czwartek, 12 lipca 2018

Co spotkało zaginioną trzynastolatkę? | PRZEDPREMIEROWO: Miejsce egzekucji Val McDermid

Czołem Dymki!
Wiecie co? Dobrze jest czasami sięgnąć po coś, czego normalnie się nie czyta. Kilka dni temu tak właśnie zrobiłam. Szarpnęłam się na kryminał Val McDermid – Miejsce egzekucji. Cholera, jaka to była miła odmiana! Ale po kolei ;)



Zimą 1963 roku policja dostaje zgłoszenie o zaginięciu trzynastolatki. Dziewczynka wyszła na spacer ze swoim psem i ślad po niej zaginął. Sprawa trafia w ręce młodego inspektora George’a Benetta, dl którego jest to pierwsze tak duże i ważne śledztwo. Poszukiwania nie są proste, czas mija, a wszyscy coraz bardziej oswajają się z myślą, że nie szukają już żywej dziewczynki, a jedynie jej ciała. Sprawę komplikuje też fakt, że Scardale, czyli wioska,  z której pochodziła zaginiona jest specyficzną miejscowością. Jego mieszkańcy nie ufają obcym i niechętnie udzielają policji jakichkolwiek informacji, zwłaszcza że wszystko wskazuje na to, iż winnym przestępstwa jest ktoś z ich społeczności…
Trzydzieści lat później sprawa zaginionej dziewczynki ponownie wypływa za sprawą dziennikarki – Cathrine Heathcote, która postanawia opisać tę historię w książce. Jakie będą konsekwencje powtórnego prześledzenia wydarzeń z przeszłości? Czy ta sprawa może skrywać w sobie coś więcej, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka? To się okaże ;)


Tak jak już wspominałam, nieczęsto sięgam po kryminały, a więc nie zdążyłam jeszcze „znudzić” się nimi, nauczyć schematycznych zagrywek autorów i przesiąknąć tym gatunkiem.  Wydaje mi się to dość istotną informacją bo jednak wiecie, starzy wyjadacze zapewne ocenią tę powieść inaczej. Moja opinia może być przydatna dla tych z was, którzy podobnie jak ja lubią zrobić czasami literacki skok w bok, potrzebują sięgnąć po coś innego, szukają przyjemnej odmiany od dajmy na to romansów czy fantastyki. Czy Miejsce egzekucji spełni tę rolę? Według mnie – zdecydowanie tak.


Na początku muszę powiedzieć wam o tym, co emanuje z powieści Val McDermid, czyli o niesamowitym klimacie stworzonej przez nią historii. Szukałam w głowie przymiotników, które najtrafniej opisałyby to, jaka jest ta książka i wiecie co? Jeśli miałabym opisać ją jednym słowem, to moja odpowiedź brzmiałaby: brytyjska. Na wskroś i do bólu brytyjska. Serio. w Miejscu egzekucji czuje się chłód północnej Anglii w środku zimy, słyszy się niemalże nieustający stukot deszczu, widzi się mlecznobiałe mgły. Ciągle czuje się szarość brytyjskiej pogody, obserwuje się zachowania charakterystyczne dla Brytyjczyków (o tym opowiem wam troszkę później), w skutek czego człowiek zapomina się i stapia z powieścią. Jeśli więc lubicie tego typu historie, kręcą was powieści, których akcja toczy się w przeszłości albo poszukujecie czegoś przesiąkniętego Anglią… to to jest właśnie to, czego szukacie ;).


McDermid zadbała o to, aby historia zaginionej Alison oraz  śledztwa prowadzonego przez inspektora Benetta wypadła wiarygodnie, miała ręce i nogi.  Nie ma tu idiotycznych zbiegów okoliczności, nie ma uproszczeń i nielogicznych zwrotów akcji. Wszystko ma sens, a to sprawia, że czytelnik wierzy w tę historię, daje się jej porwać. Na końcu książki znajdziecie podziękowania dla ludzi, którzy pomagali przy tworzeniu Miejsca egzekucji, a było ich całkiem sporo. Autorka zrobiła konkretny research, znalazła kogoś, kto opisał jej jak wyglądała praca policji w latach 60. „od wewnątrz”, odszukała dziennikarzy, przejrzała gazety z tamtego okresu, poprosiła o sprawdzenie swojej powieści pod kątem błędów związanym z systemem prawnym, czy z tym jak to jest z takimi śledztwami, czy wymyślony przez nią przypadek miałby prawo zaistnieć w rzeczywistości… no, postarała się kobita i to widać na każdym kroku, serio.


