Strony

środa, 20 lutego 2019

PRZEDPREMIEROWO: tego się zupełnie nie spodziewałam | Zły król Holly Black


Hej Jabłuszka!
Pamiętacie, jak jakiś czas temu zjechałam od góry do dołu Okrutnego księcia od Holly Black (jeśli nie – zapraszam TUTAJ :D)? No, to zapnijcie pasy. Właśnie zamierzam wspiąć się na wyżyny moich zdolności w pisaniu aby przekonać Was, że warto przebrnąć przez tamto dziadostwo (bo zdania nie zmieniłam – to było srogie dziadostwo) po to, aby móc się zakochać w drugim tomie tej historii czyli Złym królu. Gotowi? No to lecimy ;)

Chciałam napisać swój opis, ale po X próbach uznałam, że nie umiem bez spoilerów. Wrzucę wam więc opis od wydawnictwa, ale wiecie, czytacie opis na własną odpowiedzialność. Generalnie jeśli nie znacie jeszcze Okrutnego księcia, to może zerknijcie sobie na jego opis w mojej recenzji, którą wam powyżej podlinkowałam i na tym poprzestańcie w kwestii opisu :D

„Ziemia kryje szczątki tych, którzy musieli odejść, ale to dopiero początek....
Najpierw bestialski mord, potem krwawa rzeź królewskiej rodziny i nieoczekiwana koronacja – ale tak, to był dopiero początek.
Niemało trzeba sił, by zadawać cios za ciosem i nigdy nie poddawać się znużeniu. O tak, to pierwsza i najważniejsza lekcja: musisz być silna.
Gdy wyszło na jaw, że w żyłach Dęba płynie królewska krew, na Jude spoczęło brzemię odpowiedzialności za to, żeby jej braciszek po prostu dożył dnia, w którym będzie mógł przywdziać na swoje skronie koronę.
Tymczasem na tronie elfów zasiada zły król, Cardan, a Jude przybiera niewdzięczną rolę szarej eminencji. Nie dość, że w świecie opętanych żądzą władzy magicznych istot wciąż zmieniają się sojusze i układy, to niełatwo jest zapanować nad kapryśnym władcą. Cardan nie zaniedbuje żadnej okazji, by sponiewierać i upokorzyć Jude, choć wcale nie słabnie jego deliryczna fascynacja dziewczyną.
Gdy staje się aż nazbyt jasne, że za sprawą knowań kogoś z bliskiego otoczenia śmiertelne niebezpieczeństwo zagraża wszystkim, których Jude darzy miłością, nadchodzi pora, by zdemaskować zdradę, a przy tym przecież trzeba jakoś sobie radzić z mieszanymi i bardzo żywymi uczuciami, które w niej budzi Cardan – ongiś zepsute książątko, teraz król – król, nad którym należy panować, bo stawką jest utrzymanie się kruchej lecz zdeterminowanej ludzkiej istoty przy władzy (i przy życiu) w czarodziejskim świecie.”*



Jestem w szoku, że to mi się aż tak podobało. W prawdzie już pod koniec Okrutnego księcia odniosłam wrażenie, że kolejna część może być całkiem niczego sobie, ale tego, co zaserwowała mi Holly Black w Złym królu zupełnie się nie spodziewałam. Mam wrażenie, że autorka pierwszy tom napisała na kolanie, za to ten pieściła godzinami siedząc przy solidnym biurku z elegancką lampą, kubkiem herbaty i korkową tablicą przed oczami, na której to rozplanowała sobie całą tę historię. Już wam wyjaśnię czemu tak myślę ;).


Przede wszystkim: tu wszystko się zgadzało. Wydarzenie A pociągało za sobą sensowne skutki,  z których płynnie rozwijały się kolejne wątki. Nic nie pozostawało przemilczane czy głupio niedopowiedziane. W drugiej połowie książki pojawiły się oczywiście wątki, które na pewno zostaną kontynuowane w trzeciej części (i których już się nie mogę doczekać!), ale oprócz tego nie znalazłam w tej historii żadnych ślepych zaułków, które by mnie kłuły w oczy. Mało tego, ja się ani przez chwilę nie nudziłam! Holly Black totalnie zrezygnowała z zbędnego pierdzielenia, którym dobijała mnie w Okrutnym księciu. Autorka przeplatała niesamowite uczty i pojedynki spiskami oraz intrygami, zgrabnie wplotła w historię kilka pocałunków, przy których szybciej zabiło mi serce (ale o tym za moment) i tak żonglowała wydarzeniami, aby oderwanie się od Złego króla graniczyło z cudem. Serio.


