Czołem Robaczki!
Ale mi się to dobrze czytało! Chodźcie, opowiem wam szybko o Zamianie
- thrillerze autorstwa Rebbeci Fleet.
Caroline i Francis to małżeństwo
z bogatą przeszłością, pełną gorszych chwil. Chcąc dać sobie szansę na
odbudowanie związku decydują się na tygodniowy urlop polegający na zamianie
mieszkaniami z obcą osobą. Chcą zmienić na chwilę otoczenie, odpocząć i nacieszyć
się sobą. Zostawiają wiec swojego synka u teściów i wyjeżdżają na tydzień na przedmieścia Londynu. Na
miejscu okazuje się, że dom osoby, z którą dokonali zamiany jest niepokojąco
anonimowy, pozbawiony drobiazgów świadczących o tym, że ktoś go zamieszkuje. W
dodatku nieliczne przedmioty, które małżeństwo odkrywa na miejscu podejrzanie
nawiązują do przeszłości Caroline. Przeszłości, o której kobieta z całych sił
stara się zapomnieć. Czy możliwe jest,
żeby był to po prostu zwykły zbieg okoliczności? A może to przeszłość upomina
się o Caroline? Czy da się odgrodzić grubym murem od popełnionych błędów? A co
jeśli te błędy spróbują zburzyć mur? Jaka jest cena udawania, że przeszłości
nie ma i nie było, że liczy się tylko to co tu i teraz?
Tak jak już wcześniej napisałam – niesamowicie dobrze mi się czytało
tę książkę. W zasadzie od pierwszych
stron autorce udało się wciągnąć mnie w historię Caroline. Czasami z
thrillerami jest tak, że trzeba odczekać swoje, żeby zaczęło się coś dziać. Tu
tak nie było. Myślę, że jest to zasługa
przemieszania wydarzeń dziejących się w teraźniejszości z retrospekcjami sprzed
2-3 lat. Dzięki temu nie musimy nudzić się w oczekiwaniu na odkrycie przez
Caroline kolejnych wskazówek sugerujących, że w ich „tymczasowym” domu coś jest
nie tak. Rebbeca Fleet dozuje nam
emocje, uchyla rąbka tajemnicy, daje kolejne podpowiedzi, a jednocześnie miesza
nam w głowach, skłania do zastanowienia się nad tym, czy dobrze kombinujemy.
Wplatane w historię retrospekcje pozwalają nam powoli poznać głównych bohaterów
i zrozumieć co spowodowało, że są teraz w takim a nie innym miejscu. Dla mnie
było to piekielnie fascynujące. Zamiana nie należy do thrillerów
mrożących krew w żyłach. Nie jest przerażająca, obrzydliwa, nie jest krwawa ani
brutalna. Jest fascynująca. Ta
książka wymusza na czytelniku zaangażowanie w losy bohaterów, wkręca nas w ich
życie, każe kombinować, szukać motywów, zastanawiać się nad skutkami działań
głównego antagonisty, urzeka przyziemnością i „codziennością” podejmowanej
tematyki… jest dobra. Po prostu dobra.
Skoro już wam mówię o tym jak podzielona jest treść, to może wypada
powiedzieć słów kilka o narracji ;). W Zamianie poznajemy historię
widzianą z trzech różnych perspektyw:
Caroline, jej męża Frncisa, oraz osoby, z którą zamienili się mieszkaniami.
W każdym przypadku jest to narracja
pierwszoosobowa, choć różnią się one miedzy sobą. Może zacznę od rozdziałów
widzianych oczyma Caroline, bo tych oczywiście jest najwięcej ;)
Jej część książki brzmi tak, jakby opowiadała to wszystko swojemu
kochankowi – Carlowi, bo ilekroć o nim wspomina, to mówi o nim w drugiej osobie
– byłeś, patrzyłeś na mnie, mówiłeś,
itp. Wydaje mi się, że to dodatkowo
pozwoliło mi na ekspresowe wczucie się w historię Caro. Autorka świetnie nakreślała
mi emocje kotłujące się w głównej bohaterce.
Caroline była bohaterką nieperfekcyjną, bardzo ludzką i taką… sama nie wiem,
łatwą do zrozumienia? Potrafiłam logicznie uzasadnić podejmowane przez nią
decyzje, nie miałam odczucia, że byłą nieczułą, wyrachowaną babą, chociaż
zdradzała męża. A to wszystko przez to, że dostałam możliwość wglądu w myśli
Francisa.