To, co mnie dziwi i fascynuje, to tempo jakim toczyła się akcja powieści. Szczerze? Miejsce egzekucji jest powolne, wyważone, stonowane. Bardzo… spokojne. Nie wiem jak wam to opisać, wybaczcie. Po prostu tu wszystkie wydarzenia są takie płynne, następują jedne po drugich ale nie wywołują szybszego bicia serca czy jakichś konkretnych ciarek. Nie myślcie jednak, że to wada – nie dla mnie (i to mnie najbardziej dziwi, bo ja zdecydowanie wolę książki z wartką akcją :O). Spokój tej historii jest jak najbardziej jej zaletą. Dzięki temu możemy dokładnie przyjrzeć się postępowaniom policjantów, możemy wczuć się w wydarzenia, które mają miejsce w Scardale, a dodatkowo ten spokój w jakiś dziwny, fascynujący sposób kontrastuje z obrzydlistwami, które w wiosce odkrywa policja. Ja na tempo Miejsca egzekucji nie mogę narzekać, ale wspominam wam o tym, bo pewnie dla części z was może to robić sporą różnicę ;).


Podobała mi się również kreacja postaci. Tak jak i cała historia, jej bohaterowie sprawiają wrażenie ludzi, którzy naprawdę mogli żyć w tamtych czasach. Postaci jest niewiele – ograniczają się do mieszkańców wioski, garstki policjantów i dziennikarzy oraz kilku postaci pobocznych, takich jak adwokaci, sędzia czy jacyś losowi Anglicy.

Najlepiej poznajemy dwójkę policjantów – George’a oraz Tommy’ego, którzy są najbardziej zaangażowani w sprawę zaginionej Alison. Pierwszy z nich otrzymuje dowództwo nad śledztwem. Jest bardzo młody jak na inspektora, uparty, ambitny i inteligentny. Bardzo kocha swoją żonę, a dzięki pewnym wydarzeniom rodzinnym postanawia za wszelką cenę rozwikłać zagadkę zaginionej trzynastolatki. Tommy z kolei wprowadza do książki mikroskopijną ilość humoru (bo też Miejsce egzekucji nie jest książką „do pośmiania się”) i chyba dzięki temu stał się moją ulubioną postacią z całej książki.  Jest osobą bardzo charyzmatyczną, potrafiącą zagrać zarówna dobrego, jak i złego glinę, a dodatkowo stanowi ogromne wsparcie dla George’a, którego sprawa Alison momentami przerasta. Oprócz tej dwójki wartą uwagi grupkę stanowią mieszkańcy Scardale…. Ale to już temat na osobny akapit ;).

Otóż cały pomysł na tę wioskę i ludzi ją zamieszkujących totalnie mnie kupił. Mieszkańcy Scardale stanowią społeczność zamkniętą na obcych, nieufną wobec nich i odizolowaną od świata, przez co sprawa zaginionej dziewczynki jest jeszcze bardziej skomplikowana. W wiosce od lat dochodzi do małżeństw pomiędzy kuzynostwem – tak naprawdę wszystkie związki nawiązywane są pomiędzy trzema czy czterema rodzinami, a więc na dobrą sprawę każdy z każdym jest w jakimś stopniu spokrewniony. Scardale zarządza dziedzic – Phillip Hawkins, czyli ojczym zaginionej Alison. Na tle pozostałych mieszkańców oprócz Hawkinsa wyróżnia się jego żona – Ruth, Mateczka Lomas (coś na kształt lokalnej wiedźmy, serio) oraz jej wnuk – Charlie. Reszta to tylko pionki, tak więc jak widzicie nie ma u kto wie ile bohaterów, łatwo jest więc ogarnąć sytuację ;).


Książka liczy sobie prawie 600 stron i prawdę mówiąc przez zdecydowaną większość nie dostrzegałam żadnych większych wad. Jasne, zdarzyły się jakieś literówki, ale miałam wersję przed ostateczną korektą, a więc nie mogę policzyć tego jako minusy – być może w wydaniu finalnym już ich nie będzie ;). Spodziewałam się więc właściwie stuprocentowo pozytywnej recenzji… aż tu nagle nastąpiło to „trzydzieści lat później”.

