Cześć Żabki!
Nienawidzę takiej jesieni. Serio, nic tylko się zakopać w stosie koców
z zapasem słodyczy i ogarnąć sobie jakąś dobrą duszyczkę, która od czasu do
czasu poratuje człowieka ogromnym kubkiem gorącej herbaty z cytryną. Koniecznie
z cytryną. Niestety, jest jeszcze szkoła, a więc w moim przypadku z kocowego
letargu nici. Na szczęście jest jeszcze możliwość oderwania się od tej
pieruńskiej pluchy z pomocą książki. W ostatnich dniach z odsieczą przybyła mi
książka autorstwa Corrine Michaels – Consolation i to o niej dziś wam
opowiem ;)
CO Gdy pewnego dnia w domu Natalie
rozlega się dźwięk pukania do drzwi dziewczyna nawet nie przypuszcza, że za
kilka minut jej życie zmieni się nieodwracalnie. W drzwiach czeka na nią
przyjaciel jej męża z informacją, że Aaron – miłość życia Natalie oraz żołnierz
SEAL zginął. Oczekująca na narodziny dziecka Lee jest zrozpaczona. Odcina się
od świata, odgradza od niego murem obojętności i żyje namiastką życia aż do
dnia, w którym najlepszy przyjaciel Aarona – Liam – prowadza się do domu w jej
sąsiedztwie. Mężczyzna chce jedynie wesprzeć Lee, ale nieoczekiwanie sprawy przybierają
zupełnie inny obrót. Czy da się
pogodzić ze śmiercią najbliższej osoby i żyć dalej? Jakie tajemnice skrywał
Aaron? Co się stanie, jeśli Natalie zapragnie spróbować szczęścia z Liamem? Czy
pamięć o mężu i przyjacielu pozwoli im żyć bez poczucia winy? Czytając Consolation znajdziecie odpowiedzi na
wszystkie te pytania ;)
NIE-TAKIE-ZWYKŁE
ROMANSIDŁO
Na pierwszy rzut oka brzmi to jak opis typowego romansu, prawda? No i
niby to był taki właśnie romans, a jednak było w nim coś takiego, co sprawiło,
że lektura Consolation przysporzyła mi o wiele więcej przyjemności i wzbudziła
większe zainteresowanie niż nie jedno romansidło. Często-gęsto mam tak, że
w romansach przelatuję wzrokiem czy to zbędne opisy, czy nudne dialogi. Tu nie
zdarzyło mi się to ani razu. Consolation zaciekawiło mnie od
pierwszych stron. Muszę przyznać, że czytało
się to niesamowicie szybko i przyjemnie, z uśmiechem na twarzy. Gdyby nie
obowiązki nie cierpiące zwłoki, to pochłonęłabym tę książkę w wieczór, może dwa
;). Corrinr Michaels stworzyła opowieść
z pozoru podobną do innych, a jednak wciągającą i intrygującą. Czemu? To
postaram się wam wyjaśnić w kolejnych akapitach.
RÓWNOWAGA ZOSTAŁA
ZACHOWANA
Zacznijmy może od stylu autorki. Ogromnie podobała mi się naturalność, z jaką Michaels
opowiedziała tę historię – nie przesadziła ani z opisami seksu, ani z jakimiś
przemyśleniami. Owszem, to wszystko się pojawiło, ale Michaels nie zrobiła z Consolation ckliwej opowiastki o smutnej
samotnej matce, ani też dzikiego erotyku o napalonej wdowie i przystojnym
żołnierzu. Równowaga została zachowana, a zarówno sceny erotyczne, jak i rozterki
bohaterów świetnie przeplatały się z innymi wątkami, dzięki czemu autorka dawkowała nam emocje i stopniowo
budowała napięcie, a co za tym idzie – pobudzała nasze zainteresowanie tym,
jak skończy się ta historia.
