Czołem Płotki!
I nadszedł ten dzień. Koniec beztroski. koniec imprez. Pora spoważnieć. Rachunki, podatki, kolejki u lekarza, w krzyżu strzyka, kolana deszcz czują, włosy siwieją... nie no, co ja pieprze? Toć dziewiętnaste urodziny to nie koniec świata, czyż nie? Śmiem wręcz powiedzieć, ze to dopiero początek! I tak się składa, ze dziewiętnaście lat, dokładnie siedemnastego czerwca, na świat przyszedł mały berbeć. Berbecia nazwano Ulą, i tak sonie rósł i rósł, a teraz już nie berbeć, a kawał baby (no dobra, z tym kawałem to ciut przesadziłam xD) przyszedł do Was z postem wyjątkowo nie-książkowym. Tak sobie myślę, że zaglądacie tu już od blisko roku, a wiecie o mnie… cóż, mało co wiecie. Postanowiłam, ze pora to zmienić, a dziś jest ku temu idealna okazja. Pozwólcie więc, że powiem wam o sobie co nieco. Nie bójcie się, postaram się, aby nie było nudno ;)