Cześć, Duszki!
Kilka dni temu skończyłam Fałszywego pieśniarza autorstwa Martyny Raduchowskiej, dałam sobie
chwilę na przemyślenie, przetrawienie i ułożenie sobie wszystkiego w główce i…
nadal mam mieszane uczucia.
W Szamance od umarlaków urzekł mnie w stu procentach humor, który
w prawdzie wiódł prym nad fabułą, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało (o czym
pisałam TUTAJ, w recenzji pierwszego tomu ;)). W Demonie
Luster zdziwiła mnie zamiana ról – fabuła zaczęła grać pierwsze
skrzypce, ale nie stłamsiła tak zupełnie humoru (tu też odsyłam was do RECENZJI ;)). A jak sprawa miała się z
Fałszywym Pieśniarzem? Cóż…
Prawdę mówiąc humoru było w nim
niewiele. Odnoszę wrażenie, że w tym tomie miało być zdecydowanie
poważniej. Raduchowska mocno poszła w
stronę kryminału i rozwiązywanie zagadki Anonima, przez co siłą rzeczy
ciężko było o heheszki. W zasadzie nie miałabym nic przeciwko temu – nadal jestem pod dużym wrażeniem pióra pani
Martyny, tego jak trafnie opisuje wydarzenia, zwłaszcza te paranormalne,
dziejące się po drugiej stronie lustra lub w głowie Idy. Problem polegał na
tym, że od premiery Demona luster
minął kawał czasu i zwyczajnie sporo z tego, co działo się zarówno w tomie
drugim, jak i pierwszym, zatarło się w mojej pamięci. W związku z czym zabrakło mi w tym tomie jakiegoś takiego
subtelnego, wtrąconego mimochodem przypomnienia pewnych wydarzeń i rozmów,
dzięki któremu mogłabym w pełni skupić się na tym co tu i teraz. Niestety,
przez to, że chciałam przypomnieć sobie (przykładowo) o co to dokładnie
chodziło w rozwiązaniu tajemnicy Kusiciela, albo jak to wszystko było rozegrane
i dlaczego Ida myśli o tej postaci w taki, a nie inny sposób, to trochę nie mogłam wkręcić się od samego
początku w to, co czytałam. Myślę,
że dla tych z was, którzy będą czytać jeden tom po drugim, nie będzie to
stanowiło żadnego problemu i zupełnie inaczej odbierzecie początek tej historii.
Podobnie rzecz się ma z osobami, które nie potrzebują mieć pełnego obrazu
sytuacji – co teraz, co przedtem i co ewentualnie zdarzy się za dwie strony xD
Ja jednak lubię mieć wszystko jasne i klarowne, a że nie mogłam pozwolić sobie
na rereading, to i pojawił się problem, o którym właśnie wam opowiedziałam.
Sytuacja ta trwała dość długo, bo do około 250 strony. Czytałam sobie
ale nie czułam jakiegoś zachwytu, nie byłam wkręcona w lekturę. Aż tu nagle… BENG! Nie zanotowałam
sobie niestety od jakiego wydarzenia nastąpił przełom (A nawet jeśli bym to
zapisała, to z pewnością byłby to spoiler i nie mogłabym wam o nim napisać, bo
jak wszyscy dobrze wiemy, do spoilerujących w nocy przychodzi Bebok i odgryza
małe palce u stóp jak śpią. Serio.), ale w
pewnym momencie coś wskoczyło na właściwe miejsce i Fałszywy Pieśniarz zaczął czytać się mi czytać niebywale szybko i
przyjemne. Chłonęłam go. Byłam niebywale ciekawa, co będzie dalej. Zagadka Anonima w połączeniu z tym, co
działo się z Idą, co zaczęło jej (i nie tylko jej) grozić okazały się
połączeniem intrygującym i nie pozwalającym na odkładanie książki na bok.
Pech (ale nie ten Idowy, ten mój) chciał, że trafił mi się na uczelni tydzień
pełen ćwiczeń, a nie wykładów, więc czytać mogłam tylko po nocy… więc czytałam,
ignorując groźbę worów pod oczami i ziewania wykładowcy w twarz. Świetne to było…
…do czasu. W zasadzie to
niemalże do ostatnich stron, bo mój zapał ostygł dopiero przy zakończeniu. Szczerze? Zawiodłam się troszkę.
