niedziela, 17 lutego 2019

Uważajcie, kogo wpuszczacie do domu... | Zamiana Rebecca Fleet


Czołem Robaczki!
Ale mi się to dobrze czytało! Chodźcie, opowiem wam szybko o Zamianie - thrillerze autorstwa Rebbeci Fleet.

Caroline i Francis to małżeństwo z bogatą przeszłością, pełną gorszych chwil. Chcąc dać sobie szansę na odbudowanie związku decydują się na tygodniowy urlop polegający na zamianie mieszkaniami z obcą osobą. Chcą zmienić na chwilę otoczenie, odpocząć i nacieszyć się sobą. Zostawiają wiec swojego synka u teściów i wyjeżdżają  na tydzień na przedmieścia Londynu. Na miejscu okazuje się, że dom osoby, z którą dokonali zamiany jest niepokojąco anonimowy, pozbawiony drobiazgów świadczących o tym, że ktoś go zamieszkuje. W dodatku nieliczne przedmioty, które małżeństwo odkrywa na miejscu podejrzanie nawiązują do przeszłości Caroline. Przeszłości, o której kobieta z całych sił stara się zapomnieć. Czy możliwe jest, żeby był to po prostu zwykły zbieg okoliczności? A może to przeszłość upomina się o Caroline? Czy da się odgrodzić grubym murem od popełnionych błędów? A co jeśli te błędy spróbują zburzyć mur? Jaka jest cena udawania, że przeszłości nie ma i nie było, że liczy się tylko to co tu i teraz?


Tak jak już wcześniej napisałam – niesamowicie dobrze mi się czytało tę książkę. W zasadzie od pierwszych stron autorce udało się wciągnąć mnie w historię Caroline. Czasami z thrillerami jest tak, że trzeba odczekać swoje, żeby zaczęło się coś dziać. Tu tak nie było. Myślę, że jest to zasługa przemieszania wydarzeń dziejących się w teraźniejszości z retrospekcjami sprzed 2-3 lat. Dzięki temu nie musimy nudzić się w oczekiwaniu na odkrycie przez Caroline kolejnych wskazówek sugerujących, że w ich „tymczasowym” domu coś jest nie tak. Rebbeca Fleet dozuje nam emocje, uchyla rąbka tajemnicy, daje kolejne podpowiedzi, a jednocześnie miesza nam w głowach, skłania do zastanowienia się nad tym, czy dobrze kombinujemy. Wplatane w historię retrospekcje pozwalają nam powoli poznać głównych bohaterów i zrozumieć co spowodowało, że są teraz w takim a nie innym miejscu. Dla mnie było to piekielnie fascynujące. Zamiana nie należy do thrillerów mrożących krew w żyłach. Nie jest przerażająca, obrzydliwa, nie jest krwawa ani brutalna. Jest fascynująca. Ta książka wymusza na czytelniku zaangażowanie w losy bohaterów, wkręca nas w ich życie, każe kombinować, szukać motywów, zastanawiać się nad skutkami działań głównego antagonisty, urzeka przyziemnością i „codziennością” podejmowanej tematyki… jest dobra. Po prostu dobra.


Skoro już wam mówię o tym jak podzielona jest treść, to może wypada powiedzieć słów kilka o narracji ;). W Zamianie poznajemy historię widzianą  z trzech różnych perspektyw: Caroline, jej męża Frncisa, oraz osoby, z którą zamienili się mieszkaniami. W każdym przypadku jest to narracja pierwszoosobowa, choć różnią się one miedzy sobą. Może zacznę od rozdziałów widzianych oczyma Caroline, bo tych oczywiście jest najwięcej ;)

Jej część książki brzmi tak, jakby opowiadała to wszystko swojemu kochankowi – Carlowi, bo ilekroć o nim wspomina, to mówi o nim w drugiej osobie – byłeś, patrzyłeś na mnie, mówiłeś, itp. Wydaje mi się, że to dodatkowo pozwoliło mi na ekspresowe wczucie się w historię Caro. Autorka świetnie nakreślała mi emocje kotłujące się w głównej bohaterce. Caroline była bohaterką nieperfekcyjną, bardzo ludzką i taką… sama nie wiem, łatwą do zrozumienia? Potrafiłam logicznie uzasadnić podejmowane przez nią decyzje, nie miałam odczucia, że byłą nieczułą, wyrachowaną babą, chociaż zdradzała męża. A to wszystko przez to, że dostałam możliwość wglądu w myśli Francisa.