BEZ ŁEZ, ZA
TO Z OTWARTĄ JAPĄ
Jeśli już mowa o zakończaniu, to nasłuchałam
się o tym, że będę ryczeć, w związku z czym zachodziłam w głowę co też może
wydarzyć się na końcu, że ludzie aż tak na to reagowali. I wiecie co?
Scenariuszy miałam wiele, pomysłów na zakończenie pierwszego tomu na palcach
rąk bym nie zliczyła. Wśród nich znalazło się też to, które wybrała autorka… a
ja je z marszu odrzuciłam, bo uznałam, że w tym wypadku nie ma co płakać :’) Tak więc zakończenie przewidziałam, ale je
skreśliłam… i suma summarum nie płakałam, ale byłam zaskoczona. Opis z
okładki nie kłamie - po poznaniu końca Consolation przez dobrą chwilę
zastanawiałam się czy da radę wyprosić u Wydawnictwa szybsze wydanie drugiego
tomu. Nie wyobrażam sobie, że nie poznam
dalszych losów bohaterów!
NIEPRZEKALKOWANA
BOHATERKA
Jeśli chodzi o kreację bohaterów, to spodobało mi się to, jak na stronach powieści zmieniała się Natalie. Poznałam ją jako dziewczynę czekającą na
powrót swojego męża – radosną i odważną. Później Lee wycofała się za mur
obojętności i jedynym, co utrzymywało ją przy życiu była jej córeczka. I to
zostało świetnie ukazane. Dopiero z czasem główna bohaterka zaczęła odżywać,
godzić się z tym, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo. Podobało mi się
to, że Michaels nie zrobiła z Nataliee
płaczliwej łajzy, albo głupiutkiej dziewczynki. Główna bohaterka Consolation ma charakterek i własny rozum, co jest sporym plusem – w
wielu romansach z jakiejś paki autorzy o tym zapominają i tworzą takie kobiece
ameby umysłowe, wszystkie szablonowe i podobne do siebie. Na szczęście tu tak
się nie stało ;).
Ciekawym odkryciem były fakty,
które Natalie wypierała ze swojej pamięci i idealizowała w głowie. To, jaką
dziewczyną stała się pod koniec książki, a jaką była na jej początku pokazuje,
jak wiele może się zmienić w ciągu roku i jak ogromny wpływ mają na nas ludzie,
którzy nas otaczają.
ZA MUNDUREM
PANNY SZNUREM ;)
A skoro już mowa o bohaterach, to może chwilę się przy nich zatrzymamy?
Nie da się ukryć, że w tej książce
dominują przystojniacy, w końcu mamy do czynienia z żołnierzami SEAL – umięśnionymi, wysportowanymi i inteligentnymi
mężczyznami. Muszę przyznać, że Michaels
ma talent do kreowania męskich postaci. Właściwi nie sposób ich nie
polubić, a do tego każda z pań znajdzie
w tej książce żołnierza odpowiadającego jej gustom, serio. W prawdzie
bliżej poznajmy jedynie dwóch z nich, a pozostali przewijają się gdzieś w tle,
jednak każdy z nich otrzymał zestaw
indywidualnych cech i drobiazgów, które ich
różnią, dzięki czemu nawet tych sporadycznie pojawiających się bohaterów
rozróżniamy bez większego zastanowienia.
Ja osobiście problem z polubieniem miałam (i nadal mam) tylko w
przypadku jednej z męskich postaci. Pozostali byli uroczo przerośniętymi
dzieciakami, na których nie sposób się złościć ;) ehhh, faceci!
SEKS (PRAWIE)
IDEALNY
Jak już wspominałam – w książce pojawiają się sceny łóżkowe. Wiem, że dla wielu z was ważne jest to, jak
wyglądają te opisy w książkach, więc muszę wam powiedzieć, że w Consolation
wyszło to bardzo smacznie. Żadnego rżnięcia, żadnych niepotrzebnych
wulgaryzmów. Bodajże dwa albo trzy razy pojawił się „kutas”, ale było to w
rozdziałach opisywanych z perspektywy Liama i raczej podkreślało, że teraz
siedzimy w głowie faceta, aniżeli jakoś mierziło czy odpychało. Michaels pobudzała moją wyobraźnię i
wywoływała rumieńce na policzkach. Jedyne, co mi się nie spodobało w tych
fragmentach, to to przeklęte rozpadanie się na kawałki.