Generalnie uważam, że o wiele lepiej dla czytelnika byłoby, gdyby nie wiedział tego, co zostaje mu zdradzone w opisie z okładki (ja w moim spróbowałam to pominąć najlepiej, jak się dało). Gdyby nie ta informacja, to ja sama pewnie inaczej odebrałabym zakończenie, a tak to w pewnym stopniu się go spodziewałam (inna sprawa, że mam w zwyczaju próbować rozgryźć wszelkie zagadki przed głównymi bohaterami i często gęsto snuję przeróżne historie dotyczące tego jak może skończyć się książka xD). I teraz sama nie wiem co o nim myśleć. Poniekąd mnie ono zawiodło, bo nie było dla mnie zaskoczeniem, jednak z drugiej strony patrząc teraz, kiedy minęło już kilka dni od kiedy skoczyłam tę historię na losy bohaterów tak wiecie, „z boku” wydaje mi się to dość konkretnie zagmatwane, popieprzone i raniące postaci z książki. Tak więc jeśli miałabym wskazać wady Miejsca egzekucji…. To chyba byłoby nim zakończenie, które w zależności od tego jak je odbierzecie może okazać się albo sporym zawodem, albo doskonale przemyślanym plot twistem. Kwestia gustu.


Jaka jest więc ostatecznie moja opinia o Miejscu egzekucji? Cóż, dla mnie, czyli laika jeśli o kryminały chodzi była to lektura ogromnie ciekawa i wciągająca. Z czystym sumieniem polecam ją wszytkim tym, którzy zapragną przelotnego romansu… z kryminałem ;). A czy spodoba się ona fanom gatunku? Nie mam zielonego pojęcia, ale liczę na to, że dadzą oni szansę tej do szpiku kości brytyjskiej historii.


To chyba wszystko ;) I jak, skusicie się na Miejsce egzekucji? Zaciekawiłam was? A może to jednak zupełnie nie wasza bajka? Czekam na Was w komentarzach!


Buziaki ;*
Ula


Za książkę dziękuję wydawnictwu Papierowy księżyc ;)




Tytuł oryginalny: A Place of Execution
Liczba stron: 582
Data wydania: 31 lipca 2018
Wydawca: Wydawnictwo Papierowy Księżyc
Tłumacz: Aleksandra Szymił


PS. Wybaczcie ten brak zdjęć – wynagrodzę wam to z nawiązką na Instagramie, bo mam już pewien szatański pomysł na sesję :D <3

10 komentarzy:

  1. Sama nie wiem, co o tej książce myśleć, bo z jednej strony brzmi naprawdę ciekawie, ale to zakończenie lekko mnie przeraża... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się kupiona tym brytyjskim klimatem♥

    Btw. Gdybyś przy opisie fabuły nie wspominała o tej dziennikarce, która pojawia się 30-lat później powiedziałabym, że Val McDermid po prostu opisała serial Broadchurch (notabene bardzo dobry!).

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama też nieczęsto sięgam po kryminały, jednak ten mógłby mnie zainteresować. Będę miała go na uwadze! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta książka ciekawi mnie od momentu, kiedy pojawiła się w zapowiedziach. Nie wiem jednak, co mam myśleć o tym powolnym tempie książki - ja również przepadam za wartką akcją i bardzo często usypiam, gdy tylko przez moment w książce nie dzieje się wiele. Mimo to ten brytyjski klimat i dopracowana fabuła brzmi zachęcająco. Generalnie uwielbiam kryminały, więc na pewno będę pamiętać i o Miejscu egzekucji :)

    Pozdrawiam cieplutko!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem Ci, że ten klimat o którym mówisz, udziela się też w recenzji... Czuję się bardzo zachęcona!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mnie zaciekawiłaś. Uwielbiam kryminały, a ten wydaję się chyba najdłuższym o jakim słyszałam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kryminały to mój gatunek. Ja również czasem robię skok w bok gdyż chciałabym być obiektywna w swej ocenie. O recenzowanej przez ciebie pozycji nie słyszałam wcześniej. Na szczęście wpadłam do Ciebie i przeczytałam tę świetną recenzję. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta brytyjskość mnie przekonała. Dawno nie czytałam kryminału, który epatowałby właśnie tym przymiotnikiem! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. 43 yr old Executive Secretary Rycca Cameli, hailing from Clifford enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Knife making. Took a trip to Historic Town of Grand-Bassam and drives a 3500. przydatne lacza

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)