Czołem Słońca!
Pierwszy tom tej trylogii, czyli Begin again (którego recenzję
znajdziecie tutaj) wywarł na mnie
więcej niż pozytywne wrażenie, a więc nie mogłam odmówić sobie sięgnięcia po
drugą część serii autorstwa Mony Kasten
– Trust again. Czy ta też
przypadła mi do gustu? Przekonacie się czytając dalej ;)
Wydarzenia z przeszłości
sprawiły, że Dawn straciła wiarę w miłość. Jest przekonana, że to uczucie jest
zarezerwowane dla wszystkich z wyjątkiem jej samej, przez co skrupulatnie i z
uporem odrzuca Spencera – chłopaka, który wbrew wszystkiemu sprawia, że jej
serce bije szybciej. Ten jednak nie daje za wygraną. Z pomocą swojego ogromnego
uroku osobistego z dnia na dzień kruszy mury, którymi otoczyła się Dawn. Co się stanie, gdy ta barykada runie i na
jaw wyjdzie cała prawda o przeszłości młodej pisarki? Czy tylko ona ukrywa coś
przed swoimi przyjaciółmi? Jak potoczą się losy tej dwójki? Ja wam tego nie
powiem, co to, to nie!
Przede wszystkim przyznam się wam, że pierwszy raz czytałam książkę, której bohaterowie pojawili się w
poprzednim tomie jako postaci drugoplanowe, a w czytanej części są głównymi
bohaterami. Troszkę się tego obawiałam, bo wiecie, zżyłam się z Alli i
Kadenem, nie z Dawn i Spencerem, nie wiedziałam więc jak będę się czuła z tym,
że niby zgadza się czas i miejsce akcji, ale jednak czytam o czymś zupełnie
innym. Na szczęście moje obawy nie miały
pokrycia w naturze – ekspresowo polubiłam pierwszoplanową parę i z ogromnym
zainteresowaniem śledziła ich losy.
Podobnie jak w przypadku Begin
again musicie wiedzieć, że tę książkę
się pochłania w mgnieniu oka. Mnie w prawdzie sparaliżowała koszmarna
migrena (serio, łóżko latało jak Sokół Millenium!), to kiedy tylko głowa
pozwoliła mi na czytanie siadałam, wchodziła w tę historię… i wychodziłam z
niej będąc w połowie książki. Kiedy to się stało? Pojęcia nie mam. Mona Kasten potrafi zaciekawić czytelnika,
a dzięki swojemu bardzo lekkiemu stylowi pisania sprawia, że lektura nie męczy,
a tylko sprawia przyjemność.
Wydaje mi się, że w tej części
o wiele lepiej trafił do mnie humor
wplatany do powieści przez autorkę. Jest on bardzo naturalny, nie przerysowany
i jakiś taki… w moim guście. Dialogi pomiędzy postaciami często gęsto
skręcają na sprośne ścieżki (ale broń Boże nie są niesmaczne!), a czytelnik ma
wrażenie, że takie rozmowy spokojnie mogłyby się toczyć w niejednym pokoju w
akademiku. Mona Kasten nie postarza
swoich postaci ani ich nie odmładza. Skoro bohaterowie mają plus/minus 20 lat,
to na tyle wyglądają i się zachowują… no, może z jednym wyjątkiem.
Ów wyjątkiem jest Dawn, co
za razem stanowi największy zgrzyt,
jakiego doświadczyłam przy czytaniu Trust
again. Główna bohaterka jest moją rówieśniczką i skrywa pewną
tajemnicę. Tajemnicę tak przerysowaną, że łeb odpada. Nie zdradzę wam żadnych
szczegółów, o to możecie być spokojni. Ale musze jakoś „na około” wam o tym
powiedzieć. Sekret Dawn miałby sens
gdybyśmy mieli do czynienia z dwudziestopięcioletnią dziewczyną, okej. Ale
po gruntownym wywiadzie pośród moich znajomych (obu płci) wyszło, że żaden z
nich nie uwierzył w to, że dwudziestoletnia dziewczyna mogła zrobić coś takiego
i to świadomie. Ja też absolutnie tego
nie kupuję. Jak dla mnie autorka przegięła i to mocno, niestety tak jak już
mówiłam – nie mogę zdradzić wam zbyt wiele.
