Cześć Zygzaki!
Nie krzyczcie, nie bijcie, wiem,
że ostatnio milczę. Mam jakiś zastój, odpoczynek od Internetów, czy nie wiem
jak to nazwać. Końcówka lutego okazała się fatalnym okresem. Oby marzec był
lepszy! Dziś mam dla was recenzję książki lekkiej, przyjemnej i… zaraz, co ja
robię? Na zachwyty i nie-zachwyty jeszcze przyjdzie pora! Kochani, dzisiaj
opowiem Wam o Chłopaku, który chciał zacząć od nowa Kirsty Moseley ;).
TEN Z OKŁADKI CIUTKĘ ŁŻE xD
Ellie właśnie zerwała ze swoim
chłopakiem. Chce pożyć życiem singielki, ale jej plany psuje Jamie. Chłopak przed
paroma dniami wyszedł z poprawczaka. Chce zacząć życie od nowa, zerwać z
przestępczym światkiem. Z dnia na dzień oboje zakochują się w sobie coraz
bardziej. Planują wspólne życie, wielką podróż… i wtedy przeszłość upomina się
o Jamie’go. Jak skończ się ich wspólna
historia? Czy znajdziecie tutaj happy end? Jakie sekrety skrywa chłopak Ellie?
Czy przeszłość wypuści Jaimie’go ze swoich szponów? Odpowiedzi znaleźć możecie wyłącznie
w książce ;)
MÓJ PIERWSZY RAZ
Wcześniej nie miałam styczności z twórczością Kirsty Moseley. W
prawdzie mam na półce innego „chłopaka” jej pióra, ale grzecznie czeka sobie na
marzec, zgodnie z moimi postanowieniami na ten rok (także wkrótce spodziewajcie
się recenzji ;)). Ne wiedziałam więc na co się piszę, biorąc do recenzji tę
książkę. Liczyłam na coś lekkiego, coś z serduszkami, słodkościami… coś, co nie
będzie zbytnio wymagające. Od razu
zaznaczę – możliwe, że zawyżam ocenę tej książki. Nie wiem, czy
widzieliście moją poprzednią reckę. Jeśli tak, to wiecie, że trafiłam na
prawdziwy gniot. Jeżeli nie… to właśnie wam wyjawiłam, iż przed Chłopakiem miałam nieprzyjemność
zasypiać przy lekturze. Tak więc podejrzewam, że moje wymagania i zmysły
zostały tak wygłodzone, że zadowoliłyby się namiastką akcji i emocji. Ale spokojnie,
starałam się myśleć trzeźwo czytając tę powieść. I muszę przyznać, że moje pierwsze spotkanie z twórczością Moseley
zaliczam do udanych ;).
NIBY JUŻ BYŁO, A NADAL BYŁO MIŁO ;)
Historia stworzona przez autorkę nie jest jakoś wybitnie oryginalna. Mamy chłopaka, którego przeszłość
skrywa liczne sekrety. Jest dziewczyna, która zrywa z chłopakiem i planuje
chwilę pobyć singielką. Nie jest zaskoczeniem, że jej to nie wychodzi, bo na swojej
drodze spotyka owego tajemniczego faceta. Ileż jest takich powieści? Licząc tak
pi razy drzwi… od czorta :D. A mimo to ta mnie
wciągnęła i to niemalże od pierwszych stron. Właściwie to zaintrygowało mnie
ostatnie zdanie prologu: „Chyba wszystko
sprowadza się do tego: nazywam się Jamie Cole i jestem mordercą.”. Lubię
morderców… jakkolwiek brzmi to dziwnie. A więc momentalnie moje oczekiwania
wzrosły. I z pewnym zadowoleniem stwierdzam, ze Moseley mnie zaspokoiła (coś czuję, że nie powinnam dziś brać się za pisanie...). Jej pióro okazało się przyjemne, pełne smacznego humoru i emocji. Autorka nie raz mnie zaskoczyła i potrafiła zaciekawić. A wiedzcie, że przeważnie romanse mnie nie ciekawią zbytnio ;). Ale może przejdziemy do konkretów?
PAN I PANI ZAKOCHANI
Bohaterowie są… standardowi?
Przeciętni? Masa takich była przed nimi
i masa pojawi się po nich, a mimo to spodobali mi się. Chrzanić schematyczność
tego, jak zostali wykreowani – potrzebowałam odmóżdżacza, więc nie mam prawa
narzekać. W tamtej chwili byli dla mnie idealni.
Jamie z jednej strony był uroczy, romantyczny i słodki, że aż zęby
bolały, ale jednocześnie miał ten swój pazur, którego niby chciał się pozbyć,
niby z nim walczył… ale na szczęście opornie. Bo akurat te chwile, kiedy
robiło się „groźnie” były dobreńkie ;). Może i bym się z Jamiem mogła zakumulować,
może i poflirtować co nieco, ino gdyby
on nie zrobił na końcu tego… co zrobił na końcu! Nie powiem o co chodzi,
spokojna głowa. Jednak to było beznadziejne. Ja nie wiem czemu autorki lubują
się w tym idiotycznym rozwiązaniu, które jest tak wysnute z logiki i tak
sprzeczne… No według mnie powinno się zakazać takich akcji.