W tym tomie zrezygnowano też z dworskiego języka. No, niemalże w 100% zrezygnowano, bo w niektórych dialogach postacie wypowiadały się zgodnie z dworską etykietą, ale tutaj mnie to nie raziło, nie utrudniało zrozumienia tego, co chcą powiedzieć i generalnie po prostu dodawało książce klimatu. Pochwalam takie zabiegi, bo to jest coś, co tygryski lubią niemalże najbardziej. A co lubią one bardziej, niż zgrabne posługiwanie się językiem?


Idealnie wyważony wątek romantyczny (…czyli w sumie również „zgrabne posługiwanie się językiem”, a raczej dwoma językami – głównej bohaterki oraz jej potencjalnego partnera xD)! Czekałam na to totalnie! Już w Okrutnym księciu czułam, że Black pójdzie tą ścieżką i w sumie był to jeden z powodów które sprawiły, że wzięłam się za Złego króla. Nie zawiodłam się. Sceny „romantyczne” (bo ja nie wiem, czy w tym przypadku „romantyczny” to właściwy przymiotnik do opisania relacji Jude i Cadena xD) pojawiały się sporadycznie, dzięki czemu nie przyćmiły tej historii, a jednocześnie dość konkretnie napędzały akcję. Byłam spragniona rozwoju relacji wiążącej tę dwójkę. Poważnie, „kartkowałam” e-book żeby sprawdzić, kiedy zrobią kolejny krok i w którą stronę postanowią ruszyć. To, co wydarzyło się w ostatnich rozdziałach mnie zmiotło. Najpierw byłam przekonana, że udało mi się wszystko przewidzieć… a potem okazało się, że nie mogłam się mylić bardziej. Teraz cierpię na kaca. Potrzebuję trzeciego tomu na wczoraj. Raz jeszcze: serio.



A skoro już mówimy o wątku romantycznym, to może zatrzymamy się na chwilę przy dwójce najbardziej zainteresowanych: Jude i Cadenie.

Ta pierwsza była chyba najsłabszym ogniwem Okrutnego księcia. Tam miałam ochotę ją zatłuc durszlakiem. Tu stanęłabym w jej obronie dzierżąc tę jakże śmiercionośną broń, jaką jest durszlak. Jude nareszcie wykształciła mózg i w ekspresowym czasie nauczyła się z niego korzystać. Była odważna, pyskata, bystra i przebiegła; postępowała logicznie, chociaż nie była nieomylna. Podobała mi się ta jej „ludzkość” w elfim świecie, a jednocześnie to, że Holly Black przestała robić z Jude biedną sierotkę z zadatkami na masochistycznego obrońcę świata. Z taką Jude mogłabym się zaziomkować. Była doskonale nieidealna i chyba właśnie tym mnie w tej części kupiła.

Caden z kolei trafia do mojego haremu książkowych mężów. Totalnie. Tytułowy Zły król był postacią tak zabawną, tak uroczą, tak męską i tak inną niż się wszystkim wydawało, że nie mogłam się mu oprzeć (co z resztą część z was na pewno zauważyła na moim instastories – raz jeszcze wybaczcie ten spam z cytatami :’’)). Uwielbiam gościa i nawet to okropne zakończenie (tak, to jest kolejna próba zaintrygowania was tą historią <3) tego nie zmieni. Ozłociłabym Holly Black za kilka rozdziałów z jego perspektywy… cóż, może w trzecim tomie takowe się znajdą, kto wie? ;)


W Okrutnym księciu nie podobało mi się niezrozumiałe i niechlujne podejście do spisków i intryg. No, to w Złym królu spiski i intrygi odnotowałam jako największe zalety tej historii. Poważnie, Black wodziła mnie za nos, ciskała plot twistami z rękawa w najmniej spodziewanym momencie i zaskakiwała mnie na każdym kroku. Ciężko mi było uwierzyć, że ktoś może tak diametralnie zmienić sposób opowiadania tej samej historii, a jednak autorce się to udało. Z jednej strony miałam ochotę zaufać każdemu z bohaterów, z drugiej jednak wręcz bałam się ich polubić (a sympatia do nich pojawiała się jakoś tak mimochodem, zupełnie nieproszona), bo nie wiedziałam czy przypadkiem za stronę lub dwie nie okażą się zdrajcami. Nawiasem mówiąc kilku z nich zaufałam i się nacięłam. Auć. Cudnie to wyszło autorce, mówię wam.



W opinii o poprzedniej części mówiłam o tym, że pomimo mnogości istot magicznych są one potraktowane po macoszemu, opisywane biednie, niewystarczająco. I znów: tu tego nie doświadczyłam. No, może minimalnie bardziej bym poopisywała te wszystkie orszaki i armie, ale generalnie czuję się zaspokojona charakterystykami zarówno postaci pierwszo, jak i drugoplanowych. To samo tyczy się opisów miejsc akcji. Zabranie czytelnika do królestwa Toni uważam za strzał w dziesiątkę. Poczułam się tak, jakbym czytała mroczną wersję Małej syrenki. Chcę więcej, koniecznie!


Nie wiem co jeszcze mogę dodać. Może po prostu: musicie to przeczytać! Poważnie. Zaopatrzcie się w pierwszy tom, przebrnijcie przez niego z pomocą butelki dobrego wina (albo dwóch, jeśli zajdzie takowa potrzeba) a później dajcie się porwać Złemu królowi. Ja mu na to pozwoliłam z rozkoszą i zupełnie nie żałuję. Okazało się, że historia Jude pozbyła się wszystkich wad, które w niej widziałam na początku. Ta książka to cudeńko młodzieżowej fantastyki. Słowo daję!


I jak, skusiłam? Powiedzcie, że tak, bo inaczej nie będę miała wyboru – będę musiała pociąć się masłem, a masłem boli ;’(. Kto z was wrzuci Złego króla do koszyka w księgarni? A może poczekacie i dorwiecie go w bibliotece? (Ja bym kupowała – jest przepiękny, podobnie jak pierwszy tom!) Premiera już niedługo – 27 lutego ;)

Buziaki!
Ula ;*




Tytuł oryginału: The Wicked King
Tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński
Cykl: Okrutny książę (tom 2)
Ilość stron: 392
Premiera: 27 luty 2019

*źródło opisu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4875211/zly-krol

12 komentarzy:

  1. Będę musiała poznać pierwszy tom. Zdecydowanie są to klimaty w jakich lubię się obracać :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, ale mnie chyba nic nie skusi, aby czytać kontynuacje. Pierwszy tom za bardzo zniszczył mi dzieciństwo. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się bardzo podobał pierwszy tom i napewno przeczytam drugi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem przekonana, ponieważ słyszałam o tej serii i dużo pozytywnych opinii czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie pierwszy tom się podobał, więc tym bardziej sięgnę po drugi :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Niee nie możliwe. Nadal nie jestem w stanie uwierzyć w tak wielką przemianę. Sama zjechałam ,,Okrutnego księcia" z góry do dołu, bo ilość błędów logicznych w tej książce mnie szokowała.
    Tylko zakończenie mnie trochę zaintrygowało. Strasznie sie cykam czy marnować czas na 2 część. Więc albo sama się przekonam jak wyszło, albo poczekam na więcej opinii. :D
    Lost In My Books

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko, matko. Pierwszy tom naprawdę mi się podobał, więc tutaj muszę się chyba przygotować na pogrom. Niesamowicie się cieszę, że już niedługo będę mogła Złego króla przeczytać, bo skoro przekonał on Ciebie, to coś musi w nim być ;)

    Pozdrawiam cieplutko!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
  8. "Zły król" to naprawdę niezła powieść, która dowodzi temu, że kontynuacje mogą być świetnymi pozycjami. Polecamy wraz z Tobą! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. I teraz to już nie wiem, co robić! Czy męczyć się z pierwszym tomem, dla genialnego drugiego?

    OdpowiedzUsuń
  10. Cardan nie Carden.
    Nieładnie zarzucać komuś niechlujność, popełniając ją samemu.
    Co do książek mam podobne odczucia, jednak mnie bolało i boli tłumaczenie i korekta: elfy nie elfowie, elfie nie elfowe i zamążpójście Jude, a nie ożenek. Brakuje mi też rozdziałów, co działo się w Najwyższym Dworze, gdy niektórzy byli w Toni. W III tomie też mi tego brakowało.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu!
Jeśli już tu trafiłeś, to zostaw po sobie ślad ;)
Proszę, najpierw przeczytaj, później skomentuj. Zależy mi na twojej SZCZEREJ opinii. ;)
Zaglądam do każdego, kto pozostawi po sobie trop w postaci komentarza, lub obserwacji ;)