Historia Dawn jest zarówno największym minusem, jak i plusem te
powieści. O ile jej przeszłość mi nie pasowała, to to, co działo się na bieżąco
w życiu dziewczyny było więcej niż ciekawe. Dawn zarabiała na publikacji w sieci opowiadań erotycznych. Ukrywała
ten fakt przed swoimi przyjaciółmi, bo bała się, że zostanie wyśmiana
(spokojnie, jest to informacja, którą poznajemy w pierwszym rozdziale ;)). Przez całą książkę mogłam obserwować jak
wygląda pisanie opowiadań od strony autora, jakie emocje temu towarzyszą, jak
przeżywa on recenzje czytelników – zwłaszcza te negatywne, itd. nie wiem jak
innym, ale mi bardzo podobał się ten wątek. Zastanawia mnie ile w postaci
Dawn było Mony Kasten (i czy w ogóle było w niej choć trochę z autorki :D).
Jedno czego jestem pewna to to, że od teraz będę jeszcze bardziej uważała na
słowa, jakich używam w negatywnych recenzjach książek. Spokojnie, nadal będę
szczera w stu procentach, jednak postaram się dokładniej uzasadniać moje zdanie
i sprawiać, że moja krytyka być może pomoże nie tylko wam, potencjalnym
czytelnikom przy wyborze książki w księgarni, ale też danemu autorowi podczas
pisania kolejnych książek ;).
Jeśli chodzi o bohaterów, to
ponownie - nie da się ich nie kochać.
Ja moje serducho w stu procentach oddaję Spencerowi i Sawyer, czyli
współlokatorce Dawn. Mona Kasten
wykreowała różnorodne postaci, a dla każdej z nich strwożyła osobną historię,
którą czytelnik poznaje wraz z upływem stron, za co warto pochwalić autorkę, bo
dzięki temu nie sposób nudzić się podczas lektury.
Wiecie co jest fajne? To, że chociaż
jest to romans, w którym pojawiają się sceny erotyczne, to nie przytłaczają nas
one. Jest ich kilka, są dość dokładnie opisane, ale nie ma tu żadnego bzdetnego
rozpadania się na kawałki, astronomicznych rozmiarów penisów i innych takich.
Wiele intymnych zajść zostaje wręcz przemilczane, ograniczone jedynie do
wzmianki, że coś tam się działo. Nikt nie katuje nas perwersyjnymi opisami,
jakimiś orgiami czy kopulacją na poziomie króliczym. Seks jest, owszem, ale jest wyważony, nie dominuje i nie męczy – to
niezaprzeczalny plus tej książki ;).
Szczerze mówiąc to już chyba wszystko, co chciałam wam przekazać. Jeśli miałabym polecić komuś Trust again (a mogę to zrobić z czystym
sumieniem ;)) to wydaje mi się, że byłaby to historia idealna dla tych z was,
które szukają czegoś lekkiego (ale nie przesadnie) i romantycznego. Jest to
opowieść podobna do komedii romantycznej, z tym że zamiast na ekranie losy
bohaterów śledzimy na papierze. Gwarantuję wam, że Mona Kasten zapewni wam
kilka godzin relaksu i oderwania od rzeczywistości, może więc warto byłoby
zabrać Trust again ze sobą na plażę
albo w jakąś wakacyjną podróż? Ja bym tak zrobiła ;)
No cóż, mi pozostaje czekać na
trzeci, czyli ostatni tom serii, a wam? Jesteście zainteresowani historią Dawn
i Spencera? Skusicie się na nią? Czekam na Was w komentarzach!
Buziaki!
Ula ;*
Za
książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar ;)
tytuł oryginału: Trust again
tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
liczba stron: 344
data wydania: 6 czerwca 2018
wydawnictwo: Jaguar
Muszę jeszcze nadrobić pierwszą część.:)
OdpowiedzUsuńCo prawda nie moja bajka jednak napisałaś piękną recenzję ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa ostatniego tomu :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten tom! Już nie mogę się doczekać kontynuacji.
OdpowiedzUsuńTa książka od kilku tygodni leży na półce i w sumie to strasznie mnie zachęciłaś do tego, żeby jak najszybciej po nią sięgnąć :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Tak naprawdę, to nie wiem co powinnam myśleć o tej książce. Bardzo mnie intrygowała na początku. Teraz ciężko powiedzieć po której jestem stronie. Może kiedyś po nią sięgnę, to jednak nie będzie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pasja naszym życiem