Ellie z kolei była dla mnie trochę niedopracowana. No bo wyobraźcie
sobie, że wczoraj zerwałyście z chłopakiem. Troszkę mało was to obeszło, bo koleś
był zaborczym dupkiem, nie mniej jednak przed nim nie miałyście innych. Twardo postanawiacie
sobie, że chcecie sprawdzić jak to jest żyć bez chłopa. Jest sobota, dzień po
rozstaniu. Idziecie do klubu z koleżankami, gdzie zagaduje was nieznajomy
facet. I co? Toniecie w głębi jego niebieskich oczu, dajecie się
zahipnotyzować, zdejmujecie majtki przez głowę, a już za kilkanaście dni
spotykacie się z nim dzień w dzień? A
gdzie się podziało „chcę być wolna i niezależna, chłopaki są fuj”? Jedyne,
co troszkę uratowało Ellie w moich oczach to fakt, że z początku chyba
kierowało nią pożądanie, a nie jakaś wielka miłość od pierwszego wejrzenia.
Nosz przynajmniej tyle! Ale pominąwszy
zaćmienie umysłu z początku książki Ellie oceniam pozytywnie. Miała łeb na
karku, kochała całym sercem, punktowała odwagą i wiernością i była… „jakaś”. Zważywszy
na to, że mówimy o romansie dla nastolatek – to mi wystarcza.
TONA SEKSU!
Wicie co mnie na początku
zdziwiło? Seks. Dużo seksu. Wszędzie seks.
Początek książki to skupisko scen erotycznych. Zastanawiałam się nawet,
czy przypadkiem nie trafił mi się jakiś
delikatny erotyk :’). Troszkę się tego nie spodziewałam, ale w zasadzie
podobały mi się opisy scen łóżkowych. Wulgaryzmów
w nich nie było (z resztą w całe książce przekleństwa pojawiały się
sporadycznie i były użyte w odpowiednich momentach – plusik ode mnie dla
autorki!), nie było też zbędnych zachwytów nad, dajmy na to, promieniami słońca
idealnie podkreślającymi krągłość pośladków Jamie’go, czy tam innych dziwnych
zjawisk metafizycznych. Czytając je czułam emocje towarzyszące głównym bohaterom,
co w moim przypadku znaczy sporo – zwykle seks z książek mnie nijak nie rusza,
bo albo za dużo jest ochów i achów nad gładkością pościeli, albo znów bliższe
jest to do rozmnażania się królików, niż do seksu dwójki ludzi. W Chłopaku
wyszło to dobrze, smacznie i z pewnością nie drażniąco.
DOBRYM GANGIEM NIE POGARDZĘ
Z mojego punktu widzenia sporym plusem tej książki jest wątek mafii.
Nie będę ukrywać, że jestem troszkę chłopczycą. Mam w domu dwójkę facetów, więc
od małego zamiast Titaniców i Zmierzchów oglądałam Szklane pułapki, X-meny,
Tombraidery… No generalnie wszystko, gdzie się strzela, wybucha i ściga autami.
I tak już mi zostało. Jakkolwiek na widok krwi mdleję, to nie pogardzę książkową strzelaniną, nielegalnymi walkami,
przekrętami, dilerką i innymi takimi… a w Chłopaku
takowe dostałam. Podobało mi się to, jak ukazano społeczność mafijną (można
tak to nazwać w ogóle?) – z pozoru banda kryminalistów, okazała się grupą
facetów broniących się wzajemnie, troczących o swoich braci, zżytych i na swój
sposób ciekawych. Troszkę żałuję, że nie poświęcono im więcej uwagi… ale znów
wracam do tego, że mówimy o romansidle, a nie kryminale czy czymś tego typu –
tu pierwsze skrzypce ma grać miłość, nie gangi. Szkoda ;)
CZY DA SIĘ ZASKOCZYĆ Q W ROMANSIE?
Takim największym plusem tej
książki jest według mnie tajemnica skrywana przez Jamie’go. Szczerze? Od samego
początku mnie ciekawiła, to już wicie.
Byłam pewna, że go rozgryzłam, że wiem, czemu wylądował w poprawczaku. W
ogóle nie dopuszczałam możliwości, aby skrywany sekret jakoś mnie zaskoczył… a jednak szczęka mi nieco opadła. Moseley
udało się mnie zaskoczyć. Uśpiła moją czujność, za co należą się jej
gratulację. Nie zdradzę wam rozwiązania zagadki, jednak śmiem twierdzić, że was
również by zaskoczyło, a do tego pewnie się spodobało. Mi spodobało się bardzo. Było dobre, nieoczywiste i przemyślane.
W PIGUŁCE
A więc w skrócie: Chłopak,
który chciał zacząć od nowa to kolejna powieść dla nastolatek, podobna pod
wieloma względami do swoich poprzedniczek. Historia
jest schematyczna, jest chwilami przewidywalna, a mimo to spodobała mi się. Była
miłą odskocznią, taką książką przejściową pomiędzy gniotem absolutnym, a czymś naprawdę
(napraaaaawdęęę!) dobrym, za co planowałam wziąć się po skończeniu Chłopaka. Autorka urzekła mnie słodyczą
uczucia ukazanego w książce z nutką humoru i sporą dawką emocji, a do tego
kilkakrotnie zaskoczyła zwrotami akcji. Czy
sięgnę po kolejny tom? W sumie czemu nie ;). A komu polecam? Raczej nie starszym czytelnikom. Chłopak powinien przypaść do gustu osobom poszukującym odpoczynku
od ciężkich książek, lub zwolennikom lekkich i słodkich historii miłosnych.
Coś mi nie gra w tej recenzji. Też to czujecie? Chybam jakaś chora :’(
Ale, ale! Czytaliście? Macie w planach? Łapka w górę – kto szuka na wiosnę
miłości w książkach?
Buziak ;*
Q.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Harpen Collins :)