Jego rozdziały pojawiły się zaledwie cztery razy i stanowiły bardzo dobry obraz postępującego uzależnienia (tu akurat od lekarstw). Rebbeca Fleet wiarygodnie nakreśliła to, co dzieje się w głowie osoby uzależnionej, jak zmienia się jej system wartości i sposób patrzenia na świat. Choć rozdziały Francisa były krótkie i bardzo rzadkie, to w zupełności wystarczyły mi do zrozumienia jego postaci. O ile w retrospekcjach miałam ochotę potrząsnąć tym facetem i solidnie go ochrzanić, o tyle w akcji dziejącej się w teraźniejszości zupełnie mnie kupował swoim zachowaniem i staraniami podejmowanymi by odbudować więź z żoną.  

Zostaje jeszcze trzecia perspektywa – osoby, która zamieniła się mieszkaniami z małżeństwem Caro i Francisa. Te rozdziały wyróżnione są kursywą i zawsze są w czasie teraźniejszym, opisują tylko to, co dzieje się w mieszkaniu Caroline pod jej nieobecność. Są… cholera jasna, walczę z sobą żeby nie przekroczyć granicy spoileru XD Tłumacz w tych rozdziałach zastosował pewien zabieg, który wyprowadził w pole mnie i moje domysły. I z jednej strony rozumiem, że musiał jakoś to przetłumaczyć i sobie poradzić z tym tak, aby zachować wszelkie plot twisty,  ale z drugiej czuję się wyrolowana. Niestety, nie mogę wdać się w szczegóły. Ciężkie jest życie blogera ;’).  W każdym razie nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam ten zabieg, kiedy autor pozwala mi na bezpośrednie śledzenie działań antagonisty. I tu również wręcz kartkowałam książkę do przodu, aby sprawdzić kiedy znów pojawi się ta wyczekiwana kursywa.



W książce dużą rolę odgrywają emocje Caroline i jej związek z Carlem. To właśnie jego w głównej mierze dotyczą retrospekcje. Śledzimy rozwój tej relacji i kurcze o dziwo nie miałam czegoś takiego, że kibicowałam tylko Carlowi albo tylko Francisowi. Ja polubiłam obu panów i na dobrą sprawę równie pasowałoby mi, gdyby Caro wybrała swojego męża, co gdyby zdecydowała się na zakończenie małżeństwa i związanie się z Carlem. Nie powiem wam co finalnie wybrała, ale skoro już mówię o miłości, to chyba warto nadmienić, że Rebecca Fleet zahacza w swojej książce o sceny łóżkowe i robi to ze smakiem i wyczuciem. Poważnie, czujemy namiętność czujemy żar, a nie uświadczymy żadnego wulgarnego opisu, żadnego rozpadania na kawałki, rozmów z piersiami i penisami, no aż się to miło czyta! To tak wiecie, na marginesie wam wspominam, bo wiem, że niektórzy (w tym ja) mają alergię na monologi do biustu i łechtaczki i inne cuda-wianki.


Czy finalnie udało mi się odgadnąć zakończenie przed dokończeniem książki? O dziwo – nie. A przez jakieś dwieście stron byłam pewna, że to oczywiste, że nie będzie niespodzianki. Tymczasem ostatnie sto stron okazało się pasmem niespodzianek <3 Od razu zaznaczam – nie zbierałam szczęki z podłogi. Ale byłam mile zaskoczona i jakoś tak… czuję się usatysfakcjonowana tą książką.



Reasumując, po Zamianie widać, że Rebbeca Fleet doskonale wiedziała co chce napisać i że nie zrobiła tego byle jak. Jest to bardzo dopracowany, precyzyjnie przemyślany thriller. Autorka oddała głos trójce bohaterów, nadając im tym samy własne charaktery, sprawiając, że wciągnęli mnie w swoją opowieść. Przeplatanie retrospekcji z wydarzeniami bieżącymi nie pozwoliło mi na ani chwilę nudy. Autorce udało się mnie nabić w butelkę i zaskoczyć rozwiązaniem akcji. Nie mogę powiedzieć, żeby mnie to zwaliło z nóg, ale na pewno mogę wam tę książkę gorąco polecić – co z resztą właśnie robię ;)


Skusicie się na tydzień w niepokojącym, obcym domu razem z Caroline i Francisem? Może wam uda się odgadnąć zakończenie wcześniej, niż mi? :D

Buziaki  ;*
Ula



Tytuł oryginału: The House Swap
Ilość stron: 317
Tłumaczenie: Aga Zano

3 komentarze:

  1. Nie przepadam za tym gatunkiem, ale do tej książki bardzo mnie zachęciłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że książka czekaj już w mojej biblioteczce. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się fabuła tej książki, i koniecznie muszę sobie o niej wyrobić własne zdanie. Dzięki za recenzję.

    Pozdrawiam!
    Ewa z www.mybooksandpoetry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)