwie, a ja tam byłam, miód i wino
piłam”. Albo chociaż na spektakularne urwanie rochowej głowy. Nie zdradzę
wam jak ten wątek się zakończył. Powiem tylko, że był świetny. Takie nieromanse
to ja mogę łykać o każdej porze dnia i nocy :D
Szczerze mówiąc nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać. Że humor jest
cudowny już mówiłam. Że historia wciąga bez reszty również. Bohaterowie na 5+?
Odfajkowane. Brak rzygania miłością? Też już wymieniony. Pozostaje mi więc tylko gorąco (bardzo gorąco!) wam polecić Oczy urczne
– muszycie posznacz Bażyla, szerjo!
Ej, nawet chyba udało mi się nie rozpisać! Jestem z siebie dumna, bo kusiło mnie do napisania czegoś na miarę pieśni pochwalnej dla Bazyla xD Udało mi się was zachęcić do sięgnięcia po Oczy uroczne? Dajcie znać w komentarzach!
*źródło opisu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4858796/oczy-uroczne
** dla moich wiernych grammar nazi - to nie błąd, to celowe działanie. Przyjęło się określanie pani Marty Kisiel "Ałtorką", co praktykują tak fani, jak i samo wydawnictwo Uroboros ;)
Mnie Bazyl też oczarował <3 Aż mężowi czytałam co śmieszniejsze fragmenty :D A humor Marty Kisiel jest jedyny w swoim rodzaju, biorę w każdej ilości ;)
OdpowiedzUsuńKocham, uwielbiam tę książkę i tyle :D tak samo jak Ty <3 pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW ogóle nie znam tej książki.
OdpowiedzUsuńJa koniecznie muszę zacząć od pierwszego tomu ;)
OdpowiedzUsuń