Wybaczcie, ale na ten tekst mam alergię. Pomijając
rozkład na części pierwsze podczas orgazmu nie mam zarzutów do scen
erotycznych. Są napisane na piątkę… a może nawet na piątkę z plusem? :)
Kolejnym plusem Consolation jest ukazany w książce wątek miłości na odległość (i to do
żołnierza!). Natalie i Aaron przez lata byli razem, ale tak naprawdę więcej
czasu spędzali osobno. On ciągle
wyjeżdżał na misje, ona zostawała w domu sama, za jedynego towarzysza mając
strach o to, czy jej mąż wróci w jednym kawałku. Michaels podkreśliła w
książce, że żony żołnierzy muszą wykazywać się nie lada odwagą i uporem, aby
nie dać się zwariować. Te kobiety muszą
być dla swoich mężów wsparciem, niejednokrotnie powstrzymywać łzy cisnące się
do oczu i zaciskać pięści, aby nie pokazać wyjeżdżającym na kolejną misję
mężczyzną jak wiele ich to kosztuje. Z kolei mężowie z powodu swojej pracy
są w domu przelotem, tracą bezpowrotnie szansę aby usłyszeć pierwsze słowa
wypowiedziane przez swoje dzieci, potrzymać żony za rękę przy porodzie. Muszą
walczyć na froncie i nie rozpraszać się myślami o tym, czy ich kobiety nadal na
nich czekają, czy po powrocie nie zastaną walizek na progu. Właściwie nie spotkałam się jeszcze z takim
rodzajem miłości w książce (chyba, że liczą się te z rycerzami… ale to jednak nie to samo, co współcześni
żołnierze, prawda? XD), przez co
poznawanie myśli i przeżyć bohaterów bardzo mnie zaciekawiło i pozwoliło z
innej strony spojrzeć na życie żołnierzy i ich rodzin.
AWANS NA
SPEED’ZIE
No okej, już chyba wyczerpałam limit plusów (a przynajmniej tak mówią
moje nabazgrolone na kartce notatki ;)), pora na minusy Consolation. Wiecie, co
totalnie spartaczono w tej książce? Wątek pracy Natalie. Przed śmiercią
Aarona dziewczyna była dziennikarką. Po odejściu męża rzuciła pracę i
zatrudniła się w firmie, w której pracował Aaron jako sekretarka. I ja
rozumiem, że jego przyjaciele ją lubili, chcieli dla niej jak najlepiej itd.,
ale w momencie, kiedy przydzielili jej
gabinet o wiele większy od tego, który przysługiwał szefowi zaczęłam
przeczuwać, że tutaj Michaels polegnie… i poległa. Z całym szacunkiem, ale
niech mi ktoś wyjaśni jakim cudem była dziennikarka w kilka miesięcy z
sekretarki awansowała na człowieka odpowiedzialnego za zagraniczne konta firmy,
organizację ludzi do akcji i czort wie co jeszcze, a nawet w pewnym momencie
przekazano jej tymczasową kontrolę nad firmą? Przecież to się kupy nie trzyma! Dla mnie jest to najsłabszy element
tej książki. Bo przy całej tej przyziemności i normalnym życiu, które nie
jest usłane różami, nagle dostajemy prosto między oczy wątkiem, w którym z dnia
na dzień Natalie bez żadnych trudności dostaje awans za awansem… Za gładko to poszło.
KONIEC
KOŃCÓW…
Podsumowując: Consolation okazało się wciągającym
romansem pozwalającym na oderwanie się od szarej rzeczywistości. Corrine
Michaels stworzyła historię, przez którą się po prostu płynie. Nawet nie
zauważycie, kiedy dotrzecie do zakończenia. A zakończenie otworzy wam paszczęki
i sprawi, że jedyną myślą w waszych głowach będzie „Ale że jak to tak? I co? I ile ja mam teraz czekać na kolejny tom?”.