Wszystko wskazywało na to, że będzie mocno, że będzie do bólu i dramatyczne i z
łamaniem serduszek. Nie wiem, czy byłam
na takie zakończenie gotowa, ale przynajmniej się na nie nastawiłam. A tu
Raduchowska jakoś tak…. Sama nie wiem. Przyspieszyła, coś poczarowała i
zakończyła to zupełnie inaczej. Czy to było przyjemne zaskoczenie? Tak
średnio, bym powiedziała. Nie mogę właściwie nic więcej wam zdradzić, bo już
samo powiedzenie czy finał był szczęśliwy, czy wręcz przeciwnie byłoby karane
odgryzieniem małego palca, a jestem do obu bardzo przywiązana.
Skoro kwestie fabuły mamy już przegadaną, przejdźmy do całej reszty
;). Na temat bohaterów nie będę się
rozpisywać – tak jak i w poprzednich tomach są po prostu świetni, bez żadnych
większych zarzutów. Bardzo podoba mi się naturalność kreowanych przez
Raduchowską bohaterów. Ich ludzkie
reakcje, odruchy i uczucia, które nimi kierują. Brak konieczności zbawiania
świata za wszelką cenę, a przynajmniej spore wahania przed takim ratowaniem. W morzu herosów i heroin, które nas zalewa,
Ida, Kruchy i reszta ekipy są oddechem normalności, którego chyba każdy
czytelnik czasami potrzebuje.
Wątek kryminalny w mojej opinii
jest świetny. Pomińmy początkowe problemy, a skupmy się na samej zagadce
grobu Anonima. Kurde, tego nie dało się rozgryźć z wyprzedzeniem. Raduchowska dawkowała nam informacje,
budowała napięcie, podsycała ciekawość… w połączeniu z możliwością zagłębienia
się w działalność WON-u (czyli takiej „paranormalnej” policji), powstało coś
ciekawego, co może być takim przedsmakiem prawdziwego kryminału dla tych z was,
którzy jeszcze nie mieli bliskiego spotkania z tym gatunkiem, zaś dla fanów
śledztw, dochodzeń i innych takich cudów będzie zapewne czymś na kształt umilacza
tej nadnaturalnej historii o
dziewczynie, która miała Pecha.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym
dodać. Podsumowując: w porównaniu do poprzednich tomów, w moim odczuciu Fałszywy Pieśniarz wypada nieco gorzej.
Różni się od Szamanki i Demona Luster, ale wcale nie oznacza to,
że jest zły. Wydaje mi się, że warto po niego sięgnąć po to, aby razem z Idą
znaleźć wszystkie odpowiedzi i rozwikłać zagadkę Kusiciela od A do Z.
Zalecałabym jednak, abyście albo czytali ciurkiem, tom po tomie, albo zanim
sięgniecie po Fałszywego Pieśniarza,
przypomnieli sobie dwie poprzednie części aby uniknąć dyskomfortu, który ja
odczuwałam przez sporą część książki.
Trzymajcie się ciepło!
Chwilę się rozkręca, ale pomysł na problem, który musi tu rozwiązać Ida jest po prostu rewelacyjny. A w drugim tomie najbardziej podobała mi się równowaga pomiędzy humorem i napięciem, której tu już niestety nie ma.
OdpowiedzUsuńMi też zabrakło tej równowagi. Było spoko, ale inaczej, niż w poprzednich tomach, o ;)
UsuńStrasznie mnie ta seria kusi, szczególnie, że to zdecydowanie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńCzytaj!
UsuńOch, więc jednak nie jest tak idealnie, jak dotąd czytałam w recenzjach. Przyznam, ze trochę mnie to pociesza, jakoś tak mam z Raduchowską, że im bardziej zachwalane są jej książki, tym mniej mi się podobają xD
OdpowiedzUsuńW takim razie z tą spróbuj, jest bardzo dobrze "niedoskonała" xD
Usuń"Fałszywy Pieśniarz" nieco różni się od poprzednich tomów, ale to książka, po którą wręcz trzeba sięgnąć. ;) Wciąga i nie wypuszcza ze swoich objęć aż do końca, a Martyna Raduchowska udowadnia, że ma jeszcze trochę niezłych pomysłów w zanadrzu. Nie będziemy zdradzać zakończenia, ale liczymy na więcej! ;)
OdpowiedzUsuńCzy ja wyczuwam jakąś sugestię, że mozemy oczekiwać kolejnego tomu?? 😯😍
UsuńTo co, czytać czy nie? XD
OdpowiedzUsuńNo czytać, przecież bym nie bawiła się w takie zdjęcie, jakbym finalnie nie uznała, że warto polecić xD tylko weź sobie zrób rereading, bo my w podobnym czasie czytałyśmy Demona Luster, więc możesz mieć ten sam problem, co ja 😅
OdpowiedzUsuń