Czołem, Smerfy!
Na pewnym etapie każdy czytelnik zyskuje takiego autora, po którego
książki sięga w ciemno, bez zastanowienia. Dla mnie od kilku lat taką autorką jest
Marta Kisiel, to też bez wahania
zabrałam się za Płacz. Czy mi się
podobało? Kurde, to zdjęcie mówi chyba samo za siebie! A teraz pozwólcie, że
opowiem Wam co nieco o książce, którą po prostu musicie przeczytać ;)
Są takie przygody, które zostają
w człowieku na zawsze.
Są takie przygody, po których
nie ma co zbierać.
Kiedy prawda o przeszłości,
zamiast wyzwolenia, przynosi jedynie nową traumę, trzem pannom Stern pozostaje
już tylko ucieczka od siebie nawzajem. Dopiero wołanie z zaświatów sprawia, że
ścieżki dawnych przyjaciół spotykają się raz jeszcze. Czy tajemnicze zaginięcie
sprzed wielu lat i dramatyczna wyprawa na ratunek Eleonorze zdołają na dobre
scementować rodzinę? Czy też kolejna wyprawa w czasie dla wszystkich okaże się
tą ostatnią?
Dramatyczna opowieść o
podnoszeniu się z gruzów, osadzona w pełnej tajemnic i grozy scenerii Gór
Sowich.*
Od początku: ta historia z buta
wjeżdża i nie bierze jeńców. I tu drobna uwaga – jeżeli czytacie to w miarę
na bieżąco, to podejrzewam, że nawet nie zauważycie tego skoku na głęboką wodę
opowieści. Ja potrzebowałam około pięćdziesięciu stron, żeby sobie poukładać w
głowie to co tu i teraz, z tym co w Toń i Nomen omen. Później już szło... no nie powiem, że gładko, bo telepało
mną od emocji, ale po tych kilkudziesięciu stronach już wiedziałam kim jesteśmy
i dokąd zmierzamy, a więc mogłam w pełni czerpać przyjemność z lektury.
Wiecie co mi się podoba w tej serii? Chyba jeszcze nigdy nie zwróciłam
na to uwagi, zupełnie nie wiem czemu, ale zwykle kiedy w książce pojawiają się bohaterowie
paranormalni, to niemal zupełnie przyćmiewają tych „zwyczajnych” ludzi. Wiecie,
jak są wampiry, to cała uwaga skupia się na nich, jak anioły, to to one kradną
całe show. Równowaga gdzieś ginie. Tutaj
mamy do czynienia z mieszanką wybuchową bohaterów paranormalnych (bo i
psychopompy, i mojry, i wampiry) z bohaterami zwyczajnie nienormalnymi (no bo
Dżusi, chociażby xD) i każdy dostaje swoje pięć minut. Nie ma ważnych i
ważniejszych, wszystkim Marta Kisiel poświęciła swoją uwagę, każdemu nadała
indywidualne cechy, które czegoś dodają do tej historii.
Nie chcę się rozwodzić nad każdą z postaci po kolei – robiłam to przy
okazji recenzji poprzednich tomów
(tutaj i tu ;)). Chcę wam tylko powiedzieć, że z tymi bohaterami nie sposób się nie zżyć, tacy są ludzcy, normalni w
swojej nienormalności, tak barwni i zabawni. Mam wrażenie, że książki
Kisiel stoją, oprócz wciągających historii i humoru, właśnie postaciami. O takich bohaterach aż chce się czytać...
i bardzo nie chce się docierać do końca ich przygód.
Płacz to nie to samo, co
lekkie i zabawne Dożywocie albo
idealne (nie tylko) dla dzieciaków Małe
Licho. Tu jest o wiele poważniej i
mroczniej, bardziej tajemniczo. Ogromnie podobał mi się klimat tej
historii. Im bardziej się w nią zagłębiałam, tym bardziej ją czułam, tym
mocniej przeżywałam. Marta Kisiel raz
jeszcze połączyła teraźniejszość z przeszłością, połączyła wydarzenia z czasów
wojny w misterną sieć związków przyczynowo skutkowych, w którą wpadli bohaterowie,
pomieszała szarą codzienność (która opisywana przez Ałtorkę** nie jest wcale a
wcale szara!) z podróżami w czasie i cała masą bajerów nie z tego świata.
Nie będę zdradzała zbyt wiele – to byłoby okropne z mojej strony. Musicie
wiedzieć tylko, że podczas lektury Płaczu
czuje się na plecach presję czasu goniącego bohaterów, martwi się o powodzenie
ich misji. Płacz zaskakuje czytelnika zwrotami akcji, fascynuje historycznymi
wstawkami, rozbudza wyobraźnie niesamowitymi opisami, przyprawia o ciarki i
nagłe rozluźnienie mięśni szczęki – efekt nadmiaru emocji ;).
Czy ja coś mówiłam o tym, że Płacz
nie jest tak zabawny, jak Dożywocie?
Wybaczcie, to przejęzyczenie było. Bo choć
cała historia jest o wiele bardziej
dojrzała i poważna, to nadal pełno w niej humoru, tego cudownie
kiślowego oczywiście. Dzięki temu ani przez chwilę nie jest zbyt ciężko ani
topornie. Równowaga została zachowana, alleluja!
Kończąc, chcę tylko powiedzieć, że Kisiel ma w sobie coś z Mickiewicza - on miał totalnie wywalone na chronologię pisząc Dziady, a Ałtorka olała ją przy pisaniu tej trylogii. Dlatego nie
powiem wam jak to czytać, żeby sobie niczego nie zaspoilerować, bo nie znam
odpowiedzi na to pytanie. Jedno jest pewne – Płacz to tom trzeci, tego jestem pewna xD
Tak jak już pisałam, MUSICIE TO
PRZECZYTAĆ. Niezwykły klimat, zaskakująca historia, przezabawni bohaterowie... Płacz to mieszanka wszystkiego, co powinna
mieć w sobie dobra książka <3
Trzymajcie się ciepło i bądźcie zdrowi!
Buziaki,
Ula ;*
*źródło: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4897452/placz
**tak, widzę to „ł” – ono nie znalazło się tam przypadkiem ;)
Dałaś czadu z tą sesją! Książka oczywiście jest na liście "do przeczytania" ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że autorka zachowała tu równowagę pomiędzy poszczególnymi elementami i też polecam!
OdpowiedzUsuń29 yr old Quality Control Specialist Ernesto Bicksteth, hailing from MacGregor enjoys watching movies like The Golden Cage and Mushroom hunting. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Oldsmobile F-88. ich strona
OdpowiedzUsuń