Ja już na niego czekam, ale do grudnia jeszcze sporo czasu… macie więc kilka
miesięcy na zapoznanie się z pierwszym tomem :D Polecam go zwłaszcza romantykom, mniej tym z was, którzy poszukują
dzikiej akcji i smoków. Chociaż kto wie, może i miłośnikom przerośniętych
jaszczurek przypadnie do gustu historia Natalie i Liama? Ja jestem zdeklarowaną
smoczą fanką, więc szanse na to są spore!
To jak, czekacie na premierę
Consolation? A może czytaliście już je przedpremierowo lub w zagranicznym
wydaniu? Co sądzicie o tej historii? Do zobaczenia w komentarzach!
Ślę całusy, nie dajcie
się jesiennej szarówce!
Ula ;*
Za książkę dziękuję
wydawnictwu Szósty zmysł ;)
Kiedy przejdzie mi chwilowy uraz do erotyków, romansów i innych tego typu (tak, dalej trzyma mnie po Morfeuszu :D), to chyba się skuszę. Dla smacznie podanych wątków erotycznych jestem na tak :) Skoro główna bohaterka nie jest kolejną "amebą umysłową", czego po prostu nienawidzę w książkach, to również jestem przekonana. A co do wątku z pracą - jeśli jest to jedyna rzecz, przy której autorce powinęła się noga, to jest to chyba do przeżycia :)
OdpowiedzUsuńNie nie, ta wykształciła mózg :D może nie jakiś kto wie jak silny, ale sprawny, działa xD
UsuńPewnie jakieś malutkie zgrzyty też jeszcze były, ale na tyle nieistotne, że nawet nie opłacało się o nich pisać :P A z tą pracą wyszło sztucznie, nie mogłam tego przemilczeć. Ale masz rację, da radę to przeskoczyć ;)
Ja już przeczytałam! I bardzo mi się spodobało :)
OdpowiedzUsuńA to zakończenie... Po prostu brak słów, tak nie można :(
Tak poza tym jeśli masz ochotę to zapraszam na swoją recenzję tej książki ^^
Pozdrawiam!
volusequat.blogspot.com
Na pewno zaglądnę! ;)
UsuńJa już chcę drugi tom i nie wiem, jak ja przeżyje do grudnia. :( Autorka złamała mi serce. :(
OdpowiedzUsuńAż tak? :D Kurcze, to na mnie zadziałało słabiej, ale też czuję potrzebę poznania kontynuacji ;)
UsuńŚwietna recenzja! To ciągłe podkreślanie ŻOŁNIERZA! Jakbym siebie słyszała...
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tego typu książkami... ale jak są SEALsi to, o ile portfel pozwoli mi to przeżyć, się skuszę. <3 :D
Ja dziś zabieram się za tę powieść. Jestem jej ogromnie ciekawa, tym bardziej, że nieustannie napotykam na pełne zachwytów opinie o niej. Zobaczymy, czy i na mnie wywrze pozytywne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńSeks bez wulgaryzmów - to jest coś, mam wrażenie, że autorzy zapominają ostatnio, że da się tak pisać :) Bardzo mnie zaciekawiłas tym tytułem, mimo że pozornie to nie moje klimaty :) Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńEwelina z Gry w Bibliotece
Czytałam tak wiele dobrego i tej książce.Mam wrażenie że teraz jest na nią bum czytelniczy.Poczekam, aż trochę ucichnie i sama też po nią sięgnę.:)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Wszyscy tak zachwalają tę książkę, że czuję się niemal w obowiązku poznania jej! :)
OdpowiedzUsuńRównież czuję się zachęcona do sięgnięcia po tę książkę ;d Lubię od czasu do czasu przeczytać jakiś erotyk ;d
OdpowiedzUsuń