Jego rozdziały pojawiły się zaledwie cztery razy i stanowiły bardzo
dobry obraz postępującego uzależnienia (tu akurat od lekarstw). Rebbeca Fleet wiarygodnie nakreśliła to, co
dzieje się w głowie osoby uzależnionej, jak zmienia się jej system wartości i
sposób patrzenia na świat. Choć rozdziały Francisa były krótkie i bardzo
rzadkie, to w zupełności wystarczyły mi do zrozumienia jego postaci. O ile w
retrospekcjach miałam ochotę potrząsnąć tym facetem i solidnie go ochrzanić, o
tyle w akcji dziejącej się w teraźniejszości zupełnie mnie kupował swoim zachowaniem
i staraniami podejmowanymi by odbudować więź z żoną.
Zostaje jeszcze trzecia
perspektywa – osoby, która zamieniła się mieszkaniami z małżeństwem Caro i
Francisa. Te rozdziały wyróżnione są kursywą
i zawsze są w czasie teraźniejszym,
opisują tylko to, co dzieje się w mieszkaniu Caroline pod jej nieobecność. Są… cholera
jasna, walczę z sobą żeby nie przekroczyć granicy spoileru XD Tłumacz w tych rozdziałach zastosował
pewien zabieg, który wyprowadził w pole mnie i moje domysły. I z jednej strony
rozumiem, że musiał jakoś to przetłumaczyć i sobie poradzić z tym tak, aby
zachować wszelkie plot twisty, ale z
drugiej czuję się wyrolowana. Niestety, nie mogę wdać się w szczegóły. Ciężkie
jest życie blogera ;’). W każdym
razie nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam
ten zabieg, kiedy autor pozwala mi na bezpośrednie śledzenie działań
antagonisty. I tu również wręcz kartkowałam książkę do przodu, aby
sprawdzić kiedy znów pojawi się ta wyczekiwana kursywa.
W książce dużą rolę odgrywają
emocje Caroline i jej związek z Carlem. To właśnie jego w głównej mierze
dotyczą retrospekcje. Śledzimy rozwój tej relacji i kurcze o dziwo nie miałam czegoś takiego, że kibicowałam tylko Carlowi albo
tylko Francisowi. Ja polubiłam obu panów i na dobrą sprawę równie
pasowałoby mi, gdyby Caro wybrała swojego męża, co gdyby zdecydowała się na
zakończenie małżeństwa i związanie się z Carlem. Nie powiem wam co finalnie
wybrała, ale skoro już mówię o miłości, to chyba warto nadmienić, że Rebecca Fleet zahacza w swojej książce o sceny
łóżkowe i robi to ze smakiem i wyczuciem. Poważnie, czujemy namiętność
czujemy żar, a nie uświadczymy żadnego
wulgarnego opisu, żadnego rozpadania na kawałki, rozmów z piersiami i penisami,
no aż się to miło czyta! To tak wiecie, na marginesie wam wspominam, bo wiem,
że niektórzy (w tym ja) mają alergię na monologi do biustu i łechtaczki i inne
cuda-wianki.
Czy finalnie udało mi się
odgadnąć zakończenie przed dokończeniem książki? O dziwo – nie. A przez
jakieś dwieście stron byłam pewna, że to oczywiste, że nie będzie
niespodzianki. Tymczasem ostatnie sto stron okazało się pasmem niespodzianek
<3 Od razu zaznaczam – nie zbierałam
szczęki z podłogi. Ale byłam mile zaskoczona i jakoś tak… czuję się
usatysfakcjonowana tą książką.
Reasumując, po Zamianie
widać, że Rebbeca Fleet doskonale wiedziała co chce napisać i że nie zrobiła
tego byle jak. Jest to bardzo
dopracowany, precyzyjnie przemyślany thriller. Autorka oddała głos trójce
bohaterów, nadając im tym samy własne charaktery, sprawiając, że wciągnęli mnie
w swoją opowieść. Przeplatanie
retrospekcji z wydarzeniami bieżącymi nie pozwoliło mi na ani chwilę nudy.
Autorce udało się mnie nabić w butelkę i zaskoczyć rozwiązaniem akcji. Nie mogę
powiedzieć, żeby mnie to zwaliło z nóg, ale na pewno mogę wam tę książkę gorąco
polecić – co z resztą właśnie robię ;)
Skusicie się na tydzień w
niepokojącym, obcym domu razem z Caroline i Francisem? Może wam uda się
odgadnąć zakończenie wcześniej, niż mi? :D
Buziaki ;*
Ula
Tytuł oryginału: The House Swap
Ilość stron: 317
Tłumaczenie: Aga Zano
Nie przepadam za tym gatunkiem, ale do tej książki bardzo mnie zachęciłaś :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że książka czekaj już w mojej biblioteczce. 😊
OdpowiedzUsuńPodoba mi się fabuła tej książki, i koniecznie muszę sobie o niej wyrobić własne zdanie. Dzięki za recenzję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ewa z www.mybooksandpoetry.